DLACZEGO WIERZĘ
Niebo
Niedawno temu, w grudniu, wsiadam do wagonu kolejowego i z wysiłkiem ładuję do góry podłużny pakunek. Szczęk żelaza zdradził jego zawartość.
– To noże introligatorskie? – odezwał się siedzący naprzeciw z posiwiałą już brodą żyd.
– Tak jest, – potwierdziłem.
– Ja wiem, bo i ja mam aż trzy wielkie maszyny introligatorskie, ale teraz to już roboty nie ma, jak to było przedtem.
– Wiozę te noże do poostrzenia; gdzie też pan je ostrzy? – spytałem.
Podał firmę i okazywał chęć do dłuższej rozmowy. Zapytałem go więc od razu:
– Przepraszam, czy mógłbym się spytać, jaki pan ma cel w życiu.
– Cel?
– Do czego pan dąży, czego ostatecznie pragnie.
– Być uczciwym, nikomu krzywdy nie robić, żeby ludzie powiedzieli: "A to uczciwy człowiek".
– Czyż to nie za mało?
– Za mało? Dobra opinia to jest bardzo dużo.
– A jeżeli za czynienie drugim dobrze spotka nas czasem niewdzięczność (co często bywa), cóż wtedy? Czy warto by wówczas być uczciwym?
– Prawda, to nie wystarcza.
– A pan po śmierci nie widzi czegoś więcej? – wtrącił obok siedzący inteligentny mężczyzna (jak się potem okazało, adwokat).
– Co my o tym wiemy? Włożą człowieka do ziemi i tam mu będzie dobrze, nie potrzeba ani jeść, ani pić, ani komornego płacić. Ot, żeby tak można żyć bez jedzenia, to by było dobrze żyć na świecie.
– Ja pragnę tylko jak najprędzej umrzeć, – ozwał się na to inny jeszcze młody żydek, – co to za życie, jak interes nie idzie. Dobrze by było, gdyby ludzie nie lubili pieniędzy. U nas w Piśmie św. napisano, że rabin to ma być taki człowiek, który nie lubi pieniędzy.
– Może w talmudzie – poprawiłem.
– W talmudzie – powtórzył – bo wtedy może tylko sprawiedliwie sądzić, a jednak i rabini lubią pieniądze. Najlepiej pójść jak najprędzej na drugi świat.
– Co tam na drugim świecie; tu się wszystko kończy – wtrącił stary żyd.
– Panowie są jednego wyznania, to chyba się zgodzą na tym punkcie – zagadnąłem.
– U nas jasno się o tym nie uczy – dodał młody.
– Pan się o tym uczył – mówi mi stary żyd – niech pan nam powie, jak pan o tym myśli?
– I owszem: wglądnijmy tylko w siebie. Czy chcielibyśmy żyć długo?
– Ja nie, bo tyle trzeba się nacierpieć.
– Gdyby powodziło się bardzo dobrze i wszystkiego było pod dostatkiem?
– Ale kiedy na świecie tego nie ma.
– Gdyby jednak było?
Zaświeciły mu się sposępniałe oczy.
– Gdyby było dobrze, to tak.
– A jak długo? Czy nie jak najdłużej?
– Oczywiście.
– Więc pragniemy żyć, ale bez cierpień, w szczęściu i to nie byle jakim, ale wolelibyśmy, żeby ono było raczej większym niż mniejszym, a nawet sama świadomość jakiejkolwiek nieprzekraczalnej granicy w tym szczęściu byłaby dla nas już zamąceniem szczęścia; pragniemy szczęścia, ale bez granic.
– Rzeczywiście.
– Nie tylko, ale chcemy żeby to szczęście trwało jak najdłużej – bez końca.
– Tak.
– Takiego szczęścia bez granic oczywiście nie znajdziemy na skończonym świecie, tym może być tylko nieskończony, wieczny Bóg – niebo.
A następnie my wszyscy tu obecni tego pragniemy i każdy człowiek bez względu na różnicę narodowości tym pragnieniem żyje. Pochodzi ono więc z czegoś nam wszystkim wspólnego, z natury ludzkiej. Czyż mógłby Pan Bóg, Który dał na to władze i dążenia naturalne, by one cel swój osiągnęły: – oko, by widziało przedmioty widzialne, i takie przedmioty są; ucho, by słyszało dźwięki, i takie dźwięki istnieją, – czyż mógłby dać pragnienie wyższe, bo rozumowe i nie dać mu zaspokojenia?
Takie pragnienie byłoby wtedy bezcelowe; Bóg, stwarzając w naturze tę niczym nieugaszoną żądzę szczęścia z wyraźną refleksją, by ono nie miało granicy, i nie dający zaspokojenia tego gorącego pragnienia, nie działałby rozumnie ani z dobrocią – słowem nie byłby Bogiem. Takie więc szczęście być musi.
Potwierdzają to, jak na złość rozumowaniom najrozmaitszych mędrków wielkich i małych, liczne objawienia tych, co zeszli z tego świata i obecnie cieszą się już wiecznym szczęściem i dzielnie wspomagają nas tu na ziemi.
W ostatnich czasach prawdziwy "deszcz róż" przeróżnych łask zsyła niedawno zmarła, a już kanonizowana S. Teresa od Dzieciątka Jezus.
Oto nasz wspólny cel.
M. K.
Dlaczego wierzę. Nowe wydanie ku światłu, Niepokalanów 1937. Nakład Centrali Milicji Niepokalanej. (Za pozwoleniem Władzy Duchownej), ss. 127-130.
Powrót do spisu treści
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: