w pobożnych rozmyślaniach zawarty
BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA
Od rozpoczęcia przez Zbawiciela życia apostolskiego
do spisku przez Żydów na Niego uknowanego
Rozdział III
O przemianie wody w wino na godach weselnych w Kanie Galilejskiej
Chociaż nie ma pewności czyje to były gody weselne w Kanie Galilejskiej, jak o tym nadmienia uczony nasz profesor de Hales w swojej Historii scholastycznej, my jednak przypuśćmy że to były zaślubiny Jana Ewangelisty, co zdaje się że utrzymuje święty Hieronim w swoim wstępie do Ewangelii Janowej.
Owóż, na godach tych była obecną przenajświętsza Panna; wszakże nie jako obca i zaproszona z innymi gośćmi, lecz jako najstarsza, najszanowniejsza i pierworodna z pomiędzy kilku ciotecznych sióstr, znajdowała się wtedy w domu bliskiej krewnej. Owszem, zdaje się że była główną gospodynią tej skromnej uczty, i wszystkim zarządzała; a co wnosić możemy z trzech powodów. Najprzód że w Ewangelii powiedziano: że była tam Matka Jezusowa, a o Jezusie i uczniach, że byli tam wezwani (1), co podobnież rozumieć trzeba i o innych tam zgromadzonych. Jakoż, gdy Maria Salome małżonka Zebedeusza, przyszła do Niej do Nazaretu, odległego od Kany około mil (włoskich) czterech, z oznajmieniem, że chce wyprawić gody weselne synowi swemu Janowi, przenajświętsza Panna udała się tam z nią razem, i przybyła na parę dni przed tym obchodem; a stąd gdy przybyli inni zaproszeni, Ona już tam była. Po wtóre, wnosić to możemy i z tego, że Ona pierwsza dopatrzyła braku wina, a więc nie była z liczby zasiadających przy uczcie, lecz jako zarządzająca całą obsługą domową, spostrzegła, że wina nie wystarcza. Gdyby bowiem wówczas z innymi przy uczcie zasiadała, czyżby umieszczoną będąc przy Synu pomiędzy mężczyznami, ta Dziewica pełna skromności, krzątałaby się była i wstawała od stołu? A znowu gdyby pomiędzy niewiastami siedziała, dlaczegóżby pierwej od innych dopatrzyć miała brak wina, i czyżby stamtąd wstając poszła do Syna? Wszystko to byłoby niewłaściwym, i więc najprawdopodobniej jest, że wtedy u stołu nie siedziała, tym bardziej że wiadomo jak rada zawsze usługiwała drugim. Po trzecie, wnosić to można z tego że Maryja to poleciła sługom by udali się do Jej Syna, i uczynili co im każe; z czego widocznym jest że wszystkim zarządzała, i że była gospodynią tych godów weselnych, i dlatego starała się by niczego nie brakło.
A więc według przyjętego przez nas sposobu, patrz na Pana Jezusa pożywającego pokarmy wraz z innymi, jakby był człowiekiem pospolitym; zasiada zaś na niższym miejscu, nie pomiędzy znakomitymi gośćmi, jak to z tegoż ustępu Ewangelii widzimy. Nie chciał bowiem, zwyczajem osób wyniosłych, pierwsze miejsce przy stołach zajmować, gdyż miał nam dać w tym względzie naukę, mówiąc: Gdy będziesz wezwan na gody, nie siadajże na pierwszym miejscu (2). A wiadomo że zawsze Sam spełniał pierwej to, czego później miał nas nauczać.
Patrz także na przenajświętszą Pannę, usługującą najchętniej, krzątającą się i o wszystko troszczącą, rozdającą potrawy i wskazującą sługom co i jak mają roznosić zasiadającym u stołu. Gdy zaś pod koniec uczty słudzy przystąpili do Niej i powiedzieli: "Nie mamy już wina, które podać byśmy mogli gościom" – rzekła im: "Dostarczę go wam, poczekajcie chwilę". I poszedłszy do Syna, który pokornie, jak to już powiedziałem, zasiadał u końca stołu przy drzwiach komnaty, rzekła do Niego: "Synu mój, oto wina zabrakło, a ta siostra nasza jest ubogą i nie wiem skąd by go dostać mogła". Na co Pan Jezus odpowiedział: Co Mnie i Tobie Niewiasto (3).
I ostrą może wydawać się ta odpowiedź; lecz według świętego Bernarda, daną została dla naszej nauki, o czym tenże Święty, powyższy ustęp Ewangelii wykładając swoim braciom zakonnym, tak mówi: "Co Jej do Ciebie o! Panie mój! a czyż nie to co matce do syna? Co Jej od Ciebie należy się pytasz, gdyś jest błogosławiony owoc Jej żywota przeczystego? Czyż to nie Ona, bez naruszenia dziewictwa, poczęła Cię i dziewicą pozostając, porodziła? Czyż to nie Ona jest Tą, w której łonie przez dziewięć miesięcy przebywałeś, której dziewiczymi piersiami wykarmiony zostałeś? z którą gdyś już był we dwunastu leciech, wróciłeś z Jerozolimy, i byłeś Jej poddany (4)? Dlaczegóż teraz, Panie, zasmucasz Ją mówiąc: Co mnie i Tobie, bo przecież, ileż to Jej do Ciebie pod każdym względem! Lecz widzę wyraźnie, że nie jakoby zagniewany, ale jakoby chcący wystawić na prośbę Jej pokorę niezrównaną, powiedziałeś: Co Mnie i Tobie. Albowiem gdy oto z rozkazu Jej przyszli do Ciebie słudzy, niezwłocznie spełniasz to czego Ona chciała. Dlaczegóż, bracia, dlaczego wprzód w taki sposób odpowiedział Pan Jezus? Bez wątpienia dla naszej nauki i tych, którzy się Panu Bogu całkiem poświęcili, ażeby zaprzestali troszczyć się o rodzinę, co dla wielu osób poświęconych wyłącznej służbie Boga, wielką bywa przeszkodą w życiu duchowym. Dopokąd bowiem należymy do świata, nie masz wątpliwości, że dłużni jesteśmy rodzinie, a najbardziej rodzicom; lecz skorośmy samych siebie wyrzekli się, tym bardziej od troski o nich uwolnieni jesteśmy. Stąd to czytamy, że pewien zakonnik mieszkający na puszczy, gdy brat jego przyszedł do niego domagając się pomocy w potrzebie doczesnej, powiedział mu, żeby się z tym udał do innego ich brata już dawno nieżyjącego. A gdy ten zdziwiony przypomniał mu, że brat tamten umarł, pustelnik odrzekł, że i on dawno już, bo od wstąpienia do zakonu, dla krwi i świata nie żyje. Ważną więc tu naukę dał nam Zbawiciel, byśmy nie troszczyli się o krewnych bardziej jak o nasze obowiązki zakonne, kiedy oto Sam On Matce i takiej Matce powiedział: Co Mnie i Tobie Niewiasto. A podobnież i inną razą, kiedy Mu ktoś powiedział, że Matka Jego i Bracia, stali przed domem chcąc z Nim mówić, odpowiedział: Któraż jest Matka Moja i bracia Moi (5). Niechże na to zwrócą uwagę ci Zakonnicy, którzy tak namiętnie i niewłaściwie troszczą się o krewnych, jakby dotąd wśród nich żyli albo oni przy nich" (6).
Toteż przenajświętsza Matka, taką odpowiedzią nie zrażając się wcale, a pełna ufności w dobroci Jezusa, wróciła do sług i rzekła: "Udajcie się do Syna Mojego i cokolwiek wam rzecze, czyńcie (7)". A wtedy Zbawiciel kazał im stojące tam stągwie napełnić wodą. Co gdy uczynili, wodę zamienił w wino i rzekł im: Czerpajcież teraz i zanieście przełożonemu wesela (8). Z czego zauważaj najprzód, z jaką rozwagą postąpił Zbawiciel: bo widzisz że w podaniu wina, kazał zacząć od najdostojniejszego. Po wtóre, że Sam daleko od niego siedział, kiedy powiedział zanieście mu, jako nieblisko będącemu. Gdy więc przewodniczący uczcie siedział na pierwszym miejscu, wnosić możesz, że Zbawiciel nie chciał zająć miejsca obok niego; owszem obrał dla siebie najniższe. Słudzy tedy podali wino najprzód gospodarzowi wesela, a następnie i innym, i rozgłosili cud dokonany, gdyż widzieli co się stało. Wskutek czego uwierzyli weń, powiada Ewangelia, to jest w Jezusa uczniowie Jego.
Po skończonej uczcie, Pan Jezus wziął Jana na stronę i rzekł mu: "Opuść małżonkę Twoją i pójdź za Mną, gdyż Ja zawiodę cię na wznioślejsze gody weselne": i Jan poszedł za Nim.
Przez to więc że Zbawiciel obecnym był przy zaślubinach małżeńskich, związek małżeński zatwierdził, jako przez Boga postanowiony. Lecz przez to że od zaślubin małżeńskich powołał za Sobą Jana, wyraźnie dał do zrozumienia, że zaślubienie duszy z Bogiem przez poświęcenie Mu się na wyłączną służbę, nierównie jest wyższym nad związek małżeński.
Poczym odszedł stamtąd Pan Jezus, mając zamiar sprawę zbawienia ludzi rozpocząć już jawnie i publicznie. Wprzód jednak Matkę odprowadził do domu Jej: wypadało bowiem aby taka Pani, takiego miała towarzysza podróży. Z Nią więc razem, przybrawszy Jana i innych uczniów, poszli do Kafarnaum blisko Nazaret będącego, a potem do Nazaretu, do mieszkania które tam dotąd zajmowali. Patrz więc na Nich tę drogę odbywających: jak oto idą jedno obok drugiego, pieszo bo ubodzy, lecz jakże bogaci w miłość Boga i ludzi! O! cóż to za para! nigdy takich dwojga nie widziano na ziemi. Patrz także na uczniów z uszanowaniem postępujących za Nimi, i przysłuchujących się słowom Zbawiciela. Nie tracił On bowiem ani chwili czasu, i zawsze coś dobrego spełniał lub mówił. Toteż w takim towarzystwie podróżując, nie doznał nikt znudzenia i trudu nie czuł wcale.
–––––––––––
Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 146-152.
Przypisy:
(1) Jan. 2, 1. 2.
(2) Łk. 14, 8.
(3) Jan. 2, 4.
(4) Łk. 2, 51.
(5) Mt. 12, 46. 48.
(6) Serm. 2 in Dom. 1 post Epiph.
(7) Jan. 2, 5.
(8) Jan. 2, 8.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
Powrót do spisu treści
Rozmyślań Życia Chrystusa
Pana
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: