ŻYWOT

 

NAJŚWIĘTSZEJ

 

MARYI PANNY

 

BOGARODZICY

 

JOHANN PETER SILBERT

 

––––––––

 

KSIĘGA TRZECIA

 

Wewnętrzne oświecenie Najświętszej Panny i przygotowanie Jej do tajemnicy wcielenia Syna Bożego, o którym Jej anioł święty zwiastował. – Podróż Najświętszej Panny do Elżbiety i Jej pobyt u niej. – Narodzenie Jana Chrzciciela. – Powrót Najświętszej Panny do Nazaretu, gdzie Ją Pan ciężkim doświadczeniem prowadzi. Anioł ukazuje się świętemu Józefowi we śnie.

 

§. III.

 

Maryja spieszy na góry

 

1. Żaden śmiertelny język nie zdoła wypowiedzieć cudów wszechmocności Boskiej, jakie się działy w osobie Najświętszej Dziewicy. Musiała Ją ocienić przy tym najświętszym poczęciu Syna Bożego moc Najwyższego, ażeby Ją żywe płomienie Bóstwa nie strawiły. Albowiem sam Duch Święty połączył się z Tą przyszłą Rodzicielką Syna Bożego tak ściśle, jak z żadną inną stworzoną istotą, a to dlatego, ażeby ciało i duszę tego Boskiego Dziecięcia utworzył, i z Słowem Przedwiecznym połączył. Maryja zamieniła się tu w świątynię, w niebo i przybytek Trójcy Przenajświętszej, a blask Bóstwa jaśniał żywym sposobem w Jej panieńskim żywocie. Lecz utworzenie świętego człowieczeństwa i połączenie jego z Bóstwem stało się w jednej i tej samej chwili, tak, że Syn Najwyższego nawet przez jedną chwileczkę nie był samym tylko szczerym człowiekiem. Przy tym najświętszym poczęciu rozpływała się Najświętsza Panna w najwyższym zachwyceniu; poznała swą wysoką godność, do której była wyniesioną i w której odtąd jednego i tego samego Syna miała wspólnego z Ojcem Przedwiecznym. Widziała także w tym zachwyceniu całą bolesną i chwalebną przyszłość tego Świętego, którego poczęła, tak zupełnie, jak ją święci opisali prorocy. W tym Boskim złączeniu uczuła zarazem nowe Boskie światło, jak miała dziecięctwem Syna Bożego z nadprzyrodzoną mądrością kierować. Począwszy od tej chwili uwielbiały Ją wszystkie chóry anielskie jako swoją Panią i jako prawdziwą Matkę Króla swego.

 

2. Gdy Maryja z tego cudownego zachwycenia do siebie przyszła, upadła na swe oblicze, i oddała Boską cześć Przedwiecznego Synowi, którego jako Boga i człowieka w swoim panieńskim żywocie poczęła. Nowe Boskie działania zapaliły Jej duszę i Jej wewnętrzne siły i odbierała co dzień nowe promienie Boskiej mądrości, która swój przybytek w Jej skromnym uczyniła domku. Także daleko jaśniejszym i żywszym było Jej widzenie Bóstwa aniżeli widzenie wszystkich świętych, którzy w niniejszym pielgrzymstwie do poznania Boga byli wywyższeni; a przecież nie było to jeszcze tak jasne, żeby miało w Niej stać na przeszkodzie Jej wierze i nadziei, w których to cnotach wszystkich ludzi niezmiernie bez porównania przewyższyła. Lecz szczególnie i wyłącznie posiadała dar pewności, że Boga odziedziczy, a nigdy Go utracić nie może.

 

3. Zawsze uważna na najmniejsze skinienia łaski, wstała jednego dnia i poszła spiesznie na góry do miasta Judzkiego (1). Do podjęcia tej podróży sam Ją Najwyższy pobudził. Oznajmił Jej bowiem archanioł to wesołe zdarzenie, że Pan odjął zelżywość niepłodności od Jej w latach podeszłej ciotki, i że ta już teraz w szóstym miesiącu swej ciąży zostaje. Pobiegła więc spiesznie Maryja, nie dlatego, jakoby miała o tym powątpiewać, ale dlatego, że mocno temu uwierzyła; a do tego pospieszyła na skrzydłach miłości, aby się z ukochaną ciotunią uradowała i Najwyższemu za tę łaskę podziękowała. Lecz zamiarem Ducha Przenajświętszego, który Ją do tej podróży pobudził, było poświęcenie poprzednika Pańskiego, którego Elżbieta pod swym sercem nosiła. Albowiem Zachariasz, jej małżonek, otrzymał przez tego samego archanioła Gabriela to przyrzeczenie, że syn, którego mu Elżbieta porodzi, jeszcze w żywocie matki będzie Duchem Świętym napełniony.

 

4. Podróż ta była równie daleką jak uciążliwą. Maryja poszła na góry, przeszła więc znaczną część Galilei, potrzebowała iść przez nieprzyjazną Samarię i niemal przez całą Judeę, którą okrywają góry, potoki przerzynają, i puszcze rozmaite zajmują. A ponieważ już blisko były święta wielkanocne, to się zdaje, że Jej towarzyszył święty małżonek Józef aż do Jerozolimy (2), skąd dalej poszła snadź w towarzystwie jakiejś pobożnej krewnej aż do Hebronu, które to miasto już tylko niewiele mil od Jerozolimy było odległe. Albowiem nigdy by to nie było przystało na Jej panieńską skromność i wstydliwość, żeby sama tylko, bez towarzyszki jakiej, podróż odprawiała. Że zaś święty Józef nie odprowadzał Najświętszej Panny aż do miasta kapłańskiego, to się już stąd okazuje, iż on o najświętszej tajemnicy, którą jednak, jak to wnet zobaczymy, Duchem Bożym oświecona Elżbieta w głos była oznajmiła, nic a nic nie wiedział.

 

5. Podróż ta była pierwszym pielgrzymowaniem Przedwiecznego Słowa po tym świecie. Co tylko Ono przyszło, a już nie mogło ognia, który z nieba przyniosło, dłużej w sobie ukryć; ale i pospieszyło rozniecić go w duszy swego świętego poprzedziciela. Udzieliło także tej pośpieszności swojej Najświętszej Matce, która nie tylko cielesnymi kroki, ale też w radosnej miłości spieszyła, będąc ciągle zajętą to niebieskim rozmyślaniem, to też opiewaniem chwały Najwyższego; a choć była ciała delikatnego, z przedziwną jednak lekkością stąpała po górach; albowiem niosła siłę słabych, a pokrzepienie znużonych w swoim błogosławionym żywocie.

 

6. Przyszedłszy do miasta kapłańskiego, gdzie jak się zdaje już dawniej, w czasie swego wychowania w kościelnym gmachu w Jerozolimie, niejeden dzień na wytchnieniu w słodkim zaciszu spędziła, weszła natychmiast do domu świętego Zachariasza kapłana, gdzie Elżbieta zaraz naprzeciw Niej wyszła z wielką radością. Zaledwie Maryja ujrzała swą ciotkę, zaraz ją powitała zwyczajnym pozdrowieniem pokoju. Lecz Elżbieta zdumiała się widząc Najświętsza Pannę, otworzyły się jej oczy wewnętrzne; zwykła uprzejmość, z jaką ta Pani święta swoją ukochaną siostrzenicę, pierw przyjmowała, zamieniła się nagle w głębokie uszanowanie, a zostawszy w tej chwili napełnioną Duchem Świętym, zawołała głosem wielkim mówiąc: "Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twego! – A skądże mnie to, że przyszła Matka Pana mego do mnie? Albowiem oto jako stał się głos pozdrowienia Twego w uszach moich, skoczyło od radości dzieciątko w żywocie moim! A błogosławionaś Ty któraś uwierzyła; albowiem spełni się to, co jest powiedziano Tobie od Pana".

 

Maryja Panna Elżbietę nawiedza,

Idąc śpiesznie na góry;

Królowa sługę z wizytą uprzedza,

Pierwsze świadczy honory:

Matką jest Boską, wyższą nad ludzi,

Przecież do niższej sama się trudzi,

Dając nam przykład pokory.

 

Elżbieta ze czcią w objęcia Ją chwyta,

I do siebie zaprasza,

Każdy tę Panią z uprzejmością wita,

W domu Zacharyjasza:

Skądże ta łaska o Matko droga,

Że nam przynosisz w żywocie Boga,

Stwórcę, oraz Mesyjasza.

 

Jan na Maryi przyjście wyskakuje,

Choć w wnętrznościach zamknięty;

Już drogę Panu przesłaniec toruje,

Sam niedawno poczęty:

Brzemię Maryi Boskie przenika,

Stwórcę poznaje, palcem wytyka,

Skacze w żywocie Elżbiety.

 

Bywają wzajem wizyty na świecie,

Ale pełne zgorszenia;

Więc bierzmy za wzór, oddane Elżbiecie

Maryi nawiedzenia,

Które nie miały żadnej biesiady,

Tylko o Bogu i cnotach rady,

Pożyteczne do zbawienia.

 

7. Tym sposobem ukazał, jeszcze w żywocie Matki zostający Syn Najwyższego swemu, także jeszcze nienarodzonemu poprzedzicielowi, pierwszy znak swojej wszechmocy. Niesłychanym cudem udzielił mu jeszcze przed czasem używania rozumu, napełnił go Duchem Świętym, który potem i jego matkę oświecił, i jej tajemnicę Boskiego wcielenia objawił. Elżbieta najpierw usłyszała, Jan zaś najpierw uczuł łaskę. Elżbieta spostrzegła przybycie Maryi, Jan zaś zobaczył przybycie Pana.

 

8. Wszystko cokolwiek wielkiego i zaszczytnego powiedzieć można o chwale Najświętszej Panny, Bogarodzicy, wyczerpnęła ta święta Pani, w owych niewielu słowach. Lecz Matka mądrości i pokory, która w głębi swego serca poznawała, że wysoka godność, którą przed niebem i ziemią jaśniała, była Najwyższego darem, którym On ją jedynie ze swego upodobania przyozdobił, nie przywłaszczała sobie bynajmniej tejże godności. Zamiast upodobania w tej sprawiedliwej pochwale, zaśpiewała raczej hymn na pochwałę Boga, hymn, który więcej tajemnic, aniżeli słów w sobie zawiera.

 

9. Rzekła więc z pełności swego najświętszego serca:

 

"Wielbi dusza moja Pana; i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim!

 

Iż wejrzał na niskość służebnicy swojej. – Albowiem oto odtąd błogosławioną mnie zwać będą wszystkie narody!

 

Albowiem uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte Imię Jego.

 

A miłosierdzie Jego od narodu do narodów, bojącym się Jego!

 

Uczynił moc ramieniem swoim, rozproszył pysznych myślą serca ich.

 

Złożył mocarzy z stolicy, a podwyższył niskich!

 

Łaknących napełnił dobrami, a bogaczy z niczym puścił!

 

Przyjął Izraela sługę swego, wspomniawszy na miłosierdzie swoje, jako mówił do ojców naszych, Abrahamowi i nasieniu jego na wieki!".

 

10. Poznawała więc Królowa Proroków, że wszelkie stworzenie tylko w Bogu prawdziwie przechwalać się może, albowiem pomimo wielkich, cudownych i niewypowiedzianych rzeczy, które Wszechmocny w Niej zdziałał, widzi w sobie tylko głęboką niskość; niczym jest w swoich własnych oczach; Bóg sam tylko jest Jej najwyższym dobrem i całym Jej szczęściem. Wszelako nie może własnej wysokiej godności zapoznać, a w duchu prorockim widzi, że wszystkie narody błogosławioną Ją zwać będą; a proroctwo to, począwszy od tej chwili aż do skończenia świata, ba nawet po wszystkie wieki wiernie się ziści. Jakoż okiem prorockim wielce oświeconym obejmuje razem przeszłość i przyszłość, i mówi o odrzuceniu pysznego anioła z jego wojskiem, a o podwyższeniu pokornego rodzaju ludzkiego na jego miejsce; jako też o poniżeniu wszystkich pysznych władców świata, którzy się pokuszą obalać przyszły Kościół Boży, który się z takich składa, co łakną i pragną sprawiedliwości; a którzy to właściwie są owym prawym Izraelem, nasieniem Abrahama; którzy nie tylko tu z wiary żyją, ale i w niebie także wiecznie żyć będą. Hymn ten nader chwalebny jest pierwszym w nowym zakonie, a najszczytniejszym w całym Piśmie Świętym; przeto też co dzień powtarza go Kościół Chrystusów w swych kapłańskich pacierzach, dziękując nim Panu za niewypowiedzianą łaskę Jego wcielenia Bożego, a do tego wysławiając najznamienitsze Jego Rodzicielki cnoty, które się w tej pieśni tak przedziwnie wydają.

 

–––––––––––

 

 

Żywot Najświętszej Maryi Panny Bogarodzicy. Przez J. P. Silbert. Przekład Ks. M. K., Lwów 1845, ss. 70-77.

 

Przypisy:

(1) Względem imienia miasta kapłańskiego, gdzie święty Zachariasz kapłan mieszkał, nie zgadzają się pisarze. Baroniusz nazywa je Hebron, a z nim pisze się na to wielu najznakomitszych pisarzy. Autor książki pod tytułem: Les Voyages de Jésus-Christ nazywa je Ani albo też Aen. Kronika (Chronicon Paschale) zaś zowie je Juda; tym imieniem nazywa je także pobożna Maria z Agredy w swoich objawieniach. Lecz niech będzie jak chce względem nazwy tego miasta, to jest o tyle pewne, że toż na górach Judzkich leżało.

 

Inne pytanie, które tu zwykli zadawać, jest następujące: Jakim sposobem Zachariasz i Elżbieta z Maryją mogli być spokrewnieni; gdyż Najświętsza Panna pochodziła z pokolenia Judy, z domu Dawidowego, Zachariasz zaś z pokolenia Lewi a z domu Abiaszowego; do tego kapłani byli obowiązani pojmować żony ze swego własnego pokolenia. Jednakże łatwo daje się to pytanie rozwiązać. I tak kapłani mniej byli obowiązani do zachowania tego przepisu, jak reszta innych Izraelitów. Albowiem to prawo szczególniej w tym zamiarze było dane, ażeby nim temu przeszkodzić, by córki, dziedziczki dóbr swego pokolenia do innego (pokolenia) nie przenosiły; lecz to nie mogło się tyczyć Lewitów; gdyż ci żadnych gruntów jako własność nie posiadali. Oprócz tego to prawo, które przed niewolą ściśle zachowywano, po powrocie z niej nie mogło dłużej tak łatwo być zachowane; gdyż prawie samo tylko pokolenie Juda nazad powróciło, a inne familie w niego się wcieliły. Ani też familie z pokolenia Lewi nie były podówczas tak liczne, żeby wszystkim kapłanom mogły dawać żony. Zatem poszło naturalnie, że pojmowali żony z córek pokolenia Judy.

 

(2) Tego samego zdania jest także wspomniana, starożytna kronika (Chronicon Paschale), która o tym w ten sposób donosi: "W onych dniach wstała Maryja i poszła do Nazaret. A gdy przez trzy dni była przytomną uroczystości Wielkanocnej w Jerozolimie, i siedem dni niekwaszonego chleba (Prażników) tamże przebyła, poszła spiesznie na góry do miasta Judzkiego, które jeszcze dwanaście mil od Jeruzalem było odległe; weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę". (Kart) 160.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXX, Kraków 2020

Powrót do spisu treści książki J. P. Silberta pt.
Żywot Najświętszej Maryi Panny Bogarodzicy

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: