ŻYWOTY

 

ŚWIĘTYCH

 

PATRONÓW POLSKICH

 

X. PIOTR PĘKALSKI

 

ŚW. TEOLOGII DOKTOR, KANONIK STRÓŻ ŚW. GROBU CHRYSTUSOWEGO

 

 

Na dzień 4 maja

 

HISTORIA

 

MĘCZEŃSTWA ŚW. FLORIANA,

 

Rotmistrza wojska Rzymskiego;

 

zebrana z rękopisów kartuzjańskich, gamnickich i polskich.

 

~~~~~~~~~~~

 

Kiedy Rzymianie zwycięskim orężem swym prawie cały świat zawojowali i pod swoje zagarnęli panowanie, każdą prowincję swym obsadzili wojskiem, które na rocznym utrzymywali żołdzie; aby wojsko to po rozmaitych stojące prowincjach, niezwłocznie poskromiło powstające zaburzenia, jeśli która prowincja, lub królestwo, poważy się podnieść rokosz przeciwko rzymskiej potędze. Wtedy to i wschodnia część Bawarii, dawniej rypeńską, a teraz Austrią zwana, której granice rozciągają się od rzeki Oense, aż do granic węgierskich, należała do rzymskiego państwa; i dzieliła się, na Norik rypeński i na Norik śródziemny; a każdy miał swego prezesa, czyli rzymskiego prefekta. W Noriku rypeńskim, główne miasto Laureak, było stolicą prefekta; a później za ery chrześcijańskiej, było stolicą biskupa diecezjalnego. Ale Atilla zburzył miasto Laureak, została z niego tylko nazwa, przez skrócenie Lorch, w wyższej Austrii położone, blisko ujścia rzeki Ensy do Dunaju wpadającej. Jest tam jeszcze po dziś dzień miasteczko Ansium czyli Enss, z laureackiej wystawione warowni. Cesarze rzymscy utrzymywali w Noriku rypeńskim liczne wojsko, którego Florian (1) zacnością urodzenia i biegłością sztuki rycerskiej nad drugich celując, był naczelnym przywódzcą. Mieszkał on w warowni Cecia, teraz nazwanej: Cecilmauer. Na początku czwartego stulecia, dzikość pogańska wyłoniła dwóch srogich prześladowców wiary świętej: Dioklecjana i Maksymiliana. Skoro ci dwaj cesarze objęli rządy państwa rzymskiego, rozdęci swym wyniesieniem, zaraz zaczęli z dziką wściekłością prześladować i wytępiać wszystkich wyznawców imienia Chrystusowego. Cesarze ci, rozesłali do wszystkich królestw i prowincyj surowe swe nakazy, by wszystkich chrześcijan, bez względu na stan urodzenia, godność, urząd i wiek, rozmaitego rodzaju śmiercią karano. Ale prawowierni Chrześcijanie, ogrzani łaską Zbawiciela w nich działającą, szli z niezachwianym umysłem na najsroższe katusze i śmierć okrutną. Dioklecjan szałem gniewu uniesiony, wydał okrutny Edykt dnia 23 lutego 303 r. najprzód w Nikomedii blisko Bizancjum położonej, w której on wtedy mieszkał. Ten Edykt kazał przybić na drzwiach ratusza: nakazując, by kościoły chrześcijańskie zburzyć; księgi ich spalić; chrześcijany pod zagrożeniem rozmaitego rodzaju męki i okrutnej śmierci zmuszać do wyrzeczenia się wiary w Chrystusa. Skoro ten szalony Edykt został rozesłany do wszystkich prowincyj, zaraz też prefekci z wielkim zapałem jęli się wyszukiwania wyznawców Chrystusa. Jednych żelaznymi kolcami aż do kości drapano; drugich ciała ogniem palono; innych skorupami do wnętrzności kaleczono; potem ich albo na krzyż przybijano, albo do morza wrzucano; albo też gromadnie obstawionych drzewa stosami ze wszystkich stron zapalonymi, płomieniem duszono. Innych do wrzącej wrzucano wody, to znowu grzbiety ich roztopionym polewano ołowiem. Kiedy nawet do tak srogiego przyszło zdziczenia, że siłą nagięto dwa blisko siebie stojące strome drzewa, związawszy je ku sobie, potem ku każdemu oddzielnie nogi przywiązawszy, na dół głową obróconego męczennika, nagle rozwiązanymi drzewami na dwie części rozrywano. Niektórych po dokonanym męczeństwie do więzienia odprowadzono, by te niedobitki czołgające się jeszcze po ziemi, cięższym zgonem śmierć ponosiły. Wszakże to okrutne prześladowanie chrześcijan było bezskuteczne, bo wiara w Chrystusa i stateczna wytrwałość męczenników, zwycięsko przewyższała dzikość tyrana; a płynąca krew męczeńska była nasieniem chrześcijan na polu wiary świętej. Jakoż nie tylko że się nie zmniejszyła liczba wiernych, lecz gromady pogan przypatrujące się walczącym męczennikom, a widząc niezachwianą ich stałość, i cuda mocą Bożą przez nich czynione, bez wahania się głośno Chrystusa Bogiem wyznawały. Sami nawet sędziowie i kaci jawnie i od razu oświadczali, że i oni są chrześcijanami (2).

 

Nadesłano zatem i do Noriku rypeńskiego przeciwko chrześcijanom ów Edykt cesarski, którego wykonawcą był Akwilin, prefekt, zagorzały bałwochwalca; a jako lew srogi ziewa zapałem na pożarcie zwierza, tak i on wrzał nienawiścią ku wyznawcom Chrystusa religii. Wszędzie zatem badał się o nich i wyszukiwał ich we własnych siedzibach. Przybył on do warowni Laureaku, surowo zaczął prześladować wszystkich, którzy się chrześcijanami wyznali, kazał pojmać mnóstwo czcicieli Boga prawego, gotowych znieść wszelkiego rodzaju męczeństwa za wiarę Chrystusa, który kazał, aby się nie lękać tych, co mają moc zabić ciało skazitelne, ale raczej Tego, który ma moc i ciało i duszę wtrącić do zatracenia wiecznego. Wszakże łaska Boża prawdą religii chrześcijańskiej silnie utwierdziła serca tych bohaterów Chrystusowych, stąd więc wszelkie prefekta usiłowania, a nawet wielkie jego obietnice lekko sobie ważyli. Kazał on jednych zabijać, drugich okropnie skatowanych wtrącać do więzienia. Pomiędzy tymi wiary św. wyznawcami, było czterdziestu żołnierzy, pod rozkazami Floriana służących, a za wiarę św. do więzienia wtrąconych. Aż do tego czasu Florian okrywał świeckiego rycerstwa szatą imię chrześcijanina, lecz odtąd skuteczniej rozgrzało się miłością Bożą serce jego. Ukazał on się niepokonanym bojownikiem Chrystusowym. Bardzo słabo przywiązany do znikomych rzeczy, mieszkając wtedy w mieście Cecji, dowiedział się o świętych męczennikach, za Chrystusa walczących, i że Akwilin, prefekt, srogimi mękami chce wytępić wszystkich Jego imienia wyznawców; żywo zabolał nad niewinnością chrześcijan; silnym zawrzał pragnieniem osiągnienia palmy męczeńskiej. Jak w urzędzie rotmistrza przodkował swym wojakom do rycerskiej sławy, tak i tu budził w nich odwagę do niezachwianej stałości, i zagrzewał ich, by statecznie wyznali świętą Chrystusa religię, dla osiągnienia wiecznej w niebie chwały. Pożegnawszy się z nimi po raz ostatni, powiedział im: muszę pospieszyć do Laureaku, i tam znieść srogie katusze za wiarę świętą, i od razu puścił się w drogę. A gdy się zbliżył ku murom Laureaku, gdzie w więzieniach święci jęczeli męczennicy, na moście spotkał żołnierzy wysłanych na prowincję dla wyśledzenia chrześcijan. Florian badał ich, dokąd z takim dążą pośpiechem? Odpowiedzieli uprzejmie, jako mężowi wojskową odzianemu godnością; alboż to, rzekli, nie wiesz, że rzymscy cesarze nadesłali swój Edykt, a w nim zobowiązali cały świat, by majestat bogów, przez których rzymska stoi potęga, i przez nich wzrosła rzeczpospolita, po całej ziemi cześć należną w ofiarach od wszystkich odbierał? Zaczem pojmać nakazują niektórych szałem uniesionych zagorzalców, co czczą Chrystusa sromotnie ukrzyżowanego, a gardzą zwycięskimi bogi naszymi, i świątynie ich powywracać usiłują. Jeżeli nie zaniechają świętokradzkiego zabobonu, i nie uczczą bogów naszych, rozmaitą karą śmierci od razu zginą. Na wyśledzenie przeto zagorzałych tej sekty wyznawców wysłał nas prefekt, byśmy związanych przed niego stawili. Tu Florian, ogrzany duchem łaski, pragnąc położyć życie za Chrystusa, od razu bez wahania odpowiedział wysłańcom: bracia i współwojownicy moi, jeżeli szukacie sług Pana Jezusa Chrystusa, który przyszedł z nieba na ziemię i śmiercią swą pokonał śmierci królestwo; rodzaj ludzki połączył z niezliczonymi anioły; powiedzcie prefektowi, że jestem chrześcijaninem, i niechaj wie, że temu samemu Bogu służę, i dla Chrystusa najsroższe zniosę męczeństwo. To jawne Floriana wyznanie złością zapaliło żołnierzy; pochwyciwszy go, od razu przed prefektem stawili, mówiąc: oto Florian naczelnik służby naszej, zabobonem tym zwiedziony wyznaje, że jest uczniem Chrystusa. Na to niespodziane doniesienie, Akwilin srogim zawrzał gniewem na Floriana; wszakże zrazu czynił mu pochlebne i piękne nadzieje, sądząc że nimi odciągnie go od wiary świętej. Florianie, rzecze: na co mają cię skarżyć; idź ofiaruj bogom, tak jak ja i współwojownicy twoi, byś żył z nami szczęśliwie, a nie uległ karze z tymi co gardzą nakazem cesarzów. Ale łaska Boża tak silnie utwierdziła umysł Floriana, że stał niezachwiany przy wyznawaniu Zbawiciela. Akwilin najsroższą grozą katuszy usiłował nakłonić go do czynienia bogom ofiary, i polecił, by według cesarskiego nakazu spiesznie ofiarował wielkiemu Jowiszowi; a jeśli tego nie uczyni, surowej ulegnie karze, jako rokosznik przeciwko cesarzom. Lecz Florian, poświęciwszy się na żywą a miłą Bogu ofiarę, wzgardził Jowiszem, i bez wahania się odpowiedział prefektowi: "Nie będę czcił z kamienia rzezanego boga, któremu nie godzi się oddawać czci, samemu Bogu, Stwórcy wszech rzeczy należącej się". Ta odpowiedź dziką wściekłością zapaliła prefekta, kazał ująć Floriana i wlec go do czynienia ofiary. Męczennik wzniósł oczy ku niebu i tymi modlił się słowy: "Panie Jezu Chryste, prawdziwa nadziejo tych wszystkich, którzy Cię wzywają; w Tobie położyłem całą ufność moją; Ciebie się zaprzeć nie mogę; za Ciebie walczę i czynię Ci z siebie ofiarę chwały. Niech mnie osłoni prawica Twoja, bo imię Twoje jest błogosławione w niebie i na ziemi. Udziel mi statecznej odwagi do zniesienia męczeństwa i przyjmij mnie w poczet świętych męczenników Twoich, którzy się przede mną wcześniej nawrócili i wyznali święte imię Twoje; utwierdź mnie w wierze świętej bym Cię wysławiał i imieniowi Twemu błogosławił, Amen".

 

Akwilin wyśmiał go, słysząc tę modlitwę; czemu, rzecze: mówisz tak nieroztropnie i wyszydzasz nakaz cesarski? Na to Florian odpowiedział: "Kiedym był świeckim wojakiem, tajnie czciłem Boga prawego, i od tej czci religijnej nie zdołał mnie szatan odciągnąć; teraz zaś, ty, jako urzędnik cesarski, masz wprawdzie władzę nad ciałem moim, ale mej duszy dotknąć nie możesz, bo sam tylko Bóg, jej Stwórca nią włada. Ulegam rozkazom twoim, to bowiem przystoi żołnierzowi; wszakże do tego nikt nie zmusi mnie, bym bałwanom czynił ofiarę; i otwarcie mówię, iż nie będę ofiarował ludzkim wymysłom i z drzewa lub kamienia rzezanym bałwanom. Rozgniewany prefekt, kazał okrutnie bić boki męczennika i plecy jego żelaznymi drapać hakami. A kiedy Florian długo znosił tę katuszę, okazując twarz tak wesołą, jakby jakiej doznawał radości i ochłody, aby dał przykład ludowi niezachwianego męstwa, powiedział Akwilinowi: wywieraj na mnie twój gniew srogi; a jeśli chcesz przekonać się, że za nic mam twoje okrucieństwo, każ ogień zapalić, a ja w imię Pana mojego Jezusa Chrystusa po nim chodzić będę.

 

Podczas tej katuszy prefekt znowu zachęcał go do czynienia bogom ofiary; Florianie, rzecze, przyjmij mój nakaz, zaszczycę cię wielkimi dostojeństwy i dary. Lecz męczennik odpowiedział: oto, w tej chwili czynię Bogu prawemu prawą ofiarę, który w wyznaniu wiary świętej aż do tej godziny łaską swą doprowadzić mnie raczył, i wywyższył do tej godności, której teraz uczestnikiem się staję. Skoro Florian wymówił te słowa, Akwilin kazał go jeszcze srożej bić, i żelaznymi kolcami kłuć boki jego, ale męczennik głośniej wysławiał Zbawiciela, a z wrzącej ku Niemu miłości mówił: że jest rzeczywistym chrześcijaninem, i za nic sobie poczytał wszelki rodzaj męczeństwa. Albowiem pod tarczą wiary świętej statecznie walcząc, niezachwianą stałością zupełnie pokonał katów bezbożnych.

 

Widząc prefekt, że tego bohatera Chrystusowego pokonać nie może, ciężko westchnął i rzekł: zabobonnik ten pokazał się wyższym nad nas, i jeśli nie dotkniemy go srogiej śmierci wyrokiem, zabobonem swym przeciągnie cały lud na stronę chrześcijan; a co gorsza, że jego uporem ugruntuje się odwaga drugich tej sekty wyznawców; a tak świątynie bogów naszych powywracane zostaną. Wydał zatem na Floriana wyrok śmierci: kazał uwiązać u szyi jego ciężki kamień, potem zrzucić go z mostu do rzeki Ansy; aby tym śmierci rodzajem rozbudził trwogę w naśladownikach Floriana. Cieszył się bardzo religijny ten bohater z owego w dniu 4 maja wydanego na siebie wyroku, w tym przeświadczeniu, że śmierć męczeńska utoruje mu drogę do osiągnienia wiecznej szczęśliwości, którą Zbawiciel zaręczył wszystkim miłośnikom krzyża i wiary świętej. Szedł męczennik z radością, jak do miłej kąpieli; a gdy go przyprowadzono na most, z którego miał być zrzucony, żołnierze przywiązali wielki kamień do szyi jego; on prosił ich, by mu pozwolono pomodlić się do Boga, którego wyznawał. Jakoż pozwolono mu krótki czas do modlitwy. Obróciwszy się ku wschodowi Florian, wzniósł ręce ku niebu, a w gorącej modlitwie ofiarował na ołtarzu serca swojego żywą z siebie ofiarę. Albowiem wiara święta nanieciła ognia miłości Bożej w duszy Floriana. Kiedy się męczennik, klęcząc, dłużej niż pół godziny w głębokim ukorzeniu przed Bogiem modli, a przy nim stojący żołnierze jakąś bojaźnią wskroś przejęci, z uszanowaniem nań patrzą; i kiedy wymawiał wyrazy: "Panie Jezu Chryste, racz przyjąć duszę moją"; wtem, jeden z nich, młody śmiałek, uniesiony złością, czegóż, rzecze, tu cały dzień stoicie; czemu nie spełniacie nakazu prefekta, czyliż i wy jesteście zarażeni chrześcijańskimi błędy; zuchwale poskoczył ku męczennikowi, napadł na niego i gwałtem zrzucił z mostu do rzeki Ansy. Wszakże za tak ciężką zbrodnię, sprawiedliwa kaźń Boża zaraz spadła na tego barbarzyńca; albowiem olśnął od razu ten bezbożnik; rzeka zaś, unosząc za sobą ciało męczennika świętego, z rozporządzenia opatrzności Bożej wyłożyła je potem na brzeg skalisty. Jak bowiem Florian zniósł śmierć męczeńską za Chrystusa, który jest węgielnym kamieniem Kościoła swojego, tak też ciało męczennika na skale miało spoczynek po zgonie. Z rozporządzenia Zbawiciela, za którego naukę i wiarę Florian życie położył, a z rąk Jego odebrał wieniec męczeński, zjawił się niezwykłej wielkości orzeł; ten rozciągnąwszy swe skrzydła, na kształt krzyża, jako szczególny obrońca, strzegł ciała męczennika od uszkodzenia go od dzikich zwierząt i ptactwa drapieżnego; a to dla zawstydzenia rozumnego człowieka, który na wytępienie wiary w Chrystusa, i poniżenie krzyża świętego, całe swe wywarł okrucieństwo.

 

Następnej nocy, po zniesionym męczeństwie, Florian objawił się pobożnej Walerii, wdowie, we śnie, i upomniał ją, aby skrycie przed prześladowcami ciało jego na skale nad rzeką leżące, na ukazanym jej we śnie przez znak pogrzebła miejscu. Pobożna a cnotliwa Waleria zaprzęgła do wozu bydlęta i według uczynionego objawu udała się ku rzece na miejsce, gdzie zwłoki święte leżały; tu znalezione włożyła je na wóz, a obawiając się wściekłej złośliwości pogan, obłożyła je wiklowym pręciem, udając, że je wiezie na płot około swego ogrodu. Ale kiedy skrycie krzewiną osłoniony a drogocenny skarb wiezie Waleria na miejsce jej wskazane, Bóg chciał ją pocieszyć cudownym zdarzeniem; bydlęta wóz ciągnące, wielkim słońca upałem znużone, stanęły na drodze jak wryte, że dalej kroku uczynić nie mogły. Roztropna niewiasta wzywa w pomoc miłosierdzia Bożego, pada na kolana, w gorącej modlitwie prosi Zbawiciela: "Panie Jezu Chryste, Ty przybywasz z ratunkiem każdemu, kto Cię o pomoc czystym prosi sercem; wesprzyj mnie niegodną służebnicę Twoją, a spraw łaskawie, abym drogi mej aż na wyznaczone dokonać mogła miejsce". Jakoż nieskończona dobroć Zbawiciela skinieniem swej woli wszechmocnej natychmiast okazuje ramienia swego potęgę; cudem uwieńcza zwłoki męczennika; w tym samym miejscu wytryska źródło, które na świadectwo tego zdarzenia jeszcze po dziś dzień płynie; a tak wodą z niego ukrzepione bydlęta, dalszą kroczyły drogą, wioząc święte męczennika zwłoki. Skoro pobożna ta religii świętej wierna naślednica, szczęśliwie przybyła na miejsce, skrzętnie pogrzebała czcigodne Floriana zwłoki, z obawy, by srogie prześladowanie nie przeszkodziło pobożnemu jej czynowi. Wszakże Zbawiciel chciał rychło rozsławić Floriana swej łaski darem; przy jego więc grobie udzielał ludowi liczne uzdrowienia. Tłumnie zatem schodziła się chorująca powszechność, zrazu skrycie, potem jawnie do grobu męczennika, a każdy z pociechą odchodził uzdrowiony. Odebrał Florian z ręku Zbawiciela wieniec męczeński dnia 4 maja 303 roku, za panowania Dioklecjana i Maksymiliana rzymskich cesarzów.

 

Dzieje męczeństwa Floriana świętego wykazały, że po zniesionej za wiarę śmierci, święte zwłoki jego pobożna Waleria w Noryku, w wyższej Austrii pochowała, i tu długi czas ze czcią spoczywały; jakim sposobem się potem Rzymianom dostały, dziejopisowie powód ten różnymi wykazują sposoby. Między innymi ten jest najpewniejszy: Wiadomo, że Węgrzy przed przyjęciem wiary świętej, jako poganie, częstymi na Austrię napady, ogniem i mieczem niszczyli tę prowincję, zburzyli klasztor benedyktyński w Noryku pod imieniem św. Floriana, gdzie szczęty jego spoczywały (3). Wtedy to pewnie ojcowie Benedyktyni, uchodząc przed srogością Węgrzynów do Włoch, szczególnym nabożeństwem ku św. Florianowi, jako swemu patronowi wiedzeni, wzięli z sobą jego drogocenne szczęty wraz z aktami męczeństwa, przywieźli je do Rzymu i papieżowi oddali. Ten wywód historyczny jest najpewniejszy, o którym i dziejopisowie polscy namieniają w drugim przeniesieniu do Krakowa szczętów Floriana świętego. Pisze SOKOŁOWSKI (4), że skoro św. Floriana szczęty z Laureaku do Rzymu sprowadzone zostały, zaraz się uśmierzyła wściekła srogość barbarzyńców, którzy wtedy pożogą i łupiestwy, miasta, sioła i całe Włochy niszczyli, a błogi pokój zajaśniał.

 

Kiedy za dawnych czasów Prusacy, Pomorzanie i inni postronni barbarzyńcy często najeżdżali polską ziemię, ogniem i łupiestwy niszcząc naród polski i tysiące ludu niewinnego uprowadzając w plon swych ziemie; wtedy to Kazimierz II, książę polski, sprawiedliwym zwany, wojną i pokojem wsławiony, za radą Gedeona, krakowskiego biskupa, wyprawił poselstwo do Rzymu z uprzejmą prośbą do Aleksandra III-go papieża, a po jego śmierci do Lucjusza III-go o posłanie do Polski ciała jednego ze świętych męczenników, któryby swym wstawieniem u Boga był potężną obroną, jakby warownią odpierającą najazdy hord barbarzyńskich. Jakoż Lucjusz, papież, przychyliwszy się do położonej u siebie prośby Polaków (5), udzielił im ciało Floriana świętego, które z wyższej Austrii do Rzymu sprowadzone, między szczętami śś. Szczepana i Wawrzyńca, diakonów i męczenników, w rzymskich spoczywało pieczarach. Dla uczczenia świętych tego męczennika szczętów, papież wyprawił z nimi Idziego, modeńskiego biskupa, do Kazimierza, polskiego książęcia. Skoro doszła do Krakowa radosna wiadomość, że Idzi, biskup, wysłany od Stolicy Apostolskiej, wiezie do Polski święte Floriana zwłoki, książę Kazimierz w orszaku panów i Gedeon, biskup z duchowieństwem, oraz liczna powszechność krakowska wyszła o siedem mil od Krakowa dla przyjęcia nieocenionych zwłok Floriana świętego. Jakoż dnia 6 listopada 1184 roku wprowadziwszy do stołecznego miasta Krakowa czcigodne Floriana szczęty, jako szczególnego patrona swego narodu, złożyli je w kościele na Kleparzu pod jego imieniem przez tegoż księcia Kazimierza wystawionym (6). Cały ten dzień uroczysty książę strawił na gorącej modlitwie w kościele, w którym złożono zwłoki męczennika świętego. Książę Kazimierz i Gedeon, biskup, obdarzyli Idziego, biskupa, wielkimi dary i odesłali go do Rzymu, stolicy świata chrześcijańskiego. Kościół św. Floriana na Kleparzu książę Kazimierz opatrzył funduszem, ustanowił przy nim kanoników kolegialnych i czterech wikariuszów, a dla powiększenia funduszu, oprócz wiosek, które nadał, wyjednał u Gedeona, biskupa, dziesięciny i w większej połowie przeniósł fundusze od parafialnego kościoła św. Michała ze Skałki dla tej kolegiaty. Od tego to czasu Polacy, równie szlachta jak rycerstwo i włościanie, dla uczczenia nowego patrona swego narodu, imię jego synom swym przy chrzcie św. dawać zaczęli.

 

–––––~~~~~~–––––

 

 

Żywoty Świętych Patronów polskich, napisał X. Piotr Pękalski Ś. T. Dr. Kan. Stróż Ś. Grobu Chrystusowego. Z ośmią rycinami. Kraków 1862, ss. 147-159.

 

Przypisy:

(1) Rękopis: Cartusiae Camnicensis, zowie Floriana "Teutonicus" Niemcem; ale nam się to nie zdaje; bo imię Florianus jest rzymskie; wiadomo bowiem z historii, że Florian, brat cesarza Tacyta, chciał po nim na cesarstwo nastąpić, w przeciągu dni 60 umarł, a to działo się za życia Floriana.

 

(2) Akta Sincer. Męczeń.Hist. koś. ALBER. wiek IV, rok 303-5.

 

(3) Pisze VIGULIE Acta Sanctor. miesiąc maj, dzień 4, strona 467.

 

(4) SOKOŁOWSKI ułożył lekcje do brewiarza o patronach polskich.

 

(5) DŁUGOSZ pisze pod r. 1184, że dotąd w Polsce utrzymuje się to podanie: gdy Lucjusz papież wszedł do katakumby, namyślając się, którego by męczennika szczęty miał posłać do Polski, św. Florian wyciągnął rękę na znak, by onego posłał; to zatem miało spowodować papieża, iż bez wahania się wysłał do Krakowa jego św. szczęty.

 

(6) BOGUFAŁ, DŁUGOSZ i inni dziejopisowie polscy.

 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

Cracovia MMXI, Kraków 2011

Powrót do spisu treści książki pt.
Żywoty Świętych Patronów polskich

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: