HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Jezus przed Herodem
(Ewangelia świętego Łukasza, rozdział XXIII, wiersz 8-13)
A Herod ujrzawszy Jezusa, uradował się bardzo. Bo Go od dawnego czasu pragnął widzieć, dla tego, iż wiele o Nim słyszał, i spodziewał się, że miał widzieć jakie cudo od Niego uczynione. I pytał Go wielą mów. A On mu nic nie odpowiedział. Lecz przedniejsi kapłani i doktorowie stali, usilnie nań skarżąc. A wzgardził Nim Herod z wojskiem swojem i naigrawał się z obleczonego w szatę białą, i odesłał do Piłata. I stali się przyjacioły Herod i Piłat onego dnia, bo przed tym byli sobie nieprzyjaciółmi.
Wykład
Znamy króla Heroda Antypę, który kazał był ściąć Przesłańca Chrystusowego, Jana Chrzciciela. To człowiek bez wszelkiej godności, nad wyraz lekki, rozkosznik, rozpustnik, drwiący z rzeczy najświętszych.
Do tego Heroda, tetrarchy Galilejskiego, prowadzą Jezusa.
Możemy sobie wystawić, z jaką ciekawością wyczekiwał ten książę Jezusa, którego już dawno pragnął był widzieć, a którego przybycie mu teraz zapowiedział Piłat. Ten Idumejczyk, człowiek bez wiary, "Mesjasza Izraelowego", który tyle czynił cudów, rzeczy dziwnych, wyobrażał sobie jako wielkiego czarodzieja: dawno już pragnął Go oglądać, ale i lękał Go się. Dziś wobec tego tajemniczego człowieka-czarodzieja znajduje się w lepszym położeniu; wszakże ten Jezus jest związany, pod silną strażą, bezsilny, zdany na Jego wolę i osądzenie. Rad był wielce, że Go teraz obaczy, będzie miał przed sobą. "Herod ujrzawszy Jezusa, uradował się bardzo", dlaczego? "Bo Go od dawnego czasu pragnął widzieć dla tego, iż wiele o Nim słyszał, i spodziewał się, że miał widzieć jakie cudo od Niego uczynione". Wszystkie one wielkie cuda, o których słyszał Herod, w których dla Izraela objawiały się czasy Mesjańskie, spełnienie wszystkich jego obietnic, na Herodzie to jeno wywarły wrażenie, że budziły w nim żądzę oglądania na własne oczy podobnego "cudu". Książę Izraelski Mesjasza Izraelowego uważa za prostego "Maga", czarnoksiężnika, jakich wówczas nie brakło, tylko że większego nad wszystkich, górującego nad wszystkich wyższością swej sztuki, boć prawdziwie niesłychane, cudowne o Nim rozgłaszano dziwy. I ta niespodziana radość czyni Heroda wymownym, czyni niegodnym gadułą: "pytał Go wielą mów", oczywiście nie w sprawie przesłuchania jako sędzia, lecz dla prostej ciekawości, dla ubawienia się. Jakże się zawiódł! "Jezus nic mu nie odpowiadał". Bo czy "Święty" miał dać czynić z Siebie igraszkę?
I zmienia się od razu scena: Herod chmurzy czoło, przestaje pytać, i teraz korzystają z chwili przedniejsi kapłani i doktorowie, którzy przyszli byli razem z Jezusem jako instygatorzy, poczynają teraz mówić, "skarżyć nań usilnie", pewni, że Herod, zgorszony, rozgniewany upartym milczeniem, da chętny posłuch ich oskarżeniom, uzna Jezusa za złoczyńcę, a tak poprze ich u Piłata. I w tym doznają zawodu. Herod udaje, jakby nie słyszał, co oni tam mówią, sam zawstydzony, upokorzony myśli o sobie, jakby się zemścić, gotuje im innego rodzaju niespodziankę. Te oskarżenia nic go nie obchodzą, o osądzeniu nie myśli, ale zemścić się musi za zniewagę, której świadkami było całe otoczenie, a to otoczenie takie świetne, złożone z tylu dygnitarzy, głównie wojskowych.
Jakże więc się zemści?
Między tylu zarzutami, oskarżeniami, na które zdawał się wcale nie zważać, podpadły mu pewne wyrazy, np. że ten zwodziciel, buntownik czyni się "Synem Dawidowym", "królem Żydowskim". Złość przemyślna i bystra w lot chwyta tę sposobność: Jezus, "Syn Dawidowy", "król Żydowski”, to arcywyborna rzecz. Ten marzyciel podoba sobie niewątpliwie w takich tytułach; kiedy królem jest Żydowskim, to królem. – Herod przystępuje do Jezusa, szyderczo składa Mu rzekomy hołd królewski, oddaje niby królowi pokłony, a słowy i postawą i ruchami ciała karykaturuje, szydzi, naigrawa się, nadrabia miną i sztuką, by pokazać przed wszystkim dworem, jak gruntownie pogardza tym oto cudotwórcą, tym "królem Żydowskim". Chodzi mu nie tylko o oddanie wet za wet za onę obrazę, lecz jeszcze więcej o zamaskowanie doznanej porażki, o wywołanie pozoru, jakoby od dawna już, od razu za nic sobie miał tego czyniciela cudów. A ten przykład jego – Herod nie musiałby być królem – daje hasło otoczeniu, wszystkiemu dworowi, że biją panu swemu oklaski, idą z nim w zawody, oddając Jezusowi szyderskie pokłony i szyderskie pozdrowienia jako "królowi Żydowskiemu". Ha, jakaż to uciecha dla pana, gdy słudzy tak doskonale rozumieją jego myśli i pragnienia serdeczne! Tymczasem Herod ma czas do wynalezienia sposobu, by tej wzgardzie Jezusa, lecz również i własnej hańbie włożyć koronę. Daje znać jednemu z dworzan: dworzanin wychodzi, wraca po chwili, niosąc w ręku szatę białą świetną, jaką królowie zwykli nosić, gdy w całym blasku królewskim występują. I po raz drugi daje znak, i oto Jezus obleczon w tę szatę białą stoi ku ogólnemu zdumieniu całego dworu, wszystkich szyderców. Czy pomiędzy nimi nie znajdzie się ani jeden, któryby choć na chwilkę okazał współczucie? Dworzanie – ci myślą i czują na skinienie swego pana; oskarżyciele – ci srożą się, że ten Jezus nie powieszon jeszcze na krzyżu. Kto jest on obleczon w szatę białą? Mesjasz Izraelowy, król Żydowski, król królów. A owo w obliczu przedstawicieli Izraela, przedniejszych kapłanów, Wysokiej Rady, taki Herod obłóczy Jezusa w tę szatę królewską na szyderstwo, jak gdyby nie był królem, jak gdyby był prostym tylko fanatykiem, co w rozmarzonej swej wyobraźni lubuje się nazwą, tytułem, godnością królewską, jak gdyby był niewinną zresztą ofiarą chorobliwych majaczeń, prostym szaleńcem.
A Jezus – milczy...
Z drugiej strony jakaż to niespodzianka dla "przedniejszych kapłanów i pisma uczonych", którzy przyszli gnani krwi żądzą, a teraz tą nowa sceną widzą się zawiedzionymi w dziele swej nienawiści i zemsty! Ten Herod widocznie nie okazuje najmniejszego interesu do rzeczy nad wyraz poważnej, straszliwej; – oskarżenia ich wyzyskuje jedynie do osobistych swych celów, do zaspokojenia swych zachcianek i uwidzeń wielkopańskich. Ta igraszka, to naigrawanie świadczy jak najoczywiściej, że on w tym Jezusie nie widzi złoczyńcy, a więc o osądzeniu Go jako zbrodniarza ani myśli. Straszny to zawód, sprawa u Heroda przegrana, boć po tej komedyi trudno wszczynać skargę na nowo. Co ich jedynie może pocieszyć, to zniewaga, to wyszydzenie, to upokorzenie śmiesznej figury "króla Żydowskiego...". Idumejczyk postara się, by Wysoka Rada, by "przedniejsi kapłani i starsi ludu" napaśli się do syta tym widowiskiem, tym upokorzeniem swego Mesjasza: w świetnej białej szacie odsyła Jezusa do Piłata. I oto Jezus ofiara szyderstwa i naigrawania, kroczy jako szaleniec, któremu się marzy o tronie Dawidowym, publiczną ulicą przez miasto, za Nim tłum zbity reprezentantów Izraela, członków Wysokiej Rady...
Czy też im, gdy uradowani w sercu postępowali za tyle upokorzonym Jezusem, nie przyszło na myśl jakie przeczucie; "A nużby ten wyszydzony, który niedawno temu wskrzesił Łazarza, wczora jeszcze rotę wojska i pachołków jednym słowem powalił o ziemię, był rzeczywiście Mesjaszem, celem wszystkich proroctw, spełnieniem wszystkich obietnic?... Tożby był zarazem Bogiem skrzyni przymierza, który w sposób tajemniczy mieszka w kościele...".
"Onego
dnia Herod i Piłat stali się przyjaciółmi, bo przedtem byli sobie nieprzyjacielmi".
Idumejczyk wysoko sobie cenił te względy ze
strony Rzymskiego starosty, i jakiekolwiek były pobudki uprzednich nieporozumień,
pierwszy podał rękę do zgody, skoro starosta przyparty koniecznością, okazał
mu taką względność, która go w oczach dworzan wysoko stawiała.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego Testamentu. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie [1897], ss. 644-647.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do spisu treści
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: