HISTORIA POWSZECHNA

 

Życie zakonne na Wschodzie. Św. Antoni,

Pachomiusz, Epifaniusz, Efrem Syryjczyk

 

F. J. HOLZWARTH

 

Treść: Zakonnicy chrześcijańscy; Antoni z Komy; pustelnie tebaidzkie.

 

Postawa Konstancjusza w sprawie arianów wykazała, jakie niebezpieczeństwo zagrażało wolności i prawom Kościoła od monarchów mieniących się chrześcijańskimi. Chcieli oni, aby ich uwa­żano prawie jak za papieży, biskupi mieli być jakby wyższą administracją cesarską; cesarze kusili się o taką samą władzę nieo­graniczoną nad Kościołem, jaką nad państwem posiadali. Nawet ich żony, ich rzezańcy mieszali się do kwestyj religijnych. Chrystianizm przyjmowało mnóstwo takich ludzi, którym chodziło o fa­wory cesarskie i o urzędy a nie o wiarę; zdawało się, że występki pogańskie zaleją Kościół. "Cały lud chrześcijański, woła Salwian, jest jedną kałużą występków". Słusznie też powiada Guizot: "Wy­dawało się, że władza świecka tak samo jest chrześcijańska, jak władza kościelna. Większa wszakże część książąt i ludów, pozostawszy w duszy poganami, przyjęła Chrystianizm; ich urządzenia, ich prawa i obyczaje pochodziły z poganizmu. Ówczesny stan polity­czny wytworzył się pod wpływem poganizmu a nie Kościoła".

 

Trzeba więc było bronić wolności, moralny polot obudzić i przez to świat zreformować. Dokonali zaś tego zakonnicy i bar­barzyńcy; pierwsi pielęgnowali ducha Kościoła, drudzy przynieśli ze sobą niejakie poczucie godności męskiej i honoru tudzież po­szanowanie dla kobiety. Genialny Montalembert tymi słowy okre­śla zakonnika katolickiego: "Zakonnik jest to chrześcijanin, który się świata wyrzeka, aby bezpieczniej pracować nad własnym zbawieniem, aby, pielęgnując czystość duszy, tym lepiej służyć Bogu i bliźnim; jest to chrześcijanin, który spełnia nie tylko to, co Ewangelia przykazuje, lecz i to, co ona doradza, który nie tylko unika rzeczy zakazanych lecz dobrowolnie pozbawia się tego, co jest dozwolone; jest to chrześcijanin, który czystością moralną ciało swoje, duszę swoją posłuszeństwem a świat dobrowolnym ubóstwem pokonywa, który Bogu całkowicie oddając się w posiadanie, wstępuje do doborowego zastępu tej milicji Bożej, która się Kościołem zowie".

 

Stan zakonny jest tak dawnym, jak dawne są religie o głębszej treści. Indusi mieli swoich pokutników, Grecy swoich pitagorejczyków, Żydzi Esseńczyków. Zakonnicy chrześcijańscy, ujmując w pewne reguły odwieczny pociąg duszy do życia samotnego, podczas straszliwych wstrząśnień dziejowych ocalili społeczeństwo. Chryzostom nazywa stan zakonny filozofią, objawioną światu przez Chrystianizm; Zbawiciel powiada: "Idź, cokolwiek masz, sprzedaj a daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a przyjdź naśladuj mię". Po wszystkie czasy znajdować się będą odtąd dusze, które pójdą za tym upomnieniem tak twardym dla słabej natury ludzkiej. Pierwsi chrześcijanie żyli jak zakonnicy; Kasjan (350 – 435, założyciel dwóch klasztorów pod Marsylią) przytacza słowa starego pustelnika egipskiego: "Z początku całe ciało Kościoła świętego zachowywało przepisy, które my zachowujemy. Kiedy wszakże później skutkiem zepsucia obyczajów pierwotnych i pomieszania się z poganami początkowa gorliwość słabnąć zaczęła, wówczas mężowie, wierni tradycji apostolskiej, usunęli się od świata i otrzymali nazwę mnichów, monachoi, tj. samotnie żyjących". Ludzi, pędzących życie w oddaleniu od zgiełku światowego, nazywano także ascetami, od wyrazu greckiego ασκειν, uprawiać, ćwiczyć, eremitami (έρημος, pustynia, odosobnienie), anachoretami (αναχωρειν, ustępować z jakiego miejsca, wyosabniać się). Nazwami monasterium i claustrum oznaczano także domy modlitwy terapeutów (zob. wyżej str. 80).

 

Za czasów prześladowań cierpienia i śmierć poczytywano za ćwiczenia pokutne; odkąd ustały prześladowania, ludzie z głębszym uczuciem religijnym, pragnąc przechować czystość swojej duszy, szli na pustynię. Zadziwiający też panował pociąg do życia pustelniczego od 3 do 7 wieku, zarówno na Wschodzie jak na Zachodzie.

 

Kiedy 20-letni Antoni z Komy (250 – 356) pod Herakleą w Egipcie, pewnego, razu, po śmierci rodziców, posłyszał w kościele ustęp z Ewangelii św. Mateusza: "Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj co masz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a przyjdź, pójdź za mną" (19, 21), tak przejął się słowa­mi Pisma św., że sprzedał wielką majętność swoją, i pieniądze za nie otrzymane, rozdał ubogim. Potem, spełniając upomnienie ewangeliczne: "Nie troszczcież się o jutro, albowiem jutrzejszy dzień sam o siebie troskać się będzie; dosyć ci ma dzień na swej nędzy" (Mt. 6, 34) oddał resztę rzeczy, jakie mu jeszcze pozostały, powierzył siostrę swoją pewnemu stowarzyszeniu bogobojnemu, żył z pracy rąk, obcował z pobożnymi pokutnikami, aby od nich nauczyć się umiejętności poskramiania samego siebie i poznać drogę cnoty. Aby pokonać siłę wyobraźni, która go zmysłowymi obrazami dręczyła, w jaskini, którą obrał sobie za schronienie, poddał się twardemu postowi, potem przez 20 lat zamieszkiwał w ruinach pustego zamczyska. Rozgłos świętości Antoniego ściągał do niego mężów bogobojnych, którzy pod jego kierunkiem niebo zdobyć sobie chcieli. Ludzie świeccy powierzali mu spory swoje do rozstrzygnięcia, nowoplatonicy prosili go o rozwiązanie wątpliwości, którym umysł ich nie mógł podołać. Znużony napływem ludzi, aby uniknąć podziwienia świata, poszedł Antoni w głąb pustyni, lecz i tu odszukali go przyjaciele. Z pustelnika stał się on głową i przełożonym cenobitów, tj. wspólnie żyjących i nauczał ich, jak się odnosi największe zwycięstwo, a mianowicie zwycięstwo nad sobą samym. Dwa razy tylko opuszczał on swoją pustynię, najpierw 311 r., kiedy Maksymin nakazał prześladowanie chrześcijan w Aleksandrii; Antoni chciał wtedy umrzeć za Ewangelię i śmiercią swoją podtrzymać męstwo w chrześcijanach; lecz na próżno uka­zywał się on wśród białego dnia na ulicach i placach Aleksandrii, nikt nie ośmielił się podnieść ręki na niego; potem 355 r., kiedy Atanazy powołał go do siebie na pomoc przeciwko arianom; gdzie tylko się pokazał "sługa Boży", lud kupił się koło niego, aby na niego popatrzeć i nauk jego posłuchać, wielu nawróciło się wtedy na wiarę Chrystusową. Antoni lękając się, aby pycha w sercu je­go się nie pojawiła, powrócił na pustynię, gdyż "ryby zdychają, jeżeli się je na ląd wyciąga, a mnisi w miastach dzielność swoją utracają". Antoni doczekał się 105 lat życia i do ostatniej chwili zachował młodzieńczą świeżość i swobodę umysłu.

 

Pachomiusz, niegdyś mężny żołnierz w wojsku Konstantyna od 325 do 348 r. kierował tysiącami zakonników w Tabennie, na wyspie Nilu, w górnej Tebaidzie. On pierwszy napisał regułę dla swoich mnichów. Opowiadano, że Pachomiusz przez 15 lat nigdy nie kładł się do łóżka, lecz że po całodziennej twardej robocie sy­piał stojąc lub siedząc na kamieniu. Tebaida zaludniła się mnichami; porzucano świat zepsuty, aby w pustyni nabyć czystości serca i spokoju duszy. Tu wytwarzał się świat nowy, tu biegły dziewice, aby z Bogiem tylko obcować, i grzesznice, aby Boga za winy swoje przebłagać. Tylu prawie liczono w pustyni mnichów, ilu było mieszkańców w miastach, i za nastaniem nocy tam, gdzie niegdyś tylko cisza grobowa panowała albo ryk lwów się rozlegał, słyszeć teraz można było nabożne pienia mężów, którzy swobodę ducha sobie zdobyli. Od materializmu pogańskiego uciekano, wyrzekając się rodziny i życia towarzyskiego. Jak w świecie starożytnym panowała wyuzdana żądza używania, tak teraz najgłębsze umysły, najsilniejsze charaktery sądziły, że tylko porzucając zgiełk ziemski, duchowej doskonałości nabędą. Była to chrześcijańska reakcja przeciwko egoizmowi i materializmowi pogańskiemu. "Samotność, powiada Villemain, jest matką wielkich myśli; w czasach upadku i zepsucia rozbudza ona niekiedy w człowieku takie siły, jakich społeczeństwo już nie posiada". "Idźcie do Tebaidy, mówi Chryzostom, a znajdziecie tam pustynię, piękniejszą od raju, ujrzycie tysiąc chórów anielskich w postaci ludzkiej, całe ludy męczenników, całe tłumy dziewic świętych". Tak samo zaludniły się mnichami, półwysep Synaj, pustynie arabskie i syryjskie; nawet na Cyprze, osławionym swoją czcią Wenery, praktykowano wyrzeczenie się świata. Tam przebywał pustelnik Hilarion, tam zachęcał do życia zakonnego Epifaniusz, od 367 do 403 biskup Salaminy, głównego miasta tej wyspy bogatej. Epifaniusz, syn ubogiego rolnika z Palestyny, po śmierci swego dobroczyńcy został posiadaczem znacznego majątku. Nie wystarczało mu wszakże bogactwo, jego dusza łaknęła prawdy. Widok miłosierdzia chrześcijańskiego głęboko go wzruszył. Epifaniusz wyposażył siostrę, sprzedał pozostały majątek, pieniądze rozdał ubogim i potem wstąpił do klasztoru. Tu uczono języków, syryjskiego, greckiego, hebrajskiego, historii i filozofii, co dało możność Epifaniuszowi napisania historii herezyj, w której wykłada on dogmaty chrześcijańskie w ich pier­wotnej czystości a zarazem tę myśl przeprowadza, że herezje za­wsze się przykładały do nowych tryumfów Kościoła. Założywszy własny klasztor, udał się Epifaniusz do Atanazego do Aleksandrii, poznał życie zakonników w Tebaidzie, odwiedził Hilariona na Cy­prze, gdzie go zmuszono do przyjęcia godności biskupiej.

 

Gorliwym krzewicielem życia zakonnego był także Efrem Syryjczyk, urodzony w mieście Nizybis, w którym obok siebie mieszkali chrześcijanie, żydzi, bałwochwalcy i czciciele ognia. Jak sam on powiada, rodzice jego byli chrześcijanami i wychowali go w bojaźni Bożej. Z biskupem Jakubem udał się Efrem do Nicei i w obronie symbolu nicejskiego tworzył pieśni, które lud chrześcijański przez wieki całe w rocznice męczenników śpiewał w miastach i dolinach nad Jordanem. Efrem był prawdziwym poetą i odznaczał się polotem duszy, obrazowością i siłą orientalną; myśli i obrazy z taką szybkością mu napływały, że mowa nie mogła im dorównać i poeta niekiedy prosił Boga, aby powstrzymał wylew swej łaski. Przy tym posiadał Efrem serce pełne pokory i miłości, i nie chciał być niczym więcej jak diakonem w Edessie; udał on pomieszanego na umyśle, kiedy go na biskupa wybrać zamyślano; była to czysta, niczym nieskalana dusza. Efrem tworzył swoje poezje i nauczał po syryjsku, greckim zaś językiem nie władał. Umarł on 378 r.

 

 

HISTORIA POWSZECHNA PRZEZ F. J. HOLZWARTHA. PRZEKŁAD POLSKI, LICZNYMI UZUPEŁNIENIAMI ROZSZERZONY. TOM III. WIEKI ŚREDNIE. CZĘŚĆ PIERWSZA: IMPERIUM RZYMSKIE. KOŚCIÓŁ I GERMANOWIE. ISLAM. CZASY KAROLA WIELKIEGO I JEGO NASTĘPCÓW. SŁOWIANIE. Nakładem Przeglądu Katolickiego. Warszawa 1880, ss. 359-362.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: