CHRZEŚCIJAŃSKA FILOZOFIA ŻYCIA

O. Tilman Pesch SI

Natura i Objawienie

1. Wszystko co człowiekowi jest potrzebne do osiągnięcia celu naturalnego, wszystko to dał mu Stwórca, dając mu rozum, otaczając go przyrodą.

Pomimo to czuje się człowiek słabym; słabym w dziedzinie swego rozumu, słabym w granicach swej woli.

Nic nie ma wątlejszego na świecie nad naturę ludzką oddzieloną od Boga: nie ma przewrotności, do której by wtedy nie była zdolna. Historia ludzkości daje na to przerażające dowody. Tylko tam, gdzie się człowiek opiera na Bogu i w taki sposób jak Bóg chce, tam tylko może utrzymać się na właściwej człowiekowi wysokości.

Wprawdzie może człowiek światłem swego rozumu w mozolnych poszukiwaniach odnaleźć niejedną prawdę, którą pragnął jaśniej poznać. Ale jakże mało jest takich, którzy by w nawale ziemskich trosk mieli czas na takie gruntowne poszukiwania? I przy tym, jakże późno dochodziliby ci nieliczni do pożądanej prawdy! A czyż osobiste poznanie miałoby na tyle powagi, żeby człowiek poznaną prawdę także uznał i jej się poddał? Jakże bowiem chwiejnym okazuje się ludzkie poznanie prawd nadzmysłowych, chwiejne wśród tylu trosk i kłopotów życia, przy tak silnych i tak różnych namiętnościach! Dlatego człowiek, który czuwa nad czystością swego sumienia, tęskni za większym światłem, niż to jakie mu natura dać może.

Słusznie uważamy ten olbrzymi i szeroki wszechświat z jego niedościgłą świetnością i wspaniałością za objawienie Boga. Lecz to objawienie jest ograniczone. Podobne ono do śladu stopy w pyle przydrożnym, z którego zaledwo można wywnioskować, czy drogą kroczył mąż dorosły, czy dziecko spieszyło. To poznanie Boga z natury z powodu swej niedoskonałości łatwo może być zatarte przez silniejszy podmuch namiętności, lub przez troski doczesne. Stąd też każde szlachetne serce ludzkie ma sobie wrodzoną pewną tęsknotę za tym, aby to naturalne objawienie zostało wsparte przez Objawienie z zewnątrz, nadnaturalne. I dlatego to w dziejach rodzaju ludzkiego da się zauważyć, że nieraz błądzący umysł wytwarzał sobie tego rodzaju objawienia. Lecz choć na tej ziemi są rozmaite "urojenia", nie wszystko jednak jest urojeniem.

Dlatego to człowiek, znając swoją słabość, ogląda się, gdzie by mógł znaleźć prawdziwą rzeczywistość wśród tylu urojeń! O, Panie nieba, źródło wszelkiego światła, oświeć mię! Plato tęsknił za tym czasem, w którym ma przyjść jakiś sternik i nauczyć nas, jak mamy postępować względem nadziemskich mocy i względem ludzi.

2. Równie słabą jak rozum, równie ograniczoną i niesamodzielną czuje się też i wola.

Wprawdzie czuje człowiek, co czynić powinien, ale czuje się do tego za słabym. On chciałby być dobrym, ale trudno mu to przychodzi. Jeżeli sobie zaufa, to wnet wchodzi na drogę, którą sam potępia.

Widzę dobro, sprawia mi ono radość, kiedy jednak przyjdzie do czynu, daję się uwieść złemu.

Tęskni więc uciśnione serce za Boską pomocą. Panie, któryś mię stworzył, przybądź mi na ratunek! Nie opuszczaj słabego stworzenia! Bez Ciebie zginę marnie! Stój przy mnie w tym ciężkim boju!

Czyż mądrość Boska nie powinna była w taki właśnie wstrząsający sposób dać uczuć człowiekowi jego słabość, jego nędzę, aby go ustrzec od pychy, żeby obudzić w nim przeświadczenie zależności od Boga, Stwórcy i ostatecznego celu wszystkich rzeczy? Czyż Bóg nie wysłucha wołania o pomoc, gdy się słabość ludzka wedle sił swoich zwróci po nią do Niego?

A skądże człowiek będzie wiedział, co czynić, gdy zgrzeszył? Sumienie mu wprawdzie pokazuje straszny obraz obrażonego Bóstwa; serce ludzkie przeczuwa, że Bóg, który człowiekowi tyle świadczy dobrodziejstw, gotów będzie żałującemu grzesznikowi odpuścić, lecz czyż wymagana przez sprawiedliwość Bożą pokuta nie ma odpowiadać winie? Gdzie jest w ludzkim rozumie norma, która by mi dokładnie i jasno powiedziała, co mam czynić, aby obrażone Bóstwo przebłagać? Grzech jest czynem wolnej woli. Miałem wolność gdym zgrzeszył; czyż więc wolna wola nie powinna wziąć udziału w zadośćuczynieniu za grzech? Grzesząc, z pychy obraziłem Boga; z jakimże aktem pokory winno być połączone przebłaganie?

Uciśnione świadomością ciężkiej winy, woła serce ludzkie: mam życie, a jednak umarłem. U kogóż mam szukać pomocy jeżeli nie u Ciebie, o Panie, który się gniewasz na nas dla grzechów naszych?

3. Bóg nie tak stworzył świat, jak budowniczy, co postawiwszy dom, odchodzi i już się o dzieło swoje nie troszczy. Nie, Bóg ciągle utrzymuje wszystko mocą swoją. On jest niedaleko ode mnie, blisko mojego rozumu, blisko mego serca. W Nim żyjemy, ruszamy się i jesteśmy. A chociaż w swym bycie i działaniu różnię się od Boga, to jednak nic mi nie jest tak bliskie, jak Bóg. Bez Boskiego bytu nie ma żadnego bytu; bez Boskiego działania nie ma żadnego działania. Bez światła Boskiego nie ma prawdziwego światła dla duszy, bez miłości Bożej nie ma szlachetnej miłości dla serca. Już w naturze Bóg jest blisko nas: "Bo cóżby to był za Bóg, któryby stał poza naturą, i patrzał przez palce, jak wszystko wkoło się toczy? Jemu przystoi być motorem wewnętrznym świata. Przystoi, aby natura była w Nim, a On w naturze w taki sposób, iżby to co w Nim żyje, porusza się i jest, ani swej siły, ani swego ducha nie straciło".

I czyżby ten Bóg nie miał być gotowym przyjść naszej nędzy z pomocą choćby w sposób nadzwyczajny?

Trudno nawet przypuścić, żeby Ten, który jest tak bliski mnie, nie zechciał przyjść z pomocą mojej nędzy. Jeżeli matka dziecko swe przyjmuje, gdy to do niej biegnie, miałżeby Bóg o mnie zapomnieć? Czyżby na próżno włożył w serce moje to przeświadczenie, że On blisko mnie, i tęsknotę za Jego pomocą? Czy nie dlatego raczej włożył w usta moje wołanie o pomoc, abym świadom był swojej słabości i zależności od Niego? ażeby mię umocnić w uległości dla Niego? I czyżby nie miał być gotów wysłuchać wołania mojego, oświecić mój rozum w sposób nadprzyrodzony, wzmocnić moją wolę, a sercu dać pociechę? Czyż nie dlatego dopuszcza potknąć się człowiekowi, aby ten poznawszy swoją słabość i żałując swej pychy, przez serdeczną w Bogu ufność z Nim się połączył?

A ponieważ wołanie to o pomoc jest wołaniem nie tylko poszczególnego człowieka, lecz całego rodzaju ludzkiego: czyż więc pomoc z nieba nie powinna być powszechną dla wszystkich? Człowiek poszczególny zawiera się w rodzaju; nie powinnaż przeto pomoc być taką, iżby dana społeczeństwu, dosięgała każdego poszczególnego człowieka?

4. Bóg użyczył ludzkości tej oczekiwanej pomocy, dając jej na początku czasów pierwotne Objawienie i obietnicę pełniejszej łaski. Później wiele ludów nie bez własnej winy straciło to Objawienie. Bóg miłosierny użyczał w ciągu wieków niektórym jednostkom, idącym chętnie za łaską, pełniejszą jej miarę ku zbawieniu i ratunkowi. Widzialnie i w pełni zjawiła się łaska w osobie Jezusa Chrystusa.

Człowiek, świadomy naturalnej słabości swojej i osobistej winy, albo w poczuciu swej pychy obrażonej, w zwątpieniu ulegnie pysze i zmysłowości – i wtedy będzie coraz niżej upadał, albo też w pokorze serca, w ufności ku Bogu rozglądnie się za jałmużną z nieba, której potrzebuje jego duch dążący do światła, jego słaba wola, jego serce łaknące pociechy, jego sumienie obciążone grzechami. Kto to rzetelnie i szczerze uczyni, ten zobaczy, że tęsknota serca ludzkiego została prawdziwie i rzeczywiście ukojona przez Jezusa Chrystusa, który stanowi środkowy punkt dziejów świata. On to był zapowiedziany jako Zbawca ludzkości, a że jest wysłańcem Boga dowiódł tego przez cuda i proroctwa. Chrystus prowadził życie święte, działał liczne cuda, umarł za Boską sprawę, zmartwychwstał, a Jego nauka, z tylu ofiarami połączona, wnet rozszerzyła się po świecie. To wszystko wystarczyło dla najlepszych z pośród ludzi, ażeby uznać Boskie posłannictwo Chrystusa.

Jezus Chrystus, chociaż wstąpił do nieba, pozostał blisko nas, działa dalej w założonym przez się widzialnym Kościele, który pod Bożą opieką głosi nam przez Boga objawione prawdy. Kościół czerpie te prawdy z Tradycji i z Pisma św., a Bóg chroni go od wszelkiego błędu.

Najważniejszą częścią Pisma św. są Ewangelie. Są one autentyczne: z ich wewnętrznych właściwości można poznać, że autorami ich rzeczywiście byli uczniowie Chrystusa. Ewangelie są wiarygodne, gdyż z ich wewnętrznej właściwości można dowieść, że ich autorowie mówili prawdę. Ewangelie niefałszowane; da się bowiem dowieść, że w biegu wieków nic w nich nie zostało zmienione.

5. Jest wśród ludzi mnóstwo przeróżnych religij.

Czy to dowodzi czegoś przeciwko prawdzie chrześcijaństwa? To samo byłoby dowodem przeciw prawdziwości islamu, judaizmu, buddyzmu i wszelkiej w ogóle religii.

Czy z mnogości religij można wyciągnąć ten wniosek, że wcale nie zależy na tym, czego te religie uczą? że Bóg zadawala się jakimikolwiek objawami czci? Może być w tym coś prawdy. W różnych bowiem błędnych wyznaniach żyją ludzie, którzy bez swej winy nie wiedzą, że są w błędzie i dlatego zasługują na usprawiedliwienie.

Lecz jakżeby Bogu, Istocie nieskończenie prawdziwej, mogła być obojętna prawda i błąd? Jakżeby przed oczyma nieskończonej świętości mogły mieć jednakową wartość porządek i nieład? Gdyby religie pomiędzy sobą różniły się w małych tylko rzeczach, już pewnym nierozsądkiem byłoby uważać je wszystkie za jednakowo dobre. Tymczasem one różnią się w istotnych rzeczach.

Lecz skąd pochodzi ta jaskrawa rozmaitość religij?

Podstawą tworzenia religij jest popęd natury ludzkiej. Człowiek jest dla Boga, a tym samym i dla religii. Lecz natura ludzka jest niezmiernie słaba: słabe jej poznanie, słaba jej wola. Bóg w dobroci swej pospieszył z pomocą słabej naturze, ale wskutek winy pierworodnej natura w swoją słabość napowrót zapadła: i w tym leży źródło błędów.
 

O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia życia. Przekład z niemieckiego. T. I. Wydanie drugie. Kraków 1930, ss. 184-190.

Powrót do spisu treści książki ks. T. Pescha SI  pt.
Chrześcijańska filozofia życia

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: