w pobożnych rozmyślaniach zawarty
BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA
––––––
Od spisku uknowanego przez Żydów na Pana Jezusa,
do Jego Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego na Apostołów
––––
Rozdział XX
Że Zbawiciel objawił się Magdalenie i dwom innym niewiastom
Owoż, Magdalena i dwie towarzyszące jej niewiasty pozostały przy grobie, a przybliżywszy się do niego ujrzały wewnątrz dwóch Aniołów w białych szatach, którzy rzekli do nich: co szukacie żyjącego pomiędzy umarłymi? (1) Lecz one i tą razą nie zrozumiały dobrze słów tych, i żadnej nie odniosły pociechy z widzenia Aniołów. Nie ich bowiem szukały, nie chodziło im o Aniołów, lecz o Tego który Aniołom rozkazuje. Tymczasem, towarzyszki Magdaleny przelęknione i wielce zafrasowane, oddaliły się nieco stamtąd, i usiadły zasmucone. Magdalena zaś nie wiedząc co dalej począć, ponieważ bez najdroższego Mistrza swego żyć nie mogła, a tu Go nie znalazła i gdzie by był domyśleć się dla niej było niepodobieństwem, stanęła przeto tuż przy grobie i płakała. Po chwili, zaglądając znowu do grobu, gdyż nie przestawała mieć nadziei, że ujrzy Pana Jezusa tam gdzie Go pogrzebała, patrzy a oto dwóch Aniołów w bieli, siedzi w miejscu gdzie było złożone ciało Pańskie, i mówią do niej: Niewiasto dlaczego płaczesz? A ona im na to: Wzięto Pana mojego, i nie wiem gdzie Go położono (2). A zwróć tu uwagę na przedziwne skutki wielkiej miłości. Magdalena przed chwilą słyszała od jednego z Aniołów, że Zbawiciel zmartwychwstał; teraz ci dwaj mówią jej, że żyje, a nie pomna na to powiada: nie wiem gdzie Go położono. Owóż, uczucie to miłości Jezusa, przepełniające jej Serce, sprawiało że była tak zaniepokojona zniknięciem Jego, iż jakby nie słyszała co do niej mówiono. Miłością Zbawiciela i Boga swego, tak była ogarniętą, że według uwagi Oryginesa (3), wtedy dusza jej nie znajdowała się tam gdzie ona była, lecz tam gdzie był najdroższy Mistrz jej.
Lecz gdy ona tak we łzach się rozpływała, a na Aniołów jakby nie zważała, Boski Mistrz jej, z miłości ku niej, już dłużej bez pociechy pozostawić jej nie mógł. Będąc wtedy jeszcze przy Matce, powiada Jej co zaszło w tej chwili przy Jego grobie, i oświadcza, że chce udać się do Magdaleny by uszczęśliwić ją Swoją obecnością. Przenajświętsza Panna bardzo się tym uradowała i rzekła: "Synu Mój błogosławiony, idź w pokoju, i pociesz ją co prędzej. Bardzo Cię ona miłuje i nad śmiercią Twoją serdecznie bolała. Ale wracaj do Mnie niezadługo". I to rzekłszy uściskała Jezusa, a On odszedł. Przybywszy do grobu, przy którym była ciągle Magdalena, rzekł do niej: Niewiasto, czemu płaczesz? kogo szukasz? A ona nie poznając Zbawiciela, i jakby dotąd nie zupełnie przytomna, odpowiedziała: Panie jeśliś Go ty wziął, powiedz mi gdzieś Go położył, a ja Go wezmę (4). Przypatrujże się tu pilnie Magdalenie: widzisz jak oto z twarzą łzami zalaną, pokornie a usilnie błaga by ją zawiadomiono gdzie jest Ten którego szuka, spodziewając się, że przecież dowie się czegoś o swoim Umiłowanym. A wtedy Zbawiciel zawołał na nią: Maria; a ona na głos ten jakby odżyła, i z niewymownym weselem powiedziała: "Rabboni, co znaczy Mistrzu (5) i Panie mój, toś Ty jest? Dlaczegóż tak długo ukrywałeś się przede mną?". I rzuciwszy się do nóg Jego ucałować je chciała. Lecz Zbawiciel chcąc myśli i serce jej podnieść do rzeczy niebieskich, ażeby już odtąd nie szukała Go tu na ziemi, rzekł: Nie dotykaj Mnie, bom jeszcze nie wstąpił do Ojca Mego. Ale idź do braci moich Apostołów, a powiedz im: Wstępuję do Ojca Mojego i Ojca waszego, Boga Mojego i Boga waszego (6). I przydał: "czyż nie zapowiedziałem ci, że dnia trzeciego zmartwychwstanę, dlaczegóż szukałaś Mnie w grobie?". A na to ona: "Mistrzu! taka, z powodu okrutnej męki Twojej i śmierci, zalała serce moje boleść, że o wszystkim zapomniawszy, to tylko miałam na myśli żeśmy tu zamarłe ciało Twoje złożyli, i dlatego dziś rano przyszłam z olejkami żeby je nabalsamować. Błogosławioną niech będzie wszechmocność Twoja i łaskawość, żeś i zmartwychwstać i do nas wrócić raczył". I cieszą się Sobą nawzajem, Pan Jezus z wierności ulubionej uczennicy Swojej, ona że Go nareszcie ogląda. Jakżeż więc i tu wesoły obchód Wielkiejnocy!
Chociaż bowiem Zbawiciel zrazu powiedział Magdalenie, żeby Go nie dotykała, trudno mi jednak przypuścić, żeby przed odejściem stamtąd, nie dozwolił jej ucałować rąk i nóg Swoich. Jakoż, ten jakby zakaz był tylko chwilowym, a spowodowanym albo tym, że okazywał się jej takim, jakim było jej przywiązanie do Boskiego Mistrza, to jest czystym duchem; albo że chciał, jak to już powiedziałem, podnieść myśli jej do nieba, co zdaje się utrzymywać święty Bernard. Można bowiem przypuszczać, że gdy z taką miłością i szczególnym uwzględnieniem, dając jej pierwszeństwo nad wszystkimi innymi, objawił się jej Zbawiciel, tedy czynił to dla przyniesienia jej pociechy jak największej, nie zaś zasmucenia takowym zakazem. To więc co powiedział zawierało znaczenie mistyczne, a nie jakoweś upomnienie, którego dobrotliwy i słodki Pan nasz, nie mógł wtedy dawać ukochanej i najwierniejszej Swojej uczennicy. Po chwili zaś, Zbawiciel odszedł, mówiąc że trzeba aby innym osobom się objawił. A Magdalena zasmucona, że tylko tak krótką obecnością Pana Jezusa mogła się cieszyć, gdy chciałaby nigdy od Niego nie odstępować, rzekła: "Panie, widzę tedy, że już odtąd nie będziemy cieszyć się tak często obecnością Twoją jak przedtem bywało. Lecz proszę, racz zachować mnie w pamięci. Nie zapominaj Mistrzu najdroższy jakimi dobrodziejstwy mnie obsypałeś; jak dalece łaskaw byłeś na mnie, z jaką miłością przygarnąłeś mnie grzesznicę wielką; i nadal więc pomnij o mnie Panie i Boże mój". Na co odpowiedział Zbawiciel: "Nie obawiaj się niczego, ufaj a bądź wierną, gdyż zawsze będę z tobą". Poczym pobłogosławił ją; a ona gdy Pan Jezus oddalił się, idzie do towarzyszek i opowiada im wszystko. Wiadomość o zmartwychwstaniu Pańskim, uszczęśliwiła je nad wszelki wyraz, chociaż smutno im było, że i one Go nie widziały.
Rozmawiając tedy o tym, wszystkie trzy puściły się w drogę z powrotem do domu, a gdy jeszcze były za miastem, oto Jezus spotkał się z nimi mówiąc: bądźcie pozdrowione, a one pełne świętego wesela przystąpiły i ujęły nogi Jego i pokłon Mu uczyniły (7). I te więc błogosławione niewiasty widzą także Pana Jezusa i rozmawiają z Nim, niewymownej pociechy doznając, i podobnież wesołą Wielkanoc obchodzą. Powiedział zaś im Pan Jezus: Idźcie, oznajmijcie braciom Moim, to jest Apostołom, aby poszli do Galilei; tam Mnie ujrzą, jakem to wam przepowiedział (8).
Widzisz więc, że Mistrz pokory nazywa Apostołów braćmi, bo czyżby miał po zmartwychwstaniu tej ulubionej cnoty Swojej odstąpić. Co do ciebie zaś, jeśli chcesz wszystko to wyrozumieć i wielkiej pociechy doznać, pamiętaj o tym com ci już nieraz mówił w poprzednich uwagach, to jest, żebyś na wszystko tak się zapatrywała wyobraźnią, jakbyś tam była obecną. I to samo zachowaj i przy tym co niżej mówić się będzie.
–––––––––––
Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 444-449.
Przypisy:
(1) Łk. 24, 5.
(2) Jan. 20, 12. 13.
(3) In diversis homil. 10.
(4) Jan. 20, 15.
(5) Jan. 20, 16.
(6) Jan. 20, 17.
(7) Mt. 28, 9.
(8) Mt. 28, 10.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXXV, Kraków 2025
Powrót do spisu treści
Rozmyślań Życia Chrystusa
Pana
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: