Słów kilka o szkodliwych skutkach romansów, dla młodszych nade wszystko osób, płci osobliwie drugiej.
O niebezpieczeństwie czytania tychże dla osób nawet dojrzalszych

X. Al. Koz.

I.

Czytanie szkodliwych, nieobyczajnych romansów, ogólnie czytanie książek gorszących, pism niebezpiecznych lekce sobie ważyć zwykli ci nawet, którym dla wieku, niedoświadczenia, braku gruntownego rozsądku czytanie dzieł podobnych najwięcej szkodzić może. Podniecając bowiem zmysłowość, dają brać górę pociągowi do rozkoszy, wyobraźnię niebezpiecznie podnosząc, panowanie osłabiają rozumy rujnują zasady lepsze serca, wychowania, religii. Potarganie węzłów małżeńskich, podeptanie powinności względem rodziców, nieukontentowania, samobójstwa, lekceważenie wszystkiego, co święte, piękne, co się ducha tyczy mają niekiedy początkowe źródło w czytaniu romansów. Dla spowiednika więc, dla filozofa, dla ojca i matki, dla nauczyciela, dla przyjaciela obyczajności i ludzkości jest rzeczą nieobojętną poznać lepiej naturę romansów, wpływ ich niebezpieczny, najbardziej na młodzież, na płeć drugą, ba nawet na osoby dojrzalszego wieku, osobliwie też, jeżeli się często czytaniem gorszego rodzaju dzieł podobnych bawią.

Zobaczmyż najprzód, skąd się wzięła nazwa romansów, potem zaś rodzaje romansów przejrzyjmy; łatwo nam potem będzie ocenić niebezpieczny ich wpływ na największą część osób, osobliwie jeżeli są romansami rodzaju gorszego.

Adelung wywodzi nazwę romansów od języka zwanego «lingua romana». Zwano zaś w średnich wiekach «mową rzymską» język pochodzący pierwotnie od czystego łacińskiego (lingua latina) znajdującego się w dziełach pisarzy złotego i srebrnego wieku, jakiego języka i mowy pod owe czasy w dzisiejszej Francji, we Włoszech, w Hiszpanii itd. używano. Mowa owa rzymska pochodziła z łacińskiego czystego języka, ale przez pospólstwo, przez barbarzyńców zepsuta w wymowie, zmieniona w znaczeniu słów wielce się była odstrzeliła od czystej łaciny, aż nareszcie stanowiła osobne języki: francuski, włoski, hiszpański. W tym to zepsutym łacińskim, czyli nowym rzymskim języku poczęto pisać w średnim wieku rozliczne powiastki miłosne, czyli romanse w ściślejszym znaczeniu.

Romans w znaczeniu najobszerniejszym bierze się za wszelką powieść o wypadkach rozmaitych, nieprawdziwych. Dla tego mówimy: Romans to nie historia; Podróże nie należą do romansów. Romansem podobnie zowiemy powieści dłuższe, przedstawiające wypadki rozmaite sztucznie z sobą powiązane, dla rozrywki, ubawienia lub nauczenia czytelnika. Czasem w romansach podobnych bywa coś prawdziwego, charaktery pojedyncze, wypadki całe, niektóre obrazy okolic i narodów wzięte bywają z życia rzeczywistego, domowego, obywatelskiego, lub z pożycia wiejskiego, miejskiego, morskiego, z wysp, pustyń itd. Mają zaś za cel to młodzież, to osoby klas pewnych ułowić, nauczyć, poprawić. Tak Kampego Robinson, Don Kichot, Gil Blas, nasz Doświadczyński, Pan Podstoli, świeżo wydane, są dzieła miłe, Bułharyna Wyżygin, Malczewskiego Podstolic, pożyteczne napisane z rozsądną krytyką, z gustem, poprawiają wady narodowe, zalecają zarząd dobry domu, rozsądne dzieci wychowanie. Takie romanse są pożyteczne, wiele dobrego przynoszące, zupełnie różne od płodów wybujałej zagorzałej imaginacji, opowiadających w sposób rozmaity miłostki i same tylko miłostki, chwalących rozpustę, zachęcających do rozkoszy wyuzdanej, do podeptania węzłów małżeńskich. O nich to wyrzekł słusznie z pisarzy naszych któryś:

O fatalne romanse, niestety!
Wyście nam pokazały (1) młodzież i kobiety.
Popsowałyście, a potem narodowi, ba światu
pokazałyście, jak młodzież i kobiety są popsowane!

Nim romanse dzisiejsze stały się tak bezwstydnymi, wyuzdanymi osobliwie też u niektórych francuskich pisarzy, różne one przybierały postacie. Były zrazu rycerskie, były sentymentalne tchnące heroiczną, cnotliwą miłością. Rousseau, Ricchardson, Panna de Lespinasse, Pani Riccoboni, Göthe, w sentymentalnych romansach: Nowej Heloizy, Palmeli, Klaryssy, Werterów tkliwy gust zaprowadzili; inne romanse mieszały do miłosnych powieści baśnie o rozbójnikach, strachach nocnych. Göthemu podobało się wystawić w Werterze uwodzącym żonę cudzą i z miłości się zabijającym wzór doskonałego kochanka. Wpływ jego, wpływ Roussa sprawił to, iż sentymentalne romanse zaczęły być tragiczne, iż smakowano w samobójstwach popełnionych z miłości. Za czasów Ludwika XIV i Regenta Memoary, czyli pamiętniki historyczne pisano już z bezwstydnością najsromotniejszą, romanse ówczesne przeto stały się całkowicie wyuzdanymi. Wolter wymyślił rodzaj romansów filozoficznych które będąc napisane nader dowcipnie i do zrozumienia łatwo psowały nawet lokajów i pokojówki. Rewolucja pierwsza francuska jawnych bezwstydów narodowi dozwalając, popsowała do reszty w literaturze uczucia przyzwoitości w narodzie aż nadto skłonnym do wszelkiego rodzaju ekscesów, co potem przeszło do romansów niemieckich. Napoleon wiele złego powściągnął, lecz wolność ducha i powtórna rewolucja Lipcowa wszystkie rodzaje literatury francuskiej z gruntu zepsowały. Dzisiejsze romanse francuskie P. Balsac J. Janin, Wiktora Hugo, toż Pani Sand są tak zepsute, tak gorszące, że ich żadnej uczciwej osobie do rąk dać nie podobna. Przy całej swej świetności stylu; przy blasku obrazów, przy czarującej wymowie, łatwości opowiadania podają się te dzieła najstraszniejszym ekscentrycznościom, pochwalają wyuzdane rozpusty, niedowiarstwa, kazirodztwa, zachcenia do samobójstw, do zemst, podawania trucizn. Osoby klas wyższych, Markizów, Ministrów wystawiają jako szubienników, zbiegów galerowych; łotrów, jako bohaterów; kobietom przypisują zbrodnie najohydniejsze, przeciwne ich charakterowi, do prawdy nie podobne. Wszeteczeństwa, podstępy, gwałty, swawole, mordy, samobójstwa, trucizny aż do uprzykrzenia wszędzie się nawijają. Pani Sand chcąc wyjarzmić swą płeć, jawnie występuje przeciw małżeństwu i na wszystko, co święte, śmiało uderza. O romansach trzyma niejeden, jakoby z czytania tych lepszego nabrać można stylu, lepszego poznania ludzi, nauczyć się przystojnej miłości, ujść libertynizmu, cynizmu, nabrać pewnej ogłady, pozbyć się twardego, nieczułego serca. Mogłoby to wszystko poniekąd być prawdziwym, gdyby romanse należycie były urządzone, to jest, gdyby cel ich najwyższemu naszego przeznaczenia zamiarowi nie tylko się nie przeciwił, ale również do osiągnięcia jego się przykładał. W szczególności zaś, gdyby szanowały wiarę, moralność, pobożność, bogobojność itp. cnoty; gdyby złe ludzkie skłonności, namiętności, gdyby występki nie w pochlebnym lecz odrażającym przedstawiały świetle; gdyby zalecały zasady i przykłady dobre, gdyby z nich nauczyć się można poznania ludzi, towarzystwa, gdyby w sobie zawierały więcej prawdy, lub przynajmniej podobieństwa do prawdy. Takimi przymiotami odznaczający się dobrze napisany romans, mógłby się przyczynić do wykształcenia umysłu i serca, do rozszerzenia znajomości użytecznych, do nabrania poznania świata i ludzi, a co najważniejsza dawałby poznać stronę zajmującą cnoty, wzbudzałby zaś zbawienny wstręt do występku, okazałby wymownie i jasno skutki nieszczęśliwe występnej miłości, pogwałcenie zasad obyczajności! Zaprzeczyć nie można, iż wielka część ludzi, osobliwie młodzież żywa, białogłowy nie znajdują upodobania w oschłych naukach w dziejach nawet zwięźle piórem Tacyta, lub Naruszewicza spisanych, wolą one styl łatwy, kwiecisty, powieści bądź prawdziwe, bądź zmyślone, osobliwie gdzie są wypadki osób płci różnej kochających się nawzajem. Takowe dzieła mogłyby poniekąd miejsce zastąpić szkolnych książek, mogłyby miłość dobrego zapalić, wzbudzić wstręt do rozpust tajemnych, lub innych wybuchów nieczystości, przeprowadzić młodzieńca przez śliskie lata przy czerstwym zdrowiu i sercu niezepsutym do stanu małżeńskiego. Lecz zwróćmy uwagę na dzieła, które pod imieniem romansów obiegały i dotąd obiegają [świat], a zobaczymy jak nawet lepsze z nich są niebezpieczne dla osób nade wszystko młodych, niedoświadczonych, dla płci drugiej, ba dla dojrzalszego nawet rozsądku nie młodych wcale osób.
 


II.

O skutkach szkodliwych czytania romansów

Jak nie mają być szkodliwe romanse dla osób młodych, niedoświadczonych, nie znających ludzi, nie zgłębiających rzeczy, gdy zamiast nauczania prawdy, zamiast dania znajomości ludzi, zamiast uczenia zasad dobrej moralności, zapełnione są fałszywymi wyobrażeniami, przewrotnymi zasadami, których albo otwarcie uczą, albo dobrych źle bronią, błahymi tylko i nietrwałymi dowodami je utwierdzają, albo nawet na pośmiewisko wystawiają wiarę małżeńską, a występną miłość i inne zdrożności zalecają! Umieją one występki najgorsze jako ułomności mało szkodliwe przedstawiać, lub jako obłąkania przebaczenia godne uniewinniać. W nich to dzieci nieposłuszeństwo i krnąbrność przeciw rodzicom i opiekunom, niewierność małżonków, pojedynki, samobójstwa brane bywają w obronę. Rozwiązłość i nierządy wystawione są za skutki konieczne natarczywych namiętności, za silne pokusy, wyższe nad możność oparcia się, a przeto od wszelkiej winy wolne. W romansach oświata i tolerancja posunięta jest do śmiałych rozmów krzywdzących religię, uwłaczających tajemnicom, powadze Boskiego Objawienia. W romansach wynurzone bywają zdania krzywdzące stan duchowny, czynności Kapłanów, Biskupów, Papieży bywają przeinaczane, ze złej częstokroć, lub śmiesznej strony ku pogardzie wystawione, a chwaleni bywają pogwałciciele ustawy bezżeństwa. Najczęściej więc uchodzi w romansach cnota za czczą roztropność, która się na korzyści i szkody przy czynach swych ogląda, albo też wystawiona jest za wrodzoną sercu czułość, która nas do litości nad nieszczęśliwymi i do życzliwości ku osobom dobrym pociąga. Kto jest tkliwy, czuły, ten w romansach do rzędu cnotliwych i doskonałych się liczy. Niechże młodzież, niechże osoby płci drugiej trudnią się częstym podobnych dzieł czytaniem, dzieł napisanych zachwycającym, uroczym stylem, przejmą się one na wskroś fałszywymi wyobrażeniami i przewrotnymi zasadami pochlebiającymi jedynie zmysłowym skłonnościom. W latach nader wczesnych obudzą w sobie gwałtowne namiętności, staną się igrzyskiem pasji miłości, zawiści, nienawiści, a nie znając szacunku dla prawdziwej cnoty, która dlatego pełni dobre, że jest dobrem, że posiada wewnętrzną wartość, że się Bogu podoba – nie znając powinności przezwyciężania samego siebie, bez czego żaden czyn nie może nosić piętna stałej i czystej cnoty, przy lada sposobności ślepo naśladują złych i pogardy godnych bohaterów romansowych.

Gdyby to romanse przedstawiały występne ludzkie namiętności w takim świetle, by czytelników swych od nich odstraszały, jeszcze by je można osobom młodym i płci drugiej dać czytać, aleć one wabią do złego, łechcą ciekawość, zapalają żądze, umieją bohaterów swych żądze, namiętności występne najpowabniejszymi oddać kolorytami, wystawić je tak, że nie tylko nie wzbudzają wstrętu ani odrazy, ale przeciwnie wzbudzają politowanie, pociągają do naśladowania, wzbudzają podziw, łotrów za wielkich mężów mieć każą. Najzgubniejsze zaś dla młodzieży są opisy czasem nieosłonione żadną gazą wdzięków płci żeńskiej, zaloty, poufałości, podstępy zwodnicze obu stron używane, szaleństwa rozkoszy, z najdrobniejszymi okolicznościami nie raz opisane, hołdy kochanka, który w zaślepieniu swym same tylko doskonałości w ukochanej osobie widzi i tę jako bożyszcze uwielbia! Nie dziw że widzimy dziś w młodzieży przykłady wzbudzonej wcześnie, zgubnej skłonności do rozkoszy, która z ustaw natury do pewnych lat powinna by być obumarłą, która przedwcześnie i bez należytego przygotowania obudzona sprowadzić musi fizyczne i moralne nieszczęścia. Bujna wyobraźnia młodych czytelników romansów najszkodliwszymi zapełniona bywa żywiołami, namiętności ich są przedwczesne, są gwałtowne, nieukrócone, przy najtroskliwszym staraniu nie dają się poskromić. Podobni czytelnicy szukają tylko sposobności, by podobnych szaleńców mogli grać rolę, podobnej mniemanej używać szczęśliwości, jaką romanse opisują.

Romanse nie będą wprzód użyteczne, aż poczną uczyć cnotliwej roztropności w prawdziwym towarzystwie z ludźmi. Lecz dzisiejsze romanse przedstawiają świat idealny, tworzą położenia i stosunki jakieś nadzwyczajne, w których się może nigdy znajdywać nie będziemy, drażnią wyobraźnię, poruszają żądze, wzniecają pragnienia, chęci, których nigdy zaspokoić niepodobna, czynią nam stan i położenie nasze nieznośnymi; nic nas potem nie zadowala, nic nie cieszy, stajemy się uciążliwymi dla siebie, dla drugich, niezdatnymi do pożycia z ludźmi, do pełnienia powinności istotnych. Młodzieniec, którego wyobraźnia czytaniem romansów rozpalona, utwarza sobie w głowie jakiś ideał doskonałości niewieściej. Ten ideał staje się jedynym celem wszelkich jego życzeń, pragnień, obłąkana wyobraźnia łudzi go, że znalazł ów ideał którego szukał, – po długich staraniach, po ubóstwianiu i uwielbianiu przedmiotu tak drogiego łączą go nareszcie z ukochaną osobą węzły małżeńskie. Aleć jak nagle znikają ułudy, pierzchają marzenia! Z Anioła pozostaje niewiasta, z bogini wątła śmiertelnica. Doskonałości kochanki w małżonce zdają się być przywarami, niedoskonałości i błędy pokazują się, i coraz się zdają być większymi. Spostrzega małżonek, iż się zawiódł, oszukał! a wpadłszy w drugą ostateczność z czułego, rozkochanego kochanka staje się małżonkiem prześladującym, nienawidzącym żonę, sam nieszczęśliwym i żonie życie trującym. Podobnież niejedna panna, romansami się bawiąca, nie myślała nigdy o tym, jakie kłopoty, troski, jak trudne powinności są w stanie małżeńskim. Czytając tyle o szczęściu kochanków połączonych z sobą wyglądała uszczęśliwienia zupełnego w pożyciu małżeńskim z osobą ulubioną. Wtem rozmaite stosunki, w których zostaje, nie pozwalają jej iść za serca skłonnością, przymuszają ją oddać rękę osobie, którą mało kocha, albo przypadają okoliczności trudne, poczyna schodzić nie na jednym. Ma ona się za najnieszczęśliwszą, marzy o innej osobie, która by ją uszczęśliwiła, nie jest kontentą ze swego położenia, traci miłość do dziatek, traci ochotę do pełnienia obowiązków swoich.

Tak to przesadne poetyczne opisy nieprzerwanej szczęśliwości kochanków, nie zachmurzonego nigdy nieba, jakie romanse podają, zapełniają umysł daremnymi widokami, próżnymi oczekiwaniami, które gdy w pożyciu rzeczywistym do skutku przyjść nie mogą, czynią strony obydwie nieukontentowane ze swego położenia. Można i to dodać, że romanse stawiając niekiedy obrazy przesadne najokropniejszej nędzy, pozbawionej wszelkiego ratunku, wiodą czytelnika do wątpienia o rządach Ojcowskiej Boga Opatrzności, mimo tylu dobrodziejstw przez każdego z nas od Niego odebranych. Zgoła romanse grzeszą przesadą, czyli opisaniem doskonałości nadludzkich i cnót bohaterskich. Przez nie ludzie nawet najlepsi, w których jakoweś ale, czyli niedoskonałości znajdować się muszą, wydają się być potworami. Lub znowu złości i występki ludzkie uniewinniają; skąd rodzi się nie tylko pobłażanie występkom, ale nawet miłość zbrodni.

Romanse powinny by naśladować pisarzy dziejów, którzy wszędzie szukają podać prawdę. Tym sposobem uczyłyby czytelnika, pomnażając jego wiadomości. Lecz one starają się tylko podobać się przez opowiadanie niezwyczajnych, osobliwszych wydarzeń, psują gust w czytelnikach, przytępiają w nich miłość prawdy, odbierają chęć czytania lepszych dzieł, zabierają marnie czas, któryby można korzystniej obrócić na nabycie pożytecznych i potrzebnych wiadomości. Każdy człowiek czuje w sobie pociąg do tego, co jest nadzwyczajnym, bo to przypada do smaku naszej ustawicznie czynnej wyobraźni, zaostrza ciekawość, bawi przyjemnie. Wydawcy romansów umieją aż nadto korzystać z tej skłonności. Nie idzie im o prawdę, o pożytek, chcą się podobać publiczności, chcą znaleźć zbyt i zysk. Dlatego też piszą coraz osobliwsze coraz zawikłańsze dzieła, dobierają szumnych fantastycznych tytułów, by zaostrzyć czytelników ciekawość, którzy chwytają chciwie za dzieła podobne zdradliwe i nasycić się nimi nie mogą. Inne romanse porywają się na opisy najrozwiąźlejsze, na chwalenia zbrodni, cudzołóstwa, kazirodztwa, samobójstwa, udając je za czyny bohaterskie. Takimi są dzisiejsze francuskie, które bezbożnością przechodzą wszelką granicę. Niech kto raz zasmakuje w dziełach podobnych, takiemu nowości chciwemu, romansami zepsutemu czytelnikowi, nie będą się już podobać wszelkie dzieła nauczające rozsądnie, będzie się ubiegał za takimi, które coraz więcej zaostrzają i podniecają żądze. Zniknie w nim chęć do nauk, ochota do pełnienia swego powołania, czytanie romansów stanie się z czasem nałogiem, jak wszelkie inne skłonności. Matka, żona, gospodyni książek a podobno i związków romansowych szukać będzie, o domu zapomniawszy. Nie małą więc szkodę przynosi młodzieży czytanie romansów, szczególnie dzisiejszych najzepsutszych. Oby wydawcy podobnych dzieł chcieli się zastanowić nad złem, które nie tylko dla swych współczesnych, ale też i dla najpóźniejszych gotują pokoleń, a pomnąwszy na straszliwą przestrogę najświętszego Zbawiciela, jak ciężki czeka rachunek przed Bogiem tych, którzy jednego z tych najmniejszych pogorszą, wzięli się do pisania pożytecznych prac, w których przyjemność można połączyć z pożytkiem. Rousseau dobrze obrachował smutne skutki romansów i komedii, lubo sam w niestateczności swej napisał romans najniebezpieczniejszy dla kobiet, ba dla dojrzalszych nawet osób. Lecz jakaż to różnica romansów dawniejszych od dzisiejszych francuskich, gdzie wiara wszelka, uczucia wszelkie ludzkości podeptane, zesromocone, gdzie na wszystko, co się religią i zwierzchnością zwie, wyuzdanie się następuje, gdzie kobiety śmieją występować za małżeństwa zniszczeniem a sromotne rozpusty zalecać? Gdzie miłość rodzicielska zesromocona, ludożerstwo bez wstrętu opisane? Co za szaleństwo dawać do rąk żon, córek, młodzieży dzisiejsze francuskie romanse, komedie, memoary? Francuzi nie dozwalają córkom swym przed wydaniem ich za mąż iść na Teatra, przedstawiające dziś zwykle sztuki podobnie bezwstydne jak są romanse. Niejeden z starających się o pannę, gdy ją ujrzał bywającą na takich reprezentacjach, porzucił ją już po deklaracji. Czemuż po zamęściu córkom na nich bywać dozwalają? Zawsze coś złego utkwi w sercu człowieka z czytania dzieł podobnych, w młodzieży zaś sercach okropne wylęgają się z nich zbrodnie, o których głoszą dzienniki: zatrucia, zakłucia kochanki przez upojonego rozkoszą młodzieńca, samobójstwa, wieszania się przed domem rodziców, związkowi przeciwnych, zgładzenia ze świata rodzeństwa, własnych nawet rodziców.

Dojrzały chyba człowiek w chwilach od prac wolnych może czytać romanse podobne dla przekonania się, jak daleko złość ludzka posunąć może zepsucie, jak nieszczęśliwy jest naród, który ugasił dobroczynne chrześcijanizmu światło. Lecz i podeszłym lękać się trzeba, by z częstego czytania dzieł tyle zepsutych nie popsuło się serce, nie obłąkał się rozsądek. Trucizna zawsze jest trucizną. Ze wziętej, z zażytej zawsze coś zostanie skutków szkodliwych.

X. Al. Koz.

Artykuł powyższy pierwotnie ukazał się w czasopiśmie: PRZYJACIEL CHRZEŚCIJAŃSKIEJ PRAWDY. CZASOPISMO TEOLOGICZNE dla oświecenia i zbudowania kapłanów najprzód a potem katolickich chrześcijan, wydawane w Diecezji Przemyskiej. Pracy i pióra wezwanych do tego przez Ordynariat kapłanów. ROCZNIK VII. ZESZYT III (lipiec, sierpień wrzesień), ss. 27-32; ZESZYT IV (październik, listopad, grudzień), ss. 23-29. W PRZEMYŚLU w Drukarni Biskupiej Obr. Gr. Katol. 1839.

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono. Por. tekst oryginalny).

Przypisy:

(1) "pokazały" = pokalały, popsuły, zmarnowały.

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMIV, Kraków 2004

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: