ŻYWOT PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA

 

w pobożnych rozmyślaniach zawarty

 

ŚW. BONAWENTURA

 

BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA

 

––––––

 

CZĘŚĆ TRZECIA

 

Od spisku uknowanego przez Żydów na Pana Jezusa,

do Jego Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego na Apostołów

 

––––

 

Rozdział VI

 

Rozmyślanie Męki Pańskiej w ogólności

 

Przyszliśmy tedy do rozpamiętywania już samej Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa. Owoż, kto pragnie na wzór Pawła Apostoła, nie chlubić się w czym innym jeno w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa (1), powinien wytrwale rozmyślać szczegóły Męki Jego, której tajemnice i co tylko do nich się ściąga, byle jak najuważniej rozpamiętywane były, według zdania mojego, całkiem a najzbawienniej przemienić mogą odbywającego takowe ćwiczenia. Albowiem kto z całego serca i jak najpilniej rozważać to będzie, otrzyma niespodziewane, nieznane mu przedtem natchnienia, pod wpływem których rozbudzi się w nim nowe współczucie z cierpiącym Jezusem, nowa ku Niemu miłość: dozna pociech jakich nigdy nie kosztował, a stąd odnowi się zupełnie na duchu. To zaś posłużyć mu niejako może za zadatek otrzymania chwały niebieskiej, i ledwie że nie za współuczestniczenie w niejże już tu na ziemi. Lecz żeby dojść do tego, o ile ja nie biegły w tych rzeczach sądzić o tym mogę, tedy zdaje mi się, że należy starać się o to przez zwrócenie ku temu całej bystrości umysłu, całej potęgi wyobraźni, a zwłaszcza całego serca, otrząsając się wtedy ze wszelkiej troski o rzeczy doczesne, owszem wszelkie inne myśli, chociażby skądinąd zbawienne, odsuwając na bok. Przy tym potrzeba przez wyobraźnię stawić się jakby obecnym wszystkim szczegółom Męki i ukrzyżowania Pańskiego, a czynić to z miłością, pilnie i wytrwale. Proszę cię więc, jeśliś starannie rozważała to co wyżej opowiedzianym było ze zdarzeń życia Jezusowego, teraz jeszcze pilniej przyłóż się do tego całą duszą, z całej siły: gdyż w tym co następuje najbardziej objawia się ta miłość Jego ku nam, która powinna by wzajemną miłością serca nasze całkiem przepalić. Wszakże cokolwiek tu mówić będę, przyjmuj to ze zwykłem zastrzeżeniem, to jest jako przedmiot do pobożnego rozmyślania; chociaż w całym dziełku niniejszym staram się nie występować z niczym takim co by w Piśmie Bożym, albo w dziełach Świętych Pańskich lub najpoważniejszych pisarzy kościelnych, nie było powiedziane i ich powagą poparte.

 

Sądzę zaś, że słusznie utrzymywać można, iż nie tylko samo już ukrzyżowanie Zbawiciela, które tak straszne zadało Mu cierpienia, że od nich umarł, lecz i to wszystko co poprzedziło tę chwilę, zadało Mu okropne męki, a stąd rozbudzać w nas powinno współubolewanie i pełen czci i wdzięczności podziw. Bo cóż to jest pomyśleć sobie, że Pan nasz Jezus Chrystus Bóg przenajświętszy, od chwili w której w nocy pojmany został, aż do chwili kiedy około południa do krzyża Go przybito przebył wszelkiego rodzaju najsroższe katusze, doznał najdotkliwszych obelg, zniewag i naśmiewisk! Nie dali Mu ani na chwilę wytchnąć; a czego doznał, co przebył, posłuchaj.

 

Oto skoro w Ogrójcu obstąpili Go posłani po Niego siepacze, rzucili się na najsłodszego, najłagodniejszego i jak baranek cichego Jezusa, jakby zajadłe tygrysy. Ten Go chwyta i ujmuje jakby im uchodził; ów krępuje sznurami, ten obelgami okrywa, inny wrzeszczy na Niego, ten Go popycha, tamten bluźni przeciw Niemu; ten w oblicze Mu pluje; inny Go szturcha; ten chciałby za słówko złapać, tamten podchwytne zadaje Mu pytania, tamten gromadzi oskarżycieli, ten kłamliwe zarzuty Mu czyni, ów wmawia w Niego najrozmaitsze zbrodnie; ten szydzi, inny zawiązuje Mu oczy; ten w prześliczne Jego oblicze uderza, ów policzki Mu daje; ten wiedzie do słupa, tamten z szat obnaża; ten prowadząc bije, drugi krzyczy wściekle; ten porywa Go i dręczy, tamci Go do słupa uwiązują; ten na Niego naciera gwałtownie, kilku biczuje Go okropnie; ten Go na szyderstwo w płaszcz szkarłatny przyodziewa, ów koronę cierniową na głowę Mu wtłacza; ten wtyka Mu w rękę trzcinę, inni ją wyrywają brutalsko i nią wbijają w czaszkę koronę cierniową; ten z urąganiem przyklęka, ów się z tego naśmiewa, i tak bez miary i miłosierdzia dręczą Go i znieważają: pokrywają plwocinami, – popychają to w prawo to w lewo, naigrawają się z Niego jakoby z niespełnego zmysłów i na wpół wariata, owszem, jakby ze złoczyńcy i najniegodniejszego zbrodniarza. Prowadzą Go to do Annasza, to do Kajfasza; to do Piłata, to znowu do Heroda i na powrót do Piłata, włóczą Go to po ulicach, to po przedsionkach; a wszędzie szydzą z Niego i męczą Go bez litości... O! Boże wielki! cóż się to dzieje?

 

Owoż, czy wyobrażając sobie to wszystko, nie uznajesz że straszne są rzeczy to wszystko co z Jezusem wyrabiają. Lecz poczekaj, a obaczysz jeszcze okropniejsze. – Jakoż, sprzysięgają się na Niego starsi kapłani, Faryzeusze, przedniejsi z ludu i lud kilkatysięczny. Wołają wszyscy by został ukrzyżowanym, i na barki już zsieczone i ranami pokryte wtłaczają Mu krzyż, na którym ma być rozpięty. Na wieść o tym zbiegają się zewsząd mieszkańcy i Jerozolimy i z innych okolic tam wtedy nagromadzeni, i bogatsi i ubożsi, i niby zacniejsi i najniegodziwsi, a nikt dla ulitowania się nad Nim, lecz dla pastwienia się nad Jego męką. Nikt się nie przyznaje do Jego znajomości, a jeden przed drugim obrzucają Go to błotem, to gnojem, i lżą Mu na wyścigi. Spełniało się wtedy to co o Zbawicielu, przemawiając w Jego osobie, prorokował Dawid w tych słowach: I stałem się im przypowieścią. Mówili przeciwko Mnie którzy siedzieli w bramie, i śpiewali przeciw Mnie, którzy pili wino (2). Pędzą Go tedy i dręczą, ciągną i przynaglają, i tak stłuczonemu, skatowanemu, skrwawionemu, na siłach upadającemu, zelżonemu i sponiewieranemu do najwyższego stopnia, nie dają spokoju, nie dozwalają spocząć, nie folgują ani na chwilę, aż póki nie doszedł na górę Kalwaryjską, na miejsce też ohydne i najsmrodliwsze. A ciągle obchodzą się z Nim jak najgwałtowniej i z wściekłością. Gdy zaś przybyli na miejsce, zakończyła się wprawdzie ta męka Jezusowa o której wyżej mówiliśmy, lecz zaczęła się nowa. Spoczął nasz dobrotliwy Zbawca, lecz na jakimże łożu? na łożu krzyżowym! Widzisz więc co przebył, co wycierpiał od północy w której Go pojmano, do południa kiedy Go na Kalwarię przywiedli. Zaprawdę weszły wody aż do duszy Jego... obstąpili Go psy mnogie, dzikie, wściekłe i straszne, zbór złośników i mnóstwo działających nieprawość, rzuciło się na Niego; zaostrzyli jako miecz języki swoje... aby strzelali na Niepokalanego (3).

 

I z tego com tu powiedział, zdawałoby się że się powiedziało wszystko co w streszczeniu o Męce Pańskiej przebytej od pojmania Go w Ogrójcu, aż do przyprowadzenia na górę Kalwaryjską, powiedzieć można. Lecz tak nie jest wcale. Tyle mąk i cierpień Pana Jezusa tak pobieżnie rozpamiętywać nie godzi się. Wróć przeto do nich jeszcze i zbierz uwagę: pozostaje nam bowiem wiele prócz tego do powiedzenia, a wszystko to powinno przejąć cię do serca, byleś jak to już nieraz mówiłem, przez wyobraźnię stawiała się każdej okoliczności jakby obecną. To co poprzedza było ogólnym tylko poglądem, a teraz przejdźmy do szczegółów. Bo przecież powinno być nam nietrudno zdobyć się przynajmniej na rozmyślanie tego, co Pan nasz raczył przenieść i wycierpieć za nas.

 

–––––––––––

 

 

Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 371-375.

 

Przypisy:

(1) Galat. 6, 14.

 

(2) Psal. 68, 12. 13.

 

(3) Psal. 68, 2; Psal. 21, 17; Psal. 63, 3. 4.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVIII, Kraków 2018

Powrót do spisu treści
Rozmyślań Życia Chrystusa Pana

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: