HISTORIA BIBLIJNA
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE
JEZUSA CHRYSTUSA
Opr. ks. Józef Stagraczyński
Sanhedryn wydaje wyrok śmierci na Jezusa
(Ewangelia świętego Jana, rozdział XI, wiersz 46-55)
Niektórzy z nich szli do Faryzeuszów
i powiedzieli im, co uczynił Jezus. Zebrali
tedy najwyżsi kapłani i Faryzeuszowie radę, i mówili: Cóż uczynimy, albowiem
ten człowiek wiele cudów czyni? Jeśli Go tak zaniechamy, wszyscy Weń uwierzą:
i przyjdą Rzymianie, i wezmą nasze miejsce i naród. A jeden z nich, Kajfasz
imieniem,
będąc najwyższym kapłanem onego roku, rzekł im: Wy nic nie wiecie, ani
myślicie, iż wam jest pożyteczne, żeby jeden człowiek umarł za lud, a nie
wszystek naród zginął. A tego nie mówił sam z siebie, ale będąc najwyższym
kapłanem roku onego, prorokował, iż
Jezus miał umrzeć za naród; a nie tylko za naród, ale żeby synów Bożych,
którzy byli rozproszeni, zgromadził w jedno. Od onego tedy dnia umyślili,
aby Go zabili. Jezus tedy już nie chodził jawnie między Żydami, ale odszedł
do krainy blisko pustyni, do miasta,
które zowią Efrem, i tam mieszkał z uczniami Swymi.
Wykład
Niektórzy z tych Żydów poszli z Betanii prosto do Faryzeuszów w Jeruzalem, i powiedzieli, co uczynił Jezus [(tj., że wskrzesił Łazarza)]. Ci znowu udali się skwapliwie do najwyższych kapłanów, opowiedzieli, co się wydarzyło w Betanii. Poczęto naradzać się, roztrząsać, a wynikiem tej wspólnej narady było zwołanie sanhedrynu (synedrimu) "Wysokiej Rady". Wysoka Rada zebrała się, jak zwykle, w kościele, w przedsionku kapłańskim tuż w pobliżu Świętego Świętych, gdzie Jehowa obecny. Tutaj, w tym kościele, w który tyle dufają, powtarzając: "Kościół Pański, kościół Pański", a który wbrew ostrzeżeniom proroka (Jeremiasz 7, 4-12) obracają w jaskinię łotrostwa, naradzają się, uchwalają zgładzić tyle znienawidzonego przeciwnika. Gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób to zgładzenie nastąpi, ono tutaj, w kościele, wzięło swój początek, ta zbrodnia poczęła się na miejscu świętym, i sprowadzi na to miejsce "obrzydliwość spustoszenia" i przeklęctwo.
W tym zebraniu "Rady" widzimy "najwyższych kapłanów", Kajfasza i Annasza, choć przecie jeden tylko może i powinien być arcykapłan.
Co uradzą dziś, co postanowią w tym domu Bożym, pod okiem Jehowy? Odzywają się głosy wyrażające się z największą niechęcią, z pogardą dla Jezusa: "Cóż uczynimy, albowiem wiele cudów czyni? Jeżeli Go tak zaniechamy, wszyscy Weń uwierzą: i przyjdą Rzymianie, i wezmą nasze miejsce i naród". Przekonani są, że Jezus pracuje nad założeniem ziemskiego królestwa; gdyby Mu się powiodło lud wszystek pociągnąć za Sobą, to oczywiście musi się spotkać z Rzymianami, a tedy jasna rzecz, że wobec takiej światowładnej potęgi nie ostanie się, Rzymianie rozgromią Go, zniszczą miasto i kościół i wszystek naród.
Niedowiarstwo w zaślepieniu, w nienawiści swojej stracha się niebezpieczeństw, które sobie uroiło, dla których nie ma żadnej rzeczywistej podstawy ze strony Króla-Mesjasza. I aby tych mniemanych niebezpieczeństw uniknąć, utwierdza się coraz więcej w postanowieniu zgładzenia ze świata Tego, od którego, według ich mniemania, idzie ta groza, idą te niebezpieczeństwa, a tak jakoby gwałtem, jakoby nieuniknionym fatalizmem sprowadza właśnie to, czego się lęka, co chce odwrócić: upadek narodu, miejsca, stolicy i kościoła. I narody całe wpadają w dół, który same sobie kopią, w sidła, które zastawiają podstępnie.
Na posiedzeniu "Rady" wobec tak postawionego pytania zapanowało zrazu zamieszanie, bezradność, zdania i sądy rozchodzą się w przeciwne strony. Wtem zabiera głos najwyższy kapłan, Kajfasz, i od razu inny zwrot nadaje rozprawom. Najwyższy kapłan jest stróżem Zakonu, przedstawicielem narodu całego: co on uzna za słuszne, za swój obowiązek, to musi mieć wielką wagę, to dla wielu [jest] wyrocznią. Dotychczasowy przebieg rozpraw nie podoba mu się widocznie, drażnią go te próżne gadania, temu wszystkiemu chce od razu koniec położyć, więc odzywa się wyniośle, energicznie, z poczuciem swej wyższości: "Wy nic nie wiecie, ani myślicie, iż wam jest pożyteczne, żeby jeden człowiek umarł za lud, a nie wszystek naród zginął". Przecina śmiało węzeł. Co wielu, podobnie jak on, myślało i czuło, ale czego żaden nie śmiał jawnie wypowiedzieć, to on wypowiada krótko i węzłowato, i nikt mu się nie sprzeciwił. Najwyższy kapłan Izraela, który w ten sposób zdradza swój lud, swój urząd, swego Mesjasza, odetchnął swobodniej, widząc, że całą "Radę wysoką" porwał za sobą, w sprawie niesłychanie doniosłej odniósł zwycięstwo. A jednak w tej chwili zostawał pod zwycięską Boga swojego prawicą. "Wy nic nie wiecie" – tak mówił górnie, z wysoka, tak sfukał zgromadzenie – on sam jeden taki przezorny i mądry. Ostatecznie to on [jest tym], co nie wie nic, ani się domyśla, co mówi, bo wyraźnie dodaje Ewangelista: "A tego nie mówił sam z siebie, ale będąc najwyższym kapłanem roku onego, prorokował, iż Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale żeby synów Bożych, którzy byli rozproszeni, zgromadził w jedno". W zaciekłości swojej Kajfasz o tym jedynie myślał, żeby koniecznie Ten Jeden umarł, został usunięty z widowni, iżby naród, kościół nie poniósł żadnego szwanku. Ale duch proroctwa, który w tej chwili posługuje się arcykapłanem do swoich celów, zgadza się z nim w tym, że potrzeba, by Jezus umarł za lud, ale umarł za prawego Izraela, a tym prawym Izraelem są wszyscy wybrani "synowie Boży", rozproszeni i pośród pogaństwa. W chwili, gdy w najwyższym kapłanie Izraelowym tajemnica złości zdaje się tryumfować, porywa go duch prorokowania, karze go poniekąd pomieszaniem języka. Na czele "Rady wysokiej" na miejscu świętym, w kościele czuje potrzebę wypowiedzieć głośno krwawe postanowienie niewiernego swego serca, za to musi pod wpływem wyższej mocy wypowiedzieć tajemnicę zmiłowania Bożego: Jezus umrze za lud, za lud Boży, za rozproszonych "synów Bożych", nad narodem żydowskim zawisnął sąd i zatracenie. Jeżeli kiedy, to w tej godzinie najwyższy kapłan Izraelowy obowiązany był radzić się Jehowy na mocy urzędu swego; nie uczynił tego, więc mimo woli prorokuje. Bóg domaga się, chce tego, by wola Jego, postanowienie Jego znalazło wyraz w tak uroczystym zgromadzeniu przez organ powołany do tego: najwyższy kapłan Izraelowy prorokuje tak, jak prorokował Bileam. Jak Bileam błogosławił lud Izraelowy, musiał błogosławić, chociaż chciał go przeklinać, tak ten niegodny arcykapłan, chcąc niedowiarstwu swemu tryumf zgotować, musi w głos wypowiedzieć tajemnicę Mesjaszowego zmiłowania, Mesjaszowego zwycięstwa.
W "Radzie" stanęło na tym: "od onego dnia umyślili, aby Go zabili". Niedowiarstwo powzięło stanowczą i ostateczną decyzję. I tego chciał Jezus, objawiając się tak wspaniale w Betanii u grobu Łazarza. Tymczasem jednak nie przyszła jeszcze Jego "godzina", i dlatego nie myśli przyspieszać wykonania wyroku Rady, nie pójdzie do Jeruzalem, nie będzie "chodził jawnie między Żydami", w Judei, w krainie Żydowskiej, w pobliżu stolicy.
Jezus
odszedł do krainy blisko pustyni, do miasta, które zowią Efrem, odległego
cztery mile na północ od Jerozolimy. Bliskość pustyni nadawała się wybornie
do obcowania na modlitwie z Ojcem, do dalszego pouczania Apostołów.
Historia biblijna dla rodzin chrześcijańskich czyli proste a gruntowne objaśnienie Dziejów Starego i Nowego Testamentu. Opracował ks. Proboszcz J. Stagraczyński. T. II: Nowy Testament. Drukiem i nakładem Karola Miarki w Mikołowie [1897], ss. 451-453.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Powrót do spisu treści
MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: