Modernizm i moderniści

 

KS. DR ANDRZEJ DOBRONIEWSKI

 

 

III.

 

Źródła modernizmu

 

Aby poznać modernizm dokładnie i grun­townie, trzeba koniecznie uwzględnić jeszcze jego źródła, przyczyny i w ogóle sposób po­wstania. Można te źródła podzielić na zewnę­trzne i wewnętrzne lub historyczne i psychologiczne. Uwzględnimy jedne i drugie nieco bliżej, trzymając się wskazówek encykliki.

 

 

1. Źródła zewnętrzne

 

Pod tym względem znajdujemy w encyklice krótką, ale dużo mówiącą wskazówkę w tych słowach: "Na drogę (zniweczenia wszelkiej reli­gii) wszedł najpierw błąd protestancki, kroczy nią modernizm, podąży niebawem ateizm". Znaczy to innymi słowy, że źródła modernizmu tkwią w protestantyzmie. Modernizm ukazał się najpierw na gruncie protestanckim, skąd dopiero przeszczepiony został do Kościoła kato­lickiego tak, iż początek współczesnego moder­nizmu schodzi się z początkiem protestantyzmu. I rzeczywiście odkąd Luter postawił zasadę swobodnego badania i polegania w sprawach religii na własnym sumieniu i zdaniu, odtąd ujawnia się w protestantyzmie ruch do tłumaczenia religii czynnikami wewnętrznymi, pod­miotowymi z wykluczeniem wszelkiej zewnę­trznej powagi nauczycielskiej. Decydujący wpływ wywarli tutaj swymi teoriami bezpo­średnio po Lutrze Melanchton, w czasach późniejszych i nam bliższych: Kant († 1804), Schleiermacher († 1834), Ritschl († 1889), August Sabatier († 1901) i Adolf Harnack.

 

Kant otrzymał od samych protestantów tytuł "filozofa protestantyzmu" i słusznie, bo jego teoria poznania nosi tak samo charakter podmiotowy, jak nauka protestancka i przez to jedna do drugiej w sam raz przystaje. Według Kanta, rozum teoretyczny do poznania tego, co jest poza światem zjawisk, wznieść się nie może; ten świat przystępny jest tylko rozu­mowi praktycznemu. Ponieważ mianowicie bez Boga niemożebne by było życie mo­ralne i szczęśliwe, więc rozum praktyczny domaga się Jego istnienia. Na tym fundamen­cie budował dalej Schleiermacher z tą zmianą, że gdy Kant religijne zagadnienia przeniósł do dziedziny rozumu praktycznego, Schleiermacher wyznaczył im siedzibę w uczuciu. Tylko uczu­cia i czucia składają treść religii; wszystko inne jak dogmaty jest jej obce; wiara i wiedza – to dziedziny oddzielne. Teorie Kanta i Schleiermachera przyjął później i w jeden złożył system teologiczny Ritschl. Z jego nauki o sądach wartościowych, każących oceniać tezy religijne według znaczenia dla naszego życia, przegląda dość wyraźnie idea kantowska. Równocześnie jednak przyjmuje Ritschl wewnę­trzne doświadczenie jako źródło wiary, a tym samym przyznaje także rację Schleiermacherowi. Mimo zarzutów, podniesionych przez Hegla, Feuerbacha, Hartmanna, Drewsa i innych przeciw temu kierunkowi teologii uczuciowej, nie stracił on dotąd dominującego stanowiska wśród protestantów, zwłaszcza, że miał we Francji gorliwego obrońcę w osobie Augusta Sabatier'a, a w Niemczech dotąd ma w osobie Harnacka.

 

Ku tej nowej reformacji zaczęło się zwracać i wielu uczonych katolickich i w ten sposób dali początek modernizmowi. Wprawdzie nie wszyscy chcą się przyznać do tego bliskiego pokrewieństwa z protestantyzmem i wolą jako swych nauczycieli i poprzedników wymieniać św. Augustyna, św. Franciszka z Asyżu, New­mana, ale niestety fakty mówią inaczej.

 

Za poprzednika modernizmu dzisiejszego uchodzi – i słusznie – amerykanizm. Otóż w tym kierunku, domagającym się jak najwięk­szej swobody osobistej, widnieją już dość wyra­źnie wpływy protestanckie. Pod tym względem możemy przytoczyć zdanie i wybitnego teologa protestanckiego, wspomnianego już Augusta Sabatiera, który po dłuższej charakterystyce tego kierunku, określił go jako jedną z odmian neoprotestantyzmu, i wybitnego teologa katolickiego Jansensa, który pisał: Nauka, nazwana amerykanizmem, jest w gruncie rzeczy zasadą protestancką indywidualnego natchnienia, oddaną na usługi liberalizmu i saksońskich aspiracji, niezadowolonych z przewagi wpływu romań­skiego i germańskiego.

 

Z amerykanizmem w najbliższym związku rzeczowym i historycznym pozostają nowe systemy filozofii religijnej i apologetyki, jakie zwłaszcza we Francji zaczęły się ukazywać. I tu główną rolę odegrali filozofowie i teolodzy protestanccy a przede wszystkim Kant. W historii filozofii stanowi wystąpienie Kanta chwilę przełomową, a wpływ jego, wpływ poważny trwa dotąd.

 

Oślepieni tą powagą Kanta, niektórzy z katolików zaczęli w myśl jego wywodów za­lecać nowe metody obrony wiary; inni poszli jeszcze dalej, bo już nie metody, ale rzeczy samej stali się obrońcami. Zdaniem ich Kant raz na zawsze położył kres wszelkim rozumowaniom i ich wartości; jeżeli jeszcze ma być mowa o religii, to ją trzeba inaczej bronić i ina­czej tłumaczyć, niż dotąd. Stąd agnostycyzm i immanentyzm; agnostycyzm, który od­mawia rozumowi możności poznania rzeczy nadzmysłowych, a więc Boga; immanentyzm, który jest następstwem agnostycyzmu. Jeżeli człowiek nie może drogą rozu­mu wznieść się do poznania Boga, to trzeba i religię, której przedmiotem jest Bóg, inaczej pojmować, tj. nie jako stosunek wynikający z poznania zależności stworzenia od Stwórcy, lecz jako uczucie wypływające z potrzeby Bóstwa, z tęsknoty za Bogiem. W myśl zasad agnostycyzmu i immanentyzmu, zaczęto powoli i całą teologię przekształcać, albo dokładniej mówiąc – zamiast św. Tomasza i Scholasty­ków, uwzględniać więcej Schleiermachera, Ritschla, Harnacka i ich uczniów.

 

Zasady Kanta i Kantystów nie pozostały także bez wpływu na pojmowanie historii i jej wykład zarówno u protestantów jak i katoli­ków. Stosując więc zasadę agnostycyzmu do opowiadań historycznych, uznano za prawdziwe tylko te, których treść nie przekracza sfery doświadczalnej; inne, mówiące o osobach, sło­wach czy czynach nadzwyczajnych, kazano poddać szczegółowej analizie, aby wyróżnić to, co stanowi prawdziwą istotę rzeczy, od tego, co jest owocem stopniowego rozwoju pierwo­tnego zdarzenia. Tym sposobem punkt wyjścia agnostyczny doprowadził do ewolucyjnego pojmowania dziejów, które tym szybsze znalazło przyjęcie w historii i krytyce historycznej, że już wszechwładnie panowało w dziedzinie nauk przyrodniczych. Zastosowanie tej ewolucji do historii Kościoła i dogmatów chrze­ścijańskich, jakie zwłaszcza zrobił Loisy – to już najradykalniejszy wniosek, podkopujący wartość bezwzględną dogmatów i Boski cha­rakter Chrystusa.

 

Agnostycyzm, immanentyzm, ewolucjonizm to idee na gruncie filozofii kantowskiej wyrosłe, a że wspólne są protestantyzmowi i modernizmowi, więc o bliskim pokrewień­stwie tych dwóch kierunków wątpić nie można.

 

Potwierdzeniem tego wniosku mogą być liczne zdania i myśli w dziełach modernistów jakby żywcem wzięte z dzieł protestanckich, a zarazem wzajemne pochwały osób, wspólne narady, wspólne ataki na pisarzy katolickich. Stwierdzono np., że modernizm Loisy'ego datuje się głównie od przeczytania książki Augusta Sabatiera, w której tenże głosi religię bez dogmatu. (Esquisse d'une philos. de la religion, Paris 1897). Stwierdzono, że dzieła Loisy'ego, które dostarczyły najwięcej tez do syllabusa, są powtórzeniem błędów protestantów liberal­nych: Jülichera, Weissa, Meyera, Wrede'go, Harnacka i innych. Protestancki Journal de Geneve pisał (1908): że idee Loisy'ego nie są niczym nowym, bo prawie wszystkie zaczerpnięte są z niemieckiej egzegezy protestanckiej. Naj­większe pochwały spotykały Loisy'ego zawsze od protestantów liberalnych, że wspomnę np. Pawła Sabatiera, osławionego autora życia św. Franciszka, który w ostatniej swej broszurce o modernistach (1909) Loisy'emu i innym przyznaje rację i zachęca ich do wytrwania w walce z Papieżem.

 

O modernistach włoskich: Murrim, Fogazzarze pisał protestant Ugo Janni, że to zago­rzali protestanci: uczniowie Augusta Sabatier'a i Harnacka. Na potwierdzenie możemy z na­szej strony dodać, że np. Murri w swym największym dziele Battaglie d'oggi (Walki dzi­siejsze) wychwala ogromnie odczyty Harnacka o istocie chrześcijaństwa. Minocchi znowu całą wiedzę do swych studiów biblijnych czerpał z niemieckich biblistów protestanckich.

 

Co się tyczy autorów "Programu", to angli­kański teolog Campbell, przytoczywszy dłuższy wyjątek, stwierdza, że głoszą tę samą religię Ducha Świętego bez dogmatu, jaką głosił już Schleiermacher, A. Sabatier i liberalny protestantyzm.

 

Wielbiciele Tyrrella zwykli go przyrówny­wać do Newmana, na co ostatecznie można by się zgodzić, ale z tym koniecznym dodatkiem: Newmana – protestanta, bo od czasu nawró­cenia drogi obu tak bardzo się rozchodzą, że ich razem stawiać nie wolno. Newman został ozdobą i chlubą Kościoła, Tyrrell stał się na nowo protestantem czy też modernistą.

 

Wobec tych danych dziwić się nie można, że wielu określa wprost modernizm jako nową reformację, nowy protestantyzm albo jeszcze bliżej jako liberalny protestantyzm, jako herezję kantowską. Sam Ojciec Święty jeszcze przed wydaniem encykliki powiedział do jednego redaktora francuskiego: Kantyzm – to herezja nowożytna. Podobne zapatrywanie wy­powiedziało wielu innych i to nie tylko z kół katolickich, ale i protestanckich. Dodajmy, że niektórzy moderniści np. autorzy Programu sami wyraźnie uznali swoim mistrzem Kanta, a za rzecz pewną przyjąć musimy, że moder­nizm i liberalny protestantyzm – to bracia, a duszą obu jest kantyzm.

 

Lecz jakże się to stało – zapyta ktoś – że protestantyzm liberalny spotkał się z takim wzięciem i przychylnym przyjęciem u niektó­rych uczonych katolickich? Odpowiedzią na to będzie ustęp następny.

 

~~~~~~~~~~~

 

Ks. Dr. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści. Poznań 1911, ss. 81-88.

 


© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2007

Powrót do spisu treści tekstu ks.  A. Dobroniewskiego pt.
Modernizm i moderniści

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: