Cudotwórca

O. Aleksander Brou SI


Kto już dzisiaj zna O. Klaudiusza de Romeville? Jeżeli zajrzymy do Pamiętnika z Trévoux
za rok 1754, albo do dziejów miasta Faucigny, albo wreszcie do tzw. "Biblioteki niemieckiej", t. XIX, str. 208-221, do "Listu o cudach", zdziałanych w Sabaudii w roku 1703, oraz do innych dokumentów, oto czego się dowiemy. W owym czasie policja genewska miała dużo do czynienia. Tłumy pielgrzymów i chorych szły setkami do pewnego misjonarza-Jezuity, pracującego w górach. Czynił on mnóstwo cudów i za pomocą pierścienia, który włożono kiedyś na palec św. Franciszka Ksawerego, uzdrawiał tysiącami.

Schodzono się do niego z miejscowości, oddalonych o 30 i 40 mil, z Włoch, Szwajcarii, Francji, nawet z Niemiec: kulawi, niewidomi, głusi i niemi, paralitycy, kalecy od urodzenia (wykaz sporządzony przez protestanta). Wielu z nich musiało przechodzić przez miasto Kalwina. Nie odważając się zamknąć bram przed tymi dziwnymi procesjami, z obawy przed królem Francji, urzędy genewskie kazały ich przeprowadzać z jednego końca miasta na drugi pod strażą żołnierzy, nie pozwalając zatrzymywać się nawet dla zakupu żywności. Nie brakowało w tych procesjach, między uciekającymi się do cudotwórcy i stałych mieszkańców Genewy; i oni też wracali wyleczeni i nawróceni. Było ich tylu i tak wyraźnie uzdrowionych, że publicyści z Trévoux, argumentując w polemice z kalwinistami holenderskimi o cudach Kościoła Katolickiego, odsyłali ich po dowody do ich własnych braci, kalwinów genewskich.

Gdy biskup z Vienne zarządził zbadanie sprawy i sprowadził w tym celu Cudotwórcę, nieomal cały Lyon wyruszył w drogę. Jednego tylko dnia przybyło do Vienne – tak opowiada towarzysz sługi Bożego – dwadzieścia pięć statków z Lyonu, przepełnionych chorymi i zdrowymi. Na dwadzieścia mil dokoła był to ruchomy szpital w karetach, bryczkach i na wozach... Po ulicach rozkładali się rzemieślnicy i ubodzy, a zamożniejsi uważali się za szczęśliwych, jeżeli zdobyli słomę na nocleg w stajniach lub oborach. "Największym jednak cudem, dodaje O. Mascarany, według mnie było to, że Pan Bóg zachowywał przy życiu Sługę Swego, pomimo ciężkich warunków, w jakich się znajdował. Bo cały dzień i część nocy spędzał prawie bez pożywienia i spoczynku, wystawiony na palące promienie słońca, na chłód, deszcz i kurzawę z odkrytą głową narażony na zarazę od ran i potu tylu tysięcy ludzi. A owocem tego było, że w jednym, jedynym kościele Jezuitów rozdano przeszło 30.000 komunii i tyleż w innych kościołach w Vienne".

Ale cudotwórcy są czasem niewygodni, toteż gdy ministrowie arcy-chrześcijańskiego króla zauważyli, że około świątobliwego misjonarza robi się za dużo hałasu, nakazano przełożonym posłać go do Vésoul, małej mieściny w Burgundii, zabraniając odtąd dotykać ludzi pierścieniem św. Franciszka Ksawerego.
 

O. Aleksander Brou T. J., Duch św. Ignacego Loyoli. Przekład z francuskiego. Kraków 1931, ss. 136-138.

Pozwolenie Władzy Duchownej:

MOŻNA DRUKOWAĆ

Kraków, dnia 15 stycznia 1931 r.

Ks. Stanisław Cisek T. J.

Prowincjał Małopolski.

L. 953/31

POZWALAMY DRUKOWAĆ

Z KSIĄŻĘCO-METROPOLITALNEJ KURII.

Kraków, dnia 27 stycznia 1931 r.

L. S.

† Stanisław Bp

Wik. gen.

Ks. A. Obrubański

kanclerz

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2004

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: