F A B I O L A

 

POWIEŚĆ

 

Z CZASÓW PRZEŚLADOWANIA

CHRZEŚCIJAN W ROKU 302

 

KARDYNAŁ M. WISEMAN

 

 

CZĘŚĆ DRUGA

 

WALKA

––––

 

ROZDZIAŁ X.

 

Święcenia w grudniu

 

Ktokolwiek czytał historię pierwszych Papieży, musi pamiętać szczegół o każdym pra­wie Papieżu bez wyjątku zapisany, że w mie­siącu grudniu święcili tyle a tyle kapłanów i diakonów, tyle a tyle biskupów do różnych miejsc. Pierwsze dwa święcenia udzielane by­wały dla dostarczania duchowieństwa miastu; trzecie dla opatrywania innych diecezyj paste­rzami. W późniejszych czasach, podczas po­stu w grudniu około święta św. Łucji, zasia­dali Papieże w konsystorzu, i mianowali swych kardynalnych księży i diakonów, i wysyłali biskupów do wszystkich części świata. I cho­ciaż konsystorze nie odbywają się teraz ko­niecznie w czasie święceń, utrzymują się wszak­że dotąd w tym samym celu.

 

Papież Marcelinus, pod którego pontyfikatem opowieść nasza się dzieje, odbywał, jak jest zapisane, dwa święcenia w miesiącu grudniu, ma się rozumieć nie jednego roku. O jednym z tych dwóch święceń wspomnieliśmy, jako mającym wkrótce nastąpić.

 

Gdzie się ten uroczysty obrządek odbyć ma, było pierwszym pytaniem Fulwiusza.

 

Dom, w którym mieszkali Papieże, i kościół, w którym nabożeństwa odprawiali, póki Kon­stantyn nie oddał na ten cel laterańskiego pa­łacu, rezydencja i katedra świetnej linii Papieży męczenników w przeciągu lat 300 nie mo­że być miejscem obojętnym.

 

Opisując dom rodziców Agnieszki, mówiliś­my, że stał przy ulicy Patrycjuszowskiej. Ta ulica zwała się także ulicą Korneliuszów, dlatego, że w niej mieszkała rodzina, to świetne imię nosząca. Setnik, nawrócony przez św. Piotra (1) należał do tej familii i być może, że te­mu setnikowi winien był apostoł poznanie się z głową domu Korneliuszów, Korneliuszem Pudensem. Senator ten miał za żonę Klaudię, szla­chetną bretońską damę; i dziwna, jak nieskro­mny poeta Martialis ubiega się o lepsze z naj­czystszymi pisarzami, gdy śpiewa pieśń godową tych dwojga cnotliwych małżonków.

 

W domu tego stadła mieszkał św. Piotr, a współapostoł jego, św. Paweł, liczył obu mał­żonków do poufałych przyjaciół swoich, i tak pisze do Tymoteusza: "Eubulus i Pudens, Linus i Klaudia i wszyscy bracia pozdrawiają cię" (2). Z tego więc domu rozchodzili się bisku­pi, których książę apostołów rozsyłał w różne części świata dla rozszerzenia wiary i umiera­nia za Chrystusa. Po śmierci Pudensa dom stał się własnością dzieci, dwóch synów i dwóch córek. Córki lepiej znane dlatego, że zajęły miejsce w kalendarzu kościelnym i nadały dwom z najsławniejszych kościołów rzymskich imiona swoje św. Praksedy i św. Pudencjany. Kościół ten św. Pudencjany, jest to samo, co dom Pudensa. Jak w każdym innym mieście, tak w Rzymie ofiara Eucharystii poświęcaną bywała początkowo w jednym tylko miejscu przez biskupa. I nawet gdy więcej kościołów powstało, w których się wierni gromadzili, Komunia św. przynoszona była z jednego ołta­rza i tylko rozdawana przez innych księży. Czwarty dopiero następca św. Piotra, papież Ewaryst, rozmnożył kościoły w Rzymie przy szczególnie zajmujących okolicznościach.

 

Ten Papież więc postanowił dwie rzeczy. Naprzód rozkazał, aby ofiarę świętą czyniono koniecznie na kamieniu poświęconym, a nie drzewie; po wtóre "rozdał tytuły" kościołom, tj. podzielił Rzym na parafie, a kościołom parafialnym nadał nazwy. Związek tych dwóch postanowień widocznym będzie dla czytających w Genezie XXVIII, że Jakub po anielskim wi­dzeniu, którym się radował we śnie, mając pod głową kamień za poduszkę, obudził się ze drże­niem i rzekł: "«Jak strasznym jest to miejsce! Oto zaprawdę dom Boży i brama do nieba». I Jakub obudziwszy się z rana, wziął kamień... i postawił ołtarz i z wierzchu polał olejem".

 

Kościół czyli oratorium, gdzie się odbywały święte tajemnice, był istotnie dla chrześcijan domem Bożym; a kamień ofiarny namaszczony olejem, tak jak i do dziś dnia ustawy św. Ewa­rysta obowiązującą moc zachowały, stawał się tytułem, monumentem, lub jak teraz się mówi, kościołem parafialnym. Dwie zajmujące oko­liczności wyświetla nasza powieść. Pierwsza, że w tym czasie jeden był tylko kościół znany później i dotąd pod imieniem św. Pudencjany. Druga zaś, że ołtarz do owego czasu istniejący nie był z kamienia, lecz z drzewa; że jednak ten drewniany ołtarz używany od początku przez św. Piotra nie przestał być używanym w kościele św. Pudencjany, póki nie został przeniesiony przez św. Sylwestra do lateraneńskiej bazyliki, gdzie jest dotąd głównym czyli wielkim ołtarzem.

 

Stąd się pokazuje, że prawo nie było zasto­sowane wstecznie, że się wyraźnie tyczyło oł­tarzy w przyszłości mających być wzniesiony­mi, i że ołtarz św. Piotra, choć drewniany, nie przestał być ołtarzem papieskim w tym ko­ściele św. Pudencjany, a potem w kościele lateraneńskim, gdzie był przez św. Piotra uży­wany.

 

Kościół więc na ulicy Patrycjuszowskiej po­został biskupim, tj. papieskim kościołem. Pa­nowanie św. Piusa I od r. 142 do 157 tworzy zajmujący okres w historii tego kościoła, a to z dwóch względów.

 

Naprzód ten Papież, nie zmieniając godno­ści samego kościoła, przydał doń kaplicę, któ­rej nadał tytuł Pastora (Titulus Pastoris). Pierwszym proboszczem tej parafii był brat Piusa I Pastor, a na­stępnie proboszcze czyli kardynałowie byli ty­tułowani kardynałami Pastora, co pokazuje, że sam główny kościół na vicus Patricius nie był kościołem parafialnym, lecz wyższą miał godność.

 

Nadto podczas tego pontyfikatu przyszedł do Rzymu po raz drugi i cierpiał męczeństwo święty i uczony apologeta, św. Justyn. Porów­nanie pism własnych tego świętego z aktami jego męczeństwa wielce jest pouczające co do obrządków chrześcijan w czasie prześladowania.

 

– Gdzie się zgromadzają chrześcijanie? – zapytany św. Justyn przez sędziego, odpowie­dział:

 

– Czy myślisz, że się wszyscy w jedno miejsce zbieramy? Wcale tak nie jest.

 

Lecz zapytany, gdzie mieszka i gdzie zgro­madza swych uczniów, odrzekł:

 

– Mieszkałem dotąd obok domu Marcina i łaźni zwanej Tymoteuszową. Przychodzę do Rzymu po raz drugi i nie znam innego miesz­kania jak to.

 

Łaźnie Tymoteuszowe czyli Tymoteusza by­ły częścią domu rodziny Pudensa, i te same, w których, jakeśmy mówili, Fulwiusz i Korwin zeszli się owego pamiętnego poranku, kiedy Pankracjuszowe srebra ubogim rozdane zostały.

 

Nowatus i Tymoteusz byli braćmi świętych dziewic Praksedy i Pudencjany, i stąd łaźnie nazywały się Nowacjańskimi i Tymotyńskimi.

 

Św. Justyn mieszkał więc w tym miejscu, a że nie znał innego w Rzymie, tam odprawiał ofiarę świętą. Same prawa chrześcijańskiej godności każą się tego domniemywać. W apologii swej, wykładając rzymską liturgię taką, jak ją widział, wyraża się o celebrującym księ­dzu w słowach, które oznaczają biskupa czyli naczelnego pasterza, nie tylko dając mu tytuł, w starożytności godność biskupią oznaczający, lecz opisując jako osobę wspierającą sieroty, wdowy, chorych, ubogich, więźniów, cudzoziem­ców jako gości do stolicy przybyłych, jednym słowem "mającą staranie o wszystkich opieki potrzebujących". Tą osobą nie mógł być kto inny, jak biskup rzymski, papież.

 

Uważamy dalej, że o św. Piusie zapisane jest, że fundował w tym kościele, jako w głó­wnym wówczas kościele papieskim, stałą (3) chrzcielnicę, która później przeniesioną została wraz z ołtarzem papieskim do Lateranu.

 

Dalej, że św. Stefan papież (r. 257) chrzcił trybuna Nemezjusza z rodziną i wielu innych w kościele Pastora i tam także błogosławiony diakon Wawrzyniec rozdawał drogie naczynia kościelne pomiędzy ubogich.

 

Z czasem kościół Pastora przybrał nazwę św. Pudencjany, do którego był przez Piusa I przystawiony i dotąd nosi tę samą nazwę. Ubo­gi więc kościół św. Pudencjany był podczas trzech pierwszych wieków katedrą rzymską. Do tego więc kościoła św. Pudencjany, jak­kolwiek niechętnie, podjął się Torkwatus zaprowadzić Fulwiusza, aby mógł się przypatrzyć święceniu grudniowemu.

 

Torkwatus, znając chrześcijańskie hasło, wszedł do kościoła z Fulwiuszem, który wkrót­ce pokazał, że umie się zachować, jak wszyscy. Zgromadzenie było liczne. Mieściło się w sali domowej, zamienionej na kościół czyli orato­rium, które było głównie zajęte przez ducho­wieństwo i przez kandydatów do kapłaństwa. Pomiędzy tymi byli dwaj bracia Marcus i Marcelianus, w więzieniu wraz z Torkwatem nawró­ceni, którzy przyjmowali diakonat, a ojciec ich, Trankwilinus, był już na księdza wyświęcony. Fulwiusz zapisywał w pamięci swej twarze i rysy tych osób, a z większą jeszcze uwagą przypatrywał się duchowieństwu najwyższemu rzymskiemu, które tam było zgromadzone. Lecz w jednej osobie bardziej, niż we wszystkich innych, utopił wzrok przenikliwy, śledząc każ­dy ruch, wejrzenie, głos i wyraz twarzy.

 

Tą osobą był Papież, wypełniający święty obrządek. Marcelinus rządził Kościołem już od sześciu lat i sędziwego był wieku. Powierzcho­wność jego słodka i łagodna nie okazywała tej siły, jakiej później dowiódł, oddając życie za Chrystusa.

 

W owych czasach unikano wszelkich zew­nętrznych oznak, które by zdradzić mogły głów­nego pasterza przed oczyma wilków. Papież nosił zwyczajny, prosty strój osób sędziwych. Lecz bez wątpienia przy ołtarzu inna szata, po­przedniczka wielkiego ornatu, zarzucana bywała na zwyczajne ubranie. Do tego przy obrząd­kach świętych kładł biskup koronę czyli infułę, początek późniejszej mitry, a w ręku trzymał pastorał, znak pasterskiego urzędu i władzy.

 

W Papieża więc, twarzą obróconego do zgromadzenia przed świętym ołtarzem Piotra, który stał pomiędzy nim a ludem (4), wlepił wschodni szpieg przenikliwe oczy. Przypatry­wał mu się najuważniej, zmierzył okiem wzrost jego, zapisał w pamięci kolor włosów i cery, każde poruszenie głowy, chód, ruchy, głos, od­dech prawie, i nareszcie rzekł do siebie.

 

– Niech wyjdzie na miasto w jakim bądź przebraniu, ten człowiek jest moją zdobyczą. A co za zdobycz!

 

–––––––––––

 

 

Kardynał M. Wiseman, Fabiola. Powieść z czasów prześladowania chrześcijan w roku 302. Przekład z angielskiego w nowym opracowaniu. Tom I. Łomża 1936, ss. 224-230.

 

Przypisy:

(1) Dz. Ap. X.

 

(2) II Tym. IV, 21.

 

(3) Przed św. Piusem I kościoły stałych chrzcielnic nie miały.

 

(4) W dużych i dawnych bazylikach rzymskich cele­brujący kapłan obrócony jest twarzą do wiernych.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMVIII, Kraków 2008

Powrót do
spisu treści powieści Kardynała M. Wisemana pt.

FABIOLA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: