ROZMYŚLANIA DLA KAPŁANÓW I KLERYKÓW
KS. L. BRANCHEREAU
CCXIV
POSTACIE KAPŁAŃSKIE
I. – Kapłan niewierny
Streszczenie na wieczór przed rozmyślaniem.
I. – Przypomnimy sobie przypowieść o kąkolu, która oznacza pomieszanie dobrych i złych. – Pomyślimy, że byli źli aniołowie, że był Judasz. – Uwielbimy w tym zrządzenie Opatrzności. – Będziemy usiłowali dać Panu zadośćuczynienie za wszystkie świętokradztwa niegodnych kapłanów.
II. – Rozważając historię nieszczęsnego Judasza, będziemy się starali urobić sobie pojęcie o niewiernym kapłanie:
1. Judasz został powołany przez Zbawiciela i początkowo poddał się zupełnie Jego Boskiemu urokowi; – ale nie chciał wierzyć w obietnicę Tajemnicy eucharystycznej i oburzał się na widok kornej posługi świętej Magdaleny, bo był chciwy. – Przyszły zły kapłan daje się poznać już w seminarium przez swój upór, swoją przewrotność i niektóre namiętności do zguby wiodące.
2. Judasz zbezcześcił Najświętszą Eucharystię, sprzedał Boskiego Mistrza i zdradził Go pocałunkiem. – Podobnie postępuje zły kapłan, kiedy się dopuszcza świętokradztwa. – I jemu, jak Judaszowi, tylko o zysk chodzi; świętą swoją posługę uważa za sposób zarobkowania. – Zdradza wreszcie Zbawiciela, bo zdradza dusze, które do zguby nie do cnoty prowadzi.
3. Judasz zwątpiwszy w miłosierdzie Boże umiera w rozpaczy i dostaje się do piekła. – Rzadko też się zdarza, żeby się nawrócił zły kapłan: umiera on w rozpaczy albo w straszliwej obojętności.
III. – Będziemy błagali Boskiego Zbawiciela, żeby nas raczej zabrał z tego świata niż dopuścił, żebyśmy się stali niewiernymi kapłanami.
POSTANOWIENIA: 1. Zbadać sumiennie całe swoje życie; 2. Być zupełnie szczerym wobec swego przewodnika duchownego; 3. Gotować się gorliwie do święceń.
WIĄZANKA DUCHOWNA: Bonum erat ei, si natus non fuisset homo ille (a).
I. – ADORACJA
Uwielbmy Zbawiciela, który, w przypowieści o kąkolu wmieszanym w dobre ziarno, objawia nam jedno z najbardziej tajemniczych i najbardziej dla rozumu naszego niedostępnych praw Bożej Opatrzności: to zdumiewające pomieszanie dobra i zła, jakie wszędzie widzimy w stworzonym świecie. Bóg niczego nie stworzył, co by nie było dobre i święte: Vidit Deus cuncta quae fecerat et erant valde bona (1) (b). Pozwolił jednak swoim stworzeniom czynić źle i przez to dał im możność przyćmiewania piękności Jego dzieła przez wprowadzanie do niego nieprawości i grzechu.
Niebo widziało, obok wiernych Aniołów, złych duchów, którzy zbuntowali się przeciw Bogu i wypowiedzieli Mu posłuszeństwo.
Raj ziemski, miejsce niewinności i czystości, był świadkiem grzechu naszych pierwszych rodziców i z tego nieczystego źródła ustawicznie wypływa strumień bezprawia, zalewający i pustoszący ziemię.
Nie uchroniła się od zepsucia i wybrana społeczność kapłańska, najprzedniejsza cząstka mistycznego ciała Jezusa Chrystusa.
Znalazł się nawet zły kapłan w gronie dwunastu uczniów, których Zbawiciel sobie przybrał, aby na nich jak na fundamencie zbudować swój Kościół, których nazywał swoimi przyjaciółmi, swoimi dziećmi i swą bracią, których sam uczył i urabiał, którym powierzył wszystko, co miał najcenniejszego i najdroższego: swoją naukę, swe Boskie władze, swoje kapłaństwo. I jakże często w ciągu wieków ten zły kapłan znajdywał naśladowców!
Zawsze byli i zawsze będą w Kościele naśladowcy Judasza, bezcześciciele kapłaństwa. Bóg, którego najmędrsze wyroki winniśmy wielbić z pokorą, znosi tych przeniewierców, jak cierpiał w swym towarzystwie niewiernego apostoła; nie odbiera im władz, jakie przy święceniach otrzymali; zstępuje na ołtarz w ich świętokradzkich rękach i na ich słowo rozgrzesza grzeszników; i zawsze są oni przewodami łask, mimo swej niegodności.
Przypadłszy do stóp Zbawiciela, starajmy się dać Jego sercu zadośćuczynienie za wszystkie świętokradztwa, których się dopuścili i których się dopuszczą niegodni kapłani. Starajmy się wynagrodzić Mu to, o ile nas stać, przez naszą żarliwą i ofiarną miłość. Ale przede wszystkim zaklinajmy Go najusilniej, żeby żaden, z tych, co w tym domu gotują się na przyjęcie święceń, nie sponiewierał Jego kapłaństwa i nie stał się złym kapłanem.
II. – ROZWAŻANIA
Aby sobie urobić pojęcie o niewiernym kapłanie i aby uniknąć tego straszliwego niebezpieczeństwa, przestudiujemy uważnie historię nieszczęsnego Judasza, tej haniebnej postaci, którą każdy niegodny kapłan w jakimś stopniu naśladuje.
1. Zanim Judasz stał się kapłanem, był przedtem alumnem. Był może nawet, zwłaszcza w początkach, alumnem znośnym. Przez samego Zbawiciela został powołany do godności apostoła; jak inni jego towarzysze usłuchał wezwania Pana Jezusa, żeby szedł za Nim i wraz z Nim pracował. Nic nie każe nam przypuszczać, że już wtedy żywił Judasz w swym sercu zdradzieckie zamiary. Za przykładem innych Apostołów poddał się wpływowi Boga Wcielonego i ze szczerą myślą przystąpił do grona Jego uczniów.
Ale niedługo trwało to szczęśliwe usposobienie. Judasz nie wykorzystał należycie jak inni Apostołowie nauk i wskazań Jezusa Chrystusa. Ewangeliści niewiele nam mówią o początkach niewierności tego ucznia; ale tych kilka rozproszonych słów rzuca dużo na tę sprawę światła.
Judasz był jednym z tych, którzy nie chcieli uwierzyć w zapowiedzianą przez Pana Jezusa tajemnicę eucharystyczną. Pouczają nas o tym słowa Zbawiciela, wypowiedziane po uroczystym oświadczeniu świętego Piotra. Judasza bowiem miał Jezus na myśli, gdy powiedział: Jeden z was jest diabeł (2).
Później oburza się Judasz, kiedy patrzy, jak Magdalena stara się uczcić pobożnym aktem osobę Zbawiciela.
Wreszcie słowa świętego Jana: Fur erat et loculos habens (3) (c), objawiają nam, że serce niewiernego apostoła opanowała już przemożna namiętność, która go potem przyprawiła o zgubę.
Takim więc był Judasz w Jezusowej szkole. Znamionują go trzy wady: duch oporu przeciw naukom Zbawiciela, duch niezadowolenia i krytyki, wreszcie duch chciwości, której nie stara się powściągnąć. Toteż psuje się coraz bardziej i zmierza ku tej straszliwej przepaści, w którą w końcu wpada.
Nieraz już gorliwi alumni stawali się później niewiernymi kapłanami; i to powinno nas bojaźnią przejmować i uczyć nas, żebyśmy nie dowierzali swym własnym siłom. Najczęściej jednak już w seminarium można odgadnąć, który z alumnów będzie niegodnym kapłanem.
Pierwszym znamieniem takiego nieszczęśliwca jest opór. Choć nie sprzeciwia się wprost naukom, jakich mu udzielają, to przyjmuje je tylko z pewnymi zastrzeżeniami. Zasady życia doskonałego, prawdy dogmatyczne, niekiedy nawet i orzeczenia Kościoła muszą przejść przez ocenę jego pysznego rozumu. Wiara jego nie zawsze wolną jest od wszelkiej skazy i nieraz jego koledzy ze strachem słuchają jego lekkomyślnych i pyszałkowatych sądów o różnych sprawach.
Drugim jego znamieniem to duch krytyki i potępienia. Szczególnym przedmiotem jego krytyk są ćwiczenia duchowne w seminarium i niewiele brakuje, żeby o czasie na nie poświęconym powtórzył: Na co ta utrata? (4). Nie znajdują też łaski w jego oczach przepisy seminaryjne, prawo milczenia, wierność w małych rzeczach, obowiązek proszenia o pozwolenie. Wszystko to wydaje mu się drobiazgowością, małostkowością, chęcią dokuczania. I nie tylko sam się wyłamuje od tych przepisów, ale nie może ścierpieć wierności innych; oczernia więc, wyśmiewa i wyszydza swych dobrych kolegów.
Jeżeli jeszcze głębiej wnikniemy w tę duszę, to znajdziemy w niej, jak w duszy Judasza, jakąś namiętność, której może nie dostrzega taki kleryk, ale która się rozwija z dnia na dzień i grozi opanowaniem go całego. To będzie przyczyną jego przyszłej niedoli. Nie u wszystkich jednaką jest ta namiętność; u Judasza była nią chciwość, u wielu innych rozwija się nieczystość, niewstrzemięźliwość, pycha. Na razie jeszcze niewielkie czyni postępy, ale bystre oko łatwo dostrzeże jej początki. Może już były upadki, a przynajmniej ich usiłowania; taka namiętność, to wróg, który ukrycie ale wytrwale pracuje i każdego dnia coraz więcej w siły porasta; a ponieważ się go nie zwalcza, ale owszem mu się schlebia, przeto nietrudno przewidzieć, że w przyszłości zwycięży.
Po takich znakach można już w seminarium poznać przyszłego przeniewierczego kapłana. Rozważmy z kolei dalsze jego nieszczęsne życie.
2. Judasz dopuścił się wobec Zbawiciela, największego swojego dobroczyńcy, potrójnej zbrodni: 1. zbezcześcił straszliwym świętokradztwem Najświętszy Jego Ciała i Krwi Sakrament, bo go przyjął do serca oddanego szatanowi; 2. sprzedał Go haniebnym układem, jak się sprzedaje prostego niewolnika; 3. zdradził Go i to z taką wyrafinowaną przewrotnością, że się posłużył najczulszym znakiem przywiązania, aby Go wydać wrogom.
I przeniewierczy kapłan dopuszcza się tego potrójnego wiarołomstwa.
Popada wpierw w przepaść świętokradztwa. Ta zbrodnia wyciska niejako na złym kapłanie swoją pieczęć, swe odróżniające piętno. Nie jest jeszcze złym kapłanem, kto czasem się zapomina i ulega silnej pokusie. I dobry kapłan może upaść jak każdy człowiek; ale natychmiast powstaje, oczyszcza swoje sumienie, naprawia swą winę i dlatego nie przestaje być dobrym kapłanem. Złym zaś kapłanem staje się w chwili, w której przekracza straszliwą przeszkodę świętokradztwa. Oto spotkało go nieszczęście, zgrzeszył ciężko; wzburzone sumienie radziło mu, żeby u stóp spowiednika wyznał z pokorą swoją winę; oparł się temu głosowi i z grzechem śmiertelnym w sercu przystępuje do świętego ołtarza. Straszny ten krok pociąga za sobą nieobliczalne skutki. Tym samym bowiem wszedł taki kapłan na drogę, na której każdy krok nową mu zgubę niesie. Dodaje świętokradztwo do świętokradztwa; nie odczuwa już wyrzutów sumienia; wiara jego zaciemnia się; słabną w nim wszystkie objawy pobożności chrześcijańskiej; i może wkrótce nie będzie nawet zasługiwał na miano uczciwego człowieka.
Straszne jest to, cośmy dotąd stwierdzili, a przecież to dopiero początek.
Nieszczęsny ten kapłan odważył się zbezcześcić Ciało i Krew Jezusa Chrystusa; ośmieli się też sprzedać swego Zbawiciela. Bo jeśli znikną z jego duszy uczucia dobrego kapłana, uczucia, które tego kapłana ożywiają i nim kierują, to czym się stanie jego święta posługa, jeśli nie pospolitą zarobkową pracą? Kapłan niewierny to handlarz, który kupczy Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa. Nie dla uwielbienia Boga przystępuje on do świętego ołtarza; nie w celu nawracania dusz słucha spowiedzi lub głosi kazania. Obcy mu jest ten podwójny cel. Jego zamiarem jest zbieranie grosza; jego zajęciem praca najemnicza.
Potworne to zarobkowanie, w którym za nędzne grosiwo oddaje największe nieba i ziemi świętości, Ciało i Krew Zbawiciela, Jego sakramenty, Jego łaskę, Jego słowo. Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam? (5) – powiedział Judasz do Żydów i te zbrodnicze słowa powtarza zły kapłan. On, szafarz niebieskich skarbów, daje je tym, którzy mu lepiej za nie płacą i gdyby jego posługa nie przynosiła mu żadnego zysku, to by jej całkiem nie spełniał.
Od sprzedania Jezusa Chrystusa do zdradzenia Go jest tylko jeden krok i krok ten wnet uczyni kapłan, o którym mówimy.
Czymże więc jest ta zdrada, której się dopuszcza zły kapłan i w której się okazuje cała jego przewrotność?
Jezus Chrystus powierzył mu cenniejszy jeszcze w swych oczach skarb niż Najświętszy Ciała swego i Krwi Sakrament; powierzył mu dusze, które tak umiłował, że za nie umarł, że je odkupił i że chce je mieć uczestniczkami swej wiecznej chwały. Powierzył je kapłanowi, aby on Jego miejsce przy nich zastępował, żeby je umiłował Jezusową miłością i żeby był ich pasterzem, zbawcą, ojcem, żeby je uświęcał i do nieba prowadził. A on nieszczęsny gorszy je zamiast uświęcać; nie daje im życia ale śmierć; nie poświęca ich Jezusowi Chrystusowi, ale wydaje diabłu; nie prowadzi do nieba, lecz do piekła strąca. Rzeczywiście, zły kapłan jest zawsze gorszycielem dusz. Gorszy je, zaniedbuje i nic nie czyni, aby je zbawić. Gorszy je, bo im zły przykład daje. Gorszy je nawet niekiedy w ten sposób, że je nakłania i pobudza do złego, odwracając w ten sposób swe święte posłannictwo.
W takich to wiarołomstwach i zbrodniach straszliwych upływa życie niegodnego kapłana; rozważmy teraz jego opłakany koniec.
3. Kto z nas nie odczuwał lęku, kiedy czytał opowiadanie ewangeliczne o śmierci Judasza?
Kiedy ten nieszczęsny człowiek dopuścił się zdrady, nagle zdał sobie sprawę z całej potworności swego czynu. W takim stanie, gdyby był zwykłym grzesznikiem, uderzyłby się w piersi, wyznałby swój grzech i byłby błagał o zmiłowanie Mistrza, który już tylekroć okazał mu swą łaskę i swoją dobroć. Ale wiarołomny apostoł nie uchwycił w swym rozbiciu tej ostatniej deski ratunku. Po strasznej zbrodni, jaką popełnił, nastąpiła straszniejsza jeszcze rozpacz. Nie mogąc znieść dalszego życia, odbiera je sobie przez nową zbrodnię i, wedle ogólnej tradycji, dostaje się na dno piekła: Poszedłszy obwiesił się (6). Dobrze mu było, aby się był nie narodził on człowiek (7).
Rozważmy odtworzenie tej straszliwej śmierci na złym kapłanie.
I on, jak niewierny uczeń, długo i na różne sposoby nadużywał Bożej łaski, opierał się napomnieniom i wyrzutom Jezusa Chrystusa, zatwardził swe serce i zaślepił swój umysł. Tymczasem mija życie i pośród tego potopu nieprawości, w którym on coraz bardziej się zanurza, słychać nagle zapowiedź śmierci. Jeśli już nieszczęśliwe jest życie niegodnego kapłana, to kto zdoła opisać niedolę jego ostatnich chwil?
Bez wątpienia nie jest jeszcze przed nim zamknięta brama pokuty. Jak każdy grzesznik może się jeszcze nawrócić, może się z Bogiem pojednać przez żal serdeczny i pokutę. Może tak postąpić i były tego przykłady; ale zdarza się to rzadko. Zazwyczaj umiera w niepokucie kapłan przeniewierczy i do nikogo lepiej jak do niego nie odnoszą się słowa: Jakie życie, taka śmierć.
Przywołany do jego łoża spowiednik wzywa go, żeby ufność swą złożył w Krwi Jezusa Chrystusa. Ale nieszczęsny ten kapłan woła w rozpaczy: Bezcześciłem tę Krew strumieniami!
Ale jest jeszcze coś okropniejszego niż ta rozpacz, która przynajmniej świadczy, że w duszy nią opanowanej pozostało jeszcze coś z wiary i coś z żalu, choć zwyrodniałego. To obojętność czyli stan duszy, w której wszystko już wygasło, której nic nie porusza, na którą nie działają już zupełnie prawdy wiary. Takie jest często usposobienie niewiernego kapłana u progu do wieczności. W takim usposobieniu stanie on przed swoim Sędzią, aby Mu zdać sprawę z życia kapłańskiego, które miało być wzorem świętości, a było jednym pasmem grzechów.
III. – UCZUCIA I POSTANOWIENIA
Nie dozwól, o Panie, żebym kiedyś stał się złym kapłanem. Sama myśl o tej okropnej możliwości trwogą mię przejmuje. Wolałbym raczej wystawić się na wszystkie możliwe nieszczęścia niż bezcześcić Twoje kapłaństwo; wolałbym zaraz umrzeć niż stać się wiarołomnym Twoim sługą, którego przeklęłoby niebo i przeklęłaby ziemia.
Aby się uchronić od tego nieszczęścia, postanawiam:
1. Badać się troskliwie, aby się przeświadczyć, czy w moim życiu seminaryjnym nie odkryję owych nieszczęsnych znaków, zapowiadających przyszłą niewierność;
2. Wyznać otwarcie swojemu przewodnikowi duchownemu, to, co odkryłem; i po jego wskazaniach postanowić: albo wyrzec się stanu, do którego nie jestem powołany i w którym czeka mię zguba; albo zabrać się szczerze do pracy, aby wykorzenić ze swego serca złe zarodki, które w dalszym swoim rozwoju mogłyby mię w przepaści pogrążyć;
3. Najgorliwiej gotować się na przyjęcie święceń, aby przez nie otrzymać w obfitości łaskę, która mię uchroni od nieszczęść, będących przedmiotem niniejszego rozmyślania.
Dobrze mu było, aby się był nie narodził on człowiek (8).
X. L. Branchereau, Rozmyślania dla kapłanów i kleryków. Z 3-go wyd. franc. przetłumaczył Ks. Stanisław Szurek. Część VIII: Kapłaństwo. Lwów 1938, ss. 147-158. (Pisownię nieznacznie uwspółcześniono; przypisy literowe od red. Ultra montes).
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
NIHIL OBSTAT.
IMPRIMATUR.
Z Kurii Metropolitalnej obrz. łac.
Przypisy:
(1) Gen. 1, 31.
(2) Jan. 6, 71.
(3) Joan. 12, 6.
(4) Mt. 26, 8.
(5) Mt. 26, 15.
(6) Mt. 27, 5.
(7) Mt. 26, 24.
(8) Mt. 26, 24.
(a) "Lepiej by mu był, gdyby się był nie narodził ów człowiek" (Mt. 26, 24).
(b) "Widział Bóg wszystkie rzeczy, które był uczynił: i były bardzo dobre" (Rodz. 1, 31).
(c) "Był złodziejem i mieszek mając" (Jan. 12, 6).
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2006