ŻYWOT PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA

 

w pobożnych rozmyślaniach zawarty

 

ŚW. BONAWENTURA

 

BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA

 

––––––

 

CZĘŚĆ TRZECIA

 

Od spisku uknowanego przez Żydów na Pana Jezusa,

do Jego Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego na Apostołów

 

––––

 

Rozdział XII

 

O przeszyciu boku Chrystusowego

 

Siedzą tedy pod krzyżem błogosławiona Pani nasza przenajświętsza Maryja Panna, a obok Niej Maria Salome, Maria Jakubowa, Jan i Magdalena, i nie spuszczają oczu z Pana Jezusa wiszącego pomiędzy dwoma łotrami, obnażonego, skatowanego, nieżywego, i od wszystkich opuszczonego. Aż oto patrzą, a od strony miasta zbliża się do nich kilku żołnierzy uzbrojonych, którzy wysłani byli dla połamania goleni ukrzyżowanych, dobicia ich i pogrzebania, żeby ciała uprzątnąć z krzyżów, przed nadchodzącym dniem wielkiego Szabatu. Wtedy przenajświętsza Panna i ci którzy przy Niej byli, podnoszą się, przypatrują, i widzą ich przystępujących do krzyżów; a chociaż nie domyślali się o co idzie, wielką obawą, smutkiem i przerażeniem zostają przejęci. Lecz najbardziej zatrwożyło to przenajświętszą Pannę, która nie wiedząc co począć, zwraca się do Syna chociaż już nieżyjącego, i powiada: "Synu najdroższy, po co oni tu przychodzą? cóż jeszcze z Tobą chcą zrobić; czyż Cię już nie zamordowali? Synu Mój, sądziłam że już dość napastwili się nad Tobą; lecz jak widzę, jeszcze i na nieżywego się rzucą. Synu Mój, cóż ja biedna pocznę, kiedy i od śmierci uratować Cię nie mogłam; ale bądź co bądź, nie odstąpię od stóp krzyża Twojego. Synu Mój, poproś Ojca by tych przybyszów miłosierdziem ku Tobie natchnął, a Ja z Mojej strony co będzie możliwym uczynię". Poczym, wszystko pięcioro płacząc zbliżyli się do krzyża i do niego się przytulili. Tymczasem żołnierze przystąpili z wściekłością i hałasem wielkim, a widząc że obaj łotrzy żyli jeszcze, pogruchotali im golenie, dobili ich, zdjęli z pośpiechem z krzyżów, i co prędzej w dół, już na to przygotowany, zakopali.

 

Gdy zaś wracali do Pana Jezusa, Matka obawiając się żeby tegoż samego nie zrobili i z Synem Jej, ruszona serdeczną boleścią wewnątrz (1), uciekła się do zwykłej Swej broni, to jest do wrodzonej pokory. I uklęknąwszy, z rękoma złożonymi, z twarzą łzami zalaną, głosem przytłumionym, tak przemawia do oprawców: "Mężowie bracia, proszę was na Boga najwyższego, nie chciejcie Mi zadawać nowej jeszcze męki, pastwiąc się nad najdroższym Synem Moim. Ja bowiem jestem najboleśniejszą Matką Jego, i przecież, bracia, wiecie żem was nigdy niczym nie obraziła, w niczym wam nie uchybiła; a jeśli zdawać się mogło, że Syn Mój był wam przeciwnym, toć już Go zabiliście, a ja przebaczam wam wszelką krzywdę, wszystkie zniewagi i śmierć Syna Mojego. Tylko miejcie tyle litości nade Mną, żebyście nie łamali kości Jego, bym przynajmniej całego złożyć mogła w grobie. Nie ma potrzeby łamania Mu goleni, bo przecież widzicie że już umarł, i dusza wyszła z ciała Jego. Przed godziną skonał". Jan, Magdalena i siostry cioteczne Matki Bożej obok Niej klęczeli, a wszyscy gorzko płakali. O! Pani moja! cóż oto czynisz? klęczysz u nóg największych niegodziwców; chcesz przebłagać oprawców nieubłagalnych; sądzisz że miłością zmiękczysz okrutników i bezbożników, a pokorą zjednasz sobie pyszałków? Lecz pyszni w obrzydzeniu mają pokorę: na próżno się trudzisz.

 

Jakoż, jeden z nich nazwiskiem Longin, wtedy bezbożny i zuchwały, lecz później nawrócony, Męczennik i święty, za nic mając zanoszone prośby, porywa w rękę długą dzidę, i w prawy bok Pana Jezusa nią ugodziwszy, wielką w nim otworzył ranę, z której natychmiast wyszła krew i woda (2). Na widok tego, Matka na wpół nieżywa, upadła na ręce Magdaleny; Jan zaś przejęty zgrozą, porwał się na nogi wołając do żołnierzy: "Ludzie najniegodziwsi, dlaczego takiej bezbożności się dopuszczacie? Czyż nie widzicie, że już nie żyje? Chcecie-li i najboleśniejszą Matkę Jego zabić? Odejdźcie, my sami Go pogrzebiemy". I dał Pan Bóg że żołnierze odeszli.

 

Po chwili, przenajświętsza Panna wychodzi z omdlenia, a podnosząc się jakby ze snu ocknięta, pyta co stało się z Jej najdroższym Synem. Odpowiadają Jej że pozostaje na krzyżu. Wzdycha więc ciężko, podnosi oczy, i widząc Jezusa z bokiem świeżo przebitym, śmiertelnej boleści doznaje. O! ileż razy w dniu tym umierała! pewnie tyle razy ile razy patrzała na nowe to zniewagi, to męki Syna Swego. A więc wiernie spełniła się na Niej przepowiednia uczyniona Jej przez Symeona, gdy powiedział: I Twoją własną duszę przeszyje miecz (3). Naprawdę też w tej chwili ciało Syna a Matki duszę, grot dzidy przeszył.

 

I znowu usiedli wszyscy pod krzyżem, a nie wiedzieli co począć. Albowiem zdjąć ciała i pogrzebać nie mogą, gdyż i nie czuli się po temu na siłach, i nie mieli niezbędnych do tego narzędzi. Odejść zaś pozostawiając Jezusa na krzyżu nie śmieją, a pozostać przy Nim gdy noc zbliżająca się nadejdzie, trudno będzie. Widzisz więc w jak wielkim zostają zafrasowaniu. Boże dobry! jakże się to dzieje, że dopuszczasz tak ciężkie utrapienia na tę duszę ze wszystkich najmilszą Tobie, na ten wizerunek cnót wszelkich, na tę Ucieczkę naszą! O! Panie! czas, żeby już nieco odetchnęła.

 

–––––––––––

 

 

Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 405-409.

 

Przypisy:

(1) Rodz. 6, 6.

 

(2) Jan 19, 34.

 

(3) Łk. 2, 35.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXX, Kraków 2020

Powrót do spisu treści
Rozmyślań Życia Chrystusa Pana

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: