O jałmużnie (1)

O. Karol Antoniewicz SI

Treść: Pożytki uczynków miłosiernych. – Ich wartość w oczach Bożych. – W ubogich, Pana Jezusa wspomagamy. – Jałmużna z pieniędzy, czasu, własnej swej osoby. – Dobra intencja. – Wielkość miłosierdzia nawet w oczach ludzkich; pociecha, którą w sercu zostawia. – Bóg staje się naszym dłużnikiem. – Sposób czynienia jałmużny; miłosierdzie miłosiernym sercem spełniać należy. – Jałmużnę z modlitwą łączmy.

Bliźni nasz ma potrzeby, tak jako i my. Mniej więcej jedni drugich usług i pomocy potrzebujemy, jedni więc drugim dopomagać powinniśmy. Dusza miłosierna jest jakoby naznaczona do wiecznej szczęśliwości. Jałmużna opiera się grzechowi, jałmużną wypłacaj się z grzechów twoich, mówi Duch Święty: Jałmużna i miłosierdzie przytłumia ognie namiętności, jako woda ogień gasi! Ubodzy są jakoby odźwierni niebiescy; czyńmy sobie z nich przyjaciół na ziemi, a oni otworzą nam bramy rajskie. Królowie na tej ziemi są obrazami Boga, ubodzy obrazem Zbawiciela, który wyrzekł, że jedna szklanka wody podana ubogiemu w Jego imieniu bez nagrody nie zostanie. Sławny marszałek francuski, książę Luksemburski, wojennymi czynami swymi, przed śmiercią swoją one pamiętne wyrzekł słowa: "Dzisiaj przeniósłbym udzielenie jednej jałmużny nad tę całą chwałę i wawrzyny zwycięskie, tak próżne zasług przed tego Boga trybunałem, który sądzić będzie wojowników jedną szklanką wody, podaną ubogiemu dla miłości Jezusa". Jeżeli więc jałmużna, pod którym słowem rozumiemy wszystkie uczynki miłosierne, tak potrzebną jest do osiągnięcia Królestwa Niebieskiego, poświęćmy jej dzisiejszą uwagę naszą.

Nie możemy nic przyjemniejszego Bogu uczynić, ani pożyteczniejszego dla nas samych, jak wspomagać biednych w nędzy i ubóstwie ich – jak pocieszać smutnych w nieszczęściu i opuszczeniu. Jeśli czcimy i kochamy Jezusa, kochajmy i tych, których On szczególniej ukochał, o których wyrzekł: Cokolwiek jednemu z tych uczynicie, toście mnie uczynili. Kochajmy więc, służmy, nieśmy pomoc Zbawicielowi naszemu w ubogich, głodnych i nagich, opuszczonych, prześladowanych i strapionych!

Trzy rzeczy mamy, którymi wolno nam rozrządzać i których możemy użyć ku pożytkowi bliźnich naszych: pieniądz, czas i nas samych. Jeśli nam Pan Bóg jakich darów użyczył, to zapewne nie na to tylko, abyśmy je sobie wyłącznie zatrzymali, jakoby już brat nasz do nich, choć w jakiej małej części, prawa nie miał. Łatwo było Panu Bogu dobra swoje na równo podzielić, ale nie chciał Pan Bóg tego uczynić, aby byli ubodzy i bogaci, aby jednym otworzyć pole do uskarbienia sobie zbawiennych zasług przez miłosierne uczynki, drugim przez cierpliwość w znoszeniu nędzy i niedostatku. Jedni więc drugim potrzebni jesteśmy. Jeśli mamy dosyć pieniędzy, dajmy jałmużnę, w jakimkolwiek stanie, położeniu i wieku jesteśmy. Bo jeśli siebie nie damy, cokolwiek uczynimy, jałmużny nasze zawsze czcze, próżne i bezowocne zostaną. Rozum nasz, znaczenie nasze, serce nasze, rozsądek nasz, nauka nasza, doświadczenie nasze, to są skarby, z których zawsze możemy coś użyczyć braciom naszym.

Ale przy wszystkich dobrych, miłosiernych uczynkach nie miejmy ani miłości własnej, ani miłości świata, ale jedynie miłość Boga na oku! W każdym ubogim widzieć i czuć powinniśmy Jezusa Chrystusa. Więcej, daleko więcej odbieramy, niż dajemy w jałmużnach naszych. Dajemy trochę złota, co nam zbywa od zbytków i wystawy; dajemy trochę czasu, z którym częstokroć sami nie wiemy, co czynić – a odbieramy modlitwę ubogiego, a z nią błogosławieństwo Boskie już na tej ziemi. Ach! za tę jedną fraszkę, błyskotkę, która na chwilkę podoba się oczom twoim, a którą już jutro może porzucisz, możesz przyodziać biedną sierotę; a nie mówiąc już o zasłudze, pytam każde szlachetne serce, czy nie więcej radości i wesela sprawia jej wdzięczność i te łzy radości biednej dzieciny, jak te ozdoby próżne, którymi się przystraja? Czyż nawet już u ludzi dobrze myślących nie odbierze nagrody, chociaż takiej nagrody ani szuka, ani pragnie? Czyż nie słodziej brzmi w uszach: to matka sierot; jak to słowo: to jest królowa balów, to wzór mód najnowszych! – Idziesz na teatr, bo jak tu nie pójść, kiedy to sztuka tak czuła, tak do łez rozrzewniająca; jeśli serce twoje, żyjąc wpośród lodowatego świata, pragnie takich wzruszeń, na cóż tak daleko chodzić i szukać? Może na tej ulicy, na której mieszkasz, może w tym domu – taki dramat się przedstawia, z tą różnicą, że tu prawda, a tam wymysł? Znajdziesz może biedną wdowę, opuszczoną od wszystkich, boleścią i chorobą złożoną na twardej desce; znajdziesz może młodą osobę, którą rozpacz i nędza w strasznym zostawiła położeniu stracenia niewinności swojej; znajdziesz może biedną matkę, otoczoną zgłodniałymi dziećmi, które wołają o chleb, a ona tylko łzami nakarmić je może. Na teatrze musisz łzy, które przelewasz, pieniędzmi opłacać; ale tu tymi pieniędzmi łzy osuszyć możesz! Idziesz na bal, bawisz się jak najlepiej, ale cóż za pociecha stąd dla serca twego? Gdy ta muzyka ustanie, gdy te świece pogasną, gdy może niekontenta z siebie albo z innych do domu powrócisz; gdybyś była ten czas oddała miłości chrześcijańskiej, czuwając koło chorego, pocieszając smutnego – takiej nocy pamięć pozostałaby w sercu twoim, a w czasie gdy sama przechodzić będziesz przez smutne życia koleje, błogą by się dla ciebie stała pociechą.

Tak jest; prawdziwe miłosierdzie już tu na ziemi jest dla serca tkliwego źródłem tylu pociech i wesela; ale o jakże nam drogie powinny się stać te uczynki miłości ku bliźnim, gdy pomyślimy, że przez nie Bóg staje się naszym dłużnikiem. Tak jest; Pismo święte jasno nam to wykłada. Dać jałmużnę ubogiemu, to znaczy pożyczyć Panu Panów, który się obowiązuje oddać z procentem. Na lichwę daje Panu, kto ma litość nad ubogimi i nagrodę jego odda mu (2). Ale Pan tak hojny, tak szczodry, więc i zapłata godna jego wielkości być musi. Dajcie, a będzie wam danemówi Pismo święte. – Dajcie trochę pieniędzy, kawałek chleba, dajcie łzę współczucia, dajcie radę dobrą, dajcie naukę zbawienną, a otrzymacie niebo, chwałę i szczęśliwą wieczność.

Lecz wszelki uczynek miłosierny, miłosiernie ma być czyniony. Są ludzie, którzy dają jałmużnę – czynią miłosierne uczynki – ale sercem tak zimnym i twardym, że jedną ręką osuszają łzy, a drugą wyciskają z tychże samych ócz. Bo jałmużnę swoją przyprawiają wymówkami, gniewem, posądzaniem może najniesprawiedliwszym. To próżniak, włóczęga, pijak. Może być, że takim jest, ale może i nie, a jeśli nie, o jakże boleśnie taki zarzut czuje serce szlachetne, które nieraz i pod łachmanem bije. Tajemnice serca ludzkiego, tajemnice nędzy ludzkiej nie tak łatwo odgadnąć. Może nie jeden z nas miał sposobność uczynić doświadczenie w tym względzie i taki w słowach swoich ostrożny będzie. Nie, jakobyśmy bez roztropności wszystkim słowom wierzyć mieli, ale jeśli chcemy dać jałmużnę, nie gniew, ale dobra rada i nauka w miłości niechaj jej towarzyszy; jeśli chcemy usłużyć biednemu, czyńmy to z ochotą, nie tak, jakobyśmy łaskę czynili, ale jakby nam czyniono. Dosyć biednemu już na tym, że żebrać musi, więc oszczędźmy mu przynajmniej wstydu, co szczególnie o tych nieszczęśliwych się mówi, którzy w lepszym stanie urodzeni, czy to winnie, czy niewinnie do tego przyszli, że rękę wyciągać muszą. Kochajmy ubogich jako tych, których Zbawiciel ubogi szczególnej pieczy naszej polecił; nie sądźmy ich uczynków, ale patrzmy na ich nędzę; wspomóżmy, ile możemy, jałmużną ich ciało, nauką i radą ich dusze; a nie przestawajmy za nimi modlić się i wzywać opieki Maryi, tej Matki wszystkich cierpiących, aby się nad nimi zlitować raczyła. Modlitwie połączonej z jałmużną i innymi miłosiernymi uczynkami Bóg oprzeć się nie może. Tym to sposobem święta Monika wyprosiła sobie u Boga nawrócenie wielkiego Augustyna. Czyńmy więc i my, co możemy i ile możemy; Bóg nie patrzy na wiele, ale na jak i pewnie jedno słówko pocieszenia, jeden krajcar dla miłości Jezusa dany, więcej nam pomoże, jak wielkie sumy z próżności wyrzucane. Przez to miłosierdzie nasze, zasłużymy sobie na nieskończone miłosierdzie Boga, a łzy i prośby tych, dla których byliśmy aniołami pocieszenia, wyproszą dla nas rosę błogosławieństw Boskich, które nas zaprowadzą do wiecznej szczęśliwości. Amen.

O. Karol Antoniewicz SI

Kazania Ks. Karola Antoniewicza ([z] Towarzystwa Jezusowego). Wydanie drugie znacznie pomnożone, zebrał Ks. Jan Badeni SI, T. IV: Kazania przygodne. Kraków 1893, ss. 128-132.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:
(1) Kazanie wygłoszone we Lwowie.

(2) Ks. Przyp. XIX, 17.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2004

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: