Sedewakantyzm

KS. RAMA P. COOMARASWAMY

Ksiądz Gruner i jego współpracownik Christopher Ferrara (*) pozwolili sobie poinformować wiernych, że sedewakantyzm nie jest dla katolików właściwą postawą i że tak naprawdę to wszyscy katolicy muszą uznawać posoborowych "papieży" za prawdziwych i prawowitych Papieży.

Pan Ferrara mówi nam, że gdyby reformy Vaticanum II były narzucone w majestacie prawa (de jure), stanowisko sedewakantystów byłoby dla niego bardziej zrozumiałe. Przypuszczalnie odwołuje się tu do poglądu opartego na założeniu, że w/w "papieże" podkreślali "duszpasterski" charakter soboru. Aby ktoś czasem nie przyjął za dobrą monetę tego pozornie ratującego sytuację stwierdzenia, musimy wpierw wykazać fałsz opinii mówiącej, że JP II nigdy nie skorzystał ze związanej ze swoim urzędem nieomylności, a zatem nie można go winić o głoszenie herezji. Chociaż pan Ferrara nie porusza wprost tego zagadnienia, to powinno być jasnym, że JP II często używał swoich domniemanych "prerogatyw nieomylności" – np. każdy akt kanonizacyjny ma moc nieomylnego orzeczenia. Chociaż prawdziwe jest stwierdzenie, że nigdy nie przemawiał na mocy autorytetu Chrystusa, to pewnym jest, że wykorzystywał nieomylność swojego domniemanego urzędu do głoszenia błędu.

Wracając teraz do kwestii Vaticanum II, pozwolę sobie przypomnieć co Paweł VI powiedział arcybiskupowi Lefebvre, gdy ten chciał interpretować dokumenty Vaticanum II "zgodnie z tradycją".

"Nie masz żadnego prawa poruszać kwestii różnic między doktrynalnymi a duszpasterskimi dokumentami, która miałaby stanowić oparcie dla twojego stanowiska akceptacji pewnych dokumentów II Soboru Watykańskiego i odrzucania innych. Prawdą jest, że stopień akceptacji zagadnień rozstrzyganych na różnych soborach nie jest jednakowy; tylko to, co Sobór w swoich «definicjach» zatwierdzi jako prawdę wiary albo jako kwestię z wiarą związaną wymaga przylgnięcia naszej wiary. Niemniej jednak, cała reszta również stanowi część UROCZYSTEGO MAGISTERIUM Kościoła, która ma być ufnie przyjęta i szczerze praktykowana przez każdego katolika". (List Cum te, 11 października 1976 roku, "Notitiae" nr. 12, 1976). Gwoli przypomnienia, Zwyczajne Magisterium ma charakter wiążący dla naszego sumienia, a stwierdzenie, że wszystkie dokumenty Vaticanum II są częścią UROCZYSTEGO MAGISTERIUM w oczywisty sposób – jeżeli Paweł VI byłby papieżem – posiada wszystkie cechy nieomylności. Z Janem Pawłem II rzecz przedstawia się podobnie: Jan Paweł II wyraził swoją pełną zgodność z Pawłem VI, którego uznaje za swojego "duchowego ojca", a następnie stwierdził, że Sobór został zwołany z "inspiracji Ducha Świętego" oraz że "posłuszeństwo Soborowi jest posłuszeństwem wobec Ducha Świętego" (1). Jeszcze gdzie indziej stwierdził, że Sobór przedstawia sobą "autentyczne nauczanie Kościoła". Bez wątpienia w jego mniemaniu odmowa przyjęcia Soboru jest równoznaczna z "grzechem przeciw Duchowi Świętemu". W zakłopotanie wprawia mnie roszczenie sobie przez antysedewakantystów pretensji do miana katolików. Rozważmy jak Kościół rozumie funkcję prawdziwego Papieża. Według teologów jest on "jedną hierarchiczną osobą z naszym Panem". W tej sytuacji, gdy przemawia do nas powołując się na autorytet swego urzędu to uznajemy, że to nasz Pan mówi do nas – uczy, rządzi i uświęca. To właśnie te sfery działania obejmuje jego władza, są one fundamentami jego potrójnej korony i absurdalną jest sugestia, że w danym przypadku nie skorzystał on z tej władzy. Wtedy, gdy mianuje swoich biskupów i sprawuje jurysdykcję – rządzi. Podobnie, ogłaszając Novus Ordo Missae za mszę "normatywną" – uświęca. A stwierdzając, że dokumenty Vaticanum II są Najwyższą formą Magisterium – naucza.

Jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe jak to możliwe, aby osoby uznające posoborowych "papieży" za prawdziwych i legalnych Papieży, nie widziały żadnego problemu, gdy słysząc z ich ust rzeczy, których nie lubią lub, z którymi się nie zgadzają okazują im nieposłuszeństwo. Paweł VI powiedział także arcybiskupowi Lefebvre, że to do niego należy – a nie do Lefebvre'a – określenie tego, co jest, a co nie jest tradycyjne. Ale ludzie pokroju Ferrary i Gruner'a znajdują przyjemność we wskazywaniu nam, kiedy powinniśmy, a kiedy nie powinniśmy podążać za nauczaniem tych rzekomych papieży. Istnieje całe mnóstwo grup wykazujących się charakterystyczną dla protestantów skłonnością kierowania innymi ludźmi.

To, czego ksiądz Gruner i pan Ferrara wydają się nie rozumieć to fakt, że posoborowy kościół (nazwa, którą sami sobie wybrali) to nowa i odmienna od katolickiej religia. To nie jest religia katolicka. Argument, jaki może się tu pojawić, że "bramy piekielne go nie zwyciężą" jest bezsprzecznie prawdziwy. Albowiem prawdziwy katolicki Kościół jest rzeczywisty i jako taki nigdy nie może zostać zniszczony – i Bóg będzie z nim "aż do skończenia świata". Lecz wiemy także, że w "czasach ostatecznych" katolicka pozostanie tylko garstka jego członków i oczywiście to tej garstki Bóg nie opuści. Te biblijne stwierdzenia potwierdza fakt, że po całym świecie rozproszona jest niewielka liczebnie, tym niemniej znacząca grupa tradycyjnych katolików odrzucających kościół posoborowy i zachowujących prawdziwą katolicką Wiarę. Jak to powiedziała Katarzyna Emmerich, jeśli na końcu pozostałby tylko jeden katolik, to właśnie w nim będzie można odnaleźć katolicki Kościół. Oczywiście absurdalne jest nazywanie tej garstki, która nie zmieniła swojej wiary i praktyk religijnych "buntowniczą", "schizmatycką" albo ekskomunikowaną.

Żadnej podstawy nie posiada argument, że garstka ta będzie zawsze posiadać żyjącego Papieża. Jest to zwykła opinia – podobnie jak twierdzenie, że jeżeli nie ma papieża to nie ma Kościoła. To, że Kościół nadal istnieje pomimo – przejściowego – braku papieża w żaden sposób nie podważa orzeczenia Soboru Watykańskiego I. Święci potwierdzają, że w jakimś momencie w przyszłości św. Piotr i Paweł przybędą i powiadomią nas o tym, kto jest prawdziwym papieżem.

Christopher Ferrara informuje nas, że gdyby Papież okazał się publicznym heretykiem, to ipso facto przestałby być papieżem. Termin ipso facto to właśnie oznacza. Nie wymaga on, żeby sobór potwierdzał stan faktyczny. Papież, podobnie jak my wszyscy posiada wolną wolę i może odpaść od Kościoła bez pomocy soboru. Widoczne jest jednak, że pan Ferrara nie uważa, aby ci posoborowi papieże kiedykolwiek uporczywie zaprzeczali jakiemuś artykułowi wiary katolickiej. Odnosi się wrażenie, że pan Ferrara nie wie jak rozpoznać herezję nawet wówczas, gdy bije ona w oczy. Oczywiście będzie on twierdził, że ci "papieże" nigdy nie korzystali ze swojej nieomylności i dlatego to, co mieli do powiedzenia na temat wielu różnorodnych problemów nie może być brane pod uwagę. Względnie zaproponuje on całą masę usprawiedliwień – m.in. wydaje się nawet, że dopuszcza możliwość utraty sił umysłowych u "papieża", popełnienie przez niego jakiejś strasznej pomyłki na skutek niefortunnego doboru słów, czy poddanie się jakiejś formie przymusu takiej jak zagrożenie życia. Ponadto sugeruje on potrzebę zwołania soboru powszechnego do ogłoszenia danego papieża za heretyka. Oczywiście, można wytknąć, że nie posiadamy żadnych uprawnień do tego by osądzać doktrynę głoszoną przez papieża. Ale z całą pewnością mamy obowiązek rozpoznania błędu – w przeciwnym razie, dlaczego wszyscy nie mielibyśmy zostać protestantami albo komunistami?

Antysedewakantyści wiele rozprawiają o swoim prawie do tego "by opierać się" Papieżowi. Opór różni się bardzo od odmowy przyjęcia nauczania papieskiego posiadającego cechy nieomylności – tj. kiedy przemawia w ramach swojego urzędu jako "jedna hierarchiczna osoba z naszym Panem", albo jak często określali to teolodzy "z tronu Piotrowego".

Przykładem stawienia oporu Papieżowi jest biskup Grosseteste, który odmówił przekazania prebendy kuzynowi Papieża ponieważ nie znał on języka angielskiego. Papież był zagniewany, ale nie mógł niczego zrobić w tej sprawie. Ta sytuacja bardzo różni się od odmowy przyjęcia nauczania Papieża, kiedy naucza w ramach swego urzędu jako rzecznik Chrystusa. Jest to wyraźnym odrzuceniem nauczania Chrystusa – tzn. gdy dany Papież jest prawdziwym Papieżem i jest to w dodatku najgorsza forma nieposłuszeństwa, ponieważ jest odrzuceniem prawdy.

Pan Ferrara podnosi kwestię orzeczenia Soboru Watykańskiego na temat papiestwa. Dla rozwiania wszelkich wątpliwości przypomnijmy, że sedewakantyści w pełni przyjmują to nauczanie. Nie atakujemy papiestwa – w rzeczywistości to właśnie dlatego, że kochamy papiestwo nie możemy przyjąć, że ci uzurpatorzy w ogóle posiadają prawdziwy autorytet władzy. Większość tradycyjnych kapłanów odprawiając Mszę, odmawia ją "w jedności ze Stolicą Apostolską". Nie odprawiają jej w komunii z posoborowymi papieżami, ponieważ byłoby to deklaracją swojej własnej apostazji.

Ksiądz Gruner w oddzielnym liście posuwa się aż do ostrzeżenia sedewakantystów, że "szatan tylko czeka by złapać was w sidła" i że "sedewakantyzm może ostatecznie prowadzić do zatraty [waszych] dusz w piekle". Można by się zastanawiać skąd on wziął swoją teologię – zapewne z Vaticanum II. W każdym razie, nie jest on sędzią dusz i takie rzucanie groźbami ze strony kogoś, kto jest w zażyłych stosunkach z posoborowymi "papieżami" graniczy z absurdem.

Tak więc jedna rzecz jest oczywista. Jeżeli jako katolicy wierzymy, że mamy obowiązek posłuszeństwa wobec papieża, to stajemy wobec dylematu. Jeśli będziemy słuchać tych "papieży" to musimy porzucić naszą katolicką Wiarę. Tu właśnie ma swoje źródło tak wielka różnorodność rozwiązań tego problemu – rozwiązań, które uchylają się od rozpoznania rzeczywistego problemu. Podstawową zasadą przy wyborze określonego stanowiska jest to, że nie można być posłusznym tym osobom i jednocześnie pozostać katolikiem. Dlatego też należy stwierdzić, że nie posiadają oni żadnej władzy – nie przemawiają jako jedna hierarchiczna osoba z Chrystusem. Niewielkie ma znaczenie jak ich nazwiemy: antypapieże, uzurpatorzy, papieże materialni czy w ogóle żadni papieże. Zasadniczym faktem, który powinien determinować naszą postawę jest to, że nie mają żadnej władzy by przemawiać w imieniu Chrystusa. [Co do mnie, to gdybym uważał, że mówią w imieniu Chrystusa, to nigdy nie uczęszczałbym na mszę inną niż novus ordo (quod absit) i przyjąłbym wszystkie błędy Vaticanum II].

(Nie poruszyłem tu kwestii legalności ich elekcji. Nie można oczywiście wybrać niekatolika na Papieża. Ale zagadnienie czy przestali być katolikami przed, podczas czy po wyborze nie stanowi sedna sprawy).

©2005 Rama P. Coomaraswamy, M.D., F.A.C.S. +

Z j. angielskiego tłum. Mirosław Salawa

Przypisy:

(1) Redemptor Hominis i Przemówienie wygłoszone do Świętego Kolegium zrelacjonowane w "Documentation Catholique" (Paris), 1975, pp. 1002-1003.

(*) Zob. O. Martin Stepanich OFM, Komentarz na temat antysedewakantystycznego stanowiska duetu Gruner-Ferrara. (Przyp. red. Ultra montes).

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2005

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: