wobec
ZDROWEGO ROZUMU
i
społeczeństwa
KS. ALEKSANDER LAKSZYŃSKI
––––––––––
IX. Najwyższym masońskiej sekty celem, jest dążność do uniwersalnego panowania na ruinach Kościoła i chrześcijańskich rządów
Masoni bardzo często mówią o wolności, tolerancji, nawet o poszanowaniu dla wszystkich wyznań, i o poświęceniu się dla władzy cywilnej; udawając, iż nie zajmują się ni polityką, ni religią: ale taki ich język jest obłudą i wierutnym kłamstwem. Własne ich słowa i dążność przekonywają, iż pałają wzgardą, nietolerancją i wściekłą nienawiścią przeciwko wszelkiej, a szczególniej przeciwko objawionej religii, jako też przeciwko wszelkiej władzy niebędącej pod wpływem i kierownictwem lóż. Gdyby inaczej było, to by sekta sama sobie kłamała i zdradzała swojej dążności cel najwyższy.
"Cel Zakonu, powtarzała Wielka Loża Niemiecka w 1774 r., powinien pozostawać w największym zakresie: ponieważ świat nie ma jeszcze dosyć siły do przyjęcia jego ogłoszenia". Cel ten objaśnia Rytuał Kadosza, który się szczyci N. 30-tym i nazywa się masonerią prawdziwą i Nec plus ultra. Symbolami tego stopnia jest krzyż i wąż z trzema głowami. Wąż oznacza źródło złego, a trzy jego głowy symbolami nadużyć tego złego, jakie się przez trzy najwyższe klasy w społeczeństwie dzieją. Jedna węża głowa z koroną, znaczy królów; druga z tiarą albo kluczem, znaczy Papieża; a trzecia z mieczem znaczy wojsko. Otóż kandydat pasowany na kawalera Kadosz, obowiązany, na potwierdzenie swojej przysięgi, poprzebijać te trzy głowy sztyletem, według przepisanych w tym celu ceremonij. A br. Ragon, ze wszech miar wiarogodny pisarz masonerii, twierdzi, że wszystkie pierwotne Rytuały także mówią o nienawiści ku królom i Papiestwu. Wszędzie Kadosz sztyletuje głowę z tiarą, mówiąc: "Nienawidzę dla szalbierstwa!" a głowę z koroną mówiąc: "Nienawidzę dla tyranii!". Kawalerowie zatem sztyletowi, zwani Kadoszami (świętymi) zbierają się dla wynurzenia swojej nienawiści ku tyranii, a szczególniej ku szalbierstwu!! Oto tajemnica nieprawości, która się tak starannie przed profanami, a nawet przed swojej sekty dudkami ukrywa!
A lubo ten Wielki Sekret nie bywa wszystkim niższych numerów masonom tak dobitnie objawiony, ale jest on wpajany w nich przez różne przy wtajemniczeniu ceremonie i przez miewane w lożach, mniej lub więcej przenośne mowy, stosownie do zdolności słuchaczy.
Że masoneria ma na miejsce chrześcijańskich nastąpić rządów, to w 1834 r. br. Mazzini wyraźnie potwierdził, że Stowarzyszenie ma być Rządem w Rządzie, w tym właśnie Rządzie, w którym się ono zawiązuje, i który ma, z chwilą wybuchu rewolucji, zginąć; że ono ma być zawiązkiem ludu pełnego siły i postępem swoim wciągać w siebie wszelkie społeczne żywioły, aby w końcu mogło ono samo stać się Rządem. I właśnie dlatego we wszystkich krajach sekta swoje otrębując godła: wolność, braterstwo, równość, dąży do zagarnięcia w ręce swoje najwyższej władzy, czego dopiąwszy zabiera się natychmiast do grabienia własności Kościoła i burzenia jego instytucyj. Najwyższa włoskich karbonarów kierownicza władza zwana Wentą, w swojej Instrukcji w 1819 r. ułożonej, wyraźnie swój cel ostateczny wypowiada, a którym jest tenże sam jaki miał Wolter i francuska z 1789 r. rewolucja: Ecrasez l'Infame, tj. Zupełną zagładę katolicyzmu i samą nawet chrześcijańską ideę tak dalece, aby ta nigdy nie mogła już odrosnąć. Według zeznania hr. Haupwitza, byłego masona ministra i reprezentanta króla pruskiego na kongresie w Weronie 1822 r., religią sekty jest deizm i ateizm; że ona dąży do panowania nad całym światem, zdobycia tronów, ujarzmienia królów i uczynienia ich swymi sługami, których by nietykalnością mogła pokryć wszystkie tajemnice swoich działań. Br. Asfeld, Francuz, wyraźnie powiada, że przed rewolucją francuską z 1789 r. celem masonerii, była zagłada katolicyzmu, że masoneria za cesarstwa płakała nad swoją niemożebnością swobodnego rozbijania naczelników Rządu; że zadowolona z rewolucji 1830 r. do której chlubnie przyłożyła się, usunęła ze swojej nauki gwałtowność środków; że obecnie pała nienawiścią tylko ku Burbonom i jezuityzmowi (katolicyzmowi), i że w końcu postanowiła wytrwale pracować nad zupełnym rodzaju ludzkiego oswobodzeniem (z pod panowania Boga i Jego praw), przygotować tryumf prawom (głosowaniom powszechnym) ludów i legalnej (masońskiej) władzy, znieść wszelkie przywileje, oraz wszelkiej barwy politycznemu i religijnemu despotyzmowi śmiertelną wydać wojnę; że w tym pięknym celu odbywa się obecnie uorganizowana niezmierna propaganda, której umówione hasło wychodzi z pod stopni tronów, i że ona swoją energiczną stałością znikczemniałej pozbędzie się dyplomacji. Czyż jeszcze nie jasno czego sekta pragnie?? Et nunc Reges, intelligite! Erudimini, qui judicatis terram! (Psal. 2, 10).
Masoneria, mówi br. Clavel, dla ujęcia sobie ludzi wszelkich zasad, różnych używa ponęt a szczególniej udaje, iż jej celem jest dobroczynność, że jest ona instytucją filantropiczną, postępową, której członkowie żyją w słodkiej braterskiej równości; że mason jest obywatelem całego świata, że on wszędzie ma braci swoich, którzy go z otwartymi przyjmą rękami. Tysiące takimi sposobami oszołomionych, albo też jej wspólników lub ignorantów, wysławiają jej dobroczynność; ale żaden z nich żadnego nie przytacza dowodu na poparcie takich dla niej pochwał, nigdzie nie wskazuje żadnych jej dzieł i zakładów dobroczynnych.
Gdy minister Napoleona III Persigny, znosząc Stowarzyszenie Świętego Wincentego à Paulo, powiedział w okólniku swoim z d. 16 października 1866 r., że zaprowadzona we Francji po 1725 r. masoneria nie przestaje swojej pod względem dobroczynności reputacji usprawiedliwiać, i że zawsze gorliwie spełniając swego miłosierdzia posłannictwo żywi w sobie patriotyzm, którego w wielkich wypadkach zawsze dawała dowody, wtedy Najwyższa Sekty Rada zobowiązała jednego ze swoich członków odpowiedzieć na tak wielkie dla niej pochlebstwo, i który zaraz, bo 29 t. m. i r. napoleońskiemu ministrowi tak odpisał: "Wiele temu wieków, jak się nasi ojcowie zjednoczyli, według dawnych Przepisów, nie dla praktykowania uczynków miłosiernych, ale w celu szukania światła prawdziwego, i jestem pewny, że Wasza Ekscelencja nie zgani nas za takie nasze przedsięwzięcie; lecz od takiego celu naszego daleko do Stowarzyszenia dobroczynności. Dobroczynność jest właśnie skutkiem naszych doktryn, a nie celem naszego zjednoczenia się: jest to więc różnica, na co uwagę Pana Ministra zwracam". I br. Lucjan Murat, Wielki Mistrz Masonerii, nie mniej stanowczo odepchnął przypisywaną jej dobroczynność jak i patriotyzm: "bo, powiada on, mason nie jest loży tylko swojej, ani całej nawet francuskiej masonerii członkiem, ale należy on do jej Wielkiej Familii i ma za swoich braci wszystkich całego świata masonów". Przypisywać tedy masońskiej sekcie miłosierdzie i dobroczynność, jest to tych, wyłącznie chrześcijańskich i Boskich słów, nadużywać; a zaś o jej miłosierdziu i dobroczynności, trzeba, według jej zwyczaju, zupełnie przeciwnie rozumieć.
Gdyby nie miłosierdzie profanów, to np. sławny br. mason-Lamartine, ów wielki poeta i liberał, i prezydent Rzeczypospolitej francuskiej w 1848 r., byłby może z głodu umarł, tak to jego bracia pamiętali o nim! A gdy sekta robi co pozornie dobrego, to trzeba dobrze pamiętać, że zupełnie z taką, jak jej ojciec diabeł, robi to intencją, tj. dla zręczniejszego oszukania profanów, a szczególniej czujności i bystrego oka policji. Ale jak niegdyś faryzeusze na opłacenie zdrady Judasza i kupienie kłamstwa stróżów Grobu Chrystusa Pana i świadków Jego zmartwychwstania, nie z własnej poskładali się kieszeni, ale ze złożonych w kościele ofiar brali pieniądze, tak podobnie i masonerii wspaniałomyślność objawia się i dokonywa, nie jej własnymi pieniędzmi, ale zabranym z katolickich fundacyj groszem. A zatem filantropia i filozofia, w szwargocie masońskim, jest kompletnym chrystianizmu przeciwieństwem, a owe jaskrawe szyldy: Wolność, Równość, Braterstwo są tylko przyłudami dla ignorantów. Wolności prawdziwej ona się lęka, a wolność masońska polega na swobodzie dla rozpusty, na obdzieraniu, łupieniu, prześladowaniu Kościoła i braterstwem zwodzi łatwowierność, a głosząc równość, tyrańską zaprowadza niewolę, jak to w obecnych czasach dzieje się we Włoszech, Hiszpanii, Prusach, Szwajcarii i w Ameryce. W samej zaś istocie sekta masońska jest wielkim, teoretycznie i praktycznie, rewolucyjnym i antyspołecznym sprzysiężeniem się: bo obala i niweczy rodzinę, która jest podstawą cywilnego i religijnego społeczeństwa, przez zaprowadzanie dowolnego i jawnego konkubinatu. Jest ona antyspołeczną, ponieważ zaprzeczając Boga Stwórcę i Najwyższego Prawodawcę, wywraca podstawę wszelkiego prawa i sprawiedliwości, a zaprzeczając życia przyszłego, kary i nagrody, odejmuje prawom sankcję Boską, która tylko sama nakazuje zachowywać prawo z obowiązku i dla sumienia. Jest ona rewolucyjną i antyspołeczną, ponieważ odrzuca wszelkie prawa Boskie nie tylko objawione ale i naturalne, a na ich miejsce stawia skłonności i ślepe natury człowieka popędy, a więc chce ludzką społeczność zamienić i w rzeczy samej w takie rozwiązłych i srogich zwierząt stado zamienia ją, jakich zoologia nie zna. Jest ona rewolucyjną i bezbożną, ponieważ za jedyne źródło wszelkiej władzy świeckiej i duchownej, uznaje wolę ludów i narodowości, za jedyną regułę sprawiedliwości większość głosów, co się wręcz sprzeciwia nauce Jezusa Chrystusa, który nie powiedział do swoich Apostołów: "Czekajcie, dopóki was wszystkie narody nie obiorą sobie za nauczycieli przez powszechne głosowanie, a przynajmniej większością głosów", ale rzekł do nich dobitnie i bezwarunkowo: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody! Kto was słucha, ten mnie słucha; a kto wami gardzi, ten mną gardzi! Kto nie jest ze mną, ten jest przeciwko mnie! Kto mego Kościoła nie słucha, ten jest jako jawnogrzesznik i poganin! (Mt. 28, 19; Łk. 10, 16; Mt. 12, 30; 18, 17). Nie masz zwierzchności jedno od Boga, a więc nie od ludów i nie od masońskich powszechnych głosowań. (Do Rzym. 13, 1). A więc kto Kościoła Chrystusowego, którym jest tylko rzymskokatolicki, a więc żaden inny, nie słucha, a tym bardziej gardzi nim, szydzi z niego, depcze jego naukę i wysila się na jego obalenie, temu kiedyś ciężej będzie, aniżeli jest mieszkańcom miast Sodomy i Gomory, którzy od dawna są i pozostaną potępieni (Mt. 10, 14 i 15).
Nie ma dwojakiego prawa Bożego: jednego opartego na prawdzie i sprawiedliwości, a drugiego na kłamstwie i przewrotności. Bóg jest prawdą i sprawiedliwością, a więc owe świętego Pawła słowa: Non est potestas nisi a Deo, Nie ma zwierzchności jedno od Boga znaczą, że Potestas tylko prawa, to jest, opierająca się na prawdzie i sprawiedliwości, pochodzi właśnie od Boga; czyli, że jest ona taką, jakiej Bóg chce i pragnie: bo gdyby inaczej było, to i każda uorganizowana szajka łotrów, każdy potężny poniewierca prawa Bożego, nawet każda domu rozpusty przełożona, mogliby się również, dla swego uprawowitnienia, do powyższych słów odwoływać.
Jest wprawdzie na świecie wiele Zwierzchności czyli Zwierzchników prawnych, to jest uprawnionych pychą, występkiem, koniecznością, zwyczajem, albo wyborem przez niby to powszechne głosowanie; ale Potestas – Zwierzchność prawa, to jest, powstała z prawdy i sprawiedliwości, opierająca się na prawdzie i sprawiedliwości oraz pilnująca samej tylko prawdy i sprawiedliwości, jest tylko jedna i więcej takich być nie może: albowiem Prawda i Sprawiedliwość jednocześnie o jednej i tej samej rzeczy nie twierdzi: Tak i Nie; oraz Nie i Tak. Taką Zwierzchniczą i Najwyższą na ziemi Władzą, jest właśnie tylko Papież, a więcej nikt ani z pojedynczo, ani razem wziętych ludzi, jak to jasno pokazują przytoczone wyżej słowa samego Jezusa Chrystusa. A więc utrzymywać, że są na świecie choćby dwie najwyższe i równe sobie i zarazem prawne władze, a które na jednych i tychże samych rzeczach, w jednej i tejże samej chwili, tak nawzajem są przeciwne sobie jak ogień z wodą, prawda z kłamstwem, cnota z występkiem, światło z ciemnością, a diabeł z Bogiem, to jest najgłupszy nonsens. Przeto reszta wszelkich zwierzchności antypapieskich, jako wyrosłych z błędu, kłamstwa, pychy i występku, czyli, jednym słowem, z namiętności, a zatem śmiertelnie przeciwnych prawdzie i sprawiedliwości, a więc i Papieżowi, który jest Potestas, Zwierzchnością postanowioną i osobiście przez Samego Boga instalowaną do strzeżenia i głoszenia prawdy i sprawiedliwości wszystkim narodom, są wiecznymi tylko spiskami i buntami przeciwko prawdzie, sprawiedliwości, cnocie i Bogu samemu; są potestates tenebrarum – mocami ciemności, bramami czyli potęgami piekła. Wszelka przeto zwierzchność, jakąbykolwiek nazwę nosiła, a nieulegająca prawdzie i sprawiedliwości, żadną miarą wobec Boga i Papieża nie jest prawowitą lubo względem pojedynczych ludów i krajów jest ona legalną. A zatem świeckie antypapieskie Zwierzchności, które są zepsutym naturalizmem, dopóty nie przestaną być buntami przeciwko prawdzie i sprawiedliwości, dopóki takiej z Papieżem nie utworzą zgody i jedności, jaka jest między duszą a ciałem, dopóki one nie staną się narzędziami prawdy i sprawiedliwości, jak ciało jest narzędziem duszy. Rozum i siła są Boga darami; ale obrócenie ich na obalenie i niweczenie tronu prawdy i sprawiedliwości, należy do najokrutniejszej tyranii. Prawa nie oparte na prawdzie i sprawiedliwości, nie są prawami, ale straszną swawolą namiętności i ulegalizowanym łotrostwem, a więc są one wręcz przeciwne Bogu, a więc nie są według życzenia i pragnienia Boga.
A tymczasem masoneria powiada, że prawa powinny być publicznym wyrażeniem woli ludów, i że nie wolno sprzeciwiać się Naturze; że podwładni miłujący sprawiedliwość, obowiązani są powstać przeciwko władzy, która gwałci, rozumie się, prawa natury. A więc teraz już łatwo zrozumieć, że masoneria ze wszystkimi przyjaciółmi i protektorami swymi jest wcieloną rewolucją, wiecznym knowiskiem socjalnych, politycznych i religijnych rewolucyj. Jej to właśnie robotą była rewolucja w 1789 r., do której, po zniesieniu Zakonu Jezuitów, jako głównej przeszkody, przez lat 28 pilnie przygotowywała się przez wychowanie, w swoim duchu, młodzieży, i owe straszne w 1793 r. dokonane w całej Francji mordy. Wówczas Francja, po usunięciu Boga i Jego praw z masy, szczególnie miejskiej ludności, stała się placem publicznej szlachtury dla wszystkich prawych obywateli swoich. Właśnie wówczas masoneria chciała światu dowieść, że go dopiero uszczęśliwi, gdy kiszkami ostatniego księdza zadusi ostatniego króla. Wówczas tak dalece była zajęta tępieniem przesądów, fanatyzmu i tyranii, że przez lat 4, tj. od 1792 do 1796 r. nie miała czasu zajmować się swoją w lożach pracą. Kiedyś podobnie ale nierównie okropniej dziać się będzie na całej kuli ziemskiej, gdy swobodnie masoneria pozostawiona wszędzie, materialne i moralne środki, w swoje pozagarnia ręce.
Później pałając nienawiścią ku Restauracji, ponieważ widziała w niej przymierze, chociaż kulawe, Tronu z Ołtarzem, przygotowała nową rewolucję na r. 1830, a której głównymi sprawcami byli następujący masoni: Decazes, La Fayette, Laffite, Odilon Barrot, Dupont (de l'Eure), Schonen, Gérard, Maison, Mérilhou, Teste, Bérard, Mauguin, Audry de Puyraveau, Labbey de Pompières, Alex. de Laborde, Dupin aîné, Philippe Dupin, i wiele innych. I polska rewolucja w 1830 r. była dziełem masońskiej, a 1863 r. karbonarskiej mądrości (1). Z jej to jak już powiedzieliśmy, uknowań i podmuchów wybuchły w 1848 r. rewolucje: w Rzymie, Paryżu, Węgrzech i Berlinie; jej to robotą była w 1871 roku Sławna Komuna paryska, która się unieśmiertelniła, postępową pożogą i morderstwami. Działa ona powoli, ale nieustannie.
–––––––––––
Masoneria i karbonaryzm wobec zdrowego rozumu i społeczeństwa podług własnych słów masonów, oraz w pracy niniejszej cytowanych a na jej końcu przytoczonych źródeł niewątpliwych, przez ks. A. L., W Krakowie. Nakładem Księdza Aleksandra Lakszyńskiego. CZIONKAMI DRUKARNI UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO pod zarządem I. Stelcla. 1876, ss. 22-31.
Przypisy:
(1) Niejaki Chambon francuski rewolucyjny z 1789 r. podskarbi świadczy, że Główna Kasa masońska wydała przeszło 60 milionów franków na poparcie sprawy swoich braci Jakobinów Warszawskich, których już w 1769 r. Wielkim Mistrzem był August Moszyński, stolnik wielki koronny. Rozpleniał on gorliwie wolne mularstwo, podzielił warszawską lożę (zwaną Le Vertueux Sarmate) na loże: niemiecką, francuską i polską, z których pierwsza nosiła nazwę trzech braci, druga: Parfait Silence, trzecia: Cnotliwy Sarmata. Ilekroć zaś te trzy oddziały zbierały się dla wspólnych narad w jedno, to zwano takie zgromadzenie wielką lożą, i na to dała wybić na cześć swego wielkiego mistrza w 1769 duży medal z napisem: Ex uno tria in unum (z jednoty troje w jednym). Uroczyste otwarcie tej loży nastąpiło w dzień "Św. Jana Chrzciciela... Zgromadzili się tego dnia wszyscy obecni (w Warszawie) wolni mularze w pałacu hrabiego Moszyńskiego i udali się do zbudowanej przez niego loży, pośród której stał ołtarz dziwnego kształtu z napisem: Virtuti, Sapientiae, Silentio Sacrum (Poświęcony cnocie, mądrości i milczeniu). Naliczono do 150 osób przybyłych własnymi pojazdami, prócz pieszych; dostrzeżono i dwóch przebranych kanoników i dwie panie z najwyższego towarzystwa, które domagały się przyjęcia do tego bractwa. A gdy im robiono niejakie trudności, odpowiedziała jedna z nich – księżna marszałkowa Lubomirska, cioteczna siostra królewska, «że bywszy już wolnomularką w Anglii, nie widzi dlaczego nie mogłaby być nią i we własnej ojczyźnie?», na co nic zarzucić nie umiano". Powiadają, "że król dał 2000 złp. na wolnomularską wieczerzę i że prymas nie tylko pożyczył wszystkie swe stołowe srebra, ale że sam był tam incognito jako dobry brat. Inni twierdzą, że pokazał się tylko w wiliją owej uroczystości. Biskup poznański proszony od jakiegoś dobrego katolika, aby zapobiegł takiemu zgorszeniu, miał odpowiedzieć, «iż ma co pilniejszego do roboty». I jakże w istocie mógł opierać się rzeczy, którą popierał król, prymas, familia Poniatowskich i Czartoryskich i mnóstwo innych? Takiej religijności odpowiadały oczywiście i obyczaje. Zgroza wspomnieć co się działo (pisze autor Żywota Tomasza Ostrowskiego ministra Rzeczypospolitej etc. Paryż 1836. Tom 1, str. 63-65), i jak mało w tym względzie było wstydu publicznego! Wolterianizm, pogarda religii, zepsucie w wyższym, zaniedbanie w niższym duchowieństwie i zły przykład dany z góry, zaprowadziły w ówczesną towarzyskość taką rozwiązłość jaka objawiła się była we Francji za Rejencji, z tą różnicą: że król, ci co go otaczali, przedniejsze towarzystwo i damy polskie co znakomitsze, utrzymywały dla pięknego przynajmniej pozoru, nierząd, niemoralność, niekiedy bezwstyd w karbach i formach, jeżeli już nie ścisłej przystojności, to przynajmniej najwyższej grzeczności, a zatem obyczaje te, choć były najgorsze, pokrywała przecież galanteryja. Między ludźmi wysokiego urodzenia i tonu, zawiązanym było, swawolne towarzystwo" (słyszałem z ust wiarogodnych, że w tych czasach na nowo zawiązało się takież samo towarzystwo), "już nie wiem na jaki rodzaj akcji podzielona kompania, mająca na celu nie zostawienia ani jednej kobiety – przy dobrej sławie: solidarnie związało się ono, aby zepsuć wszystkich".
"Żyją niestety dotąd w ustnym podaniu, gorszące o tamtych (masońskich) obyczajach powieści, w których sam król wcale niemajestatyczną odgrywa rolę, król, co uwiecznił długie pasmo swych miłostek całą galerią ówczesnych zamężnych i niezamężnych piękności, w Łazienkowskim pałacu. «Życie króla rozpustne, mówi Karpiński w pamiętnikach (wydanych we Lwowie 1849, str. 153-154), zepsuło Warszawę i osłabiło śluby małżeńskie, a piękniejsze kobiety w mieście dawały sobie tony większe niżeli należało, bo każda z nich, wspomniawszy że była czasem królową, chciała potem zawsze wielowładnie rozkazywać... Rozpusta miasta Warszawy do tego stopnia przyszła, że tam, (śmiało powiedzieć można) dziesięć razy więcej rozwodów było, aniżeli w Polsce i Litwie całej. Nawet już w zwyczaj między możniejszymi, przy spisaniu ślubnych intercyz weszło, ażeby strona która by się rozwodzić chciała, drugiej pewną sumę płacić obowiązaną była!». Małżeństwo stało się więc rzeczą czysto konwencjonalną, jakby układem wspólnej do pewnego czasu podróży, a same konsystorze rozsądzające małżeńskie sprawy, zapełnione (jak sami ówcześni biskupi i prymasy) zepsutymi i sprzedajnymi prałatami, ułatwiały jeszcze rozwody".
"W owych czasach zmasoniałych i w wyższym duchowieństwie składającym się z najwyższych zmasoniałych arystokratów jak do dziś dnia w ogóle u ludzi świeckich, «nauka świecka stała za wszystko (tj. za wiarę w Boga i za wszystkie cnoty). Przymioty apostolskie nie dawały infuły, kapłanowi nie liczyła się nauka duchowna, a wielu frymarczyło stanem swoim, to jest ubiegało się aby brano ich za ludzi światłych, którzy wiedzieli (niby) coś lepszego od nabożeństwa. Stąd pogarda obyczajów kapłańskich, stroju duchownego, cnoty, czystości». W katechizmie (masońskim) szkoły kadetów było powiedziano, że regułą postępków ma być punkt honoru i wstyd, i wyraźnie nauczano tam kłamstwa i fanfaronady". Zob. Święte Tajemnice Masonii, str. 334, a szczególniej czytaj i odczytuj sobie Dodatek do gazety Czas. Listopad – 1857.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do spisu treści dzieła ks. Aleksandra Lakszyńskiego pt.
MASONERIA I KARBONARYZM
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: