DLACZEGO WIERZĘ

Z karnawału

Odpoczywamy w kancelarii szkolnej między lekcjami.

– Niechże ksiądz prefekt choć raz dzisiaj pójdzie z nami na zabawę: będą śpiewy, muzyka, tańce – nalegała na mnie jedna z nauczycielek. – Będzie i bufet, gry...

– Nie mam ani czasu, ani pieniędzy, ani ochoty – odparłem krótko.

– Ależ bo ksiądz prefekt taki asceta!

– Zbyt pochlebny sąd pani o mnie wydaje: do ascety mi jeszcze niezmiernie daleko. Asceta a miłośnik zabaw, to dwie osoby krańcowo różne; między zaś nimi cały szereg pojęć i zapatrywań się znajduje: wśród nich i dla mnie niegodnego miejsce.

– Ja w balach tak rozmiłowana, że mi się po parę nocy śnią potem – wtrąciła inna nauczycielka.

– Mnie się i śmierć śni niekiedy.

– Niech ksiądz o tym nie wspomina! – rzekły obydwie z pewnym oburzeniem.

– A cóż to pomoże nie wspominać? – odpowiedziałem spokojnie. – Śmierć, proszę pani, przyjdzie i to pewniej, niźli odbędzie się ta zabawa oczekiwana. Ona, nieoczekiwana!

– Ale nie przed zabawą przecie!

– Jeden Bóg raczy wiedzieć.

– Ja się śmierci ogromnie obawiam – rzekła jedna.

– Ja też – dodała druga – bo któżby się jej nie lękał?

– Ja pierwszy, proszę pani, a ze mną wszyscy, co... nie zagłuszają sumienia zabawami, lecz porządkują je szczerze.

– Fanatyk! – wrzasnęła z oburzeniem, odwracając się ode mnie, pani jedna i druga.

A mnie na ustach zawitał uśmiech bolesny...

A. J.

Dlaczego wierzę. Nowe wydanie ku światłu, Niepokalanów 1937. Nakład Centrali Milicji Niepokalanej. (Za pozwoleniem Władzy Duchownej), ss. 119-120.

Powrót do spisu treści

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: