DZIEJE NARODU POLSKIEGO

 

(WIECZORY POD LIPĄ)

 

LUCJAN SIEMIEŃSKI

 

––––––––

 

WIECZÓR XXVIII.

 

My się kłócimy, a nieprzyjaciel nas grabi. – Samuel Zborowski przez wdzięczność dla Batorego popiera go na elekcji. – Batory obrany, ale musi się żenić ze starą panną. – Jako król upodobał sobie Zamojskiego. – Miasto Gdańsk dostało naukę. – Iwan wpada do Inflant. – Król gotuje się na wojnę. – Co to byli za jedni Kozacy. – Dobre wojsko przybyło nam z Kozakami. – Iwan tchórz. – Batory mężny sam idzie przeciw Moskalom. – Połock zdobyty. – Co dokazał jeden prosty Mazur pod Wielkimi Łukami?

 

BEZKRÓLEWIE

 

Po ucieczce Henryka znowu nastało bezkrólewie, znowu to ten, to ów monarcha wysyła posłów do Polski, obiecując złote góry, aby swego syna lub krewniaka mógł na tron wsadzić. Szlachta jedni za tym, drudzy za innym trzymają, kłócą się, szachrują, a tymczasem o ścianę na Wołoszy wojna, do której się polscy panowie mieszają. Sułtana tureckiego to gniewa, gdyż chce, aby Wołochy, jak było dotąd, nie Polsce, ale jemu hołdowały; i cała ta zawierucha kończy się na tym, że Tatarzy wpadają na Ruś i zabierają w niewolę 20,000 naszego ludu. Kiedy tak Tatarzy pędzą naszych braci, jak bydło na swoje stepy, u nas wszyscy głusi na płacz i narzekanie ludu, wciąż swarzą się, kogo tu obrać. Było wielu co im się chciało królować; najwięcej miał głosów za sobą syn cesarza austriackiego i Stefan Batory, wojewoda, czyli książę Siedmiogrodu, należącego do Węgier. Familia jednakże Zborowskich, będąca bardzo potężną w wojsko i mająca licznych przyjaciół między szlachtą, chciała ogłosić Stefana Batorego; a to przez wdzięczność dla tego księcia, albowiem Samuel Zborowski, co to, jak sobie przypominacie, był wygnany za zabicie Wapowskiego, przechowywał się u Batorego, który go gościnnie przyjął na swoim dworze. – Żeby zaś wszystkim dogodzić, a mianowicie Litwinom, ogłoszono królową Annę Jagiellonkę, siostrę rodzoną Zygmunta Augusta, starą już pannę, ale bardzo cnotliwą, miłosierną, pobożną, przeznaczając jej za małżonka Batorego. – Jak zwykle w takim przypadku bywało, posłowie siedmiogrodzcy przysięgli w imieniu swego pana na pakta konwenta i przyrzekli, że Stefan niebawem do Polski przyjedzie. Jakoż przybył spiesznie Batory, a z nim razem i Samuel Zborowski, mając przy sobie kilkaset jazdy. – Nowego króla koronowano zwykłym obyczajem w Krakowie (1576 r.), gdzie razem i ożeniono go z Anną Jagiellonką; małżonka, choć taka zacna niewiasta, zapewne się nie bardzo królowi podobała, miała bowiem wtedy lat 52, a on 42, ale darmo! tak się narodowi podobało; musiał się żenić rad nierad, jak to często bywa u wielkich panów.

 

Król Stefan, że nie znał jeszcze naszego kraju i naszych obyczajów, będąc cudzoziemcem, upodobał sobie Jana Zamojskiego, którego o radę pytał, jakoż nie mógł lepiej trafić, gdyż to był człek bardzo uczony i wielki wojownik. – Już to samo pokazuje, że Stefan miał rozum bystry, kiedy sobie od razu wybrał nie pochlebcę, nie dworaka, ale, że tak powiem, perłę narodu polskiego. Byli też odtąd ze sobą, nie jak monarcha z poddanym, ale jak przyjaciel z przyjacielem.

 

Kiedy wszystkie części Polski uznały królem Stefana, jedno tylko miasto Gdańsk zbuntowało się przeciw nowemu panu. Posłane przeciw nim wojsko dobrze im natarło uszu i przymusiło do proszenia o łaskę. Dobry król przebaczył im zuchwałość, jednak musieli zapłacić koszta wojny i klasztor Cystersów Oliwę w bliskości Gdańska leżący, który zburzyli, naprawić. Od tego to czasu poszło w przysłowie, kiedy kto słaby porwie się na mocnego: że rozgniewał się jak burmistrz gdański na polskiego króla.

 

WOJNA Z MOSKALEM

 

Ta wojna byłaby się dłużej ciągnęła i Gdańszczanie dostaliby byli może surowszą naukę; ale car moskiewski, ów Iwan okrutny wpadł był do Inflant, gdzie prawie nic wojska nie było. Pozdobywał też bardzo łatwo różne zamki, a gdzie kogo zastał, kazał zabijać i mordować, jak to było jego zwyczajem. Lecz kiedy przyszedł pod miasto Kiesię, mieszkańcy ze strachu pozamykali bramy przed nim. Królewicz duński Magnus spokrewniony z carem, zaczął go prosić, aby miał miłosierdzie nad biednym ludem; ale on dał mu pięścią w gębę, co widząc mieszkańcy, jeszcze się bardziej przelękli. Kobiety zaś, zebrawszy się do kupy, z bojaźni, aby ich car nie dał na pastwę Moskalom swoim, zabijały się nawzajem nożami; a inne podsadziły prochy pod dom, gdzie się zeszły, zapaliły je i tak wyleciały w powietrze, przenosząc śmierć nad hańbę. – Dużo jeszcze car moskiewski dokazywał, myśląc, że mu to ujdzie, jak za Zygmunta Augusta; ale Batory miał ostre zęby i nie dał sobie, jak to mówią, pluć w kaszę, zatem zaraz sejm zwołał do Warszawy w r. 1578 i Mikołaja Radziwiłła posłał z litewskim wojskiem na cara. – Na tym to sejmie dla prowadzenia tej wojny postanowiono podatki, ale że je szlachta stanowiła, przeto podatki rozłożono na kmieci i mieszczan, a szlachta nic nie dawała. Było to wielką niesprawiedliwością zwalać cały ciężar na tych, co w pocie czoła pracowali i byli sami ubodzy.

 

Na tym sejmie obmyślił Batory, jakby zabezpieczyć się dobrze od napaści tureckich i tatarskich, a szczególniej ostatnich. Tym końcem postanowił i zaprowadził porządek u Kozaków. – Gdyście jeszcze nic nie słyszeli ode mnie, co to byli za ludzie ci Kozacy, przeto opowiem wam o nich w krótkości.

 

O KOZAKACH

 

Patrzcie na mapie, zobaczycie rzekę Dniepr, która wpada do Morza Czarnego; po obu jej brzegach są niezmierne stepy, czyli kraj bez żadnego drzewka, a tylko na nim wysoka trawa rośnie; mało tam gdzie ludzie mieszkali, dlatego, że przez te stepy przechodzili zawsze Tatarzy na Ruś, czy na Polskę i zwykle wszystko niszczyli i zabijali. Jednakże na tym Dnieprze znajdują się ostrowy, czyli wyspy; otóż na tych wyspach porosłych lasem i trzcinami, od dawna siedzieli ludzie trudniący się rozbojem, dlatego, iż inszego sposobu do życia nie mieli. Byli to po większej części zbiegowie z różnych narodów, jak: Rusini, Litwini, Polacy, Wołosi, Turcy, Węgrzy i inni, którzy przeskrobawszy co w domu, a bojąc się kary, tamże uciekli. Z początku trudnili się połowem ryb w Dnieprze nader rybnym, które na słońcu w lecie suszyli i tym żyli w zimie; lecz potem, gdy ich dużo się zebrało, napadali na Tatarów, Turków, Wołochów, a nawet i na Podole i tam zabierali krowy, woły, barany i co się udało. Kiedy ich coraz większa siła przybywała, puszczali się na dalsze wyprawy, nawet za morze aż pod Carogród, gdzie mieszkał sułtan turecki i nieraz pod samym jego nosem zrabowali to wielkie i bogate miasto. Wyprawy takie robili na wąziutkich a długich czółnach skórą obitych, zwanych czajkami; i nieraz zdarzyło się, że zabierali wielkie okręty tureckie. Żeby zaś nieprzyjaciel nie napadł ich w domu na tych wysepkach porobili sobie małe fortece, narąbawszy drzew i tak ogrodziwszy się, co się nazywa zasiekiem, czyli po kozacku siczą. Otóż w takiej siczy dobrze jest bronić się przed nieprzyjacielem, i nikt też do nich nie mógł przystąpić. Tam chowali swoje skarby, swoją broń i prochy. Żon zaś nie mieli i prawie podobni byli do wojennego zakonu Krzyżaków, tylko że duszę, serce i mowę mieli polskie, chociaż później dla doznanych od naszych panów ucisków, zbuntowali się. – Nazywali się oni jeszcze Kozakami zaporoskimi; a to stąd, iż kto się do nich chciał dostać, musiał przebywać progi, czyli porohy na rzece Dnieprze; te progi są to skały, z których rzeka spada. – Ale oprócz tych Zaporożców, byli jeszcze i inni Kozacy, mieszkający na Ukrainie po jednej i po drugiej stronie Dniepru. Dzielili się oni na kurenie, czyli pułki; nad wszystkimi miał dowództwo ataman, czyli hetman i tego sami sobie obierali, a król polski potwierdzał, to jest powiadał, że mu się podobał, albo nie, i dawał mu swoją chorągiew. – Że zaś ci Kozacy często napastowali Tatarów i Turków, bez pozwolenia króla polskiego, za co nieraz Turcy i Tatarowie wydawali nam wojnę, przeto Stefan chcąc ich nadal utrzymać w karbach posłuszeństwa i sforności, zaprowadził między nimi porządek wojskowy, kazał ich pospisywać w rejestr, nadał im hetmana, któremu wystawił zamek Trechtemirów i taką powinność na niego włożył, że na każde zawołanie musiał stawić 6000 Kozaków.

 

Od tego czasu przybyła nam jazda lekka kozacka, bardzo przydatna do wojowania z Tatary i Turki. Ci Kozacy dlatego lekkimi pułkami się nazywali, iż nie mieli zbroi, tylko kożuchy, albo kontusze, baranie czapki, konie zwinne i dobre do biegu, a za oręż spisę, szablę i samopał, czyli strzelbę, z której bardzo celnie strzelali. Kiedy więc trzeba było doganiać nieprzyjaciela, albo znienacka wpaść na niego, najlepiej sprawili się Kozacy, albowiem jazda polska, zwana husarzami, lubo sławna na cały świat z swego męstwa, była zbyt ciężka; każdy bowiem husarz miał ciężką blaszaną zbroję na piersiach, ciężki hełm żelazny z kitą, ogromnego konia, przy tym kopię, czyli pikę na 8 łokci długą, z proporcem, czyli kitajką, której się bardzo bały nieprzyjacielskie konie; a szable ich były ogromnie ciężkie, a nadto i skrzydła orle u ramion, co straszny łoskot sprawiało i ziemia aż się trzęsła, kiedy lecieli na nieprzyjaciela. Takim husarzom nic się na świecie nie oparło, wszystko przełamali; ale raz przełamawszy, już nawrócić nie mogli, tylko wciąż przed siebie lecieć musieli, a jak który spadł z konia, to już i leżał, bo trzeba by kilku, żeby go podnieśli. Otóż widzicie dlatego, że w bitwie trzeba się zwijać, by mucha w ukropie i na prawo i na lewo, więc husarzowi było trudno, ale Kozakowi szło i wprawnie i raźnie.

 

Tak tedy uspokoiwszy Kozaki i pokarawszy nawet, bo hetmana ich Podkowę, co sobie samopas do Wołoszczyzny wpadł, kazał ściąć, ruszył król na wojnę z Moskalem. – Car Iwan nie był sam na tej wojnie, bo okrutnik zwykle nie jest mężny, o czym się, żyjąc dłużej na świecie, przekonacie; – przeciwnie król Stefan dobry i łagodny, sam poszedł swoją osobą i piersi nadstawiał za naród. Zebrawszy on liczne wojsko, bo trzydziestotysięczne, przyciągnął pod Połock (1579 r.), który Moskale nam wydarli jeszcze za Zygmunta Augusta; wzięto się do oblężenia tego miasta i zdobyto, chociaż Moskale mocno się bronili, bo ich równo śmierć czekała od cara, gdyby się poddali, jak gdyby wyginęli od ręki polskiej. Stamtąd poszedł król inne jeszcze miasta moskiewskie zdobywać; a inni hetmani polscy pozabiegali w głąb Moskwy i tam spustoszyli 2000 wsi i miasteczek. Przykroć to było naszym Polakom wyrzynać tych tam biednych Moskali, co Bogu ducha byli winni, ale to było tylko odpłatą za krzywdy wyrządzone na Litwie; wszakżeż i oni, słuchając swego cara, napustoszyli nam dużo kraju i dużo ludzi pozbawili życia.

 

ZAMOJSKI HETMANEM

 

Hetmanem wielkim koronnym był Mielecki, ale gdy ten już się był zestarzał, król zrobił hetmanem Jana Zamojskiego. Pokazało się, że Zamojski jak był dobry gospodarz i rządca w domu, tak i na wojnie dzielny rycerz, bo niedługo zdobył dużo bardzo mocnych i obronnych miast, jak: Wielkie Łuki, Wielisz, Uświatę i inne.

 

Pod Wielkimi Łukami, w czasie szturmu gdy wał jeden rozkopywali Polacy, trafili pod okno, z którego Moskale okropnie naszych razili, tak, że jak który przystąpił, zaraz nakrył się nogami. Otóż aby stamtąd wykurzyć Moskala, nasi podłożyli pod to okno słomy, chrustu i łuczywa; ale nikt nie chciał iść z ogniem, aby ten stos zapalić; na chwałę narodu naszego, znalazł się przecie jeden chłopek Mazur nazwiskiem Wieloch, a choć już był ranion, przecież porwał za ogień, przyskoczył i zapalił, nie zważając, że jak grad kule koło niego świstały. Król za ten czyn zrobił go szlachcicem i odtąd zwał się Wielkołuckim.

 

–––––––––––

 

 

Dzieje Narodu Polskiego spisane przez Lucjana Siemieńskiego, a przedrukowane z edycji Poznańskiej, pod tytułem "Wieczory pod lipą" i ozdobione rycinami Antoniego Oleszczyńskiego. 1848, ss. 176-184.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXXI, Kraków 2021

Powrót do spisu treści książki Lucjana Siemieńskiego pt.
Wieczory pod lipą czyli Historia narodu polskiego

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: