DROGA DO NIEBA

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

ROZDZIAŁ VIII.

 

O zazdrości i lenistwie. Charaktery ich i lekarstwa na nie.

 

1. Zazdrość, bicz samej siebie, pierwej nad sobą, niż nad dobrem bliźniego się sroży. Inne występki idą naprzód, a kara w ślad goni za nimi; przed zazdrością kara wprzód idzie. Bo zazdrosny cudzą się pomyślnością dręczy; na cudzą obfitość patrząc, usycha. Razem grzeszy i karę ponosi, kim ta zaraza owładnie. Inne występki jednemu tylko jakiemuś dobru się sprzeciwiają; ten wszystkich dóbr jest nieprzyjacielem, wszystkiego naturę przewraca. Sprzeciwia się dobroci Boskiej, której własnością jest wszystkich dóbr swoich udzielać; sprzeciwia się błogosławionym Pańskim, którzy się z cudzego szczęścia jak ze swego weselą; sprzeciwia się miłości chrześcijańskiej, która nawet nieprzyjaciół pomyślnością się cieszy; sprzeciwia się prawu natury, które wszystkiego naszego dobra życzyć drugim zaleca. Jako oko zapalenie cierpiące światła nie znosi, tak zazdrosnemu ciężko na cudzą cnotę i powodzenie patrzeć.

 

2. Zazdrości szatan, i to nie szatanom, lecz ludziom. Ty zaś człowiekiem będąc, człowiekowi zazdrościsz. Tak i złe duchy nie czynią. Jest to jednak cecha małego umysłu, który we własnym widzeniu do najwyższego stopnia nikczemności dochodzi: bo czyżbyś zazdrościł drugiemu, gdybyś nie widział, że on lepszym i wyższym jest od ciebie? Chceszże nie być zazdrosnym? pogardź znikomymi tego świata dobrami, a zamiłuj wieczne. Gdzie jest miłość wieczności, tam umiera zazdrość. Nie może ten zazdrościć dóbr ziemskich, który tylko do niebieskich wzdycha. Jakiż kiedy król zazdrościł wyrobnikowi jego poziomych zatrudnień? Nie zniży się do tak nikczemnych rzeczy umysł wznioślejszymi przedmiotami zajęty. Czyż nam własnych nieszczęść nie dosyć, ażeby nas jeszcze cudze powodzenie dręczyło? Nie spodziewaj się nigdy szczęścia, jeżeli cię to gryzie, że ktoś szczęśliwszy jest od ciebie. Czyż sądzisz, że te dobra, których zazdrościsz, wydarte drugiemu, do ciebie przejdą? Opływa twój bliźni w dostatki, słynie nauką, wyniesiony jest na urząd. Wszystko to jakby twoim było, jeżeli go kochasz. Wiele ten dóbr posiada, kto z cudzego dobra się cieszy.

 

3. Z zazdrością idzie w parze gnuśność, bo jedna i druga się smuci; tamta cudzym, ta własnym dobrem. Jedna i druga jest poziomych dusz cechą: bo nikczemnego pożera zazdrość; gnuśność zaś jest występkiem omdlałego umysłu, który czuje niesmak w dobrach moralnych, który się do żadnego wielkiego dzieła nie weźmie, każdą trudnością się zrazi, na żaden się czyn prawdziwie godny człowieka nie odważy. Leniwy chce i nie chce (1); zawsze chwiejący się, zawsze niestały; dla siebie przykry, dla innych nieznośny, i ciągłym nieukontentowaniem z siebie własnej kary jest sprawcą. Podobny do owego kołowrotka, który wprawdzie się kręci, ale się z miejsca nie rusza; i tak chociaż go siłą podpędzisz, poruszy się, jednak na miejscu zostanie. Chce on wprawdzie, ale chęci do skutku nie doprowadzi. Kiedy co czyni, to jakby nie swoimi rękami, i na kształt ciepłej wody, nie tylko ludziom, ale samemu Bogu obrzydzenie sprawuje. Nie spodziewaj się przeto zbawienia, jeżeli się nie otrząśniesz z gnuśności. Nie przejmiesz się szlachetnymi uczuciami, jeżeli cię do wyższości silniejsze pobudki nie wzniosą. Jako ptak do latania, tak człowiek do pracy jest stworzony; a jeżeli nie podejmujesz dla Boga trudów, dosyć ich świat na ciebie zwali. Ileż ten się napoci, żeby pieniądze zebrał? Ileż się tamten nabiega, ażeby go urząd nie minął? Występki niemało kosztują. A jeżeli na znikome dobra z takim czoła potem pracujesz, czemuż równej usilności nie dołożysz, ażebyś wieczne szczęście otrzymał? Ach! wstyd być leniwym w rzeczach tak wielkiej wagi! Praca krótka – nagroda wieczna! Nie masz takiej potęgi, której by umysł ludzki nie zwyciężył, mając samego Boga za wodza. Walcz mężnie i śmiało; a trudności, którymi się tak bardzo przerażasz, znikną. Coś mocno postanowił u siebie, tegoś już prawie dokonał. Czyń, co możesz; a nie będzie nic, czemu byś podołać nie mógł. Pracującemu sam Bóg dopomaga.

 

–––––––––––

 

 

Droga do nieba. Dzieło kardynała Bony, w rodzaju Tomasza à Kempis, tłumaczone z łacińskiego przez X. A. S. Krasińskiego Biskupa Wileńskiego, Ś. Teologii Doktora. Wydanie drugie. Wilno 1863, ss. 57-61.

 

Przypisy:

(1) Przyp. XIII, 4.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXV, Kraków 2015

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
DROGA DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: