Istotny cel małżeństwa
Ks. Kazimierz Naskręcki
"Mąż niechaj żonie
powinność oddaje, także też i żona mężowi" (1
Kor. 7, 3).
"Uczciwe (niech
będzie) małżeństwo we wszystkim" (Żyd. 13, 4).
Z chwilą zawarcia małżeństwa, zaczyna się wspólne małżonków pożycie, a cel tego pożycia jest trojaki; najpierw: przymnożenie czcicieli Bogu, według tego, co rzekł Stwórca do pierwszej małżeńskiej pary: "Rośnijcie i mnóżcie się" (1 Mojż. 1, 28); następnie: wzajemna pomoc, udział we wszystkich korzyściach, jakie daje życie we dwoje, gdyż Pismo św. wyraźnie nazywa niewiastę "pomocą" dla mężczyzny, (1 Mojż. 2, 18). Wreszcie, gdy po grzechu pierworodnym obudziły się w człowieku zmysłowe żądze, okazał się trzeci cel małżeństwa: przyjście ludziom z pomocą w ich słabości i ten cel miał na myśli św. Paweł, gdy pisał: "Lepiej jest w małżeństwo wstąpić, niżeli być palonym" (żądzą nieczystą) (1 Kor. 7, 9).
Wszyscy, co wstępują w związki małżeńskie, wiedzą dobrze o tym trojakim celu małżeństwa; tylko wielu samowolnie narusza porządek, przez Boga ustanowiony, i to, co jest na pierwszym miejscu: otrzymanie potomstwa, – przenosi na ostatnie, a to co jest na ostatnim: uśmierzenie ciała, – stawia na pierwszym; a przez takie naruszenie porządku Bożego, życie wielu małżonków staje się nieuczciwym i grzesznym.
Dlatego za przedmiot dzisiejszej nauki obieram pierwszy, główny, i istotny cel małżeństwa, którym jest ojcostwo i macierzyństwo.
I.
Patrzmy najpierw, jaka jest dostojność ojcostwa i macierzyństwa.
1) Oto Bóg wzywa małżonków do tworzenia owego arcydzieła, jakie kiedyś wyszło z rąk Jego własnych. Wyprowadzać ze krwi swoich i swoich kości nową ludzką istotę, czy rozumiecie, co to znaczy?
Świat cywilizowany ma szczególną cześć dla artystów, czarujących swymi dziełami pokolenia wszystkich czasów. Ich obrazy i posągi zajmują poczesne miejsce w muzeach. Aby je stworzyć, aby przenieść na marmur lub płótno swe myśli, niemało musieli ci malarze i rzeźbiarze zadawać sobie trudu; a gdy widzieli myśl swoją już urzeczywistnioną, radość ich była wielka, dzielili się nią z przyjaciółmi, i uważali swe trudy za okupione całkowicie. I mieli słuszność tak radować się! Ta ich radość była dobrze zasłużoną nagrodą!
Małżonkowie mają od Boga moc stworzenia dzieła bardziej cudownego i trwałego. Te obrazy i posągi, które czynią imiona ich twórców nieśmiertelnymi, są martwe, nieme. "Teraz przemów!" odezwał się Michał Anioł do swego Mojżesza, lecz ten jego Mojżesz, choć był arcydziełem, nie przemówił; zdawał się żyć, patrzeć, rozkazywać, ale to tylko był pozór.
Tymczasem, dziecię, ten posąg, z ciała i kości, który wychodzi z waszych, o rodzice! twórczych mocy, ono jest waszym dziełem żywym; ono nie tylko urzeczywistnia pewną myśl, ale jest dalszym odtworzeniem was samych; wy to w nim dalej żyjecie! Złożone z obopólnej waszej miłości, z dwojga serc waszych, ono nosi w sobie wasz charakter, wasze skłonności, wasze przyzwyczajenia, wasze przymioty i wady też, niestety! wasze. Patrząc na nie, odczytujecie w jego oczach swoją duszę, a w rysach jego swoje widzicie.
O, nie zapominajcie o tym wielkim wpływie waszego życia na życie waszych dzieci; one są waszymi spadkobiercami. Jeżeli dziedzictwo składa się z cnoty, pobożności, wiary, dziecię duchowo bogatym będzie; jeżeli zaś złożyły się nań grzechy, obojętność religijna, swobodne postępowanie, niemałe walki czekają takie dziecko, a gdyby zginęło ono na wieki, ogromna część odpowiedzialności spadłaby na twórców jego życia; – nad tym należy się poważnie zastanowić.
Jeżeli arcydzieła naszych artystów umieszczane są w ramy, będące ozdobą, która im zaszczyt przynosi, to wasze dzieło, małżonkowie chrześcijańscy, przeznaczone jest do środowiska, w którym wiekuistym ma błyszczeć blaskiem. Tu na ziemi dziecię winno jaśnieć w społeczeństwie, w Kościele, cnotami swoimi; a kiedyś macie je ujrzeć jaśniejącym w chwale Niebieskiego Ojca. Oto zaszczyt, przygotowany dla waszego dzieła, jeżeli potraficie je ustrzec nieuszkodzonym od złych duchów, które chciałyby je zbrukać i popsuć.
O! ja wiem, że mieć i wychować dziecko, – to nie przychodzi bez trudu, tak jak nie bez trudu przychodzi artyście władać pędzlem lub dłutem. Michał Anioł dwa lata pracował, leżąc na wznak, nad freskami Sykstyńskiej Kaplicy. Nie bójcie się trosk, niedostatku, cierpień! Bądźcie zajęci pięknością i trwałością waszego dzieła. Ono wyjdzie z waszych łez, z waszej krwi, ale z jaką radością będziecie później nań spoglądać! Jaki zaszczyt, jaka pociecha, jaka chwała dla was, jeżeli dobrze zrozumiecie waszą rolę ojca i matki!
O, jak dziwnym jest Bóg w dziełach Swoich! i w tych, które bezpośrednio wyprowadził, i w tych, jakie tworzy za pośrednictwem Swych pomocników!
2) Bo małżonkowie są tylko pomocnikami Bożymi w daniu życia dziecięciu. Sami do tego nie wystarczają. Mogą oni ukształtować ciało, lub przynajmniej dostarczyć jego żywiołów, ale duszy stworzyć nie są zdolni; a bez duszy, ożywiającej ciało, nie masz prawdziwego człowieka. "Nie wiem – mówiła do siedmiu swych synów heroiczna matka Machabeuszów, – nie wiem, jakoście się w żywocie moim ukazali, bo nie jam... duszę wam darowała i żywot, i każdego członki nie jam sama spoiła, ale Stworzyciel świata, który sprawił człowiekowi narodzenie i który wynalazł poczęcie rzeczy" (2 Mach. 7, 22-23).
Bóg nie tylko zjednoczył niewiastę z mężem, by dać ojca dziecku, ale musiał Sam zjednoczyć się z obojgiem, współdziałając w ich rodzicielskim dziele, jako główny czynnik. Jest to osłupiająca tajemnica, i nie wiadomo, co tutaj bardziej podziwiać: czy niesłychaną uległość zniżającego się Boga, czy niepojętą godność, do której ten dobór podnosi rodziców. Bo oto nędzne, może i grzeszne stworzenie, kiedy mu się podoba, wzrusza Niezmiennego, wprawia w czyn wszechmoc, mądrość, dobroć i wszystkie doskonałości Boże, sprzęga, że tak powiem, Boga do rydwanu swej woli, zniewala Go do działania; a czyn, do którego Go wtedy zmusza, to akt najrdzenniej, najistotniej Boski, jaki Bóg może uczynić, to akt twórczy, co wyłania coś z nicości.
I cóż takiego Bóg tworzy wówczas? Nie utwór jakiś materialny, choćby najdoskonalszy, nie jakieś ciało niebieskie, jak te co błyszczą na firmamencie, ale stworzenie najznamienitsze, substancję najwznioślejszą, wobec której wszechświat materialny przedstawia wartość garści prochu; duszę – mówię – duchową, rozumną, miłującą, wolną, czynną, nieśmiertelną; duszę utworzoną na obraz Swego Twórcy, zdolną Go poznać, miłować, i przeznaczoną do posiadania Go wieczyście przez jasnowidzenie Jego istoty i używanie Boskich Jego radości.
Dzień, w którym wy, rodzice, mogliście powiedzieć: "ja jestem ojcem", "ja jestem matką", to uroczysta data tego niewysłowionego cudu. W owym dniu Bóg stworzył duszę ze względu na was, stworzył ją dla was. Bez waszego współdziałania, bez waszej woli, ta dusza, co nie pochodzi od was, ta dusza – tchnienie Boże, na wieki pozostałaby w nicestwie, z którego, dzięki wam, Bóg ją wywołał. Dziecko więc pochodzi wspólnie od Boga i od was; kiedy wy działaliście po ludzku, Bóg działał bosko; wasz owoc pochodzi i z ziemi i z nieba, od stworzenia i od Stwórcy (1).
Z tego widzicie, że ojcostwo i macierzyństwo jest udziałem rzeczywistym, czynnym, głębokim nikłego stworzenia w płodności Bożej! Akt twórczy w rodzinie to czyn zdumiewającej potęgi, niby przedłużenie potęgi Stwórcy! Obniżać tedy ten akt i podlić go sromotnie namiętnościami jest to bezcześcić jeden z najchwalebniejszych swych przymiotów; dlatego mówił Archanioł Rafael do młodego Tobiasza: "Weźmiesz pannę z bojaźnią Pańską, więcej chęcią dziatek, niźli lubością zajęty, żebyś w nasieniu... błogosławieństwa w synach dostąpił" (Tob. 6, 22).
Oby wszyscy rodzice rozumieli dostojność i zaszczyt, jakim Bóg ich opromienia, wyposażając ich władzą twórczą, władzą wywołania do życia jestestw, które bez nich w wiekuistej pozostawałyby nicości; oby cenili sobie, jak należy, ten zaszczyt chwalebnego wzbudzenia w innych siebie samych, przeżycia siebie w swej rodzinie, przygotowania sobie w potomstwie jakby utrwalenia siebie na ziemi!
II.
Mieć więc w małżeństwie dzieci, i mieć tyle dzieci, ile Opatrzność ześle: jest to prawo naturalne.
Tymczasem, o zgrozo! wielu z tych nawet, co się zaliczają do wierzących chrześcijan, występuje do otwartej walki z tym prawem natury!
1) Mam tu najpierw na myśli te okrutne matki, które nie chcą dopuścić, aby ich dzieciątko ujrzeć mogło światło dzienne, i dlatego uciekają się do różnych sposobów, aby zawczasu je w sobie uśmiercić. Straszna to zbrodnia – bo to zbrodnia zabójstwa człowieka!
Niestety! Nie każda matka chce w tym taką zbrodnię upatrywać. Niejedna nawet tłumaczy swoje grzeszne postępowanie, mówiąc: "wszak to było zrobione dopiero w pierwszych miesiącach". O! co za smutne zaślepienie. Wszak dziecię kształtuje się i rośnie od samej chwili poczęcia, a więc od poczęcia, już ono żyje, a żyje dlatego, że ma duszę; jakaż więc różnica: czy zabić dziecko 12-to miesięczne, czy 3-miesięczne? W jednym i drugim wypadku będzie to zabicie człowieka! A nawet powiem, że pod pewnym względem przedwczesne uśmiercenie dziecka jest jeszcze większą zbrodnią, bo się wówczas je pozbawia największej łaski: Chrztu Św.
Nie zapominajmy o tym, że, chociaż Bóg tworzy duszę dziecięcia czystą i piękną, lecz ta dusza przez łączenie się z ciałem grzesznym, zepsutym, i sama się kala; następuje to w chwili poczęcia, a więc w chwili stworzenia duszy; i odtąd dziecię zostaje w grzechu pierworodnym tak długo, jak długo nie zostanie obmyte wodą Chrztu świętego; jakąż więc straszną krzywdę wyrządza swemu dziecku taka matka, która, nie tylko pozbawia go życia naturalnego, lecz jeszcze nie dopuszcza, aby ono mogło otrzymać życie łaski, z którym się wiąże po śmierci wiekuiste Boga oglądanie!
Poganizm był nielitościwie okrutny dla dzieci; dziś jeszcze w Chinach widzimy rzeczy straszne: nieraz rodzice wyrzucają swe niemowlęta na ulicę, w nadziei, że psy lub wieprze je pożrą, lub też wystawiają je na palące promienie słońca, aby od nich ginęły. Nas to oburza, litość nas przejmuje dla nieszczęśliwych tych dzieci! Tymczasem chrześcijanie, którzy się zgadzają, aby ich dziecko zostało przed czasem zgładzone, nie tylko nie są lepsi od pogańskich Chińczyków, ale są od nich nierównie gorsi, bo niejedno dziecko chińskie, porzucone na ulicy, zostaje podniesione przez pełnych poświęcenia katolickich misjonarzy i uratowane dla życia i nieba – tymczasem taka pomoc jest niemożliwa w stosunku do dzieci, zabijanych jeszcze w łonie matki. Toteż zbrodni ronienia mogą się dopuszczać tylko ci, co są poganami w duszy; a takich pogan, noszących mimo wszystko imię chrześcijańskie, niestety, dziś jest bardzo wielu!
W jednej Francji, bywa rocznie uśmiercanych przed czasem 500 tys. dzieci; w innych krajach, po wielkich miastach, gdzie wiara w mnóstwie serc zanikła, ogromna ilość dzieci nie doczekuje się tej chwili, w której by mogły otworzyć swe oczy na światło dzienne! (1/3 liczby tych, które powinny były się urodzić. Patrz: Nysten).
O! nie daj Boże, aby która z was mogła się stać kiedykolwiek winną zbrodni podobnej! A wiedzcie, że Bóg już tu na ziemi karze za to surowo, bo nieraz takie grzeszne matki pozbawia nie tylko zdrowia, lecz nawet i życia.
2) Ale jest jeszcze inny rodzaj walki, bardziej tajemny i wyrafinowany, przeciw ojcostwu i macierzyństwu, to uciekanie się do różnych środków, aby zapobiec samemu poczęciu dziecka; bo niemało jest takich, którzy chcą z życia małżeńskiego wyciągać największą dozę rozkoszy, a zarazem pominąć ten wyższy cel, jakim jest potomstwo.
I jeszcze takim się zdaje, że działając w ten sposób, są prawdziwie roztropnymi! Zaślepieni! nie widzą całej hańby swego egoistycznego wyuzdania! Gdy Onan żyd odważył się na coś podobnego, Bóg skarał go natychmiast śmiercią nagłą, dlatego, że – jak mówi Pismo św., – "czynił on rzecz obrzydliwą" (1 Mojż. 38, 10). A więc obrzydliwością jest wszelka przezorna technika w małżeńskim życiu!
Hołdowanie jej nie tylko obniża godność i chwałę człowieka, płynącą z jego upodobnienia do Boga - Twórcy, ale wiedzie go do zwyrodnienia i spycha niżej istot bezrozumnych! Bo przecież człowiek powinien swe popędy zmysłowe podporządkowywać całości swego życia i poddawać je celom duchowym; tymczasem jest to dziś pewnikiem, że przez zapobiegające poczęciu praktyki, zmysłowa niewola człowieka niepomiernie wzrasta, i to tym groźniej, że, o ile wskutek nich zwiększa się pociąg do wprost zmysłowej rozkoszy, o tyle się zmniejsza uszlachetniający wpływ młodego potomstwa i obowiązków jego wychowania.
Wraz z osłabieniem duchowej strony człowieka, cierpi na tym całe jego życie moralne, a nawet odbija się to ujemnie i na życiu jego fizycznym, nie od razu wprawdzie, ale powoli.
Pismo św. mówi, iż "synami obrzydliwości stawają się synowie grzeszników" (Ekkl. 41, 8); więc całej rodzinie wyrządza się krzywda przez występek rodziców, którzy bezczeszczą swe życie małżeńskie. Dzieci, które z rozmysłu pozbawione są liczniejszego rodzeństwa, najczęściej wyrastają na próżnych samolubów; fizycznie i umysłowo słabych. Jak wykazują badania, rzadko wśród pierworodnych spotykają się geniusze. (Kongr. psychiatr. w Amsterd. 1909. L. Rubinowicz).
Wreszcie, kraj cały ponosi ogromną szkodę przez uchylających się od potomstwa małżonków. Wszyscy politycy i statyści, których niepokoi los ludów, czujne zwracają oko na spisy rodzin, z których naród się składa. Im rodziny są liczniejsze, tym więcej jest prawdziwego bogactwa w jakimś narodzie, bo ze wszystkich bogactw najpierwszym jest życie; toteż panowanie na ziemi należy do licznych rodzin. Każdy zaś naród, w którym życie wyczerpuje się w podłych rachunkach, które ograniczają płodność, szybko stacza się do zguby.
Grzechem tedy ciężkim jest ograniczać swe ojcostwo i macierzyństwo, przez uleganie płonnym obawom lub pogardy godnym wyrachowaniom i mówić życiu: "Aż poty przyjdziesz, a dalej nie postąpisz" (Job. 38, 11). Jest to nic innego jak walka z Bogiem, za którą w ślad i kara iść musi.
W wyjątkowo tylko ciężkich warunkach wolno prosić Boga o pozwolenie zachowania pewnej roztropności w wypełnianiu Jego prawa; ale to pozwolenie należy wówczas płacić hojną ofiarą z rozkoszy; tylko dla takich małżonków którzy, uchylając się od ojcostwa i macierzyństwa, jednocześnie żyliby w zupełnej czystości, Bóg mógłby być pobłażliwym i przychylić się do ich zamiarów.
Prawda! Szlachetna i potężna władza płodności ciężkim niekiedy staje się krzyżem; na matkę wkłada nieustanne umęczenia w wykonywaniu matczynych powinności; od ojca żąda wyczerpywania się w pracy w celu zaopatrzenia swej rodziny, ale w boleściach tych tkwi tak warunek uszczęśliwienia kraju, jak warunek własnego uświęcenia i zbawienia! Kto ma wiarę w Bożą Opatrzność i w niej pokłada swą ufność, ten się nie obawia licznego potomstwa, a w spełnianiu swej rodzicielskiej powinności znajduje radość prawdziwą!
***
Drodzy moi! Jesteście wystawieni na wiele pokus. Świat spoganiony, zepsuty, który o innym świecie nie myśli i wiedzieć nawet nie chce, – zarzuca was stekiem fałszywych pojęć, schlebia buntującym się zmysłom i niskim instynktom, a gdy widzi rodzinę jaką zacną, liczną, ściga ją nawet szyderstwem. Żebyście więc mogli w życiu małżeńskim spełniać swą powinność zgodnie z prawem od Boga ustanowionym, na to musicie posiadać w sobie wiele ducha zaparcia i ofiary, musicie być przejęci do głębi poczuciem obowiązku, a to znaleźć możecie tylko w religii Chrystusowej, jeżeli ją szczerze będziecie praktykowali.
Niech wam zawsze brzmią w uszach te słowa Zbawiciela: "Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swojej szkodę podjął?" (Mt. 16, 26). "Szukajcie tedy naprzód Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko będzie wam przydane" (Mt. 6, 33). "Którzy sieją ze łzami, będą żąć z radością" (Ps. 125, 5).
Amen.
Ks. Kazimierz Naskręcki, Życie nadprzyrodzone. Krótkie nauki o Sakramentach świętych i modlitwie. Warszawa 1936, ss. 332-340.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Pozwolenie Władzy Duchownej:
Nihil obstat
A. Wyrębowski S. Th. M.
Censor
Nr. 1623
IMPRIMATUR
Varsaviae, die 19 Martii 1935 anni.
Vicarius Generalis
+ St. GALL
Notarius
Dr. V. Majewski
Przypisy:
(1) Ks. J. Adamski, W
imię Ojczyzny polskim rodzinom.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMV, Kraków 2005
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: