KS. DR ANDRZEJ DOBRONIEWSKI
Od Soboru Watykańskiego nie było dekretów Stolicy Apostolskiej, które by poruszyły świat katolicki i akatolicki tak silnie, jak syllabus Piusa X i jego encyklika o modernizmie. Snadź są to dokumenty ogromnej doniosłości. Pomijając głosy, które podyktowała wyłącznie nienawiść religijna czy wyznaniowa, a uwzględniając tylko te, które starały się omawiać rzecz w sposób mniej lub więcej przedmiotowy, możemy je podzielić na dwie grupy: jedne takie, z których przebija smutek i niezadowolenie z powodu wystąpienia papieskiego, drugie które dla wyroku Stolicy Apostolskiej w sprawie modernizmu są nie tylko z całą uległością, ale ze szczerą i prawdziwą wdzięcznością. Jeżeli zapytamy o przyczynę tego odmiennego wrażenia i zapatrywania, to tkwi ona w tym, że jedni dopatrzyli się w dokumentach papieskich pewnego niebezpieczeństwa dla postępu, nauki i kultury, drudzy przeciwnie nie tylko tego niebezpieczeństwa nie widzą, ale owszem spodziewają się jak najpomyślniejszych rezultatów dla prawdziwej kultury. Po tym, cośmy powiedzieli o modernizmie uważanym w świetle wiary i wiedzy, uznać musimy obawy pierwszych za nieuzasadnione, a przyłączyć się do zapatrywania drugich, którzy wprost mówią o opatrznościowym znaczeniu encykliki, o ile z jednej strony kładzie kres wszelkim matactwom, wątpliwościom i nieporozumieniom w kołach katolickich i jest znakiem ostrzegającym, dokąd doprowadzić mogą kierunki opierające się na fałszywej filozofii; z drugiej znowu strony podając zdrową naukę, dotyczącą dziedziny naturalnej i nadnaturalnej jest gwiazdą przewodnią dla teologów w ich pracach naukowych, jest programem na daleką przyszłość dla katolickich umiejętności, zwłaszcza dla katolickiej teologii. Wydając encyklikę Pascendi spełnił Pius X przede wszystkim akt ojcowskiej troskliwości o całość depozytu wiary, o to, co jest a przynajmniej być powinno najcenniejszym skarbem ludzkości. Jęknął niegdyś świat chrześcijański, gdy zobaczył, że w znacznej części stał się ariańskim; na coś podobnego zanosiło się w Kościele z powodu modernizmu, ale nim katolicyzm zobaczył, że zarażony został zupełnie błędami modernistycznymi, wpierw zauważył niebezpieczeństwo Pius X i zabrał się energicznie do jego usunięcia.
Dalej encyklika Pascendi nie ma tylko znaczenia dokumentu, wydanego dla obrony i ochrony wiary i Kościoła. Ponieważ nie poprzestaje na krótkim zestawieniu błędów i ich potępieniu, ale omawia je szeroko z uwzględnieniem przyczyn, następstw i środków zaradczych, przeto podaje równocześnie wiele cennych wskazówek dla rozwoju nauk teologicznych. I tak w dziedzinie filozofii zaleca neoscholastycyzm jako kierunek przeciwny kantyzmowi, w dziedzinie teologii każe stosować i nadal metodę pozytywno-scholastyczną, gdyż do teologii modernistycznej zaufania mieć nie można; w historii i krytyce biblijnej pożądany jest krytycyzm, ale nie hiperkrytycyzm, kierujący się zasadami fałszywej filozofii, w apologetyce winna mieć pierwszeństwo metoda rozumowego uzasadniania podstaw wiary przed metodą immanencji; wreszcie co się tyczy reform kościelnych wskazana jest wielka powściągliwość, bo nie wszystko, co nowe, jest już dobre dlatego, że nowe; a dawne potępienia godne dlatego, że stare i dawne.
Ci, którzy w encyklice dopatrzyli się czy dopatrują jakiegoś zamachu na naukę i kulturę, powołują się głównie na przepisy praktyczne, o jakich jest mowa w trzeciej części dokumentu papieskiego. W myśl tych przepisów mają biskupi zachować większą jeszcze niż dotąd ostrożność w wyborze profesorów i przełożonych seminarium, w dopuszczaniu kleryków do święceń, mają i sami i przez osobną radę nadzorczą i grono cenzorów czuwać nad objawami ruchu modernistycznego, zwłaszcza nad wydawaniem książek i czasopism, aby nie szerzyły modernizmu. Czyż wobec takich zarządzeń – pytają niektórzy – może być jeszcze mowa o wolności badań naukowych i postępie umiejętności teologicznych?
W odpowiedzi musimy najpierw zauważyć, że upłynęło od wydania encykliki już kilka lat, a nie słychać, żeby prawdziwie naukowe i bezstronne badania spotkały się z jakim zakazem czy ograniczeniem ze strony Stolicy Apostolskiej i biskupów. Znak to widoczny, że niektórzy dali się owładnąć trwodze tam, gdzie żadnego powodu nie mieli. Nie był nigdy – jak świadczy historia wolna od uprzedzeń – ani Kościół ani jego najwyższy pasterz wrogiem prawdziwego postępu i kultury; nie był nim i nie jest Pius X. Nie daje też jego encyklika wcale powodu do jakichś obaw. Owszem kto ją w całości przeczyta z uwagą, zestawi oną część dyscyplinarną i z poprzednimi wywodami i z zakończeniem, ten raczej znajdzie nowy powód do wdzięczności dla Ojca chrześcijaństwa. "Wiem – pisze w zakończeniu Pius X – że nieprzyjaciele Kościoła nadużyją słów Naszych, aby dawne odświeżyć oszczerstwo, że jesteśmy wrogami nauki i postępu ludzkości. Aby oskarżeniom tym, które historia religii chrześcijańskiej nieustannymi zbija dowody, przeciwstawić nowe usiłowanie, pragniemy usilnie utworzyć instytucję, która by z pomocą wybitnych uczonych katolickich pod kierunkiem i wpływem prawdy katolickiej popierała wszelkie gałęzie wiedzy, wszelkie rodzaje nauki". Czyż wobec takiego oświadczenia Papieża można na serio utrzymywać, jakoby encykliką swą chciał stawiać jakieś przeszkody nauce czy postępowi? Czy chęć powołania do życia nowej instytucji naukowej nie jest raczej dowodem życzliwości dla pracy kulturalnej i naukowej?
Nie na próżno też chyba tuż przed przytoczonymi słowy skreślił Ojciec Święty cel wydania encykliki krótko w ten sposób: "Napisaliśmy to wszystko na zbawienie każdemu wierzącemu". Wynika stąd, że i z przepisów praktycznych mogą odnieść wierni pewną zbawienną korzyść. Na czymże ona polega? Jeżeli wywody o nauce i przyczynach modernizmu w pierwszej i drugiej części encykliki mają znaczenie błogich promieni światła, rozświetlających nam przepaść i dających poznać grożące niebezpieczeństwo, to przepisy praktyczne, o których jest mowa w trzeciej części, przyrównać można do tej zbawiennej pomocy, jaką daje na niebezpiecznej drodze silna bariera. Aby umożliwić przechodniom przejście ponad przepaścią, w której huczą wody dzikiego potoku, buduje się kładkę, a nadto zabezpiecza się ją poręczami, nie dlatego oczywiście, aby zagradzały drogę; mają uchronić od runięcia w przepaść. Podobne jest znaczenie przepisów praktycznych encykliki: nie mają one na celu stawiać przeszkód postępowi i badaniom naukowym; mają chronić przed utratą duchowej równowagi i przed zejściem z drogi prawdy na drogę błędu. Gdy się tak pojmuje one przepisy encykliki – może i powinien ustąpić wszelki powód do obaw (1), a jego miejsce zająć ma przekonanie, że encyklika i w całości i we wszystkich swych częściach jest dokumentem służącym jednemu celowi, który miał na oku Papież: nie dopuścić, żeby Kościół zdał się na łaskę i niełaskę swych wrogów i stał się niezdolnym do spełnienia swego posłannictwa duchowego i nadprzyrodzonego, a zarazem prawdziwie kulturalnego i cywilizacyjnego. Taki cel odkryć można z łatwością we wszystkich pracach i krokach podjętych przez Namiestników Chrystusowych dla obrony wiary i Kościoła. Taki cel – by uwzględnić jeden i drugi szczegół z życia tych, którzy nosili imię Piusa – przyświecał Piusowi I, gdy występował przeciw modernistom swego czasu, tj. Gnostykom; przyświecał Piusowi IV i Piusowi V, których imiona pozostaną na zawsze związane z dziełem wielkiej reformy Soboru Trydenckiego, przyświecał Piusowi VI, gdy potępiał niezgodne z duchem i nauką Kościoła projekty reformatorskie synodu w Pistoia; takim celem kierował się Pius IX, gdy wydawał swój syllabus i encyklikę przeciw współczesnym błędom liberalnego katolicyzmu, takim celem kierował się Pius X, gdy nowy syllabus i nową encyklikę wydawał przeciw błędom modernizmu, a narzucał się mu ten cel z podwójną siłą, bo nie tylko obowiązek Najwyższego Nauczyciela i Pasterza skłaniał Piusa X do potępienia tej herezji nad herezje, ale nadto i hasło programowe: "odnowić wszystko w Chrystusie"; takiemu to hasłu wzniosłemu stawał najbardziej na przeszkodzie rewolucjonizm i anarchizm religijny modernistów, rzucających się na same podstawy chrześcijaństwa i katolicyzmu, bo zapominających o słowach św. Pawła: "że fundamentu innego nikt założyć nie może, okrom tego, który założon jest, a który jest Jezus Chrystus" (I Kor. 3, 11). Natomiast ani postęp, ani kultura, ani nauka nie mają najmniejszego powodu do wywodzenia jakichś żalów z okazji wydania encykliki. Czyż bowiem encyklika – pisał słusznie Mathies (Hist. pol. Blätter, 1908, 2) – potępia naszych sławnych chemików, fizyków, chirurgów lub inżynierów? Czy rzuca klątwę na Edisona, Marconi'ego, Santos-Dumont'a lub Zeppelina? Czy od ukazania się encykliki nastało jakieś niebezpieczeństwo grożące teorii jonów i elektronów? Czy Papież zakazał może badania źródeł historycznych? Czy może zabronił prób zmierzających do ulepszenia teleskopów, mikroskopów, szybciejszej jazdy pociągami, czy może zakazał katolikom jeździć samochodami? Czy w ogóle Kościół zastrzegł się kiedy lub zastrzega przeciw jakiejś prawdziwej zdobyczy nowoczesnej? Zechciejmyż raz serio i poważnie zapytać się: Czego on właściwie chce i pragnie? Niczego innego, tylko tego, żeby duszom zapewnić owoce odkupienia, uratować i zachować dla nich prawdy wiary. To zaś posłannictwo może spełnić tylko względem tych, co go słuchają. Ci zaś, którzy zaczęli się dobierać do samych podstaw chrześcijaństwa, otrzymali za pośrednictwem encykliki ostrzeżenie. I w tym tkwi niezwykłe, światowe i historyczne, a zarazem katolickie znaczenie każdego orędzia papieskiego w ogóle, a w szczególności encykliki "Pascendi Dominici Gregis".
~~~~~~~~~~~
Ks. Dr. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści. Poznań 1911, ss. 151-158.
Przypisy:
(1) Nie dostarcza też powodu do jakichś obaw Motu proprio z dn. 1/9 1910, gdy się zważy, że zarządzenia, o których tam mowa, są tylko powtórzeniem tych, które już w encyklice Pascendi były ogłoszone. Jeżeli zaś Ojciec Święty dodaje nowe, dotyczące głównie młodzieży, gotującej się do stanu duchownego, to zarazem przytacza racje, z których przebija się chęć nie obniżania, ale raczej podniesienia wiedzy teologicznej wśród kleru. Por. Heiner, Die Massregeln Pius X gegen den Modernismus. Paderborn 1910.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści tekstu ks. A. Dobroniewskiego pt.
Modernizm i moderniści
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: