UWIELBIENIA

 

ŁASKI BOŻEJ

 

według

 

KS. DR. MACIEJA JÓZEFA SCHEEBENA i O. EUZEBIUSZA NIEREMBERGA SI

 

z czwartego wydania niemieckiego

 

wolno przełożył

 

KS. JACEK TYLKA

 

––––––––

 

KSIĘGA PIĄTA

 

O nabywaniu łaski, współdziałaniu z nią, pomnażaniu jej i zachowaniu

 

~~~~~~~

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

O nabywaniu łaski

 

1. Gdy już przekonałeś się, mój drogi bracie, uważnie rozważając, o wspaniałościach i wartości nieocenionej łaski Bożej, i gdy ją cenisz tak wysoko, jak ona na to zasługuje: to zapewne niczego innego nie będziesz pragnął goręcej nad to, aby się dowiedzieć, w jaki to sposób możesz ją nabyć, powiększyć i zachować i w jaki to sposób masz i powinieneś zastosować do niej swe życie. To będzie przedmiotem naszych rozmyślań w tej ostatniej księdze.

 

Najważniejszym dla nas w tej rzeczy jest pytanie w jaki sposób mamy łaskę nabywać?

 

Zaiste tego nie zdołamy dokonać naszymi własnymi siłami i zasługami.

 

Wszakże tak naucza Apostoł św.: "Jeślić z łaski, już nie z uczynków, bo inaczej łaska już nie jest łaską" (1). I znów gdzieindziej, czytamy: "A temu, który robi, zapłata nie bywa poczytana podług łaski, ale podług powinności" (2). Łaska oznacza miłość i życzliwość dowolną i niezasłużoną i dowolny niezasłużony dar, z miłości pochodzący. Przede wszystkim łaska Boża, o której mówimy, jak to już częściej było wspomniane, jest tak szczytnym, niebieskim i Boskim dobrem, że go nie może wysłużyć stworzenie najczystsze i najwspanialsze za pomocą własnej swej przyrodzonej dzielności i za pomocą własnych przyrodzonych uczynków, chociażby były najznamienitszymi i chociażby je wykonywało i przez najdłuższe lata. Tylko Syn Boży, który dla nas stał się człowiekiem i który z natury swojej posiada łaskę w obfitości nieskończonej, mógł ją we właściwym tego słowa znaczeniu dla nas wysłużyć. Podobnie także nie możemy łaski w nas wywołać naszą własną siłą, bo jak nie możemy się sami wyprowadzić z nicości i udzielić sobie bytu przyrodzonego, tak również nie możemy sobie wlać bytu nadprzyrodzonego. Albowiem łaska nie wyrasta z naszej siły przyrodzonej jak roślina wyrasta ze swego korzenia, ale dostaje się z zewnątrz do naszej natury, bywa jej z góry udzieloną, jako gałązka bujna w dziczkę zaszczepiona. Ten sam Bóg, który stworzył z niczego naturę naszą, musi nas również na nowo stwarzać za pomocą swej potęgi cudownej, albo raczej musi nas na nowo porodzić swoim duchem, aby nas uczynić w ten sposób synami swoimi.

 

2. Cóż nam zatem zostaje jeszcze do czynienia przy nabywaniu łaski Bożej, skoro sam Bóg nam ją daje? Jeszcze bardzo wiele! Chociaż bowiem nie wysługujemy sobie łaski i nie zdołamy jej własnymi siłami swymi zdziałać i jakby wyprowadzić ze siebie, to przecież możemy się do niej przygotować i zdolnymi się uczynić do jej przyjęcia. Możemy bowiem i powinniśmy jej szukać u Boga, usuwać przeszkody jej przeciwne i naszą wolę tak urządzić, aby łaska znalazła przystęp do naszego serca i aby nie była daną niegodnym zupełnie, lecz przynajmniej jako tako przygotowanym na jej przyjęcie. Możemy zatem i powinniśmy posiadać takie usposobienie święte i Bogu się podobające, jakie odpowiada temu wysokiemu stanowisku, na które dostać się mamy przez łaskę poświęcającą. Słowem, możemy i powinniśmy starać się o łaskę i do niej się skłaniać o ile to w naszej leży mocy, a wtedy i Bóg przyjdzie z nią do nas według obietnicy danej. Atoli i tego wszystkiego nie potrafimy dokonać naszą własną mocą. Jest to bowiem błędna nauka, potępiona często i wyraźnie przez Kościół, jakoby człowiek z natury swej mógł pożądać skutecznie łaski, lub do niej się przygotować, nic nie mówiąc już o tym, żeby sobie mógł ją wysłużyć. Skoro bowiem łaska jest tak nieskończenie wysoko wyniesioną ponad naturę naszą, to musiałaby i natura nasza przy każdym kroku, postawionym dla uzyskania łaski, wynieść się ponad siebie samą i musiałaby przekroczyć przyrodzoną sferę swej działalności. Tego jednak nie może ona sama ze siebie uskutecznić, podobnie jak nie może sama o własnych siłach wznieść się do stanu łaski, zupełnie tak samo jak kamień, który nie tylko nie może sobie dać życia, ale także nie może ani pierwszych początków życia w sobie wywołać. Dlatego nie pozostaje nic innego, tylko ten sam Duch Boży, który nam wlewa łaskę poświęcającą, pobudza nas do niej swymi łaskami uczynkowymi, albo raczej nas podnosi i pociąga ku niej. Wszakże tak powiada Syn Boży: "Żaden do mnie przyjść nie może", to jest nikt ze mną się nie połączy, aby mógł otrzymać łaskę, "jeżeli go Ojciec, który mię posłał, nie pociągnie" (3). Podobnie i Apostoł naucza: "Nie iżbyśmy byli dostateczni sami z siebie co myśleć jako sami z siebie, ale dostateczność nasza z Boga jest" (4), to znaczy, iż my sami ze siebie nie możemy myśleć w sposób zbawienny i skuteczny o tym, co się do łaski Bożej odnosi.

 

Żelazo nie będące z natury swej żarzącym, nie może się samo ze siebie ogrzać i właśnie dlatego nie może sobie samo udzielić także owych stopni gorąca, które są potrzebne do stanu żaru; owszem musi je ten sam ogień, który mu użycza żaru swego, najprzód zewsząd ogrzać, a wreszcie pocznie się żarzyć. Podobnie jak ogień czyni żelazo żarzącym, tak i Bóg za pomocą swej łaski czyni stworzonego ducha Boskim. Bóg tylko sam również może człowieka przygotować za pomocą innych nadprzyrodzonych łask do wstąpienia w ów stan nadprzyrodzony. Podobnie bowiem, jak światło dzienne i zorza poranna poprzedzająca to światło, są tego samego rodzaju i muszą z tego samego źródła wypływać, tak samo dzieje się i z nabywaniem łaski Bożej.

 

Jeżeli zatem dzień świętości Bożej ma nastać w duszy naszej wskutek łaski i usprawiedliwienia a przygotowanie do niego niczym innym nie jest, jak tylko jutrzenką tego dnia: musi i to przygotowanie także być promieniem tego samego słońca Bożego, którego staliśmy się uczestnikami przez usprawiedliwienie. Słusznie przeto powinniśmy wykonywać te same cnoty i te same święte uczucia żywić, chociaż w innych warunkach, gotując się do usprawiedliwienia, jakie mamy wykonywać i po otrzymanym usprawiedliwieniu. Musimy więc wierzyć w Boga w sposób nadprzyrodzony, pokładać w Nim nadzieję, miłować Go, lub przynajmniej pragnąć tej miłości nadprzyrodzonej naprawdę i wykonywania Jego prawa nadprzyrodzonego. To się zaś stać nie może tak długo, jak długo nas Bóg nie uprzedza, nie pobudza, nie nakłania i nie pociąga swoją łaską w sposób nadprzyrodzony i jak długo nie wlewa nam niektórych cnót nadprzyrodzonych przed łaską poświęcającą. Cnoty te nadprzyrodzone mają właściwe swe korzenie w łasce poświęcającej i bywają też małoletnim dzieciom wlewane dopiero z łaską poświęcającą. Atoli podobnie jak światło i ciepło zasadzają się na żarze ognia, a przecież w przedmiocie, który ma się dopiero rozżarzyć, mogą poprzedzać i sam ogień: tak może i Bóg także wlać nam cnoty nadprzyrodzone przynajmniej w formie niedoskonałej przed łaską poświęcającą, które stanowią światło i ciepło żaru łaski poświęcającej, aby nas w ten sposób wprowadzić częściowo i powoli do łaski poświęcającej (5).

 

Przygotowanie zatem do łaski poświęcającej jest pod pewnym względem początkiem tejże i zapowiedzią jej działań. Jest to pierwsze spojrzenie Ducha Świętego, za pomocą którego wprawdzie On jeszcze w nas nie mieszka, ale przecież działa już w nas w sposób nadprzyrodzony, porusza nami. Ono jest Jego pierwszym i lekkim wietrzykiem, przez który daje nam uczuć swoją bliskość pełną łaski, zapowiada przybycie swoje i prosi nas, abyśmy mu otworzyli drzwi serca naszego i uchwycili gorąco łaskę ofiarowaną. Ono to jest owym magnesem nadprzyrodzonym, wzbudzającym w duszy siłę pędu do Boga, jako do dobra nadprzyrodzonego, chociaż dusza jeszcze nie ściąga Boga z tronu Jego i chociaż nie posiada jeszcze łaski poświęcającej. Nasze więc współdziałanie podczas przygotowania do usprawiedliwienia tylko na tym się ogranicza, iż wiernie współdziałamy z łaskami, które nam Bóg daje, jako początki i przednie straże łaski poświęcającej, iż otwieramy oczy nasze na jutrzenkę świtającą w duszy naszej i na powiewy magnetyczne i tajemnicze, porywające nasze serca i że wreszcie przyjmujemy chętnie, wsparci łaską Bożą uprzedzającą, uczucia święte, od Boga nam wlane i nieodzownie do przyjęcia łaski potrzebne. Tak zatem współdziałamy z Bogiem działającym za pomocą swej łaski uprzedzającej i wspomagającej na nasz rozum i wolę.

 

3. Lecz czyż moglibyśmy powiedzieć, iż zasługujemy rzeczywiście i we właściwym rozumieniu przez takie współdziałanie z łaską nas uprzedzającą na łaskę poświęcającą? Bynajmniej! Byłoby to także błędem zarozumiałości, bo przez takie współdziałanie nie przygotowujemy się na to, abyśmy otrzymali zapłatę słuszną, ale łaskę, a następnie my łaski nie otrzymujemy dlatego, iżeśmy na nią zasłużyli, ale dlatego, iż Bóg daje nam ją darmo, powodowany swoją miłością nieskończoną. Czyż powiedziałbyś może, iż ten zasługuje już na twój dar, któremu go ofiarowałeś, powodowany samą miłością, jeżeli on na zaproszenie twoje i z pomocą twoją rękę wyciągnie, aby ten dar uchwycić? Raczej sądziłbyś, że on tym więcej względem ciebie zobowiązany do wdzięczności dlatego, iż mu nie tylko ofiarowałeś podarunek, ale jeszcze wsparłeś go w tym, aby go mógł przyjąć. A gdyby jakiś król pewnemu ze swych poddanych przyobiecał, iż go przyjmie za syna i za następcę tronu pod warunkiem, iż on przywdzieje ofiarowane sobie szaty królewskie i tak się będzie zachowywał, jak wymaga tego owa wysoka godność przyobiecana: czyż taki poddany przez wypełnienie tego warunku zasługuje sobie już na to, aby go król przyjął za syna? Zapewne że nie.

 

Podobnie ma się rzecz i z łaską poświęcającą. Bóg, powodowany samą miłością, przeznaczył ją nam tylko dla zasług Syna swojego, podczas kiedy nie tylko nam się nie należała, ale także wskutek grzechu ciężkiego zupełnie jej niegodnymi byliśmy. Nawet wtenczas, kiedy nam ją ofiarowano, nie mogliśmy sami ze siebie po nią ręki wyciągnąć, aby ją uchwycić, nie mówiąc już nic o wyposażeniu się owymi uczuciami świętymi, jakie przystoją przybranemu synowi Bożemu. Nawet wtenczas, gdybyśmy to potrafili, zawsze łaska byłaby dowolnym podarunkiem Bożym, danym wyłącznie tylko wskutek litościwej obietnicy samego Boga. Teraz jednakże, gdy Bóg wlewa nawet pierwsze pragnienie łaski, gdy nam ją już nie tylko ofiaruje, ale i prowadzi nas da niej, czyż możemy się jeszcze jakąś zasługą naszą chlubić i czy nie powinniśmy raczej za podwójną miłość Bożą być Mu podwójnie wdzięcznymi? Zapewne, iż Bóg, jeżeli z Jego uprzedzającą łaską wiernie współdziałamy, nie może nam już dłużej odmawiać łaski poświęcającej. Atoli skądże się bierze znów ta konieczność udzielenia łaski? Zapewne, iż nie z naszego współdziałania, ale z tego, iż Bóg musi być wiernym sobie samemu i że dzieła rozpoczętego musi także dokonać; następnie bierze początek ta konieczność z tego, iż On, skoro nas już raz pociągnął do łaski, nie może zostawić bezcelowym i bezużytecznym owego poruszenia i musi je aż do ostatecznego końca doprowadzić. Jeżeli zatem chcemy sobie uzyskać łaskę poświęcającą, to musimy się połączyć i współdziałać z łaską uprzedzającą, którą Bóg wszystkim daje i która, chociaż jej nie szukamy, w nas jest obecną, a która często puka do serca naszego wbrew naszej woli, aby otworzyło drzwi swoje Duchowi Świętemu. Tylko oświeceni światłem Bożym i wsparci Jego mocą, możemy zmierzyć wszystkie szczeble od pierwszego aż do ostatniego tej tajemniczej drabiny, prowadzącej od nikczemnej natury naszej i z przepaści grzesznej aż do tronu synów Bożych. Tylko z pomocą Bożą możemy uzyskać owe nadprzyrodzone przygotowanie potrzebne do osiągnięcia łaski poświęcającej, które według Soboru Trydenckiego zasadza się na wierze, bojaźni, nadziei, miłości i żalu szczerym, a nad którym zastanawiać się będziemy w następnych rozdziałach.

 

–––––––––––

 

 

Uwielbienia łaski Bożej, według Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga T. J. z czwartego wydania niemieckiego wolno przełożył X. J. Tylka. Tarnów 1891, ss. 532-541.

 

Przypisy:

(1) Rzym. XI, 6.

 

(2) Rzym. IV, 4.

 

(3) Jan. VI, 44.

 

(4) II Kor. III, 5.

 

(5) Jest tu mowa o tym raczej, co Bóg może, nie zaś jak Bóg rzeczywiście postępuje. Stąd to zdanie pogodzić możemy z nauką Kościoła, że cnót stałych nie wlewa Bóg, jak tylko z łaską poświęcającą. Zresztą być może, że autor słowy "w formie niedoskonałej" rozumie przejściowe poruszenia duszy przez akty cnót. (Przyp. Tłum.).

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXXIV, Kraków 2024

Powrót do spisu treści dzieła pt.
Uwielbienia łaski Bożej
według Ks. Dr. M. J. Scheebena i O. E. Nieremberga SI

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: