ZNACZENIE ENCYKLIKI O MODERNIZMIE

 

KS. DR ANDRZEJ MACKO

 

––––––––

 

I stało się poruszenie wielkie zarówno w świecie katolickim, jak akatolickim, kiedy z Watykanu padł wyrok, potępiający doktrynę tzw. modernistów. Te liczne głosy, jakie w prasie rozmaitych obozów dały się słyszeć i dotąd nie milkną na temat encykliki Pascendi dominici gregis okazują, że mamy tu do czynienia z dokumentem ogromnego znaczenia i niezwykłej doniosłości. Odnowić wszystko w Chrystusie – postawił sobie za zadanie Pius X w swej pierwszej programowej encyklice: E supremi apostolatus cathedra z dn. 4 października 1903. Encyklika o modernizmie z dnia 8 września 1907 jest tego hasła najdonioślejszym echem tak, że w dziejach pontyfikatu Piusa X będzie prawdopodobnie wraz z syllabusem (z 3/7 1907), którego jest urzędowym komentarzem, zajmować miejsce naczelne. Wprawdzie nasuwać się może w pierwszej chwili trudność, jak pogodzić zapowiedź reformy wszystkiego w Chrystusie, z potępieniem kierunku, który oświadczył, że tego samego pragnie, atoli przy bliższym zastanawianiu się nad treścią encykliki, przy rozważaniu głosów pro i contra, w miejsce wszelkich wątpliwości zjawia się głęboka wdzięczność za akt ojcowskiej troskliwości o całość wiary i religii, o to, co jest, a przynajmniej być powinno najcenniejszym skarbem ludzkości.

 

 

1. Treść encykliki Pascendi

 

Encyklika Pascendi (1), jedna z najdłuższych, da się wygodnie podzielić na trzy części, z których pierwsza, obejmująca więcej niż 3/4 tekstu, poświęcona jest analizie nauk modernistycznych, druga najkrótsza mówi o przyczynach modernizmu, trzecia o środkach zaradczych.

 

We wstępie podaje Ojciec Święty jako powód swego wystąpienia śmiałe i podstępne napaści na Kościół, a nawet na osobę Boskiego Zbawiciela, czynione przez niektórych uczonych katolickich, duchownych i świeckich, poczym w pierwszej części omawia kolejno modernistyczną filozofię, wiarę, teologię, historię, krytykę, apologetykę, wreszcie modernistyczne projekty reform. "Modernista każdy, słowa encykliki, więcej w sobie przedstawia i łączy osób; jest on filozofem, wierzącym, teologiem, historykiem, krytykiem, apologetą i reformatorem; wszystkie te role należy odróżnić, jeżeli się pragnie systemy ich poznać i źródła, oraz konsekwencje ich doktryn zbadać".

 

Za podstawę filozofii religii biorą moderniści tzw. agnostycyzm (2), według którego rozum ludzki jest całkowicie zamknięty w dziedzinie zjawisk, tj. poznaje tylko te rzeczy, które pod zmysły podpadają i w takiej postaci, w jakiej się zmysłom ukazują. Wobec tego człowiek nie może dojść do poznania Boga z tego, co widzimy. Intelektualizm, który się kusi o jakieś dowody rozumowe, mające stwierdzić istnienie Boga, potrzebę religii, zewnętrzne pobudki wiary, jest zupełnie bez wartości. Początek religii i wiary w Boga tkwi raczej w uczuciu, w osobnym zmyśle religijnym. Skoro bowiem, mówią moderniści, nie można polegać na wywodach teologii naturalnej, szukającej wytłumaczenia religii zewnątrz człowieka, więc w człowieku samym wyjaśnienia szukać należy, a ponieważ religia jest pewną formą życia, więc w życiu człowieka odnaleźć ją trzeba. W ten sposób wyłania się we filozofii modernistów druga zasada; zasada immanencji religijnej (3), która głosi, że religii się nie poznaje, tylko się ją odczuwa i nią żyje; jej źródło nie w rozumie, lecz w uczuciu i działalności. Na pytanie, jaka jest przyczyna, która wywołuje i sprawia tę uczuciowość i żywotność religijną, odpowiadają moderniści: jest nią, jak w ogóle każdego objawu życia, potrzeba, a mianowicie w naszym wypadku, gdzie chodzi o religię, potrzeba tego, co Boskie. "Nauka i historia, tłumaczą moderniści, są zamknięte pomiędzy dwiema granicami; jedną zewnętrzną jest świat widzialny, drugą wewnętrzną jest świadomość. Skoro dojdą do jednej lub drugiej granicy, nie mogą już posunąć się dalej: poza tymi bowiem granicami mieści się to, czego poznać nie można. Wobec tego «niepoznawalnego» wywołuje potrzeba Bóstwa w duszy skłonnej do religii uczucie szczególniejszego rodzaju: To zaś uczucie zawiera w sobie samą rzeczywistość Bóstwa, jako swój przedmiot i swoją przyczynę wewnętrzną i łączy człowieka w pewien sposób z Bogiem".

 

W tym uczuciu, które stanowi wiarę i początek religii, należy zdaniem modernistów upatrywać także prawdziwe i jedyne Objawienie Boże, bo innego, zewnętrznego, nie było i nie ma. Co więcej, to uczucie religijne jest nie tylko podstawą religii w ogóle, ale nadto i wszelkich jej objawów. Z postępem bowiem życia ludzkiego, którego jest pewną formą, rozwija się powoli, a ten rozwój wpływa rozstrzygająco na treść każdej religii. Religie wszystkie są tylko ewolucjami uczucia religijnego. I religia katolicka nie stanowi wyjątku, ponieważ, jak twierdzą moderniści, zrodziła się w świadomości Chrystusa przez proces immanencji życiowej.

 

Czy jednak przy tak wybitnej roli "uczucia", w systemie modernistów żadnego znaczenia nie ma rozum? Owszem, ma jakieś znaczenie, a nawet wcale ważne przy powstawaniu dogmatów. W uczuciu religijnym przedstawia się człowiekowi Bóg, ale niewyraźnie i mglisto; owóż zadaniem rozumu jest zatarte rysy rozjaśniać i odświeżać. Działanie swe wyraża początkowo rozum w zdaniach i formułach bardzo prostych, później w dokładniejszych i wyraźniejszych; to są właśnie dogmaty religijne. Celem ich jest dostarczenie wierzącemu jakiegoś środka, z którego pomocą mógłby zdać sobie sprawę ze swej wiary. Stąd zarówno do wiary jak i do wierzącego powinny być i pozostawać przystosowane. Jeżeli zaś to przystosowanie ustaje z jakiejkolwiek przyczyny, tracą swój sens pierwotny i wymagają zmiany.

 

Podczas gdy modernista filozof, przyznając rzeczywistość Bóstwa, jako przedmiot wiary, tej rzeczywistości dopatruje się jedynie w duszy wierzącego, a nie zaprząta sobie głowy, czy przedmiot ten wiary posiada byt rzeczywisty sam w sobie, modernista wierzący uważa za rzecz pewną rzeczywiste istnienie Bóstwa, niezależnie od podmiotu wierzącego. Jeżeli zaś zapytasz, na czym ta pewność się opiera, otrzymasz odpowiedź: na osobistym każdego człowieka doświadczeniu. "Trzeba mianowicie w uczuciu religijnym uznać pewną intuicję serca, za pomocą której człowiek samą rzeczywistość Boga bezpośrednio obejmuje i takiej o istnieniu Boga i działalności Jego w człowieku i poza człowiekiem nabywa pewności, że ona wszelką naukową pewność znacznie przewyższa". Jako następstwa takiego zapatrywania modernistów wynikają: zniweczenie przedmiotowej pewności wiary, uznanie wszystkich religij za równie prawdziwe, spaczenie stosunku wiary i wiedzy. Według modernistów wiara i wiedza, to dziedziny oddzielne, a nawet wiara pod niejednym względem wiedzy jest podległa.

 

W teologii modernistycznej panują zasady: immanencji, symbolizmu i permanencji. Wiara jest życiem, życie tkwi wewnątrz, więc wiara, a tym samym i jej pierwiastek: Bóg – tkwi w człowieku. Oto immanencja teologiczna, przypominająca dość wyraźnie panteizm, który utożsamia Boga ze światem. Z zasadą immanencji łączy się zasada permanencji Bożej. W myśl tej zasady życie np. chrześcijan jest życiem samego Chrystusa, w którego świadomości były zawarte wszystkie świadomości chrześcijańskie, jak roślina w nasieniu. Jeżeli zatem życie chrześcijan w ciągu wieków dało początek jakimś instytucjom religijnym, np. Kościołowi lub Sakramentom, to można słusznie powiedzieć, że ten początek pochodzi od Chrystusa i jest Boski. Symbolizm znowu teologiczny głosi, że wyobrażenia rzeczywistości Boskiej są symboliczne, tzn. nie przedstawiają swego przedmiotu, jakim jest sam w sobie, lecz go tylko i to niedokładnie oznaczają. "Niepoznawalne" nie da się wtłoczyć w jakieś formuły, dlatego wszelkie zdania o Bogu, zwane dogmatami, mają wartość tylko względną, podmiotową, czasową; nie są i nie mogą być obrazami przedmiotowej treści wiary. W świetle takich zasad nauka modernistów o naturze dogmatów, Sakramentów, Pisma św. i Kościoła przedstawia się, jak następuje:

 

Dogmaty religijne – to nie prawdy przez Boga objawione, lecz formuły rozwojem życia religijnego wywołane i przez publiczny Urząd kościelny zatwierdzone jako odpowiadające powszechnej świadomości. Sakramenty – to tylko symbole, działające na uczucie religijne. Pismo św. jest zbiorem doświadczeń religijnych, wybitnych i nadzwyczajnych. Jest ono całe natchnione, ale to natchnienie nie różni się od natchnienia poetyckiego. Kościół wyniknął z potrzeby życia wspólnego religijnie usposobionych jednostek; jest to twór świadomości zbiorowej, czyli zespolenie się świadomości indywidualnych, które na mocy permanencji życiowej zależne są od jakiegoś pierwszego człowieka wierzącego, a mianowicie jeśli mowa o katolikach, od Chrystusa. Jak Kościół powstał ze zespolenia się świadomości indywidualnych, tak podobnie wypłynęła władza z samego Kościoła. Stąd jeżeli nie chce wyrodzić się w tyranię, powinna stosować się do tej zbiorowej świadomości religijnej, której zawdzięcza swe powstanie. Co się tyczy stosunku Kościoła i państwa, to obie te instytucje ze względu na różne cele, do których dążą, są sobie obce; winien jednak w sprawach doczesnych Kościół stosować się do żądań państwa. Z tego zaś wszystkiego wyłania się jako główny punkt systemu modernistów: ewolucja. Dogmat, Kościół, kult religijny, księgi św., wiara sama – to wszystko, jeśli nie ma zamrzeć, musi ulegać prawom rozwoju w miarę nowych potrzeb uczucia i życia religijnego.

 

Umiejętnością, najwyżej cenioną przez modernistów, jest historia, byle pamiętała o trzech zasadach: agnostycyzmu, przekształcania i zniekształcania faktów historycznych. Pierwsza każe ze zdarzeń historycznych oddzielić wszelki Boski pierwiastek i w ogóle odesłać do wiary wszystko, co przekracza sferę zjawisk.

 

Druga każe nadto oddzielić z pierwiastka ludzkiego wszelkie objawy, które wybiegają ponad stosunki ludzkie i warunki historyczne, a pochodzą z przekształcenia rzeczy przez wiarę. Trzecia każe jeszcze wyłączyć to, co nie zgadza się z tak zwaną "logiką faktów" lub z przymiotami osób. Im dawniejsze zdarzenie, tym zwyczajnie więcej ma tego rodzaju dodatków, odbierających mu właściwą postać. Jako rezultat tych wszystkich rozróżnień okazuje się, że np. Chrystus w rzeczywistej historii nie jest Bogiem i nic Bożego nie zdziałał, jako człowiek zaś czynił i mówił to, co mu historycy moderniści, przenosząc się w jego czasy, czynić i mówić pozwalają.

 

Jak historia wnioski swe zapożycza od filozofii, tak krytyka od historii. Krytyk bowiem, idąc za wskazówkami historyka, dzieli pomniki przeszłości na dwa rodzaje. Co z nich po wspomnianym potrójnym wyłączeniu pozostaje, przeznacza dla rzeczywistej historii, resztę odsyła do historii wiary albo do historii wewnętrznej. Stąd spotykamy się w pismach modernistów z podwójnym Chrystusem: jeden jest rzeczywisty, drugim jest ten, który należy do wiary, ale nie istniał w rzeczywistości.

 

Na zasadzie znowu immanencji i ewolucji starają się krytycy modernistyczni ułożyć pomniki dziejowe w pewne okresy, z czego znowu bezpośrednio wynika, że ksiąg św. nie można tym autorom przydzielić, którym się je w rzeczywistości przypisuje.

 

Apologetyka według modernistów powinna wszelkie sprawy religijne załatwiać na podstawie badań historycznych i psychologicznych, przedsięwziętych tzw. metodą nowożytną i przemawiać raczej do uczucia i serca, nie do rozumu. Celem jej jest umożebnić człowiekowi jeszcze niewierzącemu dojście do "doświadczenia" religii katolickiej, będącego jedynym fundamentem wiary. Do tego prowadzą dwie drogi: jedna "przedmiotowa", druga "podmiotowa". Pierwsza wychodzi z agnostycyzmu i zmierza do wykazania, że w religii, zwłaszcza katolickiej, istnieje siła żywotna, która przekonywa każdego psychologa, jako też rozumnego historyka, że w dziejach religii ukrywa się coś "nieznanego". Druga, której punktem wyjścia jest teoria immanencji, pokazuje człowiekowi, że w nim samym, w najtajniejszych głębinach jego natury i życia, ukrywa się pragnienie i potrzeba jakiejś religii, a nawet takiej zupełnie, jaką jest religia katolicka. Co się tyczy wreszcie modernistów jako reformatorów – to nie ma dla nich niczego w Kościele, co by nie wymagało reformy. I tak, żeby odnowić filozofię, żądają usunięcia filozofii scholastycznej, a wprowadzenia nowoczesnej. Żeby odnowić teologię, żądają jej oparcia na zasadach filozofii modernistycznej. Także historia ma być pisana i wykładana według ich metody. W katechizmach należy zamieszczać jedynie dogmaty "zreformowane" i zrozumiałe dla ludu. Prócz tego domagają się zmniejszenia liczby nabożeństw zewnętrznych, zmiany rządów Kościoła na modłę demokratyczną, zreformowania kongregacji rzymskich, szczególnie Św. Oficjum i Indeksu. W sprawach moralności przyswajają sobie zasadę amerykanizmu (4), że trzeba przyznać pierwszeństwo cnotom czynnym przed biernymi i więcej żądać praktykowania pierwszych. Nie zbywa i takich, co pragną zniesienia celibatu duchownych. "A teraz, skorośmy poznali cały system modernistyczny, nikt się nie zdziwi – mówi Papież – kiedy go określimy jako stek wszystkich herezyj.

 

Zaiste, gdyby ktoś postanowił był sobie zestawić treść wszystkich błędów przeciwko wierze, nie mógłby dokonać tego lepiej, jak zrobili moderniści. Co więcej, ci o tyle poszli dalej, że usiłują zniszczyć nie tylko religię katolicką, ale wszelką w ogóle religię".

 

Druga część encykliki wskazuje przyczyny modernizmu oraz sposoby jego rozszerzania. Przyczyny są natury częścią moralnej częścią intelektualnej. Do pierwszych należy przesadna żądza nowości i pycha, do drugich nieznajomość, zwłaszcza filozofii scholastycznej.

 

Co się tyczy sposobów szerzenia modernizmu, to polegają one z jednej strony na usuwaniu przeszkód, z drugiej na używaniu rozmaitych forteli korzystnych dla sprawy modernizmu. Trzy przede wszystkim przeszkody dla swych zamysłów upatrują moderniści; metodę filozofii scholastycznej, powagę Ojców Kościoła, oraz nauczycielski urząd Kościoła. Toteż przeciw tym przeszkodom zwraca się ich najzaciętsza walka.

 

W trzeciej części encykliki jest mowa o środkach, jakich mają używać Biskupi przeciw modernizmowi. Przede wszystkim zarządza Papież, aby według rozporządzenia Leona XIII filozofię św. Tomasza wykładano we wszystkich seminariach. Przy nauce teologii pozytywnej należy uważać, aby scholastyczna nie poniosła szkody. Studium nauk świeckich wskazane, ale bez uszczerbku dla teologii. Osobom zarażonym w jakimkolwiek stopniu błędami modernizmu nie należy powierzać stanowisk rektorów i profesorów, a jeżeli już je zajmują, powinni być usunięci. Równą ostrożność winno się zachować względem tych, którzy pragną przyjąć święcenia.

 

Obowiązkiem biskupów jest czuwać nad tym, aby pism przesiąkłych modernizmem nie czytano, i co ważniejsza nie ogłaszano drukiem. W każdej diecezji ma być dla wydawnictw treści religijnej ustanowione osobne grono cenzorów. Tylko w razach wyjątkowych i z pewnymi zastrzeżeniami mogą biskupi pozwolić na kongresy duchowieństwa. W końcu poleca Papież biskupom, aby dla utrzymania w mocy przepisów encykliki ustanowili w swych diecezjach radę nadzorczą, a sami po upływie roku od wydania encykliki, a następnie co trzy lata, przesyłali do Rzymu sprawozdania o spełnieniu zarządzeń w encyklice zawartych. Ze swej strony zaś dla poparcia prawdziwej wiedzy i postępu przyrzeka Papież dołożyć starań do założenia osobnej instytucji, w której by z pomocą wybitnych uczonych katolickich były uprawiane wszelkie rodzaje umiejętności w świetle prawdy katolickiej.

 

Oto krótka treść Encykliki o modernizmie.

 

–––––––––––

 

 

X. Dr. Andrzej Macko, Znaczenie encykliki o modernizmie. Tarnów 1909. NAKŁADEM DWUTYGODNIKA KATECHETYCZNEGO. DRUKIEM JÓZEFA PISZA, ss. 1-8.

 

Przypisy:

(1) Por. tekst łaciński w "Acta Sanctae Sedis" 1907, t. 40, str. 593 i nast., w "Curr. Tarn." XI i XII 1907, w Acta Pii X modernismi errores reprobantis (Oeniponte 1907); tekst polski w broszurce X. Okoniewskiego Piusa X encyklika o zasadach modernistów (Poznań 1908), w "Gazecie Kościelnej" 1907/8, w "Dwutygodniku Kat." 1907/8; tekst łaciński i polski razem w "Przeglądzie Katolickim" (Warszawa 1907/8). Bardzo pomocne do zorientowania się w treści encykliki może być wydanie tejże we formie pytań i odpowiedzi przez Lemiusa (Catéchisme sur le modernisme, Paris), w tłumaczeniu niemieckim Stehlego: Der Modernismus (Regensburg 1908).

 

(2) Nazwa agnostycyzmu (α privativum – γνωσις wiedza) pochodzi od przyrodnika angielskiego Huxleya († 1895). Rzecz, tą nazwą oznaczona, była znana już w starożytności, bo np. Protagoras wypowiedział zdanie: "O bogach nie wiem, czy są, czy ich nie ma". W nowszych czasach agnostycyzm stanowi zasadniczą myśl dwóch głównie kierunków filozofii, i dziś jeszcze bardzo wpływowych: pozytywizmu Comte'a († 1857) i Spencera († 1903), oraz krytycyzmu Kanta († 1804). Oba zgodnie twierdzą, że o tym, co leży poza sferą zmysłów (np. o Bogu), żadnej pewnej wiedzy mieć nie można – według pozytywizmu dlatego, że nie da się stwierdzić metodą "pozytywną", tj. obserwacją, doświadczeniem, rachunkiem; według Kanta dlatego, że poznanie nasze ogranicza się do sfery zjawisk, a nie może dosięgnąć rzeczy samych w sobie.

 

(3) Immanentnym (od in-manere tkwić w czymś, przebywać wewnątrz) zowie się to, co tkwi w rzeczy czy w pojęciu jakimś, co jest wewnętrzne w przeciwieństwie do tego, co jest zewnętrzne, przestępne. Tak np. immanentnym dla człowieka jest jego życie, a dla życia znowu wszelkie objawy żywotności, między którymi skłonność religijna zajmuje poczesne miejsce. Otóż źródła tej religijności szukać należy zdaniem modernistów nie zewnątrz, lecz wewnątrz, a mianowicie w uczuciu i działalności, czyli w religijnej i życiowej immanencji.

 

(4) Amerykanizm, potępiony przez Leona XIII w liście do kardynała Gibbonsa z dn. 22/1 1899 – to zbiór nie tyle teoretycznych wywodów jak praktycznych żądań, stawianych w imię dobra Kościoła, a opartych na liberalizmie i naturalizmie. Inicjatorem tego kierunku był O. Hecker, założyciel zgromadzenia Paulinistów, który znalazł wielu wielbicieli wśród duchowieństwa amerykańskiego, a później i francuskiego. Aby tym łatwiej – mówili ci reformatorzy – przyprowadzić innowierców do prawdy katolickiej – powinien Kościół stosować się więcej do cywilizacji współczesnej, zwolnić ze swej dawnej surowości co do karności i co do dogmatów, zwłaszcza tych, które drażnią ucho nowoczesne; powinien zostawić swym członkom jak największą swobodę działania, bo dziś, gdy Duch Święty wylewa obficiej swe dary niż dawniej, wszelkie kierownictwo zbyteczne, a ze względu na ducha czasów obecnych potrzebne więcej cnoty naturalne, niż nadnaturalne, cnoty czynne niż bierne – wskazane więcej życie w świecie niż w zakonie. Wyrokowi Stolicy Apostolskiej poddali się – przynajmniej zewnętrznie – wszyscy wybitniejsi zwolennicy amerykanizmu.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXII, Kraków 2012

Powrót do spisu treści tekstu ks. A. Macko pt.
Znaczenie  encykliki o modernizmie

 

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: