CHRZEŚCIJAŃSKA FILOZOFIA ŻYCIA

O. Tilman Pesch SI

Stanowisko człowieka w życiu

1. Rzućmy najpierw okiem na stanowisko człowieka tu na ziemi. Chcemy go dobrze zrozumieć, to musimy go rozpatrzyć jako jednostkę i jako istotę społeczną.

Człowiek, wzięty jako jednostka, dla jednych nic nie znaczy, dla drugich wszystko.

Pierwsi widzą w nim marne zwierzę dwunożne, brzydkie jak robak; widzą w nim zlew wszelkiej nędzy, bezwolną igraszkę zwierzęcych potrzeb, który po to tylko ma rozum, żeby przyjemności zmysłowe, dane przez naturę każdemu zwierzęciu dla celów przyrodzonych zamieniał w przedmiot wyrafinowanego użycia.

Drudzy zaś oddają człowiekowi dla jego duchowych zdolności bałwochwalczy kult; wynoszą ducha ludzkiego ponad wszystko jako kwiat materii, która doszła do świadomości; powiadają, że cały świat jest zjawą, którą człowiek z siebie wypromieniował, a sam człowiek ma być zjawieniem się Boga.

W rzeczywistości nie zasługuje człowiek ani na taką wzgardę, ani na takie bałwochwalstwo.

Pod względem zewnętrznym jest oczywiście człowiek czymś niezmiernie małym we wszechświecie. Pędzi swe życie w całkowitej zależności od materialnych warunków; jest mniej trwały niż kamień na roli; żyje wśród nierozumnych zwierząt, które go w niejednej rzeczy przewyższają; rzucony jest na ten świat, niby jakiś drobiazg, który się w kąt rzuca.

A jednak to znikomo drobne dziecko ziemi czuje, że w jego piersi taka treść, której nie ma cały świat materii.

Przyrodo, dziwny twór z ciebie, na jednym końcu jesteś pospolitą materią, na drugim wytwornym duchem, a w całości zamkniętym pierścieniem!

Czymże jest człowiek pielgrzymujący po tej ziemi? Westchnieniem ginącym w przestworach; robakiem co się pnie na wysoką górę; płatkiem róży kołyszącym się na oceanie; kroplą w bezmiernych mórz przestrzeniach; chwilą wśród podwójnej wieczności; atomem wśród tysiąca światów, – a jednak on może sobie świat zbudować.

Słabym jest człowiek! Najdrobniejszej rzeczy w prawie przyrody zmienić nie zdoła, w malutkiej tylko cząstce jest panem swych losów. A jednak jakże nieskończenie wysoko stoi przez swój rozum i wolę ponad całą przyrodą. Pismo święte z jednej strony porównuje człowieka do więdnącego kwiatka w polu, z drugiej jednak mówi o nim, iż jest mało co niższy od Aniołów. Tak, bo człowiek jest łącznikiem między światem duchów a światem materii.

Prawdą to jest, że rozwój nauki poniżył jeszcze bardziej człowieka jako zewnętrzne zjawisko. Im większa jego wiedza, tym ten postęp wydaje mu się marniejszy, gdyż każdy nowy krok naprzód otwiera nieprzejrzane i nowe horyzonty. Lecz rozwój nauk, poniżając człowieka, podwyższa go zarazem i daje mu samowiedzę jego przewagi duchowej nad materią.

2. Działalność człowieka wznosi się wysoko ponad wszystkie granice materialnego działania. Wzrokiem swoim sięga człowiek aż do nieba gwiaździstego, oblicza drogi planet, rozpoznaje ich skład chemiczny, to znowu spogląda na ziemię i życie mrówek bierze za przedmiot naukowych dociekań.

I dlatego to słusznie powiedział stary Sofokles: "Wiele cudów jest na obszarze ziemi, ale większego nad człowieka nie ma".

Człowiek jest udarowany w bogate zdolności rozumu i woli. Nie jest on ograniczony w ten sposób, aby tylko tego lub owego dobra pragnął; on chce i dąży do dobra w ogóle. Posiadając wolną wolę, często bardzo postępuje z tym przeświadczeniem, że może postępować, może działać tak lub inaczej.

Mając zaś wolną wolę, często znajduje się w takim położeniu, że musi wybierać pomiędzy złem a dobrem. Zło przedstawia się przyjemnie, dobro – nieprzyjemnie. I gdyby zło nie miało uroku, nikt by go nie pragnął; gdyby dobro nie było przykre, wszyscy by je pełnili.

Dałeś, o Boże, wiecznemu duchowi ubogą zasłonę; rzuciłeś go w doczesność, żeby się tu spełniły jego losy. Przybądź mu ku wspomożeniu swoją łaską świętą! Pomóż mu, o Panie, wzmocnić się i podnieść, gdyż jego zbawienie całkowicie w Twoim ręku spoczywa.

Tylko jeden chrystianizm daje ludzkim dążnościom tę siłę, dzięki której ludzie ze względną łatwością mogą się utrzymać na wysokości człowieczeństwa.

Nie ma nic gorszego nad ludzi zdechrystianizowanych! Kto na nich patrzy, może nabrać uczucia pogardy dla całego rodzaju ludzkiego i wołać z Goethem: "Już nie mam wiary do świata; nauczyłem się rozpaczać. Ludzie są zanadto płascy, podli i niedorzeczni; trzeba tak długo żyć jak ja, aby się nauczyć gruntownie nimi gardzić".

Kto jednak rozważa człowieka w tej doskonałości, jaką mu Stwórca przeznaczył, ten musi mieć dla niego szacunek. Nie ma na całym świecie przedmiotu godniejszego badania nad człowieka.

Gdyby Pan Bóg stworzył człowieka takim, jakim go chce mieć świat niechrześcijański, to już pierwszego dnia po stworzeniu trzeba by go zamknąć w więzieniu lub w domu wariatów.

3. Ażeby człowieka i jego zadania życiowe dobrze zrozumieć i ocenić, należy go rozpatrzyć także pod względem społecznym. Istnieją bowiem nie tylko prywatne, lecz i społeczne obowiązki.

Społeczność ludzka nie jest tłumem złożonym tylko przypadkowo z poszczególnych istot, z których każda mogłaby się dowolnie do ogółu przyczepiać lub od niego odrywać. Człowiek należy wprawdzie najpierw do siebie, ale należy również i do społeczeństwa, z którym go łączą organiczne związki. Stąd też nikt nie żyje wyłącznie jako jednostka, lecz żyje także jako członek całego rodzaju; dlatego musi mieć wzgląd na innych i na innych względy liczyć.

W społeczeństwie ludzkim widzimy rozmaite organiczne zrzeszenia, które ludzie potworzyli, pchani samym instynktem natury. Życie ludzkie ma z natury rozmaite przed sobą cele; osiągnąć je można tylko przez uregulowaną współpracę wielu. Stąd też ludzie, jako tacy, należący do rozmaitych zrzeszeń, muszą się nawzajem wspierać, aby te cele życiowe osiągnąć.

Jak w organizmie, członki, które się na całość składają, są rozmaite, niejednakowe i nierówne, podobnie w każdej ludzkiej społeczności, należący do niej, różnią się kształtem ciała, zdolnościami ducha i stanowiskiem w życiu.

To naturalne prawo wspólności i wzajemności przenika wszystkie sfery życia, najwyższe i najniższe. Dlatego niech nikt nie mówi: "Żyję tylko z siebie i dla siebie; dola czy niedola drugich czy ogółu wcale mnie nie obchodzi". Takie usposobienie jest czymś nienaturalnym, bo siłą rzeczy postępowanie każdej jednostki ma znaczenie dla drugich i dla ogółu. Ogół znów porywa za sobą pojedynczego człowieka. Sława więc i hańba poszczególnych ludzi spada na ogół, a z wartości ogółu korzystają poszczególne jednostki.

Człowiek żyje na ziemi oczywiście po to, by sam siebie ratował; w wielu jednak wypadkach ratowanie siebie polega na tym, że innych ratujemy. I nieraz najlepiej zabezpieczamy własne interesy, ochraniając interesy innych. Błędna to rzecz, zawsze w powodzeniu innych widzieć szkodę dla własnej sprawy.

Ta wspólna przynależność wielu do jedności jest naturalnym i koniecznym warunkiem, na którym się ugruntował chrześcijanizm. I dlatego wiele z jego nauk, z jego urządzeń, z jego przykazań, wtedy tylko można zrozumieć, kiedy się zwróci uwagę na wzajemną solidarność ludzi.

O tej też wspólnej przynależności wszystkich ludzi myślał Pius IX, kiedy pisał następujące słowa: "Oby nasze wspólne usiłowania cel osiągnęły; uleczyły niedomagania społeczne i zapewniły zwycięstwo prawdzie na ziemi! Pomiędzy zasadami nowoczesnej cywilizacji wiele jest błędnych. Zamiast się przed nimi uginać, należy im przeciwstawić prawdę".

Tak więc stoi człowiek w życiu nie tylko jako jednostka, lecz także jako istota społeczna: jako cząstka wielkiej społeczności. Pod obydwoma tymi względami znaczenie człowieka leży nie w tym, co widoczne i czasowe, lecz w dziedzinie wewnętrznej, prowadzącej do wieczności.

Feldmarszałek Moltke w 80 roku życia tak pisał: "Stoję już na końcu drogi życia i przeczuwam, że w świecie przyszłym całkiem inną miarą będą mierzone uczynki nasze, niż tu na ziemi. Nie świetność rezultatów, lecz czystość chęci i dążeń, wierne wytrwanie w obowiązku nawet tam, gdzie wynik usiłowań zaledwie był widoczny, rozstrzygną o wartości życia ludzkiego. Jakież dziwne będzie tam, na tej wielkiej rewii świata, przegrupowanie wszystkich od najwyższego do najniższego. Sami przecież nie wiemy, co sobie mamy przypisać, co innym, a co woli wyższej. Stąd też lepiej nie liczyć za wiele na swoje zewnętrzne sprawy".
 

O. Tilmann Pesch SI, Chrześcijańska filozofia życia. Przekład z niemieckiego. T. I. Wydanie drugie. Kraków 1930, ss. 26-31.

Powrót do spisu treści książki ks. T. Pescha SI  pt.
Chrześcijańska filozofia życia

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: