CHRZEŚCIJAŃSKA FILOZOFIA ŻYCIA

O. Tilman Pesch SI

Duch i materia

1. Jak długo będą ludzie, dla których zaspokojenie ziemskich pożądań jest główną sprawą życia, tak długo będą i tacy, co twierdzą, że dusza jest tylko materią lub przypadkową właściwością tej materii; że więc nawet mowy być nie może o trwaniu duszy po śmierci.

Demokryt, który śmiejąc się przepędził życie, lecz jako zrozpaczony samobójca miał umrzeć, nauczał starożytnych Greków, że poza atomami i próżną przestrzenią nic nie istnieje; że świat miał stworzyć przypadek i konieczność okrutna; że myśl i chcenie to tylko stykanie się i odtrącanie atomów bez żadnego kierunku i ładu. Podobnie uczył Epikur. Z bagna zaś rzymskiego pogaństwa taki się odzywa głos przez usta Pliniusza: "Tylko próżność ludzka zmyśla sobie jakieś życie po śmierci, wierząc już to w nieśmiertelność duszy, już w jakieś przeobrażenie się, czy w pobyt w świecie podziemnym; jak gdyby życie ludzkie pod jakimkolwiek względem było różne od życia zwierzęcego". Lukrecjusz tęż samą doktrynę przedstawił w poezji. W żadnym wieku ery chrześcijańskiej nie brakowało zrozpaczonych zmysłowców, którzy wszystkich sił używali na obronę podobnych teoryj; obecnie liczba ich jest już zbyt wielka.

Można by sobie zadać pytanie, dlaczego tylu ludzi z takim uporem odrzuca życie przyszłe i nie chce się z nim liczyć? Na to pytanie łatwo można znaleźć odpowiedź. La Bruyere mówi: "Chciałbym znaleźć kiedy człowieka trzeźwego, umiarkowanego, czystego i sprawiedliwego, któryby zaprzeczał istnieniu Boga i nieśmiertelności duszy ludzkiej, bo ten przynajmniej byłby bezstronny; ale takiego człowieka nie ma". Podobnie wyraża się Kant, że nigdy nie było na świecie prawej duszy, która by mogła znieść tę myśl, iż ze śmiercią wszystko się kończy.

Pod adresem tych, co życie przyszłe i nieśmiertelność duszy odrzucają, tak mówi poeta: "Cnota ze swymi przyjaciółmi walczy w obronie tej prawdy, tylko występek i jego zwolennicy wypowiadają jej wojnę".

2. O nieśmiertelności duszy można to powiedzieć, co o każdej zasadzie życia moralnego, że posiada dosyć światła, aby serca niezepsute, kochające prawdę, mogły ją zrozumieć, i dosyć ciemności, żeby serca zepsute nią się zaślepiły. Nie rozum, ale wola powinna decydować o losie człowieka. Człowiek powinien chcieć prawdy.

Otóż czy wola skłonna, a nawet prąca do pogardy życia przyszłego, nie jest dla człowieka myślącego dowodem choćby tylko pośrednim, jak ułomne i kruche jest nowoczesne pojmowanie życia. Godne to uwagi. Choćby prawdziwa nauka, wychodząc z niezbitych faktów, nie była w możności rzucić światła na istotę człowieka: to pośrednie dowodzenie wystarczyłoby zupełnie, by tę sprawę dla nas ostatecznie rozstrzygnąć. Historia bowiem wykazuje, że zawsze zaniedbanie życia pozagrobowego łączyło się nie z gruntowną nauką, ale z moralnym upadkiem, a przynajmniej z obojętnością. Ludzie, którzy by radzi żyć jak zwierzęta, ludzie, których nużą i męczą wyrzuty sumienia, używają rozumu swojego na to, żeby sobie sofizmatami życie przyszłe zasłonić.

Czyż to, co pociąga za sobą takie skutki, może być prawdą? Zatem negacja nieśmiertelności i wieczności jest fałszem. Dowód to niezbity. Zrozumiał go i taki Rousseau: "Nigdy prawda, mówi on, nie jest szkodliwa dla rodzaju ludzkiego. To dla mnie dowodem, że taka nauka prawdą być nie może".

3. Nie jesteśmy atoli w tak złym położeniu, abyśmy musieli poprzestać tylko na pośrednich dowodach, przeciwnie, posiadamy bezpośrednie i to bezliku w różnych przejawach życia ludzkiego.

Inni nie są tak zuchwali, jak materialiści, żeby przy ostatnim oddechu umierającego oświadczać: "Teraz już wszystko skończone, poza śmiercią otwiera się tylko noc". Unikają raczej myśli o śmierci i mówią: "Któż to wie, co po śmierci nastąpi? Po co mi się o to troszczyć? Żyję tylko raz, po co sobie zakłócać przyjemności, których się tutaj używa, mrzonkami o przyszłości?". Jest to mądrość tych ludzi, którzy siedząc w pociągu, a widząc zbliżającą się okropną katastrofę, zamykają oczy, aby sobie na chwilę nie zamącać spokoju. Być obojętnym w podobny sposób to nie tylko szaleństwo, ale i występek. Słusznie powiedział Pascal: "Kwestia nieśmiertelności duszy jest kwestią takiej wagi, tak nas do głębi wstrząsa, że trzeba by chyba postradać wszelki zmysł wyższy, żeby dla niej być obojętnym".

Dusza ludzka jest nieśmiertelna, gdyż jest istotą natury duchowej. Przez "ducha" rozumie się w ogóle istotę niezłożoną, nie cielesną, od materii zupełnie niezależną, obdarzoną rozumem i wolną wolą.

Najszlachetniejsi myśliciele starożytności byli przekonani o duchowości duszy ludzkiej. "Dusza, mówi Plato, szuka po śmierci bóstwa, aby zdać rachunek ze spraw swoich, jak to powiada prawo ojców; ta zaś okoliczność, o ile jest pocieszająca dla ludzi prawych, o tyle straszna dla złych, którzy w owej chwili u nikogo nie znajdą pomocy. Czyż wobec tego byłobyż roztropnym używać wszelkich starań dla podtrzymywania fałszywej opinii, że ta bryła ciała, którą się w ziemi zakopie, jest samą naszą osobą, tak nam drogą" (1).

4. O istnieniu w człowieku jakiegoś duchowego pierwiastka życiowego muszą nas przekonać najprzód właściwości ludzkiego poznania.

Zwierzę poznaje tylko pojedyncze przedmioty i wypadki materialne. A zatem cała czynność poznawcza u zwierząt jest czynnością zmysłów, wykonywa ją organizm, czyli pochodzi ona z jednej substancji, utworzonej z pierwiastka życiowego i materii. W człowieku również, o ile jest zwierzęciem, znajdujemy to poznanie zmysłowe, organiczne. Lecz obok tego poznania jest w człowieku inna zdolność poznawcza, która go wyróżnia od zwierzęcia. Człowiek poznaje istotę rzeczy.

Poznaje dalej człowiek w rzeczach byt, jedność, prawdę, dobro, piękno. Porządkuje rzeczy i zjawiska według klas i praw, którymi się rządzą; ujmuje wszystko według stosunków przyczyny i skutku, celu i środków; rozróżnia w rzeczach i wypadkach przyczynowość, celowość, konieczność, przypadkowość.

A ponieważ człowiek poznaje nie tylko pojedyncze przedmioty, lecz wytwarza sobie także pojęcia ogólne i nadzmysłowe, ma zdolność uogólniania i ujmowania tego, co jest nadzmysłowe, może więc wydawać sądy o wartości ogółu rzeczy, może według niewzruszonych praw logiki wnioskować o nieznanym ze znanego, dochodząc rozumem tam, dokąd żadne zmysłowe poznanie dojść by nie mogło. Wszystkie swoje myśli może przywdziewać dźwiękami głosu i tworzyć tym sposobem język z jego cudowną budową zdań.

Człowiek wstępuje rozumem do ponadmaterialnego świata, gdzie panuje prawda i piękność. Stamtąd czerpie prawa, którymi się kieruje, kiedy pracą swego ducha przez dłuto rzeźbiarza, ręką malarza, głos i dźwięk instrumentów wyciska w naturze swój ideał, nadając mu rozmaite harmonijne formy.

Śpiewa wprawdzie i słowik, lecz śpiewa tak, jak mu natura śpiewać każe; muzyki on nie rozumie. Buduje i jaskółka przepięknie swoje gniazdko, ale buduje je tak, jak budowała przed lat tysiącami. Zadziwiające są czynności zwierzęcego instynktu i zręczności zwierzęcej, lecz to wszystko dane zostało zwierzęciu przez naturę, albo raczej przez Stwórcę natury dla zachowania rodzaju. Zwierzę porusza się w oznaczonych granicach na podobieństwo tonów pozytywki, nie potrzebującej mistrza, któryby z niej harmonijne wydobywał melodie. Poza tymi oznaczonymi granicami wszystko jest w zwierzęciu nikłe, bezduszne.

Ponieważ człowiek rozumie, co to jest wielość i jedność, może wglądnąć w nowy przedziwny świat liczb, może poznawać niezmienne a przedziwnie skomplikowane ich stosunki, wznosząc się aż do najwyższej matematyki. Zwierzę zaś, skoro zaspokoi swoje naturalne potrzeby, czuje się zadowolone i poprzestaje na tym; gdzieżby ono mogło sięgnąć do świata liczb, by tam szukać dla siebie jakiejś przyjemności.

Przez takie poznanie zdobywa sobie człowiek tę niezależność od świata zewnętrznego i tę przewagę nad naturą i jej prawami, które go cechują jako człowieka i przez całe jego życie pozwalają mu być królem stworzenia.

Kiedy człowiek patrzy na ten wielki świat, z elementarną siłą narzuca mu się pytanie: Skąd, dlaczego to wszystko? Skąd te rzeczy, następujące po sobie w pewnej zależności, jeżeli nie od istoty, od której wszystko jest zależne, a która od nikogo nie zależy? Skąd ten wspaniały porządek w tej różnorodnej a jednak takiej celowej rozmaitości, jeżeli nie od istoty, która jest fundamentem tego porządku i która chciała, aby świat był? – W ten sposób dochodzi myślący człowiek do Boga. Odnajduje on też bóstwo w prawach swej zewnętrznej istoty; poznaje Boga jako swego Stwórcę i Pana, jako swego Prawodawcę, jako cel życia i swej pracy. Taka działalność poznawcza wystarcza, aby każdy myślący doszedł do przekonania, że człowiek ma duszę i to duszę duchową.

5. Cóżby w człowieku było podmiotem tak wzmocnionej działalności poznawczej, gdyby oprócz materii nie posiadał w sobie jakiejś duchowej do działania podstawy? Czy gromada atomów, choćby bilionowa, może być jednolitym punktem wyjścia dla jednolitej świadomości naszej, dla myśli, sądów i wniosków rozumowych? Czy materia, z istoty swej rozciągła, może być źródłem dla działalności, które z rozciągłością nic nie mają wspólnego? Czyż sama materia może się wznieść do pojmowania niematerialnych idei, do zdążania ku idealnym celom; ta materia, która ze swej istoty jest dla nich z konieczności zupełnie obojętna? A więc prócz materii w człowieku musi być dusza. Lecz to jeszcze nie wszystko.

Ten, znajdujący się w człowieku, pierwiastek życia ma szczególny, sobie tylko właściwy, od materii niezależny byt. Taki byt nazywa się bytem duchownym, bo to, od czego czynność pochodzi, musi być takie samo jak czynność. Jeżeli czynność jest duchowa i jej przyczyna musi być duchowa. A jeden rzut oka na poznawczą działalność człowieka przekonywa, że zawarta w organach ludzkich materia, w żaden sposób nie może brać wewnętrznego udziału w wytwarzaniu życia umysłowego. Działalność rozumu nie jest organiczna, jak czynności zmysłowe, lecz nadorganiczna. To, co jest organiczne, odbywa się wedle warunków rozciągłości, zależy od zdrowia organizmu. Tymczasem czynność rozumowania dokonuje się poza wszelką rozciągłością, a zależy od zdrowia takiego, które nic nie ma wspólnego z organizmem. Mamy więc coś, co jest proste i niepodzielne. Czyż bowiem myśl o sprawiedliwości, mądrości, cnocie, grzechu, o Bogu, składa się z jakich części? Przypomnijmy sobie tylko pojęcie bytu, które w każdym ludzkim myśleniu wyraźnie się zawiera; przypomnijmy sobie te różne stosunki, jakie pomiędzy bytem a myślą zachodzą, a spostrzeżemy, że poznanie ludzkie obraca się wśród rzeczy, które zasadniczo wznoszą się ponad wszelką zmysłową wyobrażalność. Tak więc naukowo jesteśmy zmuszeni do przyjęcia tej prawdy, że czynność rozumowania w człowieku pochodzi nie od jakiegoś organu, lecz od pierwiastka życiowego, od duszy i jedynie przez nią bywa wykonywana.

Stwierdza to również fakt własnej świadomości. Zapewne, organiczna siła poznawcza może odczuwać swoją własną czynność i niektóre swe stany, ale to tylko przy pomocy drugiej czynności przez siebie w ruch wprawianej. Nigdy jednak ta organiczna siła poznawcza nie może na siebie tak działać, ażeby sama siebie poznawała jako podstawę swej własnej działalności.

Widzimy więc, że w człowieku istnieje, prócz działalności zmysłowej i ponad nią, inna działalność pochodząca nie od narządów cielesnych, ale jedynie od duszy, bez udziału materii. Otóż we właściwości każdego działania ujawnia się właściwość bytu, który jest jego podstawą. Jeżeli przeto dusza sama bez narządów cielesnych spełnia choćby jedną czynność, to już jest rzeczą dowiedzioną, że dusza ta ma swój byt niezależny, który nie jest związany z tym, lub owym organem. Posiada przeto dusza zdolność egzystencji samoistnej; może trwać, choć ciało, które ona ożywia, ulegnie rozkładowi.

Rezultat więc nauki jest taki, że dusza ludzka jest substancją duchową. Dowody, które za tym przemawiają, są o wiele bardziej przekonywujące, od tych, które nas zmuszają, abyśmy byli przekonani o substancjalności materii.

Czymże jest właściwie substancja duchowa? pytają materialiści. Głupcy! stawiają takie pytanie, jak gdyby wiedzieli, czym jest właściwie substancja materialna.

6. Z tym pierwszym dowodem płynącym z właściwości ludzkiego poznania, łączy się drugi z właściwości ludzkiego chcenia. W każdej istocie, która poznaje, chcenie stoi w związku z poznawaniem. U zwierzęcia poznanie kończy się w dziedzinie zmysłowej, podobnież i chcenie. Zwierzę otrzymuje wrażenia zmysłowe albo od rzeczy zewnętrznych, które zmysłami spostrzega, albo od wewnętrznych popędów, które się odnoszą do dobrobytu zmysłowej natury. Człowiek zaś przeciwnie, nie tylko poznaje zmysłowe rzeczy i nie tylko odczuwa zmysłowe popędy. On poznaje jeszcze byt w całej jego nieograniczoności i w całej rozciągłości jego trwania; wznosi się ponad wszelkie przegrody, jakie stawia przestrzeń, czas i rzeczy poszczególne. Żaden ideał nie jest tak wysoki, żadna pospolitość tak niska, nic nie ma tak czystego i nic tak brudnego, aby nie mogło być przedmiotem ludzkiej woli. Z tego widać, że chcenie ludzkie w najgłębszej swojej podstawie nie odnosi się do tego tylko co pod pewnym względem godne jest chcenia, lecz że owszem ma za przedmiot dobro jako takie. A czyż zdolność organiczna mogłaby mieć za przedmiot takie dobro!

Dalej poznaje człowiek, że strumień bytu, wychodząc z Praźródła bytu, przenika wszystko na świecie, a następnie kieruje wszystko z powrotem do tegoż Praźródła, które wszystko w sobie zawiera i do siebie odnosi jako do ostatecznego celu.

Odpowiednio do tego poznania czuje człowiek w głębi swej istoty potężny pęd, który go skłania do poddania się Bogu, swemu Stwórcy, i do szukania w Nim, jako w źródle i ostatecznym celu wszelkiego bytu, spokoju i szczęścia. Dlatego to człowieka tu na ziemi nie może zadowolić żadne ziemskie posiadanie, żadne ziemskie używanie; niezadowolony i niezaspokojony pozostanie człowiek aż do grobu. I gdyby mu życie nawet wszystko dało, w końcu umierając musiałby zawołać: co mi to wszystko teraz pomoże?

Wszystko to wskazuje z największą jasnością na to, że chcenie ludzkie nie jest bynajmniej organiczne, że ono przechodzi nieskończenie wszelkie wymagania materii i zwierzęcości.

Ludzkie chcenie, czyli ludzka wola kieruje się ku takim ideom, jak Bóg, dusza, wieczność, prawo moralne, moralność, prawo, cnota, grzech. Te zaś idee w najgłębszej i ostatecznej swojej przyczynie nie odnoszą się do zmysłowego dobrobytu czy to indywiduum, czy też rodzaju, lecz siłę swoją czerpią z takiej dziedziny, z którą materia nie ma nic wspólnego. Od Bóstwa, które poznał, odbiera człowiek wewnętrzne przykazanie, które mu rozkazuje poddać się dobrowolnie świętemu głosowi sumienia, choćby przez to dobrobyt i trwanie całego świata miało przepaść.

Stąd to każdy sumienny człowiek, każdy męczennik, który, by nie obrazić swego sumienia, oddaje doczesne dobra, a nawet życie, jest wymownym dowodem istnienia duszy duchowej.

Nie potrzebujemy dalszych dowodów. Możemy tylko zapytać naszych przeciwników, a oni nam odpowiedzą, że i dla takich zasada, według której nazywają człowieka "dobrym" lub "złym", spoczywa nie w chemii lub w materii organicznej, ale w wyższej dziedzinie ducha.

7. Do tego dodać jeszcze należy wolność woli ludzkiej. "Z rozumowości wypływa wolność", powiada Bossuet. "Dusza, wyniesiona przez władzę rozumu ponad przedmioty materialne, nie daje się porwać wrażeniom z nich powstałym; pozostaje ona wolną, pozostaje panią zarówno zewnętrznych powabów jak i siebie samej. Zwraca się ona do tego, co jej się podoba, i rozważa to, czego chce, aby do celu używać środków, jakie sama wybierze".

Tylko człowiek może powiedzieć: ch. W wielu jednak razach człowiek nie ma wolności i skazany jest na mimowolne skrępowanie. Więzień umierający z głodu w kajdanach, zmuszony jest w nich pozostawać. Nie ma człowiek do wyboru czy fruwać czy chodzić. Ślepy nie ma wolności w używaniu wzroku. Żaden człowiek nie ma takiej wolności, żeby mógł dążyć do czegoś jako do zła; przeciwnie, natura zniewala go, że nawet zło, którego pożąda, pragnie jako dobro. Jest jednak rzeczą niewątpliwą, że człowiek posługujący się rozumem i zmysłami, ma świadomość, że jest w wielu czynach, słowach, myślach wolny nie tylko od zewnętrznego przymusu, lecz i od wewnętrznej konieczności. Nie znaczy to, że człowiek jest niezależny w swoich postanowieniach od wszelkiego wpływu. Nie, on może czynić, mówić, myśleć, co chce, lecz zawsze podlega wewnętrznym lub zewnętrznym wpływom. Rzut oka na statystykę wystarczy, ażeby stwierdzić ten fakt.

Ale mimo wszystko wobec świadomości każdego człowieka stoi jasno i wyraźnie ten fakt, że wiele rzeczy robi, o wielu myśli i rozważa, mając to pełne przeświadczenie, że mógłby je opuścić, lub inaczej zrobić.

Zwierzę idzie zawsze koniecznie za zmysłowymi pociągami bez względu na to, czy one pochodzą z przedmiotów zewnętrznych czy z popędów wewnętrznych, czy z wyobraźni. Z konieczności zwierzę domowe wyraża swój ból, gdy mu się na ogon nastąpi. Gdy je pali pragnienie, z konieczności biegnie do wody; pies bity laską ucieka, kura broni swoich piskląt przed napastnikami. A chociaż zwierzęta mają właściwą sobie władzę pożądania, muszą jednak postępować tak, jak postępują; inaczej nie mogą. Jeżeli zaś różne popędy działają na zwierzę, – gdy np. zgłodniałemu, zbitemu psu w jednej ręce pokażą laskę, w drugiej kawałek mięsa – to pomimo wewnętrznego wstrętu pójdzie za tym popędem, który jest najsilniejszy.

Nie tak się rzecz ma z człowiekiem. Każdemu człowiekowi wewnętrzne najwyraźniejsze przeświadczenie mówi, że on swój ból i swoją radość może ukryć; że nie z konieczności idzie za wrażeniem najsilniejszym, lecz że z siebie z całkowitą wolnością może nadać przeważającą moc temu wrażeniu, któremu ją nadać chce. Według wolnej oceny z różnych dóbr, które się przedstawiają jego duszy, może sobie to przedstawić jako największe, które chce osiągnąć. Rozstrzygnięcie pochodzi z głębi wolnej woli. Równość dwóch dóbr doskonali tylko wolę ludzką i daje jej pole do okazania swej wolności. Tę wolność woli może człowiek wykonywać odnośnie do wszystkich dóbr, które dlatego że są ograniczone w swojej dobroci, nie przedstawiają mu się ani jako zupełnie dobre, ani jako zupełnie złe, a konsekwentnie nie pod każdym względem okazują się godne pożądania.

Taka wolność dowodzi, że wola ludzka nie jest bynajmniej czynnością organiczną. Wszelkie pożądanie organiczne jest zdeterminowane przez doznane wrażenia; widzimy to jasno i wyraźnie na zwierzętach. W człowieku jednak jest coś, co w swej działalności nie jest przez co innego determinowane, ale determinuje się samo z siebie. Jest to duch ludzki, usunięty spod determinujących wpływów cudzych, wyższy ponad siły fizycznego świata. I choćby zewnętrzne, albo wewnętrzne wpływy były najsilniejsze, on może je przezwyciężyć i oprzeć się im. Nic na świecie nie może go zmusić chcieć tego, czego nie chce, i nie chcieć tego, czego chce. Istota, która w ten sposób stoi ponad naturą, nie może w swym bycie być podległą wpływom natury. Ani mechaniczne, ani chemiczne siły nie mogą wywierać na taką istotę wpływu. Dlatego słusznie mówi Cycero: "Człowiek czuje, że się porusza własną siłą, a nie cudzą i to stanowi jego nieśmiertelność" (2).

8. Im więcej postępują badania psychologiczne i poznanie natury, tym więcej ustala się przeświadczenie, że poza dziedziną zjawisk zmysłowych jest jeszcze nadzmysłowy świat ducha, który tak samo jest rzeczywisty, jak świat zmysłowy; tym niezbiciej przekonujemy się, że to właśnie ów duch, postępując według praw swoich, dzieli, łączy, porządkuje te zjawiska, którym rzeczy podpadające pod zmysły służą tylko za podścielisko materialne, i że tym sposobem podstawa pewności życia zewnętrznego znajduje się w nadzmysłowej dziedzinie działalności duchowych i że wskutek tego ta dziedzina czyli ten świat nadzmysłowy jest istotnie rzeczywistym.

Jeżeli w ogóle w nauce są jakieś zasady dowiedzione, to jest nią i ta, że dusza ludzka jest niezłożona i wewnętrznie od materii niezawisła, a stąd, że odpowiednio do swej natury nie ulega zniszczeniu. Gdyby dusza nie miała innego zadania jak ożywiać materię dla celów organicznego życia; gdyby nie mogła inaczej działać jak w połączeniu z narządami ciała, wtedy musiałaby z chwilą rozkładu tychże narządów zniknąć podobnie jak się druzgoce i ginie forma zegarka kieszonkowego pod uderzeniem młotka. Lecz dusza, oprócz organicznej, posiada jeszcze inną, od materii niezawisłą działalność, a odpowiednio do tego i byt od materii niezawisły. Stąd też nie może ginąć wskutek tego, że ciało staje się niezdolne do czynności życiowych.

9. Stosownie do swej natury dusza ludzka jest duchowa, niezłożona, nienaruszalna, nieśmiertelna. Ale czy będzie trwać rzeczywiście po śmierci? Ten, który duszę stworzył, może ją zniszczyć: czy to jednak zrobi? W odpowiedzi na to wystarczy wskazać na fakt, że nigdzie w naturze substancja, posiadająca zdolność bytu, nie ginie; dlaczegoż by więc dusza ludzka miała stanowić wyjątek? Dlaczego po krótkim istnieniu miałaby ginąć, kiedy każdy atom trwa? Co mogłoby mnie przekonać, że duch ludzki pod względem trwania jest w gorszym położeniu, niż najzwyklejszy gwóźdź do butów?

A nadto dla każdego myślącego człowieka jest rzeczą jasną, że mądry Stwórca nie po to uposażył twory swe w doskonałości, by je obdzierać z ich naturalnego przeznaczenia.

10. Z psychologicznym dowodem jużeśmy się uporali. Lecz cóż znaczą tego rodzaju dowody dla tych, dla których znaczenie ma tylko to, czego można się dotknąć, co można ująć rękami, zrachować, zważyć? "Czego nie możecie dotknąć, jest wam obce; czego nie chwycicie w ręce, tego wcale nie znacie; czego nie porachujecie, nie wierzycie, żeby prawdą było; czego nie zważycie, to nie ma dla was znaczenia; czego nie możecie wymienić na pieniądz, nie rozumiecie, jak może mieć wartość".

Tym umysłom, ślizgającym się po powierzchni rzeczy, nie tylko brak zrozumienia dla głębszych dowodów, oni starają się jeszcze nienawistną sobie prawdę zaciemnić, przytaczając dowody rzekomo zaczerpnięte z samej przyrody.

Mówią najprzód: Jest faktem, że człowiek jest tylko "materią", jest "zwierzęciem" i niczym więcej, gdyż faktem jest, że między człowiekiem a zwierzęciem jest uderzające podobieństwo. Odpowiedź: czyż kiedykolwiek wątpił rozumny człowiek, że jedną połową swojej istoty – swoim ciałem i życiem zmysłowym – należy całkowicie do świata zwierzęcego? A jeżeli tak jest, to oczywiście człowiek w wielu rzeczach musi być do zwierzęcia podobny. Lecz cóż stąd wypływa? Czyż worek pełen złota dlatego nie jest więcej wart od worka z kamieniami, że oba są do siebie zupełnie podobne?

Mówią też: Człowiek pochodzi od zwierzęcia, jest więc również zwierzęciem. Według jednogłośnego świadectwa wszystkich mężów prawdziwej nauki, pochodzenie człowieka od zwierzęcia należy do bajek. Ale czy nie uda się kiedyś z małpy rozwinąć człowieka? – Odpowiedź: Jest to mniej możliwe, niż zmienić grosz na złoty. Tym bardziej ze zwierzęcia nie będzie człowieka. Bo jakkolwiek jedną stroną swego bytu człowiek do zwierzęcia jest podobny, to jednak drugą zasadniczo różni się od niego.

Niczym nie potrafi człowiek zniweczyć w sobie przeświadczenia, że pomiędzy nim a zwierzęciem zachodzi istotna różnica. Gdy człowiek puszcza wodze bydlęcej żądzy zmysłowej, wtedy tylko powstaje w jego piersi pragnienie, aby był zwierzęciem. "Wtedy mógłbym żyć bez troski, powiedział ktoś, gdybym nie miał rozumu, który czuje, gdy go ściągam w błoto; gdybym nie miał sumienia, które mię upomina; gdybym nie był świadomy odpowiedzialności, pod której ciężarem się uginam, która mię do ziemi gniecie". Tymi słowy wyznał ów myśliciel, że pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem istnieje niezmierzona przepaść.

Mówią dalej: Jeszcze żaden lekarz, ani żaden uczony duszy ludzkiej nie znalazł! Lecz gdzież tej duszy szukano? W trupie, który się rozkłada? Niech szukają duszy tam, gdzie ją można znaleźć: w życiu. Lecz i tam niech jej nie szukają jako jakiegoś muskułu, lub jakiejś cząstki kości, lecz jako pierwiastka życiowego wszystkich zjawisk duchowych. Człowiek niezależnie od zmysłowych wrażeń, wyniesiony ponad życie zmysłowe, wyprowadza rozumne wnioski, tworzy sądy, ma myśli, idee, kieruje się ideałami, czuje w sobie prawa sumienia, których może słuchać, dobrowolnie się na nie zgodzić, lub im się sprzeciwiać. I tu to właśnie należy szukać duszy, a nie w trupiarni.

Mówią jeszcze przeciwnicy: Nie można sobie przedstawić żadnego obrazu, żadnego wyobrażenia duszy, więc nie istnieje. Szczególna naukowość! Można by tym panom odpowiedzieć: o powszechnej sile przyciągania nie można sobie wytworzyć żadnego "wyobrażenia", siła więc taka nie istnieje! Więcej jeszcze: Nie można sobie też wytworzyć żadnego "wyobrażenia" o rozumie, sumieniu, uczciwości, a więc wszyscy ludzie są nierozumni, niesumienni, nieuczciwi? Mówią: nie można sobie wytworzyć żadnego wyobrażenia, – ależ gdyby można było wytworzyć sobie wyobrażenia o duszy, najskrajniejszy materializm byłby uzasadniony, gdyż wyobrażenie można sobie wytwarzać tylko o tym, co materialne, tylko z rzeczy, które mają rozciągłość przestrzenną, które mogą być zmysłami sprawdzone. Ponieważ dusza ludzka nie jest kwadratowa, ani trójgraniasta, ani brzęcząca, ani szeleszcząca, nie dziw przeto, że nie można sobie o niej wytworzyć żadnego "wyobrażenia".

Obecnie w kołach naukowych podnoszą z całą siłą znaczenie "faktów". Otóż znajdujemy się właśnie w dziedzinie faktów i widzimy, jak to z tych oczywistych faktów ludzkiego poznania i z oczywistych faktów ludzkiego chcenia z koniecznością naukową wypływa istnienie duchowej i nieśmiertelnej duszy ludzkiej.
 

O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia życia. Przekład z niemieckiego. T. I. Wydanie drugie. Kraków 1930, ss. 139-155.

Przypisy:
(1) De leg. 1, 12.

(2) Tuscul. l. 1.

Powrót do spisu treści książki ks. T. Pescha SI  pt.
Chrześcijańska filozofia życia

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: