Za Przyczyną Maryi

Przykłady opieki Królowej Różańca św.

 

Pocieszycielka utrapionych

 

W różnych trudnościach

 

Opieka Maryi w nieszczęściu

 

W miesiącu lutym 1807 roku, nad kopalnią, należącą do p. W., właściciela rozległych posiadłości w Lyonie, zapadła się ziemia i pochłonęła w swą przepaść przechodzącego podówczas młodego ogrodnika. Na krzyk świadków tej strasznej sceny, zbiegły się tłumy ludu, a miejscowi górnicy wszystkich sił dokładali, w celu wydobycia nieszczęśliwego, lecz niestety, na próżno. Dziesięć godzin nadludzkich usiłowań okazały się bezowocnymi, gdyż przepaść była zbyt głęboka i wielką masą ziemi napełniona. Nareszcie wszyscy rozeszli się w przekonaniu, że biedny młodzieniec pod ciężarem ziemi żyć przestał.

 

Wieczorem, gdy wszędzie o tym wypadku rozpowiadano, nagle dał się słyszeć potężny głos dzwonów. – Oczom ciekawych przedstawił się niezwykły widok.

 

Wśród gromady ludzi z przedmieścia prowadzono, a raczej niesiono, młodego ogrodnika – z rana w czeluściach ziemi zagrzebanego. Biedak tak był całodzienną walką o życie wyczerpany, że z trudnością zdołał opowiedzieć straszną swą historię.

 

Gdy się ziemia pod stopami jego otworzyła, wpadł w ogromną próżną cysternę, a zaledwie wezwał pomocy Matki Boskiej, uczuł się jakoby pchniętym do przyległego kanału.

 

– Matka Boska wybawiła mnie od niechybnej śmierci – mówił do siebie młodzieniec. – Ona to dała mi to schronienie, inaczej zginąłbym pod ciężarem ziemi. Niech Jej będzie cześć i chwała.

 

Lecz gdy po pierwszym wrażeniu począł się zastanawiać nad możliwością wydobycia się z tego miejsca, powziął przekonanie, że jeżeli uszedł gwałtownej śmierci, to chyba na to tylko, ażeby przeszedł w tym lochu straszne męki konania.

 

Czołgając się tedy, począł posuwać się dalej, lecz zaniechał tego zamiaru na myśl, że oddalając się od miejsca katastrofy, nie mógł się już żadnego ratunku spodziewać. Okazało się również niemożliwym cofnąć się, wypadało więc tylko śmierci głodowej wyczekiwać cierpliwie.

 

Czując słabnące siły wśród podziemnych ciemności, wpadł w rozpacz, a znalazłszy pod ręką ostry kamień, chciał głowę sobie rozbić, ażeby raz tym strasznym męczarniom koniec położyć.

 

Nieszczęsny młodzian, chociaż w gruncie pobożny, nie rozumiał całej okropności swego zamiaru; pierwej jednak, nim przed Najwyższym miał stanąć, chciał się miłosierdziu Jego polecić i Matce Bożej w opiekę oddać. Klęka tedy, chociaż z trudnością, i wyjąwszy z kieszeni różaniec, z gorącą pobożnością go odmawia. A że nikt Maryi na próżno nie wzywał, doznał i on skutków Jej macierzyńskiej opieki. Modlitwa podniosła go na duchu i nadzieją go ożywiła.

 

– Po cóż mam się zabijać? – pomyślał sobie. Ten kanał musi mieć jakieś wyjście. Może jeszcze znajdę ocalenie. O Maryjo najmilsza, Matko moja! zachowałaś mię dotychczas przy życiu, wspieraj i nadal. Niech z łaski Twojej oglądam jeszcze drogich rodziców, ażebym mógł Cię razem z nimi kochać i wielbić.

 

Nieszczęśliwy wkłada na szyję różaniec, a powtarzając bezustannie Zdrowaś Maryja – na rękach i nogach dalej się posuwa.

 

Gdy przeszedł znaczną przestrzeń, nagle uczuł się ożywionym świeżym powietrzem. Miałżeby się do jakiego otworu zbliżać?... Drżący ze wzruszenia, zatrzymuje się i w ciemnościach, znajduje omackiem przylegającą do kanału galerię. – Przejście to było bardzo ciasne, młodzieniec jednak wdziera się tam przemocą i dalej posuwa; lecz jakież było jego przerażenie, gdy dostrzegł, że to przejście, mające otwór na powierzchni ziemi, coraz się zwęża, a tym samym stawia zaporę wydostania się na świat Boży.

 

– Mamże tu zginąć z głodu – tak bliski wybawienia?

 

– Matko Najświętsza, Ucieczko nieszczęśliwych! woła tedy z boleścią – dokończ Twego dzieła, ratuj mnie! – i wciąż z gorącym nabożeństwem tę słodką modlitwę "Zdrowaś Maryjo" powtarza.

 

Królowa Rajska, Nadzieja rozpaczających, usłyszała jego wołanie.

 

Przypomniał sobie, że ma nóż w kieszeni, począł tedy nim ziemię krajać i przed się wyrzucać. Tak zwolna utorował sobie drogę i zwyciężywszy ostatnie trudności, wydobył się nareszcie z pod ziemi, gdzie około 11 godzin przebywał.

 

Biedny młodzieniec teraz na chwilę nie wątpił, że Matce Boskiej tylko winien ocalenie życia, upadł tedy na kolana i rzewne łzy wylewając, serdecznie Jej dziękował i nadal Jej świętej opiece się polecał.

 

Noc była późna, a widząc światło w oknie jednego z domów, ku niemu kroki swe skierował i ratunku wzywał. Drzwi się otworzyły i ze zdumieniem spostrzeżono młodego ogrodnika. Zaalarmowani sąsiedzi zbiegli się w znacznej liczbie, ażeby oglądać młodzieńca, którego wszyscy za straconego uważali – i z triumfem odprowadzili go do domu p. W.

 

Nazajutrz bohater tego nadzwyczajnego wypadku udał się do kościoła wraz z rodziną p. W. a proboszcz miejscowy w obecności licznie zebranego ludu złożył Panu Zastępów i Matce Najświętszej gorące dziękczynienia za ocalenie życia poczciwemu młodzieńcowi, wysławiając przy tym macierzyńską dobroć Maryi dla tych, którzy Jej ratunku wzywają, co w sercach słuchaczy rozbudziło wielką miłość i ufność ku Matce Boskiej.

 

–––––––––––

 

 

Za Przyczyną Maryi. Przykłady opieki Królowej Różańca św., Przedruk z roczników Róży Duchownej (1898 – 1925), redagował O. Teodor Jakób Naleśniak św. Teologii Lektor Zakonu Kaznodziejskiego. Tom II. (Przykłady na październik). Lwów. Wydawnictwo OO. Dominikanów. 1927, ss. 330-333.

 

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXIV, Kraków 2014

Powrót do spisu treści
"Za przyczyną Maryi"

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ: