––––
ROZDZIAŁ III.
Diogenes żył pod koniec pierwszej epoki historii katakumb. Gdyby stary grabarz mógł wyczytać przyszłe losy katakumb, widziałby tuż przed sobą zmianę na lepsze, poprzedzającą czasy smutku i ucisku.
Gdy czasy pokoju i wolności nastały dla Kościoła, cmentarze stały się miejscem nabożeństwa i częstych odwiedzin. Na każdym cmentarzu oddawano cześć szczególną jednemu lub kilku słynniejszym męczennikom, którzy tam w grobach spoczywali. Zwłaszcza w rocznicę chwalebnej śmierci tłumy mieszkańców miasta i pielgrzymów cisnęły się do grobów, gdzie odprawiano nabożeństwa i w homiliach głoszono chwałę świętych. Stąd powstały pierwsze martyrologia, czyli kalendarze dni męczenników, które uczyły wiernych, dokąd się udawać mają. "W Rzymie przy Salariańskiej, Appijskiej, lub Ardeatyńskiej drodze" takie objaśnienia znajdujemy pod każdym dniem w martyrologium rzymskim, wzbogaconym następnie przybytkiem z późniejszych wieków.
A teraz rzućmy okiem na urządzenia pomocnicze tych nabożeństw po cmentarzach. Najprzód urządzono wygodne wejścia i obszerne schody, potem wzmocniono w sklepieniach otwory dla światła i powietrza. W końcu stawiano bazyliki czyli kościoły ponad otworem korytarza, prowadzącego pospolicie do głównego grobowca. Pielgrzym więc, przybywszy do miasta świętego, zwiedzał każdy z tych kościołów, który to zwyczaj przetrwał dotąd; schodził na dół i nie potrzebując się błąkać, szedł prosto, dobrze prowadzony chodnikami, aż ku framudze głównego męczennika i dalej do innych, będących także przedmiotami czci i nabożeństwa. W tej epoce nie było wolno ani wyjmować ciał, ani otwierać grobów. Dotykano się świętych szczątków przez otwór, w grobie umyślnie zrobiony, za pomocą chustek lub zawijek (brandea zwanych), a potem rozsyłano te chusteczki w dalekie kraje, gdzie je z wielką czcią przechowywano.
Nie dziw, że św. Ambroży, św. Gaudencjusz i inni biskupi napotkali takie trudności w uzyskaniu dla swych kościołów ciał świętych, lub nawet większych relikwii.
Był jeszcze inny rodzaj relikwii, zwany olej męczeński, to jest zmieszany z balsamem olej z lampy, która się paliła u grobu. Często okrągły, kamienny słup około trzech stóp wysokości, wydrążony na szczycie stoi przy grobie: wyżłobienie na wierzchu w kształcie miseczki służy zapewne do wstawienia lampy lub rozdawania szacownego płynu.
Św. Grzegorz pisał do królowej Teodolindy, że jej przysyła zbiór olejów po papieżach męczennikach. Oleje te przechowywane są dotąd w tymże skarbcu, w tych samych flaszeczkach, opieczętowanych w metalowych puszkach. Ta bojaźń niepokojenia ciał świętych uderza nas w zdarzeniu, opowiedzianym przez św. Grzegorza z Tours. ŚŚ. Chryzantus i Daria należeli do rzędu męczenników najbardziej w dawnym Kościele rzymskim poważanych. Ich groby stały się tak słynnymi z uzdrowień, że im bracia w Chrystusie zbudowali a raczej wykuli sklepienie przepięknej roboty, pod którym tłumy wiernych zgromadzały się na modlitwę.
Poganie odkryli to miejsce, chrześcijanom drogie, cesarz kazał wejście zamknąć i zamurować, a potem z góry (zapewne przez otwór dla powietrza) zasypać ziemią i kamieniami, całe to zgromadzenie wiernych grzebiąc żywcem, tak jak przedtem śś. Chryzanta i Darię umęczono.
Miejsce samo nie było znane w czasach swobodniejszych dla Kościoła i dopiero odkryte zostało jakimś cudem. Mimo to pielgrzymom nie wolno wstępować w święcone miejsce, lecz tylko przez okienko, w tym celu zrobione, oglądać groby Chryzanta i Darii, jako też i ciała ich czcicieli. A ponieważ srogi rozkaz cesarza został spełniony podczas czynionych do Ofiary świętej przygotowań, widać było jeszcze porozrzucane srebrne ampułki, w których wino do Ofiary świętej kapłanowi podawano.
Jak pielgrzymom udającym się do Rzymu, potrzebna była książeczka – przewodnik po katakumbach, tak za powrotem do domu niejeden dla zbudowania mniej szczęśliwych od siebie sąsiadów starał się opowiedzieć to, co widział. Szczęściem więc nie tylko dla owych niepodróżujących przyjaciół, lecz i dla nas, powstało kilka pamiętników tego rodzaju w czwartym wieku, jako to: katalogi grobów rzymskich, pasterzy i świętych męczenników. Posiadamy jeszcze prócz tych trzy książki o pielgrzymce do katakumb, tym bardziej zajmujące, iż obrawszy różne drogi, dziwnie się zgadzają w opisach.
Kiedy Lombardowie, a później Saraceni niszczyli okolice Rzymu, katakumby były zagrożone znieważeniem, a papieże wydobywali ciała najsławniejszych męczenników i umieszczali po bazylikach stolicy. Tak się działo aż po VIII lub IX wiek, kiedy to jeszcze czytamy o naprawach, uskutecznionych po cmentarzach przez następców św. Piotra. Później katakumby przestały być celem tak licznych pielgrzymek, a kościoły, przez które się do tych cmentarzy schodziło, zostały zniszczone lub opustoszały. Tylko te zostały, co były obronne. Takimi były poza obrębem miejskich wałów położone bazyliki św. Pawła na drodze Ostyjskiej, św. Sebastiana na Appijskiej, św. Wawrzyńca na Tyburtyńskiej, św. Agnieszki na Nomentańskiej, św. Pankracego na Aureliańskiej, i największa z wszystkich, św. Piotra na Watykanie.
Bazylika św. Pawła za murami i bazylika św. Piotra na Watykanie miały osobne osady czyli miasta wokoło siebie i podróżny dotąd jeszcze dostrzec może ślady silnych murów otaczających niektóre z wymienionych tu kościołów.
Ziemia, naniesiona przez deszcz otworami, jakie wszędzie urządzano dla odświeżenia powietrza, kilkuwiekowe rabunki, których się dopuszczali złoczyńcy wchodząc ukradkiem niestrzeżonymi otworami, a prócz tego niszczące działanie czasu i niepogody zostawiły nam tylko szczątki dawnych katakumb. A i tak jeszcze bardzo wiele zostało. Dosyć mamy na sprawdzenie opisów z lepszych czasów, a za pomocą tych wiarogodnych dokumentów możemy uzupełnić w myśli i wskrzesić święte ruiny.
–––––––––––
Kardynał M. Wiseman, Fabiola. Powieść z czasów prześladowania chrześcijan w roku 302. Przekład z angielskiego w nowym opracowaniu. Tom I. Łomża 1936, ss. 184-187.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Powrót do
spisu treści powieści Kardynała M. Wisemana pt.
FABIOLA
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: