Psychologia Ojca Mariana
Ks. Józef Tuszowski SI
Że praca w konfesjonale dopomagała wiele O. Marianowi [Morawskiemu SI] do poznania tajemnych dróg, jakimi łaska Boża dusze prowadzi, nie ulega wątpieniu. Miał on, jednak, już z natury, wyjątkową intuicję psychologiczną, którą się nieomylnie kierował w pewnych okolicznościach. Na potwierdzenie tych słów podajemy ciekawy, a całkiem niezwykły fakt.
Pani Emilia Grocholska, jak wiemy z poprzednich rozdziałów, po śmierci męża, a po wygnaniu Wizytek z Kamieńca Podolskiego, wraz z nimi przeniosła się do Lwowa, gdzie zamieszkała w tym samym domu co one, by być jak najbliżej swojej ukochanej siostry, Matki Marii Cecylii Chołoniewskiej. Przyzwyczajona do grand train Strzyżawki, zabrała ze sobą do Lwowa służbę, złożoną z 9 osób. O. Mariana ten zbytek raził. Jeszcze jako scholastyk, bywając od czasu do czasu we Lwowie, i sam, w sposób delikatny, bardzo oględnie, a głównie przez wpływ Matki Marii Cecylii, nakłonił babkę swoją do tego, by służbę zmniejszyła niemal o połowę. Pozostali najstarsi i najbardziej do niej przywiązani. Między nimi kucharz, stary Tomasz Słobodzianek, który za Mysiem [tak nazywano ojca Mariana w domu rodzinnym - przyp. red.] i za każdym z jego rodziny, gotów był skoczyć w ogień. Był prawosławny. Bolało to Mariana. We Lwowie mógł stary sługa bez trudności zostać katolikiem; nie groziło mu tam żadne niebezpieczeństwo ze strony rządu rosyjskiego. Na instancje, przeto, Mariana, SS. Wizytki poczęły Tomasza katechizować u kraty; namawiać na zrobienie wyznania wiary. Tomasz wszystko rozumiał; na wszystkie pytania odpowiadał wzorowo; chodził do kościoła w niedziele i święta, ale – o zrobieniu wyznania wiary, ani myślał.
Gdy po otrzymaniu święceń kapłańskich po raz pierwszy znalazł się O. Marian we Lwowie, na pytanie, co słychać z nawróceniem Tomasza, SS. Wizytki ze wstydem wyznały, że, dotychczas nie udało im się do tego go nakłonić.
– Nie nakłonicie go nigdy, w ten sposób – mówił O. Marian. – Trzeba znać duszę podolskiego ludu. Tam nic nie da się zrobić bez rozkazu. Tomasz wierzy, i chce zostać katolikiem, tylko czeka, by mu kazano.
Zawołano Tomasza.
– Tomaszu, proszę powiedzieć, żeby zaprzężono do powozu; pojedzie Tomasz ze mną do Jezuitów i tam zrobi przede mną wyznanie wiary.
U Jezuitów było już wszystko z góry przygotowane. Tomasz nie objawił najmniejszego oporu. Zaprzężono do powozu; zajechał po O. Mariana; Tomasz przysiadł się na koźle. Po niedługim czasie był już katolikiem.
Kilka lat później, w rok po śmierci pani Emilii, drżącą ręką, dużymi literami, pismem, jakby dziecinnym, pisała 90-letnia wówczas Matka Chołoniewska, między innymi, te słowa do O. Mariana:
Tres aimé Pere Myś!
Żądasz wiadomości o starym Tomaszu. Bardzo się posunął, sprawuje się jak gorliwy katolik, i bardzo jest spokojny (1).
Psychologia O. Mariana nie zawiodła.
Ks. Józef Tuszowski SI
Fragment książki: Ks. Józef Tuszowski SI,
O.
Marian Morawski T. J. (1845 – 1901). Kraków 1932, ss. 370-371.
(Pisownię nieznacznie uwspółcześniono;
tytuł art. od red. Ultra montes).
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
MOŻNA DRUKOWAĆ
Kraków, dnia 15 września 1931 r.
Ks. Włodzimierz Konopka T. J.
Prowincjał Małopolski.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Lwów, 13 sierpnia
1878. Cały list pisany po francusku. Tomasz umarł we Lwowie. Do końca życia
pobierał pensję, którą mu w testamencie przekazała pani Emilia.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: