KOPRONIM

LUDWIK VEUILLOT

Przy gęstym w języku politycznym czerwonych użyciu nazwy "czarnych", (mającej oznaczać każdego obrońcę porządku religijnego i społecznego, a w szczególności księdza katolickiego), może nie być od rzeczy maleńki co do tej nazwy wywód historyczny. Ci, którzy nią tak hojnie szafują, najczęściej nie wiedzą jaki jej początek i pochodzenie. Grzeszą może czym innym, ale nie tym, by się zbytnio obarczali znajomością historii. To wiedzą i tego nas uczą, że mózg wydziela myśl, i że nicestwo pierwotne jest stwórcą, albo urządzicielem jestestwa. Ale skąd pochodzi ten język, którym mówią, jacy byli jego założyciele, i jaki jest duch jego, o tym po większej części nic nie wiedzą. Uczeńsi między nimi, kiedy mówią o czarnych, sądzą, że cytują Bérenger'a, który już także zaczyna ginąć w zmierzchu czasów. Lecz i Bérenger, choć zapewne sam o tym nie wiedział, inszego i większego nad się cytował.

Nie masz w całej historii wschodniego państwa rzymskiego drugiej figury tak niezdarno łajdackiej, jak Konstantyn V, syn Leona Izauryjskiego. W chwili chrztu swego splugawił zdrój chrzcielny, czym sobie zasłużył na przydomek Kopronima (1), którym odznacza się w historii. Wszystko panowanie jego, a panował długo, sprawdziło tę bezecną wróżbę. Dostał się Grekom, rzekłbyś, jako bicz Boży. Miał swoją herezję ulubioną i własną, którą usilnie popierał wszelkie inne, i od wszelkich innych dla swojej żądał poparcia: była to herezja ikonoklastów; otrzymał ją w spadku po ojcu. Mało było herezji równie głupich, żadnej nie było wścieklejszej. Kiedy państwo wewnątrz targane rozruchami dogmatycznymi, na wszystkich granicach cofać się musiało przed nastającymi zewsząd nieprzyjaciółmi, opętaniec on za pierwsze i najpilniejsze poczytywał sobie zadanie, burzyć obrazy święte. Kaził i palił kościoły, rabował klasztory, w pień wycinał mnichy, zakonnice na głód i znieważanie skazywał.

Lecz czego Kopronim najbardziej nie lubił, to mnichów. Mnicha nienawidził więcej jeszcze, niż jaki bądź obraz świętego Piotra. I na oznaczenie tych ludzi, szczególnie wstrętnych cnotom i obyczajom jego, także dowcipne słowo wymyślił, nazywał ich: Czarnymi.

Między Kopronimem, zwanym także Caballinus (co znaczy: koński), a tymi, którzy dziś w jedenaście wieków po nim instynktownie mówią jego językiem, różnica nie jest tak wielka, jakby się z porównania dat wydawać mogło. Czy w chwili chrztu mieli jaki przypadek, tego nie wiemy, ale to pewna, że nie omieszkują plugawić sakramentów. Kopronim lubił herezję i doktorskie sobie tony nadawał: toć właśnie jeden z wydatniejszych rysów ich fizjonomii; Kopronim bluźnił na Matkę Boską i Świętych, zdrapywał pobożne obrazy, profanował i naftował kościoły; toć właśnie najmilsza dla nich zabawa; tamtemu drogie były zapachy stajenne, ci szerzą wkoło siebie woń karczemną; wreszcie nic nie ustępują mu także w zapale do wygubienia "czarnych".

Jedna tylko zachodzi różnica: Kopronim przecie odnowił piękny wodociąg Walensa, zburzony przez barbarzyńców za Herakliusza. Nasi zaś Kopronimowie nie cierpią wody, i mają po swojemu rację, bo gasi ona ogień, bo psuje wino, bo zmywa brudy na ciele, bo wreszcie ma tę wadę, że służy do sakramentu chrztu. Nasi Kopronimowie burzą wodociągi, a nigdy ich nie odnawiają.

Ludwik Veuillot

Cyt. za czasopismem "Przegląd Katolicki". Rok XI (1873). (Redaktor i Wydawca X. Antoni Sotkiewicz). Warszawa 1873, ss. 458-459. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:

(1) Kopronymos, od onoma, imię, i kopreo, wypróżniać się.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: