DROGA DO NIEBA

 

KARDYNAŁ JAN BONA OCIST.

 

––––––

 

ROZDZIAŁ XX.

 

O osobności. O unikaniu złego towarzystwa. Obraz zepsutego świata. Dążenie do doskonałości. Nabywanie cnót. Niektóre znaki postępu w cnocie.

 

1. Znać, żeś się udoskonalił moralnie, żeś od złych namiętności wolny, kiedy sam sobie wystarczyć umiesz. Jako Bóg, samym sobą szczęśliwy, zawsze w samym sobie przebywa; tak ty, wtenczas najwięcej się zbliżysz do szczęśliwości Bóstwa, kiedy sam jeden, z duchem tylko swoim, przebywać się nauczysz. A nawet jeśli zechcesz, nigdy samotny nie będziesz, tylko się nigdy nie rozdzielaj z Chrystusem. Kiedy ci chęć pomówienia z kim przyjdzie, z samym sobą rozmawiaj, byleś tylko nie ze złym człowiekiem rozmawiał. Może zapytasz: cóż mam mówić sam z sobą? Mów to, co ludzie o innych mówić zwykli. Obmawiaj samego siebie. Wyprowadzaj na scenę twoje wady, i potępiaj, co w sobie godnego nagany postrzeżesz. Zawsze jakaś choroba do uleczenia się znajdzie. Idź na osobność, ale i osobność twoja niech tajemnicą będzie. Kto się z niej chlubi, ten próżnej sławy szuka. Ale idąc na osobność ciałem, idź na nią duchem, ażeby ci miłą i pożyteczną się stała. Usuń się od nieużytecznych zatrudnień, i nie tylko się oddal od ludzi, ale nawet od rzeczy, które by ducha twojego rozpraszały. Nie bądź niewolnikiem żadnego stworzenia. Niech nawet jego obraz twojego serca nie łudzi. Nie troszcz się zbyt o rzeczy znikome, abyś nie znikczemniał w myślach; a w skrytym serca zakątku o Bogu tylko i o sobie samym rozmyślaj. Ta to cisza wewnętrzna, to zapomnienie i wyrzeczenie się wszystkiego, prawdziwą błogość, prawdziwą duszy pogodę wiedzie za sobą. Tam uciekaj, tam się zamykaj, tam zawsze przebywaj: bo tam znajdziesz Boga, jeżeli myśl od wszystkich stworzeń oderwiesz.

 

2. Gdy chcesz być dobrym, nie wdawaj się ze złymi. Nie masz większej trucizny dla niewinności i cnoty, jak towarzystwo z ludźmi zepsutych obyczajów. Nigdy stamtąd tak czystym, jakeś był wprzód nie wyjdziesz. Umysł młodociany, i jeszcze nieugruntowany w cnocie, nie zdoła się oprzeć natarczywości złego, co go jak potok unosi. Większość łatwo nas pociągnie za sobą. Rozpieszczony towarzysz powoli rozpieści i zniewieściałym uczyni. Bogaty sąsiad chciwość wywoła. Jeden przykład lubieżności, albo łakomstwa, do zguby twojej wystarczy. Sami rodzice, przyjaciele i słudzy, złego nauczą. Wszędzie niebezpieczeństw, wszędzie sideł jest pełno. Jeszcze w kolebce dziecię, a już je wiatr zepsucia i skrzywionych wyobrażeń owionął. Trudno znaleźć człowieka, któryby czegoś złego albo nie nauczył, albo nie natchnął, albo nawet pomimo naszej wiedzy na myśl nie przywiódł. Jeśli się kiedykolwiek zamkniesz wśród ścian domowych, z dala od publicznego życia i wrzawy świata, jakże to będzie miłe, jak pożądane schronienie. Jakże się wówczas rozjaśni, jak się wypogodzi w twej duszy! Żadnej chmury na czole, żadnej burzy w sercu. Tymczasem ktoś cię wywoła z domu. Pójdziesz. Zbierze się grono przyjaciół, pomnożą je znajomych tłumy, a w zgiełku niejedno się nadużycie popełni: i tak dobrym, jakeś był, nie powrócisz do domu. Nie postrzeżesz nawet choroby moralnej, chyba znowu na osobność powrócisz. Ukrywaj się więc o ile możesz w głębi duszy twojej, ażeby cię do występków nawykła tłuszcza nie zaraziła swym jadem. Tam jest wewnętrzne wesele, gdzie jak najmniej roztargnień.

 

3. Wyobraź sobie, że stoisz na szczycie wysokiej góry i stamtąd na ten biedny świat patrzysz. Tam się go nauczysz nienawidzieć i od niego na pustynię uciekać. Spojrzysz na drogi, tam rozbojów pełno. Spojrzysz na morze, widzisz zbójców morskich grabieże. Po całej kuli ziemskiej wojny się toczą, krew ludzka rzekami płynie, a występki i zbrodnie na ruinie niewinności głowę podnoszą. Tam w tajemnym zakątku takich się nierządów dopuszczają bezwstydni, że sami nawet nimi się brzydzą. Tam tyle znikczemnienia, tyle nieprzystojności, iż sądziłbyś, że to dom obłąkanych, gdyby ich mniejsza liczba była; lecz, że szaleństwo jest ogólne, przeto się za obłąkanie nie bierze. Same prawa nie są rękojmią bezpieczeństwa, a niewinność bywa pokrzywdzoną nawet przez tych, którzy jej bronić powinni. Pada ofiarą cnotliwy, tryumfuje występny; i trudno zdaje się wyrzec, czy więcej winien sam zbrodniarz, czy ten, który usprawiedliwia zbrodnie. Powaga prawa nie obudza bojaźni: bo na cóż tego się lękać, od czego się uwolnić można? Złośliwe są języki obmówców, zdradliwe mowy pochlebców: tam się sroży nienawiść, tu kłamana przyjaźń uwodzi. Ten się winem zalewa, tamten w nieczynności gnuśnieje. Tego nienasycone łakomstwo, tamtego duma dręczy. Spojrzyj na ten tłum ludzi na publicznym miejscu zgromadzony, a wyznasz, że tam ile osób, tyle występków. Tam każdy grzeszy krzywdą bliźniego, lekceważeniem Boga, nadużyciem i zbytkiem; każdy wszystko przed swój sąd zapozywa, każdy na wszystko złe się odważa. Czyliż bezpieczny krok postawisz, albo ducha skupisz, wśród takiego nawału występków, które, choćbyś chciał powstać i oczy podnieść w górę, przygniotą cię i znowu na dno pogrążą? Trudno się tam nie pośliznąć, gdzie zepsucie jak zaraza się szerzy: bo jeśli cię z dobrej drogi nie sprowadzi, to zachwieje twą cnotę. Jeden tylko jest ocalenia środek: uchodzić przed tylu niebezpieczeństwami, i wznieść się na takie stanowisko, gdzie by cię zatruty powiew świata nie sięgnął, i z którego byś bezpiecznie na jego zepsucie mógł patrzeć. Kto się nad poziom doczesności wzniesie, i w głębi ducha swego jakby w obronnym zamku się zamknie, tego żadna potęga nie zwalczy. Świat mu więzieniem, a osobność jest rajem.

 

4. Nie dosyć oddalić się od ludzi; trzeba wszystkie siły wytężyć na to, żeby czuwając ciągle nad sobą, coraz dalej iść z cnoty w cnotę: bo gdzie jej nie ma, tam wszelkie dobra są niczym; bo w niej tylko prawdziwa spokojność i szczęście. Jako Bóg wpośród stworzeń, jako słońce między gwiazdami, tak cnota w duszy. Bóg jest wszystkiego światłem i mocą; światło jest duszą świata i obrazem Boga; cnota jest światłem duszy, przez które synami Bożymi nazywamy się i jesteśmy. Z czystym sercem ścieżkami cnoty iść trzeba, jeżeli do szczytu doskonałości dojść pragniesz. Cnota bowiem stanowi doskonałość człowieka. Przez nią się odradza niewinność. Ona wszelkiej rozkoszy jest źródłem. Ona wspomaga niedołężność natury ludzkiej, która sama przez się do nadziemskiego dobra wznieść by się nie zdołała. Ona jest nawyknieniem do dobrego. Ona jest bogobojnego życia mistrzynią. Ona, jak gwiazda, w ciemnościach nam przyświeca. Przez nią skarby zasług zgromadzamy, przez nią życie wieczne wysługujemy. Gdy chcesz cnotliwym zostać, trzeba, żebyś najpierwej znaczenie i dzielność każdej cnoty poznał: bo kto czego nie zna, tego pokochać nie może. Potem, czynami i ciągłym ćwiczeniem się wprawy nabywaj; a gdy się ci nie nadarzy sposobność, naśladuj żołnierzy, którzy podczas pokoju ćwicząc się w obrotach wojennych, do wojny się gotują. Wyobraź sobie, że ci złość ludzka najczarniejsze zarzuca zbrodnie, że ci wyrządzono zniewagę, że ci cały majątek wydarto; i tak cierpliwości swojej doświadczaj, jakby cię to rzeczywiście spotkało. Nie stracisz ducha w największym nieszczęściu, kiedy tak na nie przygotowany będziesz. Z niezachwianą odwagą staje do boju żołnierz, który już nieraz był w ogniu.

 

5. Wprawa do cnoty długim się tylko ćwiczeniem nabywa. A oto są znaki, po których się ona poznaje: jeżeliś w sobie przeciwne cnocie występki z gruntu wyplenił, lub po większej części przytłumił; jeżeliś złe skłonności pod panowanie rozumu, i ciało pod władzę ducha podbił; jeżeli dobre czyny pełnisz nie tylko bez trudności, ale z niebieską rozkoszą w sercu; jeżeli zdania obojętnych potępiasz, a z zupełną niepodległością ducha pełnisz to, przez co mógłbyś się niepodobać występnym; jeżeli do nałogów, w którycheś dotąd zostawał, jakiś nieprzezwyciężony wstręt czujesz; jeżeli nawet we śnie na żadną nieprzystojność, na żadną niesprawiedliwość nie zezwalasz; jeżeli usiłujesz czynić zawsze to, co w innych za zaletę uważasz, a unikać tego, co w nich potępiasz; jeżeli żadnego uchybienia nie lekceważysz, a najmniejszej niedoskonałości pilnie się strzeżesz; jeżeli na widok cudzych dostatków i dostojeństw zazdrość się i niespokojność w twoim sercu nie budzi; jeżeli się do błędów swoich w szczerości serca przyznajesz, i gotów jesteś słuchać cierpliwie, choćby cię każdy upominał i gromił; jeżeli sumienie tylko mając za świadka, kryjesz przed światem czyny ludzkości i miłosierdzia, bo ci dobry uczynek już sam jest nagrodą; jeżeli nareszcie pracując bez wytchnienia, nie ustajesz na dobrej drodze: bo cnota nigdy w odrętwiałość nie wpada, i czyniąc dobrze, nigdy nie powie: "dosyć".

 

–––––––––––

 

 

Droga do nieba. Dzieło kardynała Bony, w rodzaju Tomasza à Kempis, tłumaczone z łacińskiego przez X. A. S. Krasińskiego Biskupa Wileńskiego, Ś. Teologii Doktora. Wydanie drugie. Wilno 1863, ss. 138-146.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXVI, Kraków 2016

Powrót do spisu treści dzieła kard. Jana Bony pt.
DROGA DO NIEBA

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: