O prawdziwej i fałszywej miłości

O. Karol Antoniewicz SI

Treść: Przyczyny boleści i cierpień naszych. – Siedziba szczęścia. – Prawdziwe szczęście musi być na miłości oparte i z miłości wypływać. – Kto Boga nie kocha i ludzi kochać nie może. – Co świat nazywa miłością? – Sentymentalizm. – Miłość dla własnego interesu, dla próżności. – Miłość prawdziwa Boga, bliźniego, ojczyzny.

Różni różnie tłumaczą wszystkie te klęski, boleści, nieszczęścia, które ciężą na tym biednym rodzie ludzkim; – tysiączne po części prawdziwe, po części mylne podają przyczyny. Jedni drugich nazywamy sprawcami nieszczęść naszych, jedni na drugich wszelką winę zwalamy, jedni drugim podajemy kielich goryczy pełen do wypicia, jedni z drugich upokorzenia często się radujemy, a udane łzy nieraz nie mogą pokryć radości złośliwej wnętrza naszego. I nie możemy dojść do prawdziwej przyczyny źródła nieszczęść i boleści naszych, bo jej szukamy nie w sercu, ale w rozumie; bo jej szukamy w zewnętrznym świecie, a ona we wnętrzu naszym żyje; bo szczęście nie w rozumie, ale w sercu się mieści, bo nie rozum lecz serce jest rękojmią pociechy, swobody i radości naszej; bo nie rozum, ale serce ziemię w raj przemienić, bo nie rozum, ale serce zbawić nas może!... Widzimy miliony ludzi nieuczonych ale szczęśliwych; nie znajdziecie szczęśliwego człowieka z olbrzymim rozumem a z karlim sercem! Najbłogosławieńszy zaiste ten, którego rozum i serce, myśl i uczucie są w równowadze; ale taką równowagę utrzymać może tylko miłość, która obejmuje: ziemię i niebo, człowieka i Boga!

Szukajmy jak chcemy i gdzie chcemy szczęścia: w osobach pojedynczych, w rodzinach, w narodach, jeśli nie jest na miłości oparte, jeśli nie z miłości wypływa, jest urojeniem, jest ułudą! Szukajmy miłości jak chcemy, szukajmy gdzie chcemy, jeśli nie, jak pszenica ze słońca, z miłości Boga wypłynie, taka miłość niczym jest! "Kochaj przyjaciela w Bogu, a nieprzyjaciela dla Boga" – mówi Grzegorz święty. Brak miłości bardziej może niż kiedy w tym samolubnym wieku czuć się daje, i ten brak miłości, to ten konduktor elektryczny, co ściąga pioruny zagłady na świat. Im bardziej miłość w sercu się ścieśnia, tym bardziej rozdyma się namiętność sprzeczna miłości: zazdrość; i ta namiętność jako huragan wichrzy pokojem duszy, niszcząc ten kwiat wolności zaledwie rozwinięty, bo miłość tylko pod opieką wolności być może! Ach! dlaczego chcemy się dobrowolnie pozbawić tej ustalonej pociechy, tej całej pociechy, która zimne życie rozgrzać, twarde zmiękczyć, gorzkie osłodzić wydoła? Kochasz ludzi, ale ta miłość nie czyni cię szczęśliwym! – dlaczego? – bo nie kochasz dla Boga, ale dla siebie; bo miłości nagrody nie od Boga, ale od ludzi wymagasz; nie kochasz Boga, dlatego nigdy nie nauczysz się i ludzi kochać!

Zapytaj tylko tego biednego wygnańca na obcej ziemi, niechaj ci opowie historię życia swego duchowego; niechaj ci opisze te samotne chwile na wybrzeżach morskich, gdy łzawym okiem ścigał te chmury do ojczystej płynące krainy; niechaj ci opowie ten zachwyt radosny, którym zadrgnęło serce jego, gdy posłyszał niespodzianie głosy ojczyste i przycisnął towarzyszów do serca swego! O! my biedni wygnańcy na tej puszczy świata u brzegów morza wieczności! opowiedzmy tylko jedni drugim szczerze i wiernie historię wewnętrzną serca naszego, te ciągłe walki, te smutki niepojęte, tę tęsknotę, która z ziemi ku niebu zwraca oczy, serca nasze; to niebo, na które pracować nie chcemy, które stracić się boimy, a do którego tylko ta trójca: wiary nadziei i miłości ma klucze! Ach! czemuż nie chcemy pamiętać na towarzyszy naszych? czyż nie dosyć to życie ma goryczy, czyż nie dosyć tych chorób duszy i ciała, tej śmierci moralnej i fizycznej, że sami jeszcze to życie krótkie skracamy, to życie gorzkie zatruwamy, że sami zaostrzamy te ciernie, po których odbywać musim pielgrzymki nasze? Czemuż człowiek naprzeciw człowieka staje tak groźnie? Kiedyż kochać się nauczymy? W ogniu rozpalone żelazo miękczyć się daje, w ogniu utrapione rozpalone serce – czyż zawsze twardym pozostanie? Bryła lodu jak łzami się rozpływa w promieniach słońca – czyż w promieniu miłości Boga zimne serce nie roztaje łzami współudziału dla braci swoich? – Nie nienawiść, zawziętość, zazdrość, podejrzliwość – które są dziećmi miłości własnej, – ale jedność, zgoda, pokój, które są dziećmi miłości Boga – uszczęśliwić i zbawić nas mogą! – nas i kraj cały!... Ach! czyż w bliźnim wolimy zawsze widzieć wroga, jak kochać brata? Brak miłości wszystkie siły rozprzęga, – w miłości tylko te siły w jedność i całość spojone, dzielnie działać zdołają. Bóg miłość wlał w serce nasze, a świat odarłszy z niej serce, podstawił swój lichy surrogat!...

Świat – jakby bluźniąc – to słowo ciągle ma na języku, ale go nie pojmuje; rozmaite daje temu słowu znaczenia; używa je do dopięcia celów swoich; mieni się ta miłość jak łuska kameleona: – jest tylko formą bezduszną, suknią – którą moda przekształca w najdziwaczniejsze kształty. O! to ten dziki szał namiętności, który truje pokój w rodzinach, sprężystość w narodzie, morduje cnotę, krwawi serca, – który niewinną jak anioł istotę spodli, znieważy – i albo w rozpacz, albo w przepaść zbrodni wtrąca, jeśli ją łaska Boga nie wydźwignie; – świat to nazywa Miłością!

Oto żona zdradzi męża – złamie najświętszą przysięgę, – a świat to nazywa miłością; oto mąż uczyni męczennicą żonę swoją, złamie serce jej wierne, wykopie przedwcześnie grób dla niej, – dla jednej uroczej twarzy, dla jednego czułego śpiewu, dla pięknie udanej miny, dla zgrabnych podskoków – i świat to nazywa miłością! To ta matka uczyniła z dzieci swoich marionetki dla swojej i innych zabawy; stroi ich ciało, a odziera ich duszę; karmi je cukierkami, a wlewa truciznę w serce – i świat to nazywa miłością! To ten człowiek hojną ręką rozrzuca jałmużnę, i natychmiast cały świat o tym wiedzieć musi! krajcara nieraz pożałuje, o którym by tylko Bóg wiedział – i świat to nazywa miłością! To ten pyszny i dumny, co by deptał lud, dla opinii udaje czułość i sentymentalność – i świat to nazywa miłością!... Jednym słowem, udanej miłości za wiele, – prawdziwej miłości za mało! i dlatego też pozornego szczęścia dużo, prawdziwego skąpo na świecie! i dlatego, gdy patrzym na to wszystko, co o miłości ludzie i mówią i śpiewają i piszą i drukują, to by się zdawało, żeby cały świat w tym ogniu rozpłynąć się musiał, a tymczasem, jak lodowate pasmo gór się wznosi! bo przy tej całej miłości wszystkie jej przeciwne rozwijają się żywioły.

Sława, dobre imię, dobytek, szczęście ludzkie – to tak jak piłka, którą przerzucają dla zabawki albo interesu swego! – Kochamy bliźniego – ale wtedy, gdy ta miłość nie sprzeciwia się, ale pochlebia naszej miłości własnej. W bliźnim kochamy dumę, rozpustę, chciwość, próżność naszą – kochamy siebie. Ale gdy miłość bliźniego z miłością własną się zetrze, wtenczas miłość bliźniego, bezbronny żołnierz, poddać się musi i ginie od jej pocisku! Kochamy ojczyznę, ale aby dla niej poświęcić, nie mówię majątek, bo to i mniej szlachetne serce podoła, ale poświęcić miłość własną – nie wielu się znajdzie. Łatwiej to powiedzieć: będę pracował dla dobra kraju mego i braci moich, ale mam nadzieję i liczę na wdzięczność, szacunek, nagrodę jego, że imię moje na twardym wyryte kruszcu, przejdzie chwalebnie w przyszłe pokolenia! Ale ciężej powiedzieć: kocham jak matkę kraj mój i braci moich; szczęśliwy, jeśli sam we łzach, będę patrzał na radość ich! Kocham, niczego nie wymagając, nie pragnąc, nie żądając, nie oczekując; zapoznany, wzgardzony, niezrozumiany, będę pracował w wyniszczeniu i upokorzeniu; upokorzony, odepchnięty, pracować będę radośnie – umierać będę radośnie, widząc choć jedno ziarneczko w ziemię rzucone plon piękny wydające, widząc jedną duszę Bogu – jedno serce krajowi pozyskane!

Kto tylko to "Ja" ma na oku, ten do żadnego poświęcenia nie jest zdolny; zapał chwilowy do tego go nakłoni, że poświęci to, co ma: majątek i życie, – ale nie to, czym jest! – i za taką jedną ofiarę poświęcenia rości sobie od kraju, aby kraj jemu się poświęcił. Lecz kto ma Boga ukrzyżowanego na oku, ten o sobie i o cierpieniach swoich zapomnieć musi! Pod krzyżem pycha upokorzona upada, zawziętość w miłość przeistoczyć się musi; w otwartej ranie Serca Jezusowego, jak w żyznej łask krynicy, serce nasze miłością się napełni; a ta miłość uczyni nas tak mocnymi, że żadna niewdzięczność, prześladowanie nie zrazi. Miłość wytrwa aż do końca – miłość świat zwycięży! Gdzie jest miłość, tam jest prawda w sercu; gdzie jest miłość, tam pokój w sercu; bo prawda i pokój wewnętrzny są cechą odznaczającą miłość prawdziwą, która nas zbliża do Tego, który jest źródłem wszelkiej miłości wedle onych słów: "Bóg jest Miłością"! Amen.

O. Karol Antoniewicz SI

Kazania Ks. Karola Antoniewicza ([z] Towarzystwa Jezusowego). Wydanie drugie znacznie pomnożone, zebrał Ks. Jan Badeni SI. T. IV: Kazania przygodne. Kraków 1893, ss. 166-171.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Pozwolenie Władzy Duchownej:

Facultas R. P. Provincialis.

Ego Michael Mycielski, Praepositus Provincialis Prov. Galicianae Societatis Jesu, potestate ad hoc mihi facta ab A. R. P. N. Ludovico Martin Praeposito Generali ejusdem Societatis, facultatem concedo, ut opus sub titulo: "Kazania Ks. Karola Antoniewicza T. J. Wydanie drugie znacznie pomnożone" – a duobus censoribus nostrae Societatis revisum et approbatum: typis mandetur.

Cracoviae, 4. Aprilis 1893.

Michael Mycielski S. J.

Nr. 3683.

IMPRIMI PERMITTIMUS.

Cracoviae die 25 Augusti 1893.

† A. Kard. Dunajewski

Nota o autorze: "Karol Antoniewicz T. J. (1807-1852). Urodzony we Lwowie, po stracie żony i 5-rga dzieci wstępuje do zakonu 1839, wyświęcony 1844, po rzezi galicyjskiej pracuje jako ludowy misjonarz w Tarnowskim i Bochnieńskim (1846), w r. 1851-2 prowadzi misje na Śląsku i w Poznańskim, pochowany w Obrze (Pozn.) (życiorys w "Przeglądzie Powszechnym" 1893-5). – Kaznodzieja misyjny, jeden z najznakomitszych w Polsce, o wielkiej sile przekonania i odczucia, dusza poetycka, gorąca i zarazem głęboko ascetyczna. Kaznodzieja popularny, obrazowy, porywa zapałem, gorliwością apostolską, wymową gorącą i obfitą, najwięcej mówi o krzyżu, o miłosierdziu i o Matce Najświętszej. (Braki – w budowie kazań, w pogłębieniu teologicznym, improwizowaniu). Kazania w 4 tomach (misyjne, mariologiczne, świąteczne, przygodne) wydał ks. Badeni T. J.". – Ks. Zygmunt Pilch, Szkoła kaznodziejstwa. Kielce 1937, s.19.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: