MISTRZOWIE SŁOWA
Prymas Stanisław Karnkowski
Abp Ignacy Hołowiński
Stanisław Karnkowski, [(ur. 1520)], herbu Junosza, pochodził z dość znakomitej familii szlacheckiej; stryj jego, Jan, był biskupem kujawskim; jemu winien cały swój los i wychowanie. Za młodu wysłany za granicę dla przysposobienia się do stanu duchownego kształcił się najwięcej w naukach prawnych i teologicznych, i w Perudży otrzymał stopień magistra. Później udał się do Rzymu dla uzupełnienia nauk, i tamże przyjął święcenia. Powróciwszy do kraju z niepospolitym wykształceniem, poszedł zwyczajną wówczas drogą młodych duchownych znaczniejszych familij, i został sekretarzem królewskim; biegłość w interesach, bystrość i szybkość pojęcia wyniosły go wkrótce na godność referendarza. Wszakże duchowną i pasterską działalność rozwinął dopiero, gdy po śmierci stryja swego Jana powołanym został na biskupstwo kujawskie. Później, gdy umarł Uchański, arcybiskup gnieźnieński i prymas królestwa – Karnkowski, dzięki wziętości i poważaniu, jakie sobie pozyskał u dworu, został wyniesiony na tę pierwszą w kraju kościelną godność. Umarł roku 1603, dożywszy późnej starości, i do ostatniej chwili zachowawszy całą świeżość umysłu.
Karnkowski był niepospolitym człowiekiem, i dziwny jego charakter. W nim aż do śmierci podwójne jakoby życie, jedno zupełnie niepodobne do drugiego się przebija; jedno życie biskupa, drugie senatora i męża stanu. Biskupem był najgorliwszym; mnóstwo upadłych kościołów własnym staraniem i kosztem podnosił. Bo w owym czasie, kiedy reforma w naszym kraju bardzo grasowała, kiedy znaczna część obywateli i ludzi znakomitych zepsuli się oświeceniem, a raczej fałszywą cywilizacją, w anarchicznym stanie kraju, kiedy możni robili bezkarnie co chcieli: stan kościoła był opłakany; pan zlutrzały wypędzał ze swej wsi księdza i na jego miejscu osadzał pastora, lub też nie dbał o kościół, i nie wspierając go, do prędkiego upadku przyprowadzał. Przeciw temu złemu żarliwie walczył Karnkowski: kościoły podnosił, budował i utrzymywał, i wszystką myśl i staranie obracał ku nawróceniu zarażonej kacerstwem szlachty. Wiedział on dobrze, że nieprzyjaciele Kościoła odciągając wiernych i na swe błędy nawracając, korzystali najwięcej ze słabości, wad i nieumiejętności naszych księży; usiłował przeto złemu zaradzić i utworzyć nowe, pełne ducha i nauki duchowieństwo; w tym celu zakładał seminaria, a mianowicie w Kaliszu zaprowadził kolegiumJezuitów, jakby przeczuwając, że ich wpływ jedynie zdoła w tym czasie zachować religię w naszym kraju od zupełnego upadku. Zgromadzał także wokół siebie kapłanów znakomitych nauką i zdolnościami: Wujka, Skargę i innych i kierował ich pracami. Sam także zajmował się ustawicznie czytaniem dzieł, najwięcej teologicznych i politycznych, i dziełami swymi niezmordowanie dla wiary pracował. Nie patrzył on w nich na potoczne i zwyczajne potrzeby Kościoła, ale raczej na wielki, główny cel: zbicie herezji. Z tego źródła wypłynęły jego 40 kazań o Eucharystii, w których zbija wszystkie zarzuty protestantów, i zbiór nauk chrześcijańskich, jedno z najpraktyczniejszych dzieł religijnych. Sam także uczył lud katechizmu i częste doń miewał kazania; życie wiódł przykładnej czystości, skromności i pobożności, słowem jako biskup był bardzo żarliwym i czynił wszystko, co było w mocy ludzkiej. Ale, jak powiedzieliśmy, drugie w nim życie, całkiem przeciwne, życie męża stanu. Widzieliśmy wyżej, że po śmierci Uchańskiego został Karnkowski wyniesiony na godność prymasa królestwa; i w rzeczy samej zasługiwał na nią, bo znakomite jego zdolności i wykształcenie niepospolite mu znaczenie i wpływ w narodzie zjednały. We wszystkich owego czasu sprawach politycznych on był, jeżeli nie pierwszym, [to] przynajmniej bardzo znacznym działaczem. On koronował Zygmunta III, dwa razy jako prymas w czasie bezkrólewia panował, sprawował częste poselstwa, on koronował Stefana Batorego i Annę, on wreszcie witał Henryka Walezjusza. Ale duma, ambicja, nieprzełamany upór w działaniach politycznych przyćmiły pamięć tak wielkich jego zasług, i prowadziły go do kroków trudnych do pogodzenia z życiem i godnością pasterza. I tak np. tych samych heretyków, których jako biskup tak silnie zwalczał, jako senator ich bronił, i na sejmie zawsze ich stronę trzymał; bo chciwy władzy, przywykłszy jako prymas rządzić wszystkim według woli swojej, chcąc utrzymać swą powagę i wpływ, nie miał innego środka tylko łączyć się z innowiercami, których partia jedynie była w stanie utrzymać go przeciwko magnatom, niechętnie patrzącym na niego jako na człowieka wysokiego znaczeniem i władzą, ale niższego rodem. I tak duma zrobiła go wichrzycielem. Na nim ciąży wielki zarzut pierwszego u nas przykładu rozwinięcia anarchii, co kraj do upadku przywiodła (1), bo gdy jeden sejm uchwalał ustawy i jego widzeniu rzeczy przeciwne: on przy życiu króla użył prawa, jakie prymasom tylko w czasie bezkrólewia służyło, i drugi sejm zwołać ośmielił się. Tak we wszystkim swym publicznym działaniu dla dopięcia celu nie lękał się i nie zważał na środki.
Karnkowski pisał wiele dzieł tak teologicznej jak i politycznej treści; z nich jedne zaginęły, inne zostały w rękopisie; większa część jednak do druku podana, przekazała się do nas. Z politycznych wymieniamy: 1) De jure provinciali terrarum Prussiae. 2) Epistolae familiares, tyczące się spraw krajowych: ważne źródło do historii tych czasów. 3) Modus et ordo electionis novi regis. 4) Oratio habita in Comitiis Varsaviae. 5) Oratio ad Henricum regem de tuenda fide et unitate, 6) najważniejsze jego dzieło polityczne: Dzieje bezkrólewia po Henryku Walezjuszu, jak wiele innych pism, zostało w rękopisie. Z teologicznych dzieł ważniejsze: 1) 40 kazań o Sakramencie Ołtarza. 2) O dwojakim Kościele, gdzie najdoskonalej wywiedziono cechy prawdziwego Kościoła. 3) Katechizm rzymski, ułożony wedle zasad trydenckiego soboru [(tłumaczenie)]. 4) Mesjasz, kazania wymierzone na błędy arianów i socynianów. 5) Constitutiones synodorum provincialium gneznensium; ustawy soboru [(synodu)], który zostawszy arcybiskupem, zwołał do Gniezna, tyczące się poprawy nauk i obyczajów duchowieństwa; tudzież wiele mów politycznej i religijnej treści, które miewał przy rozmaitych sposobnościach. Nas zajmują tylko jego kazania tj. 40 kazań o Eucharystii, o dwojakim Kościele i o Mesjaszu.
Wszystkie noszą charakter wysokiej doskonałości. Skierowane one do głównej myśli, która, jak wyżej mówiliśmy, jest cechą wszystkich ówczesnych kazań; ta myśl przebija się i w wyborze przedmiotów i w samym układzie każdego kazania. W czasach spokojnych, wolnych przynajmniej od religijnych sprzeczek, nie tyle jesteśmy w tych rzeczach oględni; ale w oczach nieprzyjaciół, co dzień wystawieni na ich napaści: kaznodzieje swym dziełom musieli nadawać wielką gruntowność, i starannie je wypracowywać. Znajdujemy te warunki w Karnkowskim: nic u niego nie ma powiedzianego powierzchownie i bez dowodu; wszystko oparte na powadze Kościoła, historii, rozumowania, a zarazem dopełnia drugiego warunku: prostoty koniecznej kaznodziei, który ma najwięcej na celu trafić do pojęcia ludzi miernego wykształcenia, i przeto erudycji swojej formę przystępną nadać musi. Nie ugania się Karnkowski za frazesami, za poetycznym wdziękiem, tylko za jasnością wykładu i gruntownym zbiciem zarzutów przeciwników. Ta jedność myśli, ta wysokość poglądów daje jego kazaniom cechę doskonałości, gruntowność, prostotę, szczerość wykładu. Jak Skarga jest najwyższym mówcą-poetą, tak Karnkowski najprostszym, najgruntowniejszym między opowiadaczami [(tj. kaznodziejami)]; żaden nie zrówna jemu pod względem jasności, tak jak pod względem wymowy i rzewności. Skarga [jednak] jest najwyższym. Styl jego [(tj. prymasa Karnkowskiego)] bardzo piękny, wedle kroju i toku mowy polskiej; widać tam człowieka wyższego; choć zmuszony brać oświecenie i wywody od łacińskich i greckich klasyków, jednak oddanie bierze z własnej duszy, i mówiąc językiem ludu, do niego trafić umiał. Godność, jaką Karnkowski zajmował, ukształcenie, jakie odebrał, wielkie w całej Europie stosunki, dają jego wymowie rzadką wówczas zaletę, wielką przyzwoitość i powagę; inni, nawet sam Skarga, nie są wolni od słów obelżywych i rubaszności. Karnkowski przeciwnie unika najmniejszego nieprzyzwoitego słowa i wszędzie odznacza się powagą, równością, zimną krwią, umiarkowaniem właściwym ludziom wysokiego ukształcenia. Nie przepuszcza błędom, bije silnie na herezje, ale nigdy nie obraża osób. Ten rodzaj godności i powagi styl jego wzorowym czyni: żadnej tam przesady, żadnego zaniedbania, wszystko dziwnie ułożone i uporządkowane i oddane językiem spokojnym godnego opowiadacza słowa Bożego.
Homiletyka przez ś. p. JWJX. Ignacego Hołowińskiego Arcybiskupa Mohilewskiego Metropolitę wszystkich rzymsko-katolickich kościołów w Rosyi, Rektora i Profesora rzymsko-katolickiej Duchownej Akademii w Petersburgu ułożona i Alumnom tejże Akademii wykładana w 1855 r., Kraków 1859, ss. 376-383.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Pozwolenie Władzy Duchownej:
Rękopism p. t. «Homiletyka» przez ś. p. Ignacego Hołowińskiego, Najprzewielebniejszego Arcybiskupa Mohilewskiego i Metropolitę wszystkich rzymsko-katolickich kościołów w cesarstwie rosyjskiem sporządzony, z pilnością przeczytałem i nic w nim przeciwnego wierze świętej i dobrym obyczajom nie znalazłem; owszem zamieszczone w nim uczone nad pismami Ojców św. Kościoła katolickiego uwagi – jako też piękny przekład celniejszych wyjątków z dzieł tychże Ojców na język polski, a przytem dołączona wiadomość o kaznodziejach ojczystych – czynią niniejszy rękopism ważnym nabytkiem w tym przedmiocie dla literatury polskiej, przeto sądzę być go druku godnym.
W Krakowie dnia 3. lutego 1859 r.
F. Gołaszewski kapł. Zgr. Miss.
Cenz. ks. treści relig. mp.
Przypisy:
(1) "Zdanie to można by o tyle zmodyfikować, że działalność Karnkowskiego mogła by wydać obfitsze rezultaty i pomyślniejsze, gdyby była popartą przez czynniki, którym powinno było zależeć na wzmocnieniu władzy wykonawczej, tj. gdyby np. taki król Zygmunt posiadał większy rozum polityczny i zdolności dyplomatyczne. W tych warunkach jednak, jakie były, przy słabości i uporze króla i doktrynerstwie Zamojskiego, działalność Karnkowskiego musiała się nieraz skrzywić w walce tych dwu prądów, obu błędnych, a tak sobie przeciwnych". – St. Kętrzyński (artykuł w Podręcznej Encyklopedii Kościelnej pod red. ks. Zygmunta Chełmickiego, J.–K., Tom XIX–XX. Warszawa 1910, ss. 354-358).
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: