DLACZEGO WIERZĘ
Niewola zakonnych ślubów
Spotkałem się z "mędrcem" jednym, co usiłował mi udowodnić, że związanie się ślubami po zakonach jest nierozumne i poniżające, bo wprowadza niewolę.
– Kto panu to powiedział? – zagadnąłem go niespodzianie.
– Jak to kto powiedział?
– Sądzę, że to nie jest pańska mądrość, lecz wyczytana lub usłyszana...
Jakoż istotnie wyczytał mój towarzysz w pewnym na pół żydowskim miesięczniku.
– Jakiekolwiek źródło mego twierdzenia – ciągnął, nie tracąc fantazji – jednak zawsze pozostanie prawdą, że zakonnik przez swe śluby poniża się i w niewolę oddaje.
– Czyją niewolę?
Znów umilkł, co świadczyło, że artykuł miesięcznika niezbyt jeszcze przetrawił. Aż po chwili:
– No niby – zakonu.
– Jakim sposobem?
Spojrzał na mnie błagalnie.
– Wie ksiądz, że chciałbym się o tym czegoś dowiedzieć, bo przyznam, że nie wiem nawet, co to są, właściwie za śluby.
– Więc tak pan mów, a nie wyjeżdżaj zaraz na obcym koniku.
– Więc jakże z tymi ślubami?
– Śluby, panie drogi, składa się zazwyczaj po zakonach trzy: Ubóstwa, Czystości i Posłuszeństwa – i to dopiero po roku nowicjatu, wśród którego kandydat dokładnie się o tym dowiaduje, co tu panu na jego życzenie króciutko streszczę: a do tego nie prędzej, jak po skończonym 16-tym roku życia. Śluby złożone wtedy wiążą tylko na trzy lata, po którym to czasie, jeśli młody zakonnik tego sobie życzy, a zakon się godzi, następują wieczyste śluby, już do samej śmierci obowiązujące.
– A jeśli sobie nie życzy!
– Wtedy swobodnie na świat odchodzi.
– W takim razie przymusu nie ma i krzywda młodzieńcowi nie dzieje się żadna.
– Niech pan sam osądzi.
– I tak mi to ksiądz szybko wytłumaczył – rzekł zadowolony i syt już ascetycznej wiedzy.
– Zaczekaj pan – rzekłem, to wstęp dopiero. A teraz o tych ślubach: czy też one z istoty swej zmierzają do nałożenia człowiekowi kajdan niewoli – i jeśli pod pewnym względem tak, tedy jak ta niewola wygląda i do czego zmierza.
– I ksiądz się godzi na niewolę?!
– Cierpliwości panie: i wolność i niewola, a raczej przez niewolę wolność.
– Teraz to już nic nie rozumiem!
– Chwileczkę, drogi panie, zaraz się wszystko wyjaśni. Zważmy tylko trzy śluby po kolei. Wpierw Ubóstwo; pozbawia ono nas własności wszelakiej: co używamy, odtąd już nie nasze, ale klasztorne...
– To straszne nic nie posiadać!
– Straszne dla tego, kto już przez czas dłuższy chciwości człowiekowi wrodzonej folgował; kto wszakże mocnym aktem woli zdołał przez złożenie ślubu Ubóstwa raz na zawsze żądzę tę skrępować, nałożył na nią kajdany, podbił w niewolę – dla tego już nie straszne, lecz owszem niewypowiedzianie błogie. I wolność przedziwna: bo siły duchowe żądzą ubogacenia się już nie trawione, w inny piękniejszy i szlachetniejszy sposób zużyte być mogą.
– I siła większa i ochota i przeszkód mniej w jakiejkolwiek wzniosłej pracy.
– Właśnie.
– Więc ten jest cel ślubu Ubóstwa!
– A ten. Jeszcze wyraźniej okaże się panu ta przez niewolę zdobywana wolność w dwóch innych ślubach. Czystość; temat do rozprawiania obszerny – ja krótko: kajdany nakładam na ciało, aby wolny stał się duch, co na obraz i podobieństwo samego Boga jest stworzony. I jakże on istotnie odetchnie wtedy lekko: bo napastnik jego szpetny – ciało – już w srogiej ślubu Czystości niewoli! Jak rozwinie skrzydła, jak wzleci ku górze, ku ideałom, ku Bogu!...
– To wymaga dłuższego zastanowienia.
– Jeszcze słuchaj pan: dla całości i ten ślub ostatni, a najtrudniejszy, co niewolę aż przykrą niekiedy, ale i wolność największą za to rodzi: ślub świętego Posłuszeństwa. Tu już nie tylko majętność wszelaką i rzeczy zewnątrz nas się znajdujące, nie tylko cielesne przyjemności Stwórcy memu w ofierze dla celów wyższych składam – ale i wolę moją, tę szczytną duchową wolę! Ujarzmiona chciwość, ujarzmione ciało – teraz wola: i już nie to co sam chcę, lecz co przełożeni od Boga naznaczeni mi rozkazują.
– Na to już bym nie zezwolił.
– Nikt też od pana nie wymaga: osobne i wielkoduszne powołania Boże tu niezbędne. Lecz uważ pan, jaka z tej pozornej niewoli przedziwna wolność się rodzi.
– Wolność?!
– Najobszerniejsza: bom wyswobodzony od troski rządzenia samym sobą i kierowania krokami mego doczesnego życia. A stąd ile trosk odpada, ile sił duchowych się zaoszczędza! Owszem, tu już wszystkie siły tak ducha, jak i ciała, tak rozumu, jak i woli ku jednemu celowi bez przeszkody zwrócić mogę: ku spełnieniu wielkich zadań mego szczytnego powołania.
– Księże! Jaki nawał myśli nowych teraz mi się garnie do głowy! Radbym je wszystkie księdzu przedkładał i słuchał odpowiedzi i wyjaśnienia – lecz niestety, godzina mnie woła.
Uścisnął mi rękę na pożegnanie – a ja, zostawszy sam, pomyślałem sobie:
Młodzian dobrej woli; jaką drogą Bóg go poprowadzi jeszcze – On sam raczy wiedzieć.
J. A.
Dlaczego wierzę. Nowe wydanie ku światłu, Niepokalanów 1937. Nakład Centrali Milicji Niepokalanej. (Za pozwoleniem Władzy Duchownej), ss. 143-146.
Powrót do spisu treści
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: