Modernizm i moderniści

 

KS. DR ANDRZEJ DOBRONIEWSKI

 

I.

 

Z dziejów ruchu modernistycznego

 

Modernizm nie powstał i nie rozszerzył się w jednej chwili. Wiele błędów tego rodzaju znajduje się już w pismach teologów sprzed lat kilkudziesięciu, a nawet spotkały się prawie wszystkie z potępieniem to biskupów, to Soboru Watykańskiego, to papieży Piusa IX i Leo­na XIII. Zasługa Piusa X polega głównie w tym, że poszczególne błędy, które dotąd nosiły zwyczajnie nazwę liberalnego katoli­cyzmu zebrał w jedną całość i uwydatniwszy ich charakter niezgodny z katolicyzmem, chrze­ścijaństwem i religią pokazał jasno wszystkim katolikom w ogóle, a profesorom katolickim w szczególności, czego w tym względzie mają się trzymać. Wobec tego ukazanie się ency­kliki Piusa X trzeba uważać za wypadek pierwszorzędnego, a nawet przełomowego znaczenia w dziejach modernizmu i około niego grupować inne dotyczące tej sprawy.

 

 

1. Przed encykliką Pascendi

 

Po Soborze Watykańskim podnieśli nie­którzy protest przeciw ogłoszonemu dogma­towi nieomylności papieskiej i pod hasłem starokatolicyzmu odpadli od Kościoła. Nie zdołali jednak pozyskać wielu zwolenników, co zda mi się, trzeba przede wszystkim przy­pisać niepopularności podniesionego hasła. Sam Döllinger, jakkolwiek swymi pismami i zacho­waniem przyczynił się najwięcej do powstania starokatolicyzmu, formalnie nigdy doń nie przy­stał. Zbyt dobrze znał historię, by mógł temu kierunkowi wróżyć pomyślną przyszłość, a przejęty duchem liberalizmu, któremu tylu innych i wielkich mężów w ciągu XIX wieku hołdowało, upatrywał skuteczniejszą walkę z Kościołem w metodzie potępiającej raczej, co stare, a podnoszącej, co nowe. U niego np. spotykamy już przesadne pochwały dla nowej metody historyczno-krytycznej, a pogardę dla scholastycznej, co według encykliki Pascendi uchodzi za znak i objaw bardzo wyraźny ducha modernistycznego. Niebawem znalazło się więcej takich, którzy zaczęli głosić, że nie staro­katolicyzmu nam trzeba, ale nowego katoli­cyzmu, nowego chrześcijaństwa, a nawet nowej religii. W r. 1871, a więc tuż po Soborze Wa­tykańskim wyszła w Paryżu książka (1), która zaleca religię nową, postępową, a opisuje ją w sposób, przypominający dzisiejszy moder­nizm.

 

Świeża pamięć dekretów Soboru Watykań­skiego, z których wiele dosięgało już błędów modernistycznych, a jeszcze więcej potężny rozwój filozofii św. Tomasza, doznającej sil­nego poparcia ze strony Leona XIII i ułatwiającej jasne i dobre orientowanie się w chao­sie pojęć filozoficznych i religijnych, powstrzy­mywały jakiś czas wpływ nowych haseł. Z biegiem jednak lat żądza nowości zaczęła brać coraz więcej górę; zaczęły się też ukazy­wać coraz nowe dekrety i encykliki, skiero­wane przeciw nowym prądom.

 

I tak w r. 1891 ukazuje się sławna ency­klika o sprawie społecznej, zaczynająca się bardzo znamiennymi słowy: Rerum novarum excitata cupido. Gorączkowa żądza nowości – to pierwsza i najogólniejsza przyczyna no­wych kierunków w dziedzinie społecznej. W dwa lata później (1893) wychodzi encyklika Providentissimus Deus, skierowana znowu przeciw nowym kierunkom w dziedzinie biblij­nej, jakie zjawiły się zwłaszcza we Francji. Niektórzy z tych postępowych biblistów poddali się orzeczeniu papieskiemu i zastosowali się do wskazówek Ojca Świętego, dotyczących studium biblijnego, inni postanowili trwać w opozycji i uporze. Do tych ostatnich należał przede wszystkim ks. Alfred Loisy, który zdo­był sobie z czasem stanowisko naczelnego wodza modernistów francuskich. Równocze­śnie zjawiła się wielka żądza nowości i w innych dziedzinach religijnych, a przede wszystkim w dziedzinie apologetyki i teologii, tj. nauk, dotyczących obrony i wykładu prawd wiary. Postawiono zasadę, że dotychczasowe metody używane przez apologetów i teologów katolickich straciły zupełnie na wartości wobec nowoczesnej filozofii i historii – i oto we Francji za sprawą głównie Olle-Laprune'a († 1898), Fonsegrive'a, Blondel'a, Laberthonnière'a powstaje tzw. immanentna apologetyka, która przy obronie wiary każe się liczyć nie z cudami, proroctwami itp. znakami zewnętrznymi, lecz z wewnętrznymi dążno­ściami religijnymi i potrzebami serca i życia. W Niemczech w duchu zbliżonym do döllingerowskiego pracują dalej Kraus i zawiązane pod jego imieniem Towarzystwo, zaczyna roz­brzmiewać hasło "Reformkatholizismus", wy­myślone i bronione przez J. Müllera w Renaissance, a profesor würzburgski Schell wydaje dzieła, w których tak daleko odbiega od nauki Kościoła, że kilka dostało się na indeks (1898). W Ameryce, a niebawem i w Europie, zwła­szcza we Francji staje się coraz głośniejsze imię O. Heckera, twórcy tzw. amerykanizmu, który spotkał się również z potępieniem Stolicy Apostolskiej (1899). Drogi i cele tego ameryka­nizmu schodzą się już tak blisko z drogami i celami modernizmu, że ten ostatni można uważać za bezpośrednie następstwo tamtego. Aby tym łatwiej przyprowadzić innowierców do prawdy katolickiej – radzili ci reformatorzy amerykańscy – powinien Kościół stosować się więcej do cywilizacji współczesnej, zwolnić ze swej dawnej surowości co do karności i co do dogmatów zwłaszcza tych, które drażnią ucho nowoczesne; powinien zostawić swym członkom większą swobodę działania, bo już wyszli ze stanu niemowlęctwa i sami mogą dać sobie radę, powinien popierać więcej życie w świecie niż w zakonie, domagać się prakty­kowania więcej cnót naturalnych niż nadnatu­ralnych, więcej czynnych niż biernych. Wy­rokowi potępiającemu poddali się wszyscy wy­bitniejsi zwolennicy amerykanizmu. Nie mo­żna jednak powiedzieć, żeby ta uległość była szczera, gdy się zważy, że już następnego roku (1900) przychodzi za inicjatywą ks. Lemire'a, przy współudziale Naudet'a, Dabry'ego, Kleina, Fonsegrive'a i wielu innych, kongres w Bourges, gdzie zapadają uchwały o tendencjach "amerykanizmu" na temat głównie reformy studiów teologicznych i udziału duchowieństwa w sprawach społecznych. W tym samym roku wydaje episkopat katolicki Anglii wspólny list pasterski, który jest dowo­dem, że i tam hasła liberalnego katolicyzmu znalazły posłuch, bo właśnie cały list skiero­wany jest przeciw temu kierunkowi. W następnym roku (1901) sam papież Leon XIII uznał za rzecz konieczną wystąpić z osobną encykliką "o demokracji chrześcijańskiej", by położyć kres zamieszaniu wśród katolików zwłaszcza włoskich, gdzie na czoło ruchu spo­łecznego zaczął się coraz więcej wysuwać ks. Murri z programem sprzecznym z encykliką Rerum novarum. Przypomnijmy sobie jeszcze – by pominąć inne szczegóły – wielkie powodzenie i poczytność książki Ehrharda o katolicyzmie XX wieku, a utwierdzić się musimy w tym przekonaniu, że idee liberalizmu i amerykanizmu mimo potępienia trwały dalej, dotrwały do wstąpienia na tron papieski Piusa X (1903), a nawet zaczęły przybierać coraz to groźniejszą i niebezpieczniejszą postać. Już bowiem mówiono nie tylko o reformie praktyk kościelnych, nauk teologicznych i osób duchownych, ale zaczęto występować z refor­mami samych podstaw katolicyzmu i chrześci­jaństwa, samej istoty wiary i religii. Pod wpływem licznych krytyk wspomniany co dopiero Ehrhard zrobił pod niejednym względem ustęp­stwo, ale w znacznej części pozostał wierny dawnym swoim zapatrywaniom, a nawet przy­pieczętował je kilku nowymi niefortunnymi wy­stąpieniami, tylko już nie jako profesor historii we Wiedniu, lecz w Strasburgu, dokąd się prze­niósł. W Austrii miał ochotę zastąpić go pro­fesor innsbrucki Wahrmund, ale nie dorównał mu ani inteligencją ani taktem. Także wielu duchownych czeskich przejęło się zanadto du­chem liberalnym, który wieje dość wyraźnie z programu Jednoty, założonej w r. 1902, a po pięciu latach z polecenia biskupów rozwiązanej.

 

W Niemczech mimo potępienia dzieł Schella nie maleje, raczej wzrasta liczba jego obrońców i wielbicieli; on sam – jak widać z listów pisanych w owym czasie do rozmai­tych osób – poddał się tylko zewnętrznie wy­rokowi Kongregacji. W rok po ukazaniu się programowej encykliki Piusa X, w której bierze sobie za hasło "instaurare omnia in Christo", ogłasza towarzystwo Krausa program pod­pisany przez Dr. Geberta, nawołujący również do reform i odnowy, ale i w innym kierunku niż encyklika papieska. Czasopisma: Das XX. Jahrhundert, Renaissance, a w części i Hochland pracują nad urzeczywistnieniem tego programu.

 

We Włoszech Don Murri nie tylko pro­wadzi dalej w dziedzinie społecznej agitację na swój sposób pojmowaną, ale i w innych dziedzinach, nie wyjmując religijnej, domaga się coraz głośniej i natarczywiej reform i zmian radykalnych. Pomagają mu biblista Don Minochi w swych Studi religiosi, O. Semeria Barnabita swymi konferencjami i dziełami apologetycznymi, krytyk Buonaiuti w swej Rivista storico-critica a przede wszystkim hr. Fogazzaro swymi powieściami i romansami o charakterze modernistycznym. Z czasem powstaje formalny murrizm, będący amerykanizmem w religii, loasyzmem w egzegezie, socjalizmem w dziedzinie społecznej, liberalizmem w polityce. Ukazują się też po­święcone specjalnie temu nowemu ruchowi czasopisma, wśród których wymienić trzeba przede wszystkim mediolańskie Rinnovamento założone przez hr. Gallaratti-Scotti i Fogazzarę. Obok założycieli był gorliwym współpraco­wnikiem, i to od samego początku, Jerzy Tyrrell, który choć pochodzenia angielskiego, stał się głośniejszym we Włoszech niż w Anglii. Z protestanta katolik, Jezuita i kapłan zdawał się okazywać ochotę zostania drugim Newma­nem, w rzeczywistości został modernistą zaciętym do samej śmierci. Najsmutniejszym wrażeniem odbił się w kołach katolickich jego list do profesora antropologii, który spowodo­wał wydalenie Tyrrella z zakonu. Z listu tego oraz z innych dzieł i artykułów czy w Rinnovamento, czy w innych włoskich i angielskich pismach widać, że autor zaliczał się do naj­gorliwszych zwolenników nowych dróg i kie­runków religijnych.

 

Dokąd zaś cały ten ruch zmierzał, za­częło się przede wszystkim pokazywać we Francji, gdzie i najliczniejsi i najzaciętsi zna­leźli się jego zwolennicy. Gdy rząd wymierzał z zewnątrz coraz to nowe ciosy przeciw Kościołowi "w imię dobra rzeczypospolitej", od wewnątrz pracowali nad tym samym "postę­powi" katolicy w imię nauki. W imię filozofii obok już wymienionych, usiłuje E. Le Roy pod­sunąć dogmatom katolickim inne znaczenie, które się równa ich odrzuceniu; w imię nowszej krytyki biblijnej czynią to samo Loisy i Houtin; w imię krytyki historycznej czyni to samo Turmel; a w imię nowej socjologii przyczy­niają się do powiększenia chaosu w dziedzinie nie tyle teoretycznej jak praktycznej demokraci Lemire, Naudet, Dabry i Sagnier ze swą organizacją "Sillon". Nawiasem dodać wy­pada, że wymienieni demokraci francuscy znaleźli i u nas wielbicieli; z filozofów francuskich spotkał się u nas z wielkim uznaniem O. Laberthonnière. O szerokim rozgałęzieniu mo­dernizmu we Francji świadczyć może także wielka liczba czasopism, poświęconych specjalnie tym nowym ideom. Obok wymienionych autorów zabierało tam głos wielu innych, nie licząc się ani z zarzutami krytyków, ani z zakazami biskupów, ani z wyrokami potępie­nia Kongregacji.

 

Wobec takiego stanu rzeczy zrozumiałym się stają słowa Ojca Świętego: "Oto w pokoju gorzkość moja największa", zrozumiały powód jego stanowczego wystąpienia, "aby się nie zdawało – jak sam pisze – że zaniedbujemy najświętszą powinność naszą", zrozumiałymi są niektóre ostrzejsze wyrażenia, skoro łago­dniejsze nie odnosiły skutku, zrozumiałą potrzeba i konieczność całej encykliki. Dosadnym zaś potwierdzeniem tego wszystkiego może być dalsze zachowanie się modernistów.

 

~~~~~~~~~~~

 

 

Ks. Dr. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści. Poznań 1911, ss. 12-20.

 

Przypisy:

(1) Alaux, La religion progressive.


© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Kraków 2007

Powrót do spisu treści tekstu ks.  A. Dobroniewskiego pt.
Modernizm i moderniści

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: