COLUMNA ECCLESIAE, MALLEUS HAERETICORUM

PODPORA KOŚCIOŁA, MŁOT NA KACERZY

STANISŁAW HOZJUSZ

Trzy wieki temu (*) w dniu 5 sierpnia zgasła jedna z najświetniejszych gwiazd polskich, której promienie oświecały cały wówczas świat chrześcijański. W dniu tym (jak pisze wyborny Przegląd Kościelny, z którego cały ten artykuł w całości przytaczamy) przed trzystu laty zgasł jeden z najpotężniejszych geniuszów polskich, jeden z najznakomitszych książąt Kościoła, któremu Polska zawdzięcza w wielkiej części utrzymanie wiary katolickiej, którego sława w Kościele i narodzie nigdy nie zaginie, Kardynał Stanisław Hozjusz, Biskup warmiński. Miała Polska wielkich i uczonych mężów, dyplomatów, wojowników, biskupów, zasłużonych na rozmaitych polach około ojczyzny, najświetniejszym jednak blaskiem świeci postać Kardynała Hozjusza, owego młota na kacerzy, którego gorliwym staraniom i niezmordowanym zabiegom udało się powściągać zgubne nauki heretyków 16-go wieku i paraliżować ich wpływ na naród. Toteż naród cały pamięć męża, któremu tyle zawdzięcza, w dni tak niezwykłe, jak stuletnie jubileusze, powinien uczcić jak najwspanialej i jak najuroczyściej, tym więcej, że rozpamiętywanie owych wielkości narodowych jest dziś dla nas jedynym środkiem podniesienia na duchu wśród tylu ciosów i nieszczęść, wśród tylu nieprzyjaznych żywiołów, czyhających na naszą zgubę. Przygotowań na wielkie rozmiary nie widzimy żadnych, nawet z projektem, jakby uczcić godnie a ogólnie dzień tak wielki i tak sławnego biskupa, nikt się nie odezwał. Diecezja warmińska jedna sposobi się do obchodu niezwykłej rocznicy śmierci swego Biskupa, którego chowa głęboko w wdzięcznej pamięci, urządza nabożeństwo żałobne i wydaje drukiem świetne ody Tomasza Tretera, najserdeczniejszego i długoletniego przyjaciela i towarzysza Kardynała, sławiące jego zasługi i cnoty; akademia umiejętności w Krakowie przygotowuje wydanie listów Hozjusza; czy nasze diecezje urządzą jaki obchód, jaką przynajmniej uroczystość kościelną, nie wiemy, śmielibyśmy jednak zaproponować z naszej strony na uczczenie tej rocznicy, ku wiecznej pamiątce, składki na stypendium imienia Hozjusza, z którego by procentów kształcić się mógł na uniwersytetach teolog, a którego by obowiązkiem było wstępować w ślady wielkiego Kardynała i bronić na każdym polu sprawy Kościoła. Propozycja nasza nie wyklucza wszelkich innych projektów. Aby cel ten osiągnąć, koniecznym jest jak najśpieszniejsze zawiązanie komitetu, któryby obmyślił, w jaki sposób najlepiej i najgodniej Wielkopolska mogłaby uczcić zasłużonego nadzwyczaj około Kościoła polskiego Biskupa.

W każdym razie obowiązkiem jest naszym uprzytomnić sobie, odnowić w pamięci żywot, czyny i prace wiekopomne Kardynała, które go czynią jedną z najwybitniejszych postaci dziejowych Polski. Nie możemy się kusić o podanie treściwej, gruntownej biografii, bo do tego potrzeba czasu i studium rozległego, a nadto ramy szczupłe pisma naszego nie pozwalają przedstawić gruntownie olbrzymiej działalności kardynała Hozjusza. Chcąc jednak przyczynić się choć w części, na ile nas stanie, do uczczenia rocznicy jubileuszowej, starać się będziemy naszkicować choćby tylko niektóre ważniejsze wypadki i czyny z życia tego wielkiego, nadzwyczajnej świątobliwości i uczoności Biskupa (1).
 

Stanisław Hozjusz, magnus praedicator veritatis, jak go nazywa Reszka, urodził się 5 maja 1504 r. w Krakowie z ojca Ulryka Hosa, który opuściwszy margrabstwo badeńskie, po wielu podróżach osiadł w Krakowie, a potem był prokuratorem miasta Wilna. Ponieważ ojciec Kardynała był Niemcem z rodu, dlatego pragnęli go Niemcy, którzy wszystkie wielkości, zażywające sławy europejskiej, zaanektować do swej narodowości usiłują, wydrzeć Polakom. Niedawno jeszcze zmarły ks. Prałat Koźmian prowadził zwycięską polemikę w tej sprawie w Universie z profesorem Dieringerem. Kardynał Hozjusz nie tylko sam się nazywał Polakiem, ale tak nazywany bywa przez wszystkich, którzy o nim kiedykolwiek pisali. Ojciec jego Ulryk, podobnie jak i żona Anna byli bardzo pobożnymi i miłosiernymi ludźmi, tak, że w Wilnie nawet własnym kosztem wystawili szpital dla ubogich i chorych i klasztor, do którego wprowadzili ulubionych przez siebie zakonników Dominikanów. Żyjąc w domu tak pobożnym, patrząc na przykłady wysokich cnót, młody Stanisław powziął wcześnie gorące pragnienie poświęcenia się Bogu w stanie duchownym. Z domu wyniósł dokładną znajomość języka polskiego, niemieckiego i łacińskiego. W roku 1519 zapisał się na akademię krakowską, a 1521 został bakałarzem. Przez cały ten czas, równie jak i później książka była jedyną jego zabawą, tak, że go niekiedy siostry gwałtem od niej odrywać musiały. Przez Tomickiego, Biskupa krakowskiego, wysłany zagranicę, w Padwie i Bolonii przykładał się do literatury starożytnej i prawa. Do kraju powrócił 1533 r. jako doktor prawa i zaraz wszedł do kancelarii królewskiej, gdzie pracował przy podkanclerzach Tomickim i Chojeńskim. Roku 1538 został kanonikiem warmińskim, pełniąc przy tym obowiązki sekretarza przy królu, zwłaszcza do spraw pruskich. Dantyszek, Biskup warmiński, którego poezje Hozjusz wydawał w Krakowie, mianował go kustoszem warmińskim, Gamrat kanonikiem krakowskim i sandomierskim. Już Zygmunt I chciał go zamianować Biskupem, ale, że nie wakowała żadna stolica, pozostawił rzecz tę synowi, Zygmunt August zaraz w pierwszym roku swego panowania powołał go na stolicę chełmińską. Zanim jednak Hozjusz objął rządy tej diecezji, król wysłał go w poselstwie do cesarza Karola V, w sprawie banicji, na jaką stany cesarstwa skazały Alberta, księcia pruskiego, chociaż był wasalem króla polskiego (2). Hozjusz sprawy nie załatwił, odnowił jednak przymierze z cesarzem; następnie jeździł do Pragi, Brukseli i Gandawy, odnawiając dawne i zawiązując nowe stosunki ze znakomitymi mężami. Przez ten czas król za niego ucierał się z stanami ziem pruskich, które nie chciały dopuścić na biskupstwo człowieka nie urodzonego w Prusiech. Po powrocie z poselstwa pojechał Hozjusz do Lubawy, rezydencji Biskupów chełmińskich, i objął rządy. Zabrał się natychmiast do wykorzenienia herezji, jaka się wówczas w Toruniu szerzyć poczęła. Zjechał osobiście do tego miasta i wszystkimi siłami pracował nad zjednaniem dla wiary katolickiej obałamuconych umysłów. Gorliwość Hozjusza o dobro wiary nie zamykała się w granicach diecezji. W grudniu 1550 wyjednał z innymi Biskupami dekret Zygmunta Augusta przeciwko heretykom. Zaproszony przez prymasa na synod prowincjonalny piotrkowski, chociaż nie należał do prowincji gnieźnieńskiej, stawił się i podał prymasowi memoriał o środkach do zreformowania duchowieństwa. Na żądanie Biskupów ułożył podczas tego synodu wyznanie wiary, szkic sławnego dzieła, które później opracował po łacinie pt.: Confessio fidei catholicae, i które tak powszechne znalazło uznanie, że je na rozmaite języki tłumaczono. Król chciał go wysłać jako swego reprezentanta na obradujący w tym czasie Sobór Trydencki. Misja ta jednak dla różnych powodów nie przyszła do skutku. Wkrótce po synodzie piotrkowskim przeniesionym został Hozjusz na biskupstwo warmińskie, wakujące przez śmierć Tiedemanna Gize, pomimo przeszkód, jakie stawiała Kapituła. Na tej stolicy wytęża wszystkie siły, aby zgładzić herezję, jaka się na dobre szerzyła w diecezji, objeżdża sejmiki ziemi pruskiej, od herezji odwodzi, uczy, przekonywa, dysputuje i sprowadza w tym celu pierwszy do Polski Jezuitów. Zaleca się nadto niezwykłą świątobliwością i cnotami, nieskazitelnością obyczajów, gorliwością o służbę Bożą, wylaniem na wszelkie uczynki miłosierne. Jego biograf Reszka nie ma słów na wypowiedzenie pobożności i zacności życia; chociaż przez 20 lat był z nim razem, nie widział go nigdy uniesionego gniewem. Herezja tylko miała w nim najzaciętszego, niezmordowanego wroga, toteż go heretycy z całej duszy nienawidzili. Pius IV mianował go Kardynałem (3). Wypraszał się jak mógł od tej godności cnotliwy i skromny Biskup, lecz Papież nie ustąpił, zamianował go nadto jednym z legatów prezesów Soboru Trydenckiego. Jego to zasługą dokończony został Sobór, bo on skłonił cesarza Ferdynanda, że sprawą tą gorąco się zajął. Na Soborze zaś uczonością, znajomością wiary, bystrością sądu ponad wszystkimi Biskupami zajaśniał. Od sierpnia 1561 do końca r. 1563 przewodniczył Soborowi, a po jego ukończeniu pospieszył zimą do diecezji i starał się usilnie nad wprowadzeniem w życie ustaw Soboru. Grzegorz XIII obdarzył go godnością wielkiego penitencjarza, najpierwszą po papieskiej i będącą zwykle w rękach osób najmilszych Papieżowi. Niedługo jednak w kraju zabawił. Zygmunt August wysłał go znowu w poselstwie do Rzymu we wrześniu 1569, gdzie już do końca życia 1579 pozostał. Tutaj ową resztę życia przepędził w bogomyślności, praktykach pobożnych i pełnieniu dobrych uczynków. Ubogich pielgrzymów, przybywających z Polski, miał w szczególniejszej opiece, podejmował ich w domu swoim, a podczas jubileuszu 1575 r. sam ich oprowadzał po kościołach. Dla pielgrzymów polskich począł budować kościół św. Stanisława i dom gościnny, co potem król Stefan Batory dokończył. Z pobytu tego kilkoletniego w Rzymie wspominamy jeden epizod, nieznany dotychczas, dopiero w ostatnim czasie odkryty, a świadczący, że Kardynał zawsze się Polakiem mianował i przez wszystkich za Polaka był uważany. Z Rzymu czynił częste wycieczki do słynnej kolebki zakonu Benedyktynów, w pobliżu miasteczka Subiaco. Oprócz wspomnień, przywiązanych do tego starożytnego miejsca, ulubionego przez św. Benedykta, przyciągało Hozjusza niezawodnie orzeźwiające powietrze górskie, za którym w Rzymie, zwłaszcza podczas dni latowych, wzdychał. Kronika klasztoru wspomina każdym razem o tym przyjeździe polskiego Biskupa, a w biografii św. Chelidonii, która się tam znajduje w odpisie, ręką kanonika Tretera dokonanym, gdzie jest mowa o świętej konsekracji ołtarza przez Kardynała, wyraźnie umieszczoną jest wzmianka, że względy na zdrowie powodowały Kardynała do dłuższego przebywania w tym zaciszu klasztornym. Na dowód wdzięczności podarował Kardynał klasztorowi swe dzieło Locubrationes Concilii Tridentini, jak o tym wspomina także kronika klasztorna, 3 kal. Sept. 1576. Na karcie tytułowej tej książki znajduje się jego herb, jako też kilka słów podziękowania i uznania za gościnne przyjęcie. Pisał to i rysował prawdopodobnie kanonik Tomasz Treter, długoletni przyjaciel Kardynała. W dwa lata później przybył Kardynał znowu do Subiaco, i jak wspomnieliśmy wyżej, konsekrował ołtarz, w którym złożono relikwie św. Chelidonii. Kronika klasztorna wspomina ten szczegół, i co zasługuje przy tym na uwagę, nazywa wyraźnie Kardynała Polakiem. O pobycie Hozjusza w Subiaco pisze także Treter w swej 80 odzie hozjańskiej, których 100 ułożył.

Hozjusz był zawsze wątłego zdrowia, zdaje się, że od młodości był słabym na piersi, bo kazań nie mógł mówić, często zapadał na febrę kataralną. Ostatnia choroba zaczęła się z początkiem 1579 r. Chociaż nader osłabiony, nie ustawał w czytaniu, załatwianiu spraw i odbywaniu ćwiczeń pobożnych, post 40 dniowy swoim zwyczajem ściśle także zachowywał, czym sobie osłabiony żołądek jeszcze bardziej popsuł. Radzono mu wyjechać przed letnimi upałami z Rzymu, lecz chciał być jeszcze na uroczystości św. Piotra i Pawła. Dnia 11 lipca udał się do Capranica, gdzie tylko pierwsze 8 dni czuł się nieco lepiej, brak apetytu i snu odbierał mu wszelkie siły. Przyzwyczajony codziennie odprawiać lub słuchać Mszy świętej, uczęszczał i teraz do kościoła, wlokąc się noga za nogą. Wkrótce jednak i na to siły nie pozwoliły, a Hozjusz został bez pociechy religijnej, dopóki go nie odwiedził Biskup z Nepi i dał mu pozwolenie do odprawiania Mszy świętej w mieszkaniu. Najświętszej Ofiary mimo osłabienia słuchał klęcząc, z rękami wzniesionymi ku niebu, z oczyma łez pełnymi. Do choroby żołądka przyłączył się ból nieznośny w prawej nodze. Boleści te znosił Kardynał z wielką cierpliwością i rezygnacją chrześcijańską. Dnia 29 lipca przyjął z rąk ks. Reszki komunię i swoim zwyczajem słuchał Mszy świętej na klęczkach, potem oddał testament w ręce notariusza publicznego, odbył spowiedź generalną przed O. Olivier Jezuitą, ustanowił egzekutorów testamentu i wydał rozporządzenia względem pogrzebu. Ostatni dzień życia świątobliwego Kardynała opisuje bardzo rzewnie ks. Reszka, a ponieważ obecnie przypada trzywiekowa rocznica tego zgonu, powtarzamy za nim wszystkie ważniejsze szczegóły.

Dnia 5 sierpnia odmówił rychło rano z Tomaszem Treterem Matutinum o N. P. Śnieżnej i na Te Deum klęczał. O godzinie 7 wyszedł O. Olivier ze Mszą św. Kardynał chciał się podnieść z łóżka jak zwykle i klęczeć. Towarzysze gwałtem go powstrzymywali od tego zamiaru, co mu wielką sprawiało boleść. Po kilka razy tedy odpychał od siebie ks. Reszkę i mówił doń ojczystym polskim językiem: "Odstąp pokuso, niechaj Bogu i Zbawicielowi memu należną cześć oddam!". Reszka usłuchał, lecz Hozjusz już się podnieść nie mógł, tylko nogi opuścił ku ziemi,które gdy z domowników niejaki Pisarowski wkładał na powrót do łóżka, starał się go odepchnąć ręką. Komunię św. przyjął mimo próśb towarzyszy na ziemi, bił się całą siłą w piersi podczas Domine non sum dignus, płakał rzewnie i dopiero końca Mszy św. w łóżku wysłuchał. Następnie prosił o namaszczenie Olejem św. i przyjął je z rąk ks. Reszki z wielką pobożnością i przytomnością umysłu, potem zwrócił się do obecnych domowników, klęczących i modlących się u jego łoża, prosił każdego o przebaczenie, sam też wszystkim przebaczył. Gdy podniósł ręce, żeby sługom swoim dać błogosławieństwo, ogólny płacz i łkanie napełniły dom, każdy się cisnął, żeby ucałować jego ręce. Odmówiwszy potem pobożnie z Tomaszem Treterem Prymę, Tercję i Sekstę, gdy zabierano się do Nony, rzekł: "Dosyć już, Nony nie będziemy odmawiali, chyba może z Aniołami w niebie". Potem przywołał Reszkę i rozmaite dawał mu zlecenia, a pomiędzy innymi, aby dzieła św. Augustyna, które pilnie czytywał całe życie, oddano ukochanemu towarzyszowi Treterowi (4). Biskup Nepesiński rozporządził trzydniowe modlitwy za Kardynała i właśnie w tej chwili przeciągała procesja panien, śpiewających litanie o jego zdrowie. Hozjusz bardzo się ucieszył tym, chociaż, jak oświadczył, zgadza się zupełnie na wolę Boga. Kazał sobie następnie czytać historię Męki Pańskiej i słuchał jej z żywym przejęciem, różnymi westchnieniami do Ukrzyżowanego to pobożne czytanie przerywając. Po słowach Ewangelii: I wypuścił ducha, zmówił głośno Ojcze nasz, Zdrowaś i niektóre modlitwy, odnoszące się do Męki Pańskiej, krzyż do serca przyciskając. Nareszcie wezwał do siebie siostrzeńców, pobłogosławił ich, położył ręce na głowę Stanisława Hozjusza de Bezdan, syna swego brata, prosił o modlitwy za konających, po których spokojnie zasnął o godzinie 9 dnia 5 sierpnia 1579, pełen dni i łask Bożych, jak dodaje Reszka, pełen mądrości i rozumu, w starości dobrej. Tak skonał pobożnie mąż, którego, jak pisze Reszka do Jana, kanonika warmińskiego, "alii columnam Ecclesiae vocant, alii ornamentum Collegii Card., alii splendorem Curiae Romanae, alii Phoenicem Cardinalium, alii Polonicum Patriarcham, alii malleum haereticorum, alii nostri temporis Augustinum, alii alterum Poloniae Stanislaum" itd. itd. Ciało jego przewieziono z Capranica do Rzymu i pochowano według życzenia w kościele tytularnym św. Maryi in Transtiberim po prawej stronie wielkiego ołtarza. Mowę pogrzebową wygłosił tegoż kościoła kanonik nasz Tomasz Treter. Tłum ludzi, obecny na pogrzebie powtarzał: Mortuus est vir magnus, sanctus vir, doctor verus Ecclesiae, vera columna. Na nagrobku z czarnego marmuru, sprawionego staraniem Reszki i bratanka Stanisława, wyryto złotymi głoskami następujące wspomnienie:

D. O. M.
Stanislao Hosio Polono, S. R. E. Presb. Card. Varmien. Ep. Majori Poenit.
Vitae Sanctitate Eruditionis Et Eloquentiae Gloria Celeber. Catholicae Fidei.
A c e r r. P r o p u g n a t o r i.
Qui Cum Antiquae Probitatis Et Episc. Vigiliantiae Praestantiam In Humili-
tate, Charitate, Castitate, Beneficentia, Expressisset Haeret. Sectas Scriptis Et
Consiliis Sapientiss. Ferventer Oppugnasset, Multos Ab Erroribus Revocasset,
Gravissq. Legationib. Pro Pace Eccl. Dei Cum Apud Carol. V Et Ferd. Cass.
Tum Praecique In S. Congr. Trid. Pii IV Pont. Nomine Feliciss. Perfunctus
Christ. Reipubl. Plurimum Profuisset, Omnium Virtutum Laudibus Et Exemplis
Ad Imitandum Abundans, Obdormivit In Domino Nonis Aug. Anno Salutis M.
D. LXXIX Aetatis Suae LXXVI.
Stanislaus P a t r u o et Stan. R e s c i u s Patrono Beneficentiis Execut. Test. Poss.

Literackie prace rozpoczął Hozjusz już na akademii w Krakowie od wierszy łacińskich i wydawania pism obcych, głównie przeciw nowatorstwu religijnemu wymierzonych. Mamy przed sobą dzieło wielkie in folio, w którym zawarte są wszystkie ważniejsze jego prace piśmiennicze. Tytuł tego dzieła, wydrukowanego w Kolonii r. 1584 przez Maternę Cholinusa, brzmi:

D. Stanislai Hosii S. R. E. Cardinalis, Majoris Poenitentiarii et Episcopi Varmiensis opera omnia in duos divisa tomos, quorum primus ab ipso auctore plurimis subinde in locis, integris et dimidiis paginis sic auctus et recognitus, ut novum opus fere censeri possit, Secundus autem totus novus nuncque primum typis excusus.

Dzieło to ma na wstępie trzy przemowy, jedną Materny Cholinusa do Juliusza, Biskupa Herbipolensem i wschodniej Francji księcia, drugą Kard. Hozjusza do Grzegorza XIII Papieża i trzecią do króla Henryka Walezego pisane w Subiaco we wrześniu 1573. Następnie tom pierwszy zawiera następujące rozprawy:

1. Confessio catholicae fidei Christiana, Petricoviensis synodi nomine, a D. Stanislao Hosio Cardinale, Episcopo Varmiensi, conscripta, zawiera 419 stronnic in folio. Jest to wykład wiary katolickiej, Sakramentów św., modlitwy Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, Przykazań, ceremonii itd.
 


2. Confutatio Prolegomenon Brentii, quae primum scripsit adversus venerabilem virum Petrum a Soto deinde vero Petrus Paulus Vergerius apud Polonos temere defendenda suscepit. Opus elegantissimum nostri temporis haereses primum ob origine recensens, dein eas complectens controversias maximas, quae nunc de fide et religione potissimum agitantur, z dedykacją królowi Zygmuntowi Augustowi i przemową Jezuity Piotra Kanizjusza. Konfutacja ta, z 5 ksiąg złożona, w których Kardynał traktuje o herezjach swego czasu, o sędziach prawowitych w kwestiach kościelnych, o powadze Pisma św., o tradycjach i katolickim Kościele.

3. De expresso Dei verbo libellus et dialogus trimembris de Sacrae Eucharistiae sub utraque specie communione, de Sacerdotum conjugio, de celebrando sacro vulgari lingua, z dedykacją królowi Zygmuntowi Augustowi.

4. De judicio et censura ministrorum Tigurinorum et Heidelbergensium, de dogmate contra adorandam Trinitatem in Polonia nuper sparso.

5. De loco et auctoritate Romani Pontificis in Ecclesia Christi et Conciliis ad Stanislai Orechovii Epistolam praefixam responsio.

6. Palinodiae sive recantationes septem, Fabiani Quadrantini Gedanensis, cum factus esset ex Lutherano Christianus, recitatae Braunsbergae in Collegio Societatis Jesu.

Tom drugi zawiera prace Kardynała Hozjusza zebrane i wydane dopiero po jego śmierci za staraniem ks. Stanisława Reszki, którego dedykacja królowi Stefanowi Batoremu zamieszczona jest na wstępie:

1. De oppresso Dei verbo libellus.

2. De actis cum diversis haereticis Torunensibus Anno Dni 1551, regnante in Polonia Sigismundo II Augusto ad Martinum Cromerum. De actis in comitiis Prussiae Graudentinensibus 1553 i 1556. De actis cum Braunsbergensibus 1564. De actis cum Elbingensibus in arce Heilsbergensi 1565 i 1568. Acta Hilspergensia de bonis Lusiani.

3. Loca ex Sacra Scriptura et S. Ecclesiae Doctoribus et ex ipsis haereticorum libris excerpta, quibus ostenditur non ad Burgimagistros vel ad aliquem civilem magistratum, sed ad Episcopos judicium de fidei religionisque controversiis pertinere, pro instructione Elbingensium.

4. Examen sive excussio ejus responsi, quod Elbingenses in scriptis ad legationem ab illo missam, dederunt, ad Petrum Miscovium Vicecancellarium, pro Regis Poloniae informatione.

5. Epistolae ad diversos, 276 collectae et in ordinem redactae per St. Rescium. Jest to ważne źródło do biografii Hozjusza i do ówczesnych dziejów Polski.

6. Examen sive excussio articuli confoederationis sereniss. Henrico Poloniae Regi per haereticos ad approbandum propositi.

7. Oratio funebris Samuelis Maciejowski Eppi Cracoviensis et regni Poloniae vicecancellarii, quam habuit in funere Sigismundi primi Regis Poloniae, per St. Hosium illo tempore secretarium regium conscripta.

8. Alia oratio funebris ejusdem auctoris in exequiis Sigismundi secundi Regis Poloniae in Ecclesia S. Laurentii in Damaso Romae celebratis. Per Stan. Rescium 4 Idus Nov. a. 1572 recitata.

9. Epistola Stan. Rescii, de Transitu et Dormitione Stanislai Hosii itd. ad Joannem Hosium de Bezdanii fratrem ejus.

10. Epistola Rescii ad Patrem Rogerium Gyrard, Priorem apud S. Augustinum Parisiis de morte Cardinalis – et secunda ad Joannem canonicum Varmiensem.

11. De obitu magni Stanislai Hosii Cardinalis Ode lugubris Stanislai Rescii. (a)
 

Do tej treściwej biografii wielkiego kardynała, podanej przez Przegląd Kościelny, dorzucamy jeszcze kilka prześlicznych słów, wziętych z Kuriera Poznańskiego. Ksiądz Reszka miał słuszność, pisząc z powodu śmierci jego w następujący sposób do króla Stefana Batorego (5): "Hozjusz był arką pełną cnót, z której całemu światu przykłady pobożności przyświecały; był ręką wskazującą katedrę jedności, w której Bóg złożył naukę prawdy; był głosem wołającym do całego świata chrześcijańskiego, że nie masz wiary, jak jedna tylko, a co poza nią, nie wiarą lecz perfidią jest. Był on trąbą głoszącą w uszy wszystkich, że kto się nie zgadza w nauce wiary z Kościołem rzymsko-katolickim, nie jest chrześcijaninem; był skałą wstrzymującą napady heretyckie:

Religionis Athlas, vox et manus altera Pauli,
Mors Lutheri, coeli janitor, orbis amor".

Pochwałę też wielką oddał Hozjuszowi św. Pius V, Papież, nazywając go "kolumną świętego katolickiego Kościoła". Onufry Panwinius zaś, który po Platynie pisał żywoty Papieży, mówi, że pomiędzy czterdziestu Kardynałami, których w ciągu swych rządów mianował Pius IV, nie ustępował Hozjusz żadnemu i świątobliwością życia i powagą obyczajów, i że prym trzymał pomiędzy najpierwszymi i najprzedniejszymi wieku XVI mężami.

Hozjusz gorąco kraj swój kochał, posłując od króla polskiego do innych monarchów i do Stolicy Świętej. W imieniu Rzeczypospolitej zawiera układy z dworem cesarskim, hiszpańskim, portugalskim, francuskim i papieskim. Jakkolwiek Zygmuntowi Augustowi wywyższenie swe głównie zawdzięczał, umiał zawsze zachować samodzielność charakteru. Kiedy król ten w roku 1569 wysyłał Hozjusza do Rzymu i chciałprzez niego u Stolicy Świętej wyjednać, żeby annat nie wywożono z kraju, lecz je na potrzeby Rzeczypospolitej obracano, albo, żeby zobowiązani do annat drugie tyle do skarbu koronnego wnosili, dalej żeby świętopietrze było także do skarbu państwa oddawane, Hozjusz nie chciał się podjąć tej misji, a król, widząc jego wolę nieugiętą, powierzył mu tylko pieczę nad sukcesją po Bonie. Był on stróżem Polski i stróżem całego Kościoła. Żadne niebezpieczeństwo, grożące wierze katolickiej, nie uszło jego bacznej uwadze; nie szczędził pracy i trudów, by bronić zagrożonego katolicyzmu. Pisuje w tej sprawie ciągle do króla, do biskupów, zgromadza synody, dysputuje z innowiercami zwłaszcza w swej diecezji warmińskiej, pisuje dzieła w obronie wiary katolickiej. Poważny i pełen gruntowności i nauki w pismach łacińskich, w niemieckich posługuje się często żartem i satyrą. Mawiał on często: każdą rzecz tak zowię, jaką jest: figę figą, motykę motyką, a heretyka heretykiem.

Można o nim powiedzieć, że był spadkobiercą ducha i zasad Zbigniewa Oleśnickiego, który także służył krajowi i walczył przeciw herezji Husytów. Głęboko przekonany, że katolicyzm jedynie jest wiarą prawdziwą, chciał, aby tej wiary naród jego lekkomyślnie się nie pozbył, bo przewidywał, że w parze z niezgodą religijną idzie niezgoda społeczna, a jej następstwem nieuniknionym jest rozpadnięcie się całego kraju. Jego też zasługą, że Polska mimo wielkich aspiracyj szlachty do herezji, zachowała charakter katolicki, jego zasługą, że do zwalczenia nowinek religijnych przywołał takich dzielnych bojowników, jakimi byli Jezuici.

(*) Artykuł z czasopisma "Przegląd Lwowski", Rok dziewiąty (1879). Tom XVIII. (Wydawca i Redaktor X. Edward Podolski). Lwów 1879, ss. 159-171. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; tytuł oryginalny: Stanisław Hozyusz; ilustracje oraz przypisy literowe od red. Ultra montes).

Przypisy:

(1) Biografię Kardynała Hozjusza posiadamy w dwóch opracowaniach: księdza Stanisława Reszki, protonotariusza i referendariusza apost., opata Andrzejowskiego; pierwsze wydanie tego życiorysu wyszło 1587 w Rzymie, drugie, jakieśmy mieli pod ręką, dedykowane Biskupowi warmińskiemu Zbąskiemu, wydane zostało w Oliwie 1690 (b); drugie dzieło Eichhorna, najlepsza dotąd monografia o Hozjuszu, jest opracowana głównie na źródłach warmińskich (c). Zresztą dzieła Hozjusza, a zwłaszcza jego listy, pisywane do najrozmaitszych osób, najwybitniejszych owego czasu w kraju i zagranicą, drukowane i nie drukowane, wielki zawierają materiał do gruntownego opracowania jego życiorysu.

(2) Niestety stany cesarstwa miały zupełną słuszność i poniekąd prawo, gdyż Krzyżacy, chociaż byli wasalami królów polskich, to jednak ich posiadłości były własnością Kościoła, której odjąć im nikt nie miał prawa, i dlatego to poleceni byli przez Papieży opiece cesarzy niemieckich, jako obrońców i opiekunów Kościoła rzymskiego. Zygmunt Stary, gdyby był szedł drogą polityki katolickiej i trzymał się praw Kościoła a nie kierował się względami krwi i motywami chwilowych korzyści, powinien był Albrechta, jak skoro zrzucił habit, wypędzić siłą, a posiadłości oddać Kościołowi, ale nie dawać mu na własność rzeczy, do której nie miał żadnego prawa. Ówczesna polityka dworu polskiego zeszła już na manowce, pogwałciła prawa i własność kościelną, a to popełnione przez Starego Zygmunta świętokradztwo pomściło się na nas srodze. (Przypisek Redakcji Przeglądu Lwowskiego).

(3) Pierwsza myśl nowego Papieża zwróconą była na zwołanie powszechnego Soboru. Celem pozyskania dworów panujących dla tego planu postanowił za zgodą kolegium kardynalskiego wysłać zdatnych Nuncjuszów. Najwięcej wpływową była posada Nuncjusza u cesarza niemieckiego w Wiedniu. Na tę przeznaczono Hozjusza, jako najbieglejszego w sprawach Kościoła i państwa. Pokorny Biskup warmiński wymawiał się początkowo, ale ustąpił nareszcie naleganiu Ojca Św. i kardynałów. Na konsystorzu 2 lutego 1560 został ogłoszony Nuncjuszem Stolicy Apostolskiej u cesarza Ferdynanda I-go i króla czeskiego Maksymiliana. Spodziewano się, że to poselstwo Hozjusza wiele dobrego dla Kościoła zdziała, ale Hozjusz sam, w swej pokorze, całą ufność swoją pokładał w pomocy Boskiej i tylko od niej pomyślnego skutku oczekiwał. Dlatego błagał Boga o mądrość, której potrzebował, aby ważny urząd swój z pożytkiem Kościoła sprawować. W nadziei że tym prędzej wysłuchany zostanie, jeżeli gromada cierpiących go wesprze, rozdał hojną jałmużnę, aby udział mieć w modlitwach ubogich. Przekonany, że i król polski na przyjęcie tego urzędu się zgodzi, o czym go też uwiadomił wicekanclerz Filip Padniewski pod dniem 24 kwietnia, wyjechał już 20 marca do Wiednia, gdzie przyjaciel jego Marcin Kromer był mu mieszkanie przygotował. Najważniejszym ze zleceń, jakie sam Papież na posłuchaniu pożegnalnym Hozjuszowi jako Nuncjuszowi ustnie wymienił a przez św. Karola Boromeusza, Kardynała, w liście z dnia 18 maja bliżej określił, było to, aby protekcję cesarza Ferdynanda I-go dla zwołać się mającego do Trydentu Soboru powszechnego pozyskać. Cesarz znał już osobiście Hozjusza, gdy u niego od króla polskiego przed 10 laty posłował, i przyjął go z wielką uprzejmością. Hozjusz zaraz na pierwszej audiencji przemówił do niego o obowiązkach panującego wobec Kościoła tak czule, że po skończonej przemowie cesarz wzruszony ze siedzenia swego zeskoczył i ze łzami w oczach do Nuncjusza się zbliżył, wołając: "Łaska Ducha Świętego jest z wami, widzę Ducha Bożego poruszającego wasze usta. Wszystko jest prawdą, co wy mówicie; i ja jestem tego samego zdania". Powiedział mu potem, że raz tylko, i to po śmierci żony swojej, płakał, a teraz drugi raz; że większa dla niego boleść, iż wszystkie zabiegi o utrzymanie poddanych w wierze katolickiej pozostały bez skutku. "Ale, ciągnął dalej, módlcie się do Pana Boga za nas, ażeby dał nam dokonanie tego, co chcemy, i nie omieszkujcie nas wspierać waszymi zbawiennymi radami". Mimo to nie tak łatwą było rzeczą cesarza dla zamiarów Papieża co do Soboru powszechnego pozyskać, zwłaszcza że posłani z Rzymu pomocnicy nie dość rozważnie sobie postępowali i Hozjuszowi przeszkadzali. Obok sprawy Soboru zajmowało Hozjusza nawrócenie i utwierdzenie w wierze cesarzewicza Maksymiliana, króla czeskiego, spadkobiercy tronu cesarskiego. Ten od dawna skłaniał się do protestantyzmu a po zawarciu augsburskiego pokoju religijnego r. 1555 jeszcze więcej się do niego zbliżał, bo przestawał najczęściej z protestantami, prawie wyłącznie ich pisma czytał. W r. 1557 zażądał komunii pod dwiema postaciami, a gdy ojciec na to nie pozwolił, wcale nie przystępował do Stołu Pańskiego. Starano się go znowu naprowadzić na dobrą drogę, ale bez widocznego skutku. Zakłopotany ojciec udał się do Papieża o pomoc, a usłyszawszy, że Hozjusz, tak biegły w zbijaniu błędów różnowierców przeznaczony na Nuncjusza do Wiednia, prosił Ojca Świętego, ażeby sprawę nawrócenia syna mu zlecił. Pius IV uczynił mu do woli, zwłaszcza że widział, jakie niebezpieczeństwo grozi Kościołowi, gdyby przyszły cesarz był protestantem. Hozjusz podjął się tego trudnego zadania. Przez trzy ćwierci roku dysputował z cesarzewiczem prawie co tydzień, a często dłużej jak jedną godzinę. Na początku Maksymilian chłodno go przyjmował, bo wiedział, że go ma nawrócić. Atoli ujęty łagodnością Hozjusza a zaciekawiony jego rozległą i gruntowną nauką sam posyłał po niego i rozbierali pisma nowatorów. Hozjusz czytał ważniejsze ustępy z nich i po kolei zbijał i wszelkie wątpliwości cesarzewicza usuwał. W środę wielkiego tygodnia r. 1561 była ostatnia dysputa, cesarzewicz Maksymilian był nawrócony. Działanie apostolskie Hozjusza nie ograniczało się na tym. Wypracowywał kazania, które zawołani kaznodzieje, mianowicie nadworny kaznodzieja Dominikanin O. Citard, wygłaszali. Prócz tego przez ujmujące wzięcie przyciągał do siebie wielu chwiejących się w wierze a nawet otwartych protestantów. Tak pozyskał dla Kościoła młodego Andrzeja Zborowskiego, bawiącego na studiach w Wiedniu. Korespondował z pruskim księciem Albrechtem i z pruską księżną Marią i posłał im niemieckie tłumaczenie swego wyznania, o czym, zda nam się, wspominał także przed paroma laty tłumacz umieszczonej w Przeglądzie Polskim rozprawy o nawróceniu się Albrechta, wziętej z dzieła Die Convertiten msgr. Rees, Biskupa Strasburgskiego.

(4) Pomiędzy manuskryptami szacownej biblioteki Zamojskich w Warszawie, jak pisze Bibl. Warsz. z 1868 t. 4., znajduje się księga, w której przedstawione są wypadki ważniejsze, zasługi i cnoty Kardynała w 107 rysunkach. Manuskrypt w półskórek oprawiony ma napis: Vertus et merites du Cardinal Hosius polonais né en 1504. En 107 desseins. Autorem tej szczególniejszej książki jest wspomniany powyżej Tomasz Treter, znany z wielu historycznych i poetycznych dzieł, uczeń i wielbiciel Kard. Hozjusza, który 11 lutego 1610 jako kustosz katedralny w Frauenburgu umarł. (Biografia tego nadzwyczaj uzdolnionego i niezmordowaną pilnością odznaczającego się męża znajduje się w rękopiśmie w warszawskiej bibliotece głównej pt. Biografia Tomasza Tretera kanonika św. Maryi za Tybrem rzymskiego, oraz kustosza i kanonika Katedry warmińskiej. Z składu wiadomości historycznych o domie i familii urodz. z Lubomir. Treterów poprawnie przepisana. W Ukornikach pod Mikityńcami 1810. Autorem tej biografii jest Stanisław Treter, podkomorzy Stanisława Augusta. Życiorys jego pisał także według źródeł warmińskich Eichhorn). Rysunki w wspomnionym dziele robione są piórem i cieniowane lekko pędzlem. Dzieło to ma tytuł łaciński na pierwszej stronie: Theatrum Virtutum ac meritorum D. Stanislai Hosii S. R. E. Presb. Card. Majoris poenitentiarii et Episcopi varmiensis. Portret Kardynała Hozjusza, również piórem zrobiony i tuszowany, jest prawdziwym arcydziełem malatury miniaturowej, przy którym podziwiać należy zręczność, z jaką przedstawiony jest wyraz twarzy, a zwłaszcza ócz, w których rozum i przenikająca bystrość się maluje. Pomiędzy rysunkami pojedynczymi znajduje się 10 łacińskich ód. Rysunki pewną ręką i z niezaprzeczonym talentem są wykonane, z których jednak pojedyncze niezupełnie się zdają być wykończone. Całe życie wielkiego Kardynała tutaj się przedstawia oczom widza, jego posłuchania u Papieży, cesarzów, królów i książąt, jego dysputy z pruskimi i polskimi dysydentami, jego występowanie na Soborze Trydenckim. Jest to oryginał miedziorytów, które Treter sam wykonał i w r. 1588 w Rzymie wydał (d). Dzieło to z miedziorytami nadzwyczaj rzadkie opisał dokładnie według egzemplarza, jakie posiadała biblioteka Załuskich, znany bibliograf Janocki. Chciał je rozpowszechnić fotografista warszawski Bayer, lecz śmierć przeszkodziła mu w tym chwalebnym zamiarze. Sto ód Tomasza Tretera, na cześć kardynała napisanych, wydał w r. 1685 w Krakowie jego wnuk Maciej z Lubomierz Treter. Dzieło to znajdowało się w 3 egzemplarzach w bibl. Załuskich i powędrowało zapewne, jak wszystkie skarby tej biblioteki, do Petersburga.

(5) Reszka l. c. Epistola ad Stephanum regem Calend. Septembr. 1582.

(a) W ostatnich latach ukazały się w języku polskim następujące dzieła Stanisława Kardynała Hozjusza:

1. Stanisław Hozjusz, Księgi o Jasnym a Szczyrym Słowie Bożym, Kraków 1999, str. XVII+190.

2. Stanisław Hozjusz, Chrześcijańskie Wyznanie Wiary Katolickiej, Olsztyn 1999, str. 488. (Seria wydawnicza: "STANISŁAW HOZJUSZ – DZIEŁA WYBRANE").

3. Stanisław Hozjusz, Odparcie przedłożeń Brencjusza...; O uciśnionym Słowie Bożym, Olsztyn 2001, str. 450. (Seria wydawnicza: "STANISŁAW HOZJUSZ – DZIEŁA WYBRANE").

4. Rozmowa o tym: godzi li się laikom kielicha, księżej żon dopuścić, a w kościelech służbę Bożą językiem przyrodzonym sprawować przez księdza Stanisława Hozjusza biskupa warmijeńskiego uczyniona, Olsztyn 2003, str. 116. (Seria wydawnicza: "STANISŁAW HOZJUSZ – DZIEŁA WYBRANE").

(b) Zob. Stanislaus Rescius, Vita D. Stanislai Hosii Poloni, SRE Cardinalis, Maioris Poenitentiarii et Episcopi Warmiensis, Olivae 1690.

(c) Zob. A. Eichhorn, Der ermländische Bischof und Cardinal Stanislaus Hosius, Mainz, t. I, 1854, t. II, 1855.

(d) Wydania Theatrum virtutum Domini Stanislai Hosii..., Romae 1588, Cracoviae 1685, 1686, Braunsbergae 1879, Pelplin 1938, Kraków 1998.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: