DROGA DO NIEBA

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

ROZDZIAŁ XXII.

 

O roztropności. Jak ona jest potrzebna, a zarazem trudna. Obowiązek roztropnego człowieka.

 

1. Czym jest linia i cyrkiel w budownictwie, tym roztropność w człowieku. Ona jest miarą cnót wszystkich, prawidłem postępowania, okiem duszy i nauką życia. Nie może być miłe pożycie tam, gdzie roztropności braknie. Wszyscy ją mają za bardzo trudną i niedocieczoną sztukę. Trudność jej stąd się rodzi, że pod jeden widok wszystkie ogólne i szczególne sprawy zajmuje. Że zaś wypadki życia ludzkiego ulegają milionowym odcieniom, które zawsze są różne, nieprzewidziane i od rozmaitych okoliczności zależą, przeto niepospolitej bystrości umysłu potrzeba, aby je objąć od razu, stanowcze sobie o nich zdanie utworzyć, i z jakimś pewnym taktem nieraz największe sprzeczności pogodzić. Niedocieczona jest, najprzód dlatego, że pobudki naszych czynów gęstym są mrokiem pokryte; a choć się jakby przez mgłę przebijają, jednak ich niepodobna zgłębić aż do dna. Po wtóre, księga wyroków dla nikogo nie jest otwarta. Nikt nie zgadnie, czy rzeczy dobry lub zły obrót wezmą. I przeto niewielu się cnotą roztropności pochlubić może. Rzadko kto przewidzi, co w tym lub owym razie na lepsze wyjdzie.

 

2. Doświadczenie i rozwaga, oto są roztropności mistrzynie. Przez doświadczenie i obcowanie z ludźmi w wielu szczególnych przypadkach roztropnie się postępować nauczysz. Bezpiecznie chodzić będziesz, nauczony własnym i cudzym doświadczeniem, żebyś się nie piął wysoko: bo tam ciągła obawa, a upadek niechybny. Żebyś zaś we wszystkim roztropnie sobie postępował, potrzeba zastanowić się najprzód nad sobą samym; potem nad rzeczą, którą przedsiębierzesz; na koniec nad ludźmi, z którymi do czynienia mieć będziesz. A najprzód, siebie samego zważ na sprawiedliwej szali, ażeby ci się nie zdało, że czego nad możność swoją dokazać zdołasz. Ten upadł, że zanadto w swojej wymowie zaufał; tamten, że chciał żyć nad skalę; inny, że przy słabych siłach pracowitego się obowiązku podjął. Potem rozważyć trzeba, co przedsiębierzesz, i z siłami się swymi obliczyć. Upadniesz bowiem, kiedy weźmiesz ciężar nad siły. Tego się tylko podejmuj, czego albo pewny jesteś, albo masz całą nadzieję, że ci się to powiedzie. Nareszcie trzeba zrobić wybór osób, czy godne są, ażebyś dla nich część swego życia poświęcił. Przypatrz się ich obyczajom, ażebyś nie zaszkodził sobie, chcąc być pożytecznym dla innych. Na koniec zbadaj siebie, czy masz do tego rodzaju zatrudnień jakiś wrodzony pociąg; i ku temu się skłaniaj – do czego z natury czujesz usposobienie. Nie męcz się daremnie nad tym, do czego naturalny wstręt czujesz.

 

3. Człowiek roztropny do niczego się póty nie weźmie, póki pod wpływem jakiego wzruszenia zostaje: bo umysł rozkołysany namiętnością, będąc ciągle jakby na fali, jakby łudzony jakimś obłędem, nieraz się z prawdą i przystojnością rozminie. Wielki to brak roztropności, gdy się kto bez namysłu rzuca na oślep: bo nieraz tak się zaplącze, że się i wywikłać nie zdoła. Dlatego człowiek roztropny nigdy lekkomyślnego kroku nie zrobi; a własne mając przekonanie, zdrową radą nie gardzi. Błędne są ludzkie rachuby, niepewne zabiegi, wątpliwe skutki, doświadczenia omylne. Gdzie na dobrej radzie nie schodzi, tam się tylko bezpieczeństwa spodziewać można. Do roztropnego należy, rzecz z gruntu poznać i wszechstronnie obejrzeć; zedrzeć z niej, że tak rzekę, zasłonę błędu, która by uwodzić nieprzezornych mogła. Odłóż na stronę pieniądze, sławę, godności; wewnętrznej wartości szukaj: bo o rzecz samą, nie o nazwisko jej, chodzi. Krótkiego to wzroku i płytkiej głowy człowiek, którego pozory ułudzą. Potem jakby przez lunetę przejrzyj przenikliwym wzrokiem wszystko, co tylko ci się przytrafić może, ażebyś nie powiedział głupich ludzi obyczajem: "nie spodziewałem się". Doświadczonej tu rady, wytrawnego rozsądku i głębokiego zastanowienia się trzeba, ażeby jakaś nieprzewidziana okoliczność całej nie sparaliżowała sprawy, ażeby roztropność nie wyrodziła się w chytrość i przewrotność, ażebyś przy tak wielkim podobieństwie prawdy i obłudy nie wziął występku za cnotę. Nareszcie kiedyś już zrobił wybór, nie odkładaj ani na chwilę; ale natychmiast czyń, coś postanowił. Żadna zwłoka nie powinna mieć miejsca w dobrym uczynku: bo on wtenczas dopiero jest dobrym, kiedy skutkiem uwieńczony zostanie.

 

–––––––––––

 

 

Droga do nieba. Dzieło kardynała Bony, w rodzaju Tomasza à Kempis, tłumaczone z łacińskiego przez X. A. S. Krasińskiego Biskupa Wileńskiego, Ś. Teologii Doktora. Wydanie drugie. Wilno 1863, ss. 153-157.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVII, Kraków 2017

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
DROGA DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: